Jakiś czas temu wylewałam frustracje na temat fatalnej sytuacji na rynku pracy i zerowych perspektyw dla młodych zdolnych ludzi. To miał być tylko jeden, pojedynczy i zupełnie przypadkowy tekst, jednak materiałów i źródeł inspiracji jest tyle, że chyba powstanie cały cykl... Było już o frajerach - freelancerach, teraz pora wziąć na tapetę wiecznych praktykantów.
"Międzynarodowa firma z wieloletnim doświadczeniem poszukuje kandydatów na stanowisko Stażysta. Będziesz stanowić część naszego zespołu, poznasz różne narzędzia stosowane w branży, poznasz w praktyce, jak przeprowadza się różnego rodzaju analizy, nauczysz się tworzyć materiały prasowe oraz teksty do użytku wewnętrznego, zobaczysz, jak organizowane są wewnętrzne wydarzenia specjalne dla naszego Zespołu, będziesz mieć okazję wcielić swoje pomysły w życie!
Gwarantujemy: trzymiesięczne, bezpłatne praktyki w naszej renomowanej firmie; doświadczenie, doświadczenie, doświadczenie!; ciekawą pracę w młodym, dynamicznym zespole; niezbędne narzędzia pracy; możliwość rozwoju zawodowego; dużą samodzielność w pracy oraz współdecydowanie o założeniach projektowych i wykorzystywanych technologiach; referencje po zakończeniu realizacji praktyk; piękny widok z okna naszego wieżowca na panoramę miasta!
Zastrzegamy sobie prawo do kontaktu z wybranymi kandydatami".
A tak powinno być:
"Międzynarodowa firma z wieloletnim doświadczeniem poszukuje frajerów na trzymiesięczne, bezpłatne praktyki, bez możliwości zatrudnienia.
Gwarantujemy: zaszczyt z możliwości współpracy z naszą renomowaną firmą; doświadczenie, doświadczenie, doświadczenie!; zasuwanie przez okrągły tydzień- także w weekendy, ciekawą pracę w młodym, dynamicznym zespole; niezbędne narzędzia pracy- niekoniecznie pierwszej świeżości, możliwość rozwoju zawodowego- ale nie u nas; referencje po zakończeniu realizacji praktyk; piękny widok z okna naszego wieżowca na panoramę miasta!
Zastrzegamy sobie prawo do kontaktu z wybranymi kandydatami".
Nie jestem przeciwniczką praktyk. Są potrzebne, szczególnie, gdy ma się pomysł na siebie, plany i aspiracje, ale zerowe doświadczenie. Praktyki z założenia mają być bezpiecznym i bezstresowym pomostem do kariery W rzeczywistości jednak praktykant to bardzo wydajna siła robocza, tania, albo bezpłatna, robiąca wszystko i nic. Nie odzywa się, nie je za dużo, nie ma dość- bo nie powinna i dobrze o tym wie-, nie odmawia, zasuwa. Staż się kończy, zostaje satysfakcja, ale nic więcej. Bo też nic więcej renomowana firma nie obiecywała. A jeżeli obiecywała, to jest kryzys, drogie paliwo, drogi prąd, drogi papier toaletowy, nie ma pieniędzy, nie ma miejsca, nie ma etatów. Etatów może i nie ma, ale następny wół pociągowy by się przydał. I tak to się kręci...
Na staż idzie się z nadzieją, że zdobyte doświadczenie chociaż odrobinę uchyli nam drzwi do wymarzonej pracy. Nic bardziej mylnego. Pracodawcę w rzeczywistości niewiele obchodzi ilość i długość odbytych staży. Rzeczywistość jest brutalna- nowa firma, nowy staż. Trzymiesięczny, bezpłatny, bez gwarancji zatrudnienia.
Najwyższy czas określić jasno- staż nie jest działalnością charytatywną, ani wolontariatem. Decydując się na praktyki, kandydaci mają najczęściej określony cel, a ten cel to praca i sensowne wynagrodzenie. Podczas praktyk każdy stażysta daje z siebie wszystko, ucząc się także pracuje, często rezygnując przy tym z dotychczasowych źródeł dochodów, więc naturalnie, powinien dostawać za to pensję. Najczęściej jednak nie dostaje jej wcale, albo jest po prostu śmieszna.
My , wykształceni, ambitni, absolwenci kierunków ciekawych, ale nie gwarantujących zatrudnienia, studenci uczelni dawniej znanych i cenionych, dziś już bez żadnego znaczenia. Uczelnie wyższe to dziś przede wszystkim fabryki bezrobotnych. Trudno się dziwić, że nie mogąc od razu znaleźć stałego zatrudnienia, młodzi ludzie chwytają się czego popadnie, najczęściej właśnie praktyk. Brak stabilności na rynku pracy uczy postawy biernej i uległej, przyzwyczaja do obecnych warunków i utwierdza w przekonaniu, że lepiej już było. Oto wymarzony kandydat na praktykanta roku: cichy, grzeczny pracowity i całkowicie pogodzony z tym, że pieniędzy nie ma i nie będzie.
Zastanawiam się, co jeżeli nie wykształcenie i ambicje, stanowi o wartości pracownika? Co dziś skłania pracodawcę do szacunku wobec podwładnych i zapewnienia im satysfakcjonujących warunków pracy? Coraz częściej mówi się o potędze, jaką na rynku pracy stanowi kapitał erotyczny...Ale o tym innym razem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz