Delikatna, ale silna, Opiekuńcza i rodzinna, ale jednocześnie niezależna, przebojowa i waleczna. Współczesna kobieta jest pełna pozornie sprzecznych cech - jakby została stworzona z doświadczeń wielu poprzednich pokoleń. Może właśnie dzięki temu jest tak wyjątkowa.
"[...] łączy w sobie burzę i upalne lato, cierń z kwiatem lilii, siłę z wrażliwością, odwieczną tajemnicę wszechświata i wielką zagadkę – bo to opowieść o kobiecości. Jest ona wypadkową twórczego dialogu między młodymi kobietami, zawieszonymi w rzeczywistości z jednej strony mocno postępowej, z drugiej - wciąż podbudowanej stereotypem. W społeczeństwie powszechnej edukacji i równie powszechnej niewiedzy. W przestrzeni tożsamościowych napięć, bolesnych wspomnień, filozoficznych wątpliwości. Czym jest kobiecość, czy to mnie definiuje, jak sobie z nią radzę, czy kobiecość lub mężczyzność są do siebie podobne i czy pryzmat płciowości jest w ogóle uzasadniony w procesie myślenia o człowieku?"
Mowa o FEMINO 2.0, bardzo ciekawym projekcie grupy teatralnej t.Kanka. Spektakl stworzony przez Bibianna Chimiak, Karolinę Sabat i Piotra Starzyńskiego ma formę lekkiej, momentami nieco absurdalnej dyskusji na temat kobiet i kobiecości, feminizmu, a przede wszystkim - o normach, kodach kulturowych, stereotypach i doświadczeniach, które otrzymałyśmy od swoich matek i babek.
Chciałam od razu zaznaczyć, że nie oglądałam jeszcze tej sztuki. Zaintrygował mnie sam opis oraz ten fragment przedstawienia, który wygląda jak szczera rozmowa grupy dziewczyn przeplatana żartami, ale jednocześnie czuje się w niej zaproszenie do dyskusji o poważnych tematach - o kobiecym ciele, o seksualności, o życiu wbrew konwenansom i o feminizmie, który od lat toruje kobietom drogę do niczym nieskrępowanej swobody i umożliwia im tworzenie własnych wizji na temat kobiecości.
Tekst o kobietach chodził za mną od dłuższego czasu. Materiały same pchały mi się w ręce, ale nie wiedziałam, jak ugryźć temat, żeby było treściwie i niezbyt filozoficznie. Do rzeczy, ale jednocześnie lekko i niezobowiązująco, bez niepotrzebnego patetyzmu. Wreszcie postanowiłam - napiszę to wszystko, co mi się wydaje, co usłyszałam od innych, co obejrzałam i przeczytałam, oraz - a może przede wszystkim - co myślę i czuję na temat własnej kobiecości. Poniższy obraz jest jak mozaika, złożona z pozornie niepasujących do siebie elementów. Jest jak połączenie tego co było, z tym co jest i tym, co jeszcze przed nami, bo kobiecość znajduje się zawsze o kilka kroków przed ludzką świadomością.
Delikatna siłaczka
"Kobiecość to siła. Dzięki niej i przez nią wszystko się w życiu dzieje. Jest fundamentem i podporą - nie tylko własnej rodziny, ale całego świata" (Małgorzata)
W wielu wyobrażeniach na temat współczesnego wizerunku kobiety delikatność i wrażliwość łączy się z ogromną siłą. Uznajemy to często jako wyraz postępu i skutek feministycznych idei - niesłusznie. Kobiety od zarania dziejów były fundamentem struktur, które bez nich rozleciałyby się w jednej chwili. Mam tu na myśli nie tylko rodzinę, ale czasem nawet całe państwo. Podczas niedawnej wizyty na Zamku Królewskim w Warszawie odkryłam, jak wiele kobiet z królewskich dynastii dzierżyło władzę, choć ich mężowie nigdy by się do tego otwarcie nie przyznali.
Królowa Bona Sforza była tak dobrym zarządcą, że Zygmunt Stary powierzył jej na własność duży obszar ziem na Mazowszu. Historycy potwierdzają, że w rzeczywistości podejmowała też wiele decyzji dotyczących polityki w kraju i za granicą. Podobnie było w przypadku jej córki, Anny Jagiellonki, oraz Konstancji z Czartoryskich Poniatowskiej, matki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Królowa Jadwiga została koronowana na króla Polski, a jej gruntowne wykształcenie i znajomość języków i polityki znacznie wykraczały poza ówczesne standardy. Dlaczego więc dziś, mimo upływu czasu, kobiety u władzy wciąż budzą emocje? Sheryl Sandberg od lat piastuje stanowisko szefowej operacyjnej Facebooka, Kamala Harris jako pierwsza kobieta w amerykańskiej polityce została wiceprezydentem USA, Mary Bara stoi na czele całego koncernu General Motors, a Ursula von der Leyen od dwóch lat przewodzi Komisją Europejską w Brukseli. Podobnych przykładów jest znacznie więcej, a wszystkie dowodzą, że kobiety żądzą dziś światem.
O potędze kobiecej siły świadczy także trwający od kilku miesięcy Strajk Kobiet na ulicach całego kraju. Ruch będący protestem wobec zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej pokazuje, że kobiety już dawno przestały być bezwolnymi marionetkami. Czy jednak walka o prawa musi wiązać się z odrzuceniem kobiecej delikatności? Stanowimy doskonałe combo subtelnej kobiecej natury z siłą kilkutonowego walca drogowego. Okazuje się, że jedno nie wyklucza drugiego - wręcz przeciwnie. Obie cechy doskonale się uzupełniają.
Postępowa tradycjonalistka
"Jest jak miękki, ciepły szal, który mnie otula" (Tomasz)
Nie oszukujmy się, nawet jeżeli w naszych głowach szaleje widmo wielkiej, kobiecej rewolucji, to w głębi serc czujemy potrzebę otaczania opieką naszych najbliższych, a także wszystkich innych, którzy tej opieki potrzebują. Nie uważam się za wzór Matki Polki, mało tego - trudno mi sobie wyobrazić siebie w roli czyjejkolwiek matki. A jednak z każdym rokiem coraz silniej czuję instynkt opiekuńczy w stosunku do mojego partnera, moich przyjaciół, a także na widok płaczących dzieci, czy bezdomnych psów i kotów.
Czy kobieta wojująca na ulicy o wolność i prawo do aborcji, może być także strażniczką ogniska domowego? Może, bo nieważne, kim jesteśmy, czy mamy rodziny i dzieci - każda z nas powinna mieć swobodę decydowania o sobie i swoim ciele. Na czele protestów stoją siostry, matki, żony, kochanki, babcie, ciocie, słowem - wszystkie kobiety, które chcą walczyć o lepszą przyszłość dla siebie i swoich bliskich. Pragnienie wolności nie wyklucza kobiecości.
Kobieca feministka
"Odważna, ufna, z podniesioną głową. Wreszcie bez balastu, którym ją dotąd obciążano"(Rafał)
"Czy wie pani, dlaczego większość kobiet nie może wyegzekwować od mężczyzn tego, czego chcą?" - zapytał mnie bardzo gadatliwy taksówkarz w pewien zimowy weekend, kiedy przemierzałam trasę z Pragi na Kabaty. - "Bo odrzucają to, co tak bardzo na nich działa. Zamiast przymilać się i kokietować, wszczynają dzikie awantury, rozstawiają mężczyzn po kątach i rozkazują im niczym kapral w wojsku. A wystarczyłoby usiąść na kolanach, przytulić się, poprosić miłym głosem. Widząc tyle słodyczy i bezradności, facet zrobiłby dla niej wszystko. Ale słysząc krzyki i surowe polecenia, zachowuje się dokładnie odwrotnie" - tłumaczył mi cierpliwie gdzieś w okolicach Puławskiej, jakbym nie znała kobiecych sztuczek. Choć ten nieco szowinistyczny wywód mocno podziałał mi na nerwy, muszę przyznać - z pewnym oporem - że kierowca miał jednak trochę racji. Na przestrzeni lat ewolucja kobiecości rozpędziła się tak bardzo, że przeskoczyłyśmy ze skrajności w skrajność, wierząc, że kobiece cechy to oznaka słabości.
Nie zgadzam się, że kobieta ma całe życie kokietować, uwodzić, łasić się przed mężczyzną jak kot. Wykorzystując własną fizyczność i seksualność, w rzeczywistości pogrążamy się w krzywdzących stereotypach. Ale z drugiej strony porzucenie kobiecości na rzecz męskiego stylu życia ma prawo nie podobać się mężczyznom, którzy właśnie za to nas kochają, że w życiu radzimy sobie nie siłą, ale inteligencją i wrodzoną wrażliwością. Nie krytykuję feministek, które w swych przekonaniach poszły znacznie dalej i od dłuższego czasu konsekwentnie szturmują męski świat. Na tym polega piękno wolności, że mamy prawo być kim chcemy, nawet mężczyznami, jeżeli tak bardzo nam na tym zależy. Myślę jednak, że kobiecość daje nam dziś wystarczającą siłę sprawczą i nie musimy wcale wchodzić w męskie buty, żeby udowodnić światu swoją wartość.
* W tekście wykorzystałam wybrane odpowiedzi czytelników w instagramowej sondzie "Czym jest dla ciebie kobiecość?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz