niedziela, 12 lutego 2017

Wonderful life


Trzeba przyznać, że ja i "Harper" nie miałyśmy do siebie szczęścia... Najpierw nie udało mi się dotrzeć na próbę generalną tej sztuki, potem ominęła mnie długo oczekiwana grudniowa premiera, choć zapisałam to wydarzenie w kalendarzu na czerwono. Cóż, nieraz już przekonałam się, że życie nie za bardzo liczy się z naszymi planami, choćbyśmy je podkreślili  kilkakrotnie ultragrubym markerem... Mimo poprzednich niepowodzeń, postanowiłam spróbować raz jeszcze. Czułam, że moje spotkanie z "Harper" w końcu dojdzie do skutku, że jesteśmy sobie przeznaczone... Wszak przecież ze wszystkich rzeczy na świecie najbardziej lubię pisać o złożonej, kobiecej naturze, więc bohaterka sztuki Simona Stephensa była na moim blogu bardzo wyczekiwanym gościem...

Choć nikt z nas nie lubi cierpieć, ból z punktu widzenia medycyny jest pozytywnym symptomem - świadczy o tym, że żyjemy i dostrzegamy sygnały, które wysyła nam organizm. Gdyby nie bolało, skąd mielibyśmy wiedzieć, że coś jest nie tak? Podobnie jest z problemami - jeżeli nas uwierają i spędzają nam sen z powiek, mózg dostaje informację, że sytuacja jest poważna i należy interweniować - znaleźć rozwiązanie, ulżyć psychice. Cóż, łatwo powiedzieć... Z bólem fizycznym sytuacja jest o tyle prostsza, że można zwalczyć go lekami. Na problemy życiowe niestety nie wynaleziono jeszcze medykamentów, dlatego też niektórzy decydują się wyprzeć je ze swojej świadomości. Ta, mogłoby się wydawać, prosta, choć w gruncie rzeczy niebezpieczna metoda przypomina trochę upychanie sterty walających się rzeczy w zbyt małej szafie. Pozorny porządek w każdej chwili może zniknąć pod lawiną wysypujących się rupieci...

Dzień, w którym poznajemy Harper Regan, z pewnością nie jest jej najlepszym dniem. Na bohaterkę w jednej chwili, jak wrzucone luzem do szafy bibeloty, zwalają się długo skrywane problemy. Choroba ojca, konflikt z pracodawcą, dystans w relacjach z mężem i brak porozumienia z dorastającą córką - wszystko to nagle eksploduje jak wulkan. Harper - cicha, spokojna i nieabsorbująca świata swoją osobą - nagle zostaje zmuszona podjąć ryzyko i zawalczyć o siebie. Brak zrozumienia bliskich, dusząca atmosfera w pracy i w domu - wszystko to tylko podsyca ogień, który tli się w głowie bohaterki. Jak rozbitek usiłujący uratować się z tonącego statku, Harper rzuca się w mroczną otchłań swojej przeszłości, szukając odpowiedzi na nurtujące ją pytanie: kto zniszczył jej szczęście, zmącił spokój i zabrał najlepsze lata życia?


#1 Kobiety bez znaczenia

"Minąć drzwi. Ulica. A po­tem już nic. Pustka"

~ Lolita Pille


Mimo upływu lat i pozornej emancypacji, kobiety wciąż nie mają w życiu łatwo. Potwierdza to psycholog, Wojciech Eichelberger. Już w chwili urodzenia dziewczynka zostaje podporządkowana określonej jej roli społecznej. Jako ta słabsza, wrażliwsza i zdecydowanie bardziej emocjonalna niż jej męski odpowiednik, kobieta wciąż kojarzona jest z rodzinnym ciepłem, wychowywaniem dzieci i ostoją ogniska domowego. W takiej konfiguracji pod żadnym pozorem nie powinna uzurpować sobie praw do własnych pragnień, bo utraciła je wraz z decyzją o zamążpójściu i założeniu rodziny. Oczywiście ten schemat jest dość brutalny i odrobinę przerysowany, ale niestety, wciąż realny. 

Żyjemy w XXI wieku, w czasach, gdzie takie slogany jak równość płci i zwalczanie dyskryminacji, na nikim nie robią już wrażenia, bo traktujemy je jak coś oczywistego. Jednak pomimo, że każdego dnia kobiety stymulowane są niezliczonymi bodźcami w postaci afirmujących haseł, o treści: "Miej coś z życia!", "Myśl o sobie!", czy "Znaj swoją wartość!", to w sytuacji, gdy któraś z pań bierze sobie powyższe komunikaty do serca, świat nagle reaguje głębokim zdumieniem... Jako społeczeństwo wciąż jeszcze nie dojrzeliśmy do tego, by pozwolić kobietom działać, by wręczyć im ster i ustąpić miejsca na podium. A kiedy same się tego domagają, traktowane są w najgorszym wypadku jak rebeliantki i wrogowie systemu, w najlepszym zaś, jak oderwane od rzeczywistości, bujające w obłokach dziwaczki...

