Dawno, dawno temu, kiedy podjęłam decyzję, że wyświechtany zeszyt w kratkę zamieniam na bloga, chciałam pisać luźne, zupełnie przypadkowe teksty, pozbawione zadęcia, pompatyczności, wyrzeźbionego starannie początku, dopracowanego rozwinięcia i perfekcyjnego zakończenia, a także całej masy zasad, którymi zwykle kierują się ludzie piszący. Chciałam pisać tak, jakbym właśnie siedziała w kawiarni, w pozie lekko rozwalonej, z rękami na brzuchu i bez pośpiechu opowiadała Wam o wszystkim i o niczym. To miał być blog gadany, pełen tekstów bez ładu i składu, w których jednak moglibyście czasem odnaleźć cząstkę własnych myśli...