Harper Regan została wychowana w duchu nieco średniowiecznych idei, który zakłada, że kobieta powinna być ledwie widocznym cieniem - w żadnym wypadku prekursorem jakichkolwiek działań, zmierzających do niczym niezachwianej samodzielności. Matka Harper stworzyła z córki idealnie posłuszną światu, bierną, naiwną i zupełnie nieżyciową mimozę, zdaną na łaskę i niełaskę bliskich, od których ta zdaje się być emocjonalnie uzależniona. Dlatego też, kiedy na pozór solidna rodzina zaczyna się chwiać pod ciężarem trudnych i niewygodnych tajemnic, grunt pod nogami naszej bohaterki nagle niebezpiecznie się osuwa.

Pierwszym ciosem dla Harper jest wiadomość o ciężkiej chorobie ojca. Kobieta pragnie jak najszybciej pojechać do rodzinnego miasta i zobaczyć się umierającym rodzicem - niestety, wkrótce potem na bohaterkę pada kolejny grom. Szef odmawia jej urlopu, jednocześnie rzucając dwuznaczne uwagi i sugestie, których Harper zdaje się jednak nie dostrzegać... Jakby tego było mało po wyczerpującym dniu w pracy, na panią Regan czeka w domu nieokrzesana, bojowo nastawiona córka i nic nierozumiejący mąż, przydatny jak zagracająca przejście, stara komoda. 


#2 Smak wolności

"(...) No need to run and hide
It's a wonderful, wonderful life"

~ Black, "Wonderful life" (1987)


W głowie Harper bój toczą ze sobą krzyk dominującego dotąd rozsądku i cichy szept płynący z głębi serca. Pierwszy nakazuje posłuszne podporządkować się despotycznemu pracodawcy, mężowi i rozkapryszonej córce, drugi skłania kobietę, by w jednej chwili rzuciła wszystko w cholerę, wsiadła do najbliższego autobusu i uciekła od koszmaru, jakim jest jej ponura codzienność. Dawna Harper pewnie zaniechałaby jakichkolwiek działań podyktowanych gwałtownym porywam uczuć, ale dawnej Harper już nie ma.. Nowa Harper wie, że musi choć raz zrobić coś tylko z myślą o sobie. Jakby jeszcze niepewna swojej decyzji i nie do końca oswojona ze swoim nowym wcieleniem, zwierza się w końcu ze swych dylematów przypadkowo poznanemu nad brzegiem rzeki, młodemu chłopakowi. W wyrazie jego twarzy znajduje to, czego nie otrzymała dotąd od swoich najbliższych - zrozumienie i współczucie.

Harper przyjechała do rodzinnego domu za późno, a fakt iż zignorowała decyzję szefa, poskutkował utratą pracy. Jednak pozornie bezcelowa podróż okazała się przełomowym momentem w życiu bohaterki... Czasem rozpacz wymusza na nas zerwanie z dotychczasowymi konwenansami, zwolnienie blokad i całkowite zatracenie się w tych kilku chwilach niczym niezmąconej swobody. Można śmiało stwierdzić, że Harper w poczuciu przejmującej bezradności postanowiła wziąć sobie wolne od samej siebie. W rodzinnym mieście kobieta przechodzi diametralną przemianę - po zahukanej, nieśmiałej i do bólu infantylnej kurze domowej nie ma już śladu. Smutek w połączeniu z alkoholem, doprawiony szczyptą śmiałego flirtu skutkują wybuchem nieznanych dotąd dzikich instynktów. Nowa, nieposkromiona Harper rzuca się w wir nocnego życia i robi rzeczy, o których dawnej Harper nawet się nie śniło. Jeżeli dziki taniec z dziwnym miejscowym facetem, a następnie wbicie mu szklanego kieliszka w szyję i kradzież skórzanej kurtki to dla Was mało, uspokajam - ekscesy bohaterki dopiero się rozpoczęły... Po drodze jeszcze zdradzi męża z ledwo poznanym mężczyzną i będzie z tego dumna, a jakże. W końcu ten człowiek przez jedną noc poznał ją bardziej, niż cała jej rodzina razem wzięta... 



#3 Prawda nas wyzwoli

"Kobieta jest organizmem ultradoskonałym. Potrafi się zregenerować po ekstremalnie ciężkich doświadczeniach. Przetrwa wszystko"

~ Katarzyna Nosowska 


Najbardziej bolesne dla Harper wydaje się jednak spotkanie z matką. Już w pierwszych, pozornie serdecznych słowach, jakie padają z ust obu kobiet, czuć ostre szpileczki. Oto kolejny cios od losu - własna rodzicielka, która zamiast miłości i troski, ma dla swojej córki kilka gorzkich słów i prawdę tak trudną do udźwignięcia, że powaliłaby najsilniejszych. Nasza Harper słucha tego jednak z kamienną twarzą, powoli układając sobie kolejne elementy swojego pogmatwanego życia w jasną i klarowną całość. Jeżeli prawdą jest, że co nas nie zabije, to nas wzmocni, to mam nadzieję, że fakty, które spadły na bohaterkę, uczyniły ją niezniszczalną. 

Jednym z charakterystycznych motywów scalających sztukę jest piosenka "Wonderful life" zespołu Black. Spektakl rozpoczyna się sceną, w której Harper nuci pod nosem refren tego utworu. Melodia towarzyszy kobiecie także podczas podróży do domu, a następnie zamyka tę historię jak klamra w końcowej scenie, gdzie "Wonderful Life" śpiewają już wszyscy aktorzy. Cóż, trudno o bardziej niedorzeczny i absurdalny komentarz do wydarzeń z życia bohaterki - a jednak Simon Stephens celowo umieścił w swej sztuce ten tętniący optymizmem i nadzieją utwór, czyniąc z niego gorzką metaforę na temat pozornej lekkości ludzkiej egzystencji...

Na scenie Teatru na Woli prym wiodła zachwycająca Agnieszka Warchulska. Po kilku obejrzanych spektaklach z tą aktorką w roli głównej, bez wątpienia mogę stwierdzić, że Warchulska zalicza się do bardzo wąskiego grona wybitnych artystek, które są w stanie odnaleźć się w każdej roli i grają tak przekonująco, jakby fabuła była ich własną historią. 

Moim nowym, wielkim odkryciem jest Otar Saralidze. Myślę, że imponująca charyzma, talent wokalny, czarujący wdzięk i lekkość z jaką ten młody aktor poruszał się na scenie, gwarantują mu sukcesy nie tylko w sztukach dramatycznych, ale także na scenach teatrów muzycznych. 

Silnym filarem sztuki Stephensa okazał się świetny jak zawsze Adam Ferency. Aktor wcielił się w postać szefa Harper, a także w ojczyma głównej bohaterki. Dwie zupełnie różne role, wymagające zupełnie odmiennych emocji - a jednak w obu pan Adam okazał się bezbłędny. Jestem też pod ogromnym wrażeniem klasy i elegancji, jaką zawsze prezentuje na scenie Halina Łabonarska. Ta czarująca artystka jest prawdziwą damą, a do tego niezmiennie piękną kobietą i niezaprzeczalną ikoną teatralnego świata.

"Harper" to opowieść o dojrzewaniu i poszukiwaniu prawdy. Ten przejmujący dramat Simona Stephensa w reżyserii Natalie Ringler jest dowodem na to, że nigdy nie jest zbyt późno, by obudzić się z letargu, odetchnąć pełną piersią i zacząć żyć  n a p r a w d ę... Główna bohaterka w wieku czterdziestu lat otwiera oczy i zaczyna dostrzegać zakłamanie i fałsz - liche i wątłe fundamenty, na których została zbudowana jej rodzina. Przykre, gdy dochodzimy do wniosku, że wszystkie minione lata przespaliśmy w oczekiwaniu na wspaniałe wydarzenia, dzięki którym moglibyśmy poczuć  życie każdym milimetrem swojego ciała. Tylko, że życie wcale nie składa się z samych wspaniałych wydarzeń. Harper boleśnie się o tym przekonała:

"Kiedy patrzę na swoje życie, aż mi się wierzyć nie chce...Oglądam się i myślę... O tych chwilach, w których w ogóle się nie zastanawiałam. O chwilach, kiedy czekałam na to, aż moje życie się rozpocznie. o zwyczajnych momentach. Tych przeraźliwie banalnych. Tych spędzonych na oczekiwaniu. A ja na swoje życie wcale nie czekałam. T o  b y ł o  moje życie..."




zdjęcia, materiały - Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy
http://teatrdramatyczny.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz