Fundamentem
wielkich dzieł są wielkie tragedie i głębokie załamania - taka teza przyszła mi
do głowy, gdy któregoś dnia, jadąc zatłoczonym autobusem, czytałam sobie Lema.
Nie, właściwie, takie myśli nawiedzały mnie już dużo wcześniej. Pochłaniając
opowiadania Alice Munro, byłam przekonana, że coś tak fantastycznego mógł
napisać tylko ktoś dotkliwie pokiereszowany przez życie. Albo gęsty,
niepokojący mrok u Emily Brontë i F.
Scotta Fitzgeralda. No i Stefan Zweig, którego kocham chyba właśnie za
permanentną depresję, będącą podwaliną jego dzieł i przyczyną tragicznego
końca... Zaintrygowana swoimi wnioskami, postanowiłam grzebać dalej - okazuje
się, że podobnych przykładów jest całe mnóstwo. Pisarz, to ktoś, kto się smuci,
a na wielkich smutkach powstaje wielka literatura.
"Szpital
Przemienienia" to powieść osnuta mrokiem. Właściwie wszystko, co
najgorsze, dzieje się dopiero na ostatnich stronach książki, a jednak
niepokojąca atmosfera towarzyszy czytelnikowi już od pierwszego rozdziału.
Stanisław Lem ukończył ją mając zaledwie 27 lat. Na depresję faktycznie
cierpiał, ale według oficjalnych źródeł, dopiero dwadzieścia lat później.
Jednak, żeby napisać coś tak przygnębiająco prawdziwego, powieść, której czytanie
sprawia niemal autentyczny ból, trzeba mieć predyspozycje. Trzeba ten mrok
hodować w sobie. Lem go posiadał, jestem tego pewna. W jednym z rozdziałów
pacjent szpitala, Sekułowski, zwraca się do głównego bohatera: ”Poeta
to taki, co umie w ładny sposób być nieszczęśliwym (...)" - nie mam wątpliwości, że za tymi słowami kryje się
sam autor.
#1 Samotność - so what?
Czasy, w których tworzył Lem, były nieciekawe, więc depresja była właściwie
czymś naturalnym, choć wtedy pewnie tak jej jeszcze nie nazywano. Na tę samą
przypadłość cierpiał niemal równolegle bliski przyjaciel Lema, Sławomir Mrożek.
W biografiach obu pisarzy, jako główne przyczyny rozchwiania emocjonalnego
wymienia się wojenne traumy, komunizm, cenzurę, stan wojenny, emigrację,
samotność. Problemy o zasięgu ogólnokrajowym, które większość Polaków
przyjęła z ponurym spokojem. Cóż, artyści zawsze mają trudniej... Mrożek przez
cały okres swojej twórczości boryka się z bezsensem istnienia, wątpi w swój
talent, boksuje się z życiem, przegrywa, wstaje i znowu walczy, żeby ponownie
poddać się i wstać. I tak do końca... Gorzki humor, sarkazm i drwina, którymi
tak hojnie przyprawiał swoje dzieła, były najprawdopodobniej zasłoną dymną jego
prawdziwych uczuć, lęków i frustracji. Jednak najlepiej jego stan umysłu oddają
dzienniki, które pisał przez większość życia. 17 lutego 1980 roku napisał:
”Depresja - so what? Umrę - so what? Samotność - so
what? (...) Takie pytanie czasem pomaga, pomimo całej jego tępoty, czy też
właściwie dzięki niej. Zadawszy je sobie - i nie odpowiedziawszy, bo co można
odpowiedzieć - można względnie spokojnie wykonywać codzienne swoje życie". Sądzę,
że ten stan absolutnego zwątpienia towarzyszył Mrożkowi aż do śmierci.
Cały czas mam w pamięci wywiad Remigiusza Grzeli ze Sławomirem Mrożkiem (Opowiem zza grobu, Zwierciadło, Maj 2012) Tą
rozmową posłużyłam się na studiach. W komentarzu do pracy zaliczeniowej
napisałam: ”Bardzo przepraszam za przekroczenie dozwolonej liczby
znaków. Na swoje usprawiedliwienie dodam jedynie, że jest to wywiad wyjątkowy.
Wyjątkowo negatywny na pierwszy rzut oka, ale jednocześnie niezwykle
smutny"...
Mrożek
zawsze kojarzył mi się z lekko naburmuszonym, cynicznym panem w podeszłym
wieku. Traktowałam to jak coś normalnego, a jednocześnie wyjątkowego - typowego
dla człowieka pokroju Mrożka. Uważałam, że ludzie tacy jak on, mogą sobie w
ostateczności pozwolić na impertynencję, okazywać publicznie zniecierpliwienie,
dezaprobatę, ból, gorycz i cały ten zespół uczuć, które zwykle chowa się pod
poduszką, z dala od ludzkiego spojrzenia. Mrożek podczas wywiadu pokazał ich
cały arsenał i wymierzył w dziennikarza, niczym bron ciężkiego kalibru.
Wymierzył i strzelał... Remigiusz Grzela podsumował tę rozmowę tak: "Leżąc
na macie, po tych wszystkich intelektualnych prawych i lewych sierpowych, wciąż
jeszcze podnosiłem się, żeby zadać kolejne pytanie. Aż Sławomir Mrożek zechce
ze mną skończyć...". Wywiad faktycznie przypominał zacięty
pojedynek, ale pojedynek, w którym obie strony były ofiarami, za to zwycięzców
nie wyłoniono. Czytając tę rozmowę, współczułam kolejno i dziennikarzowi i
rozmówcy. Nie chciałabym być na miejscu Grzeli, ale z każdym kolejnym pytaniem
widziałam przejmujący ból pisarza. Mrożek już wtedy był gotowy umrzeć,
nie było w nim woli życia. Na pytanie dziennikarza, „Co jest przed Panem?” bez
wahania odpowiedział - „Grób”.
#2 Odejść delikatnie
Analizując przypadki depresji u pisarzy, zauważyłam, że dzielą się na dwie
zasadnicze kategorie - tych, którzy żyli z chorobą do śmierci i tych, którzy
znacznie proces odejścia przyspieszyli, nie radząc sobie z jej ciężarem. Wśród
Tych drugich znaleźli się tacy wybitni twórcy, jak Ernest Hemingway, Stefan
Zweig, Jerzy Kosiński, Virginia Woolf, Sylvia Plath... Zweig swoją śmierć
planował od dawna, a wnikliwi czytelnicy mogli zauważyć, że każde kolejne dzieło przybliżało go tylko do tego ostatecznego kroku. "Dziewczyna z Poczty",
jego ostatnia i nieukończona powieść, jest zarazem polemiką, pogodzeniem i
pożegnaniem ze światem. Przejmujące, że bohaterowie książki, planując
samobójstwo, w rezultacie postanowili żyć. Pisarz jednak nie widział dla
siebie sensu dalszej egzystencji....
#3 Gdy ból dodaje sił
"Nie musisz się wstydzić tego, co czujesz. Przeciwnie... To, że
odczuwasz ból, jest Twoją największą siłą" - autorką tych słów jest J.K.Rowling,
kobieta, która stworzyła Harrego Pottera. Zanim jednak do tego doszło, pisarka
cierpiała na depresję i wielokrotnie rozważała samobójstwo. Jej przykład jest o tyle
wyjątkowy, że pisanie właściwie całkowicie wyleczyło ją z choroby. Wszystko, co
sprawiało jej ból, Rowling umieściła w swojej bestsellerowej powieści. Harry
klepał biedę (tak jak Rowling, zanim wydała książkę), był sierotą (autorce
przed ukończeniem powieści zmarła matka). Wszystkie upiorne postacie
występujące na kartach powieści to zmaterializowane czarne myśli, które
nawiedzały Rowling podczas najgorszych momentów życia. Jej choroba skończyła
się happy endem - dziś pisarka jest najbogatszą kobietą w Wielkiej Brytanii,
laureatką wielu nagród, a jej książki o Harrym zostały przetłumaczone na
35 języków. Ponadto znalazła miłość swojego życia. Depresja minęła jak zły
sen.
J.K.Rowling
jest jednak ewenementem. W większości przypadków pisarze trawieni depresją
zamykali się w czterech ścianach, pisali w samotności, pogrążali się w
dojmującej rozpaczy i umierali w odosobnieniu. Tak było z poetką Emily
Dickinson, Hansem Christianem Andersenem, czy Tennessee'm Williamsem. Nie da
się jednak zaprzeczyć, że dla wielu twórców właśnie najdotkliwsza faza
załamania stała się jednocześnie zalążkiem ich fenomenalnych dzieł. Anne Rice
swój słynny "Wywiad z Wampirem" pisała w rozpaczy po stracie
córeczki. Stephen King osobiste smutki znieczulał alkoholem i
narkotykami. Sam przyznał, że podczas pisania "Carrie" przeważnie był
pijany. Nie przeszkodziło mu to jednak wydać tej książki, a także wielu
kolejnych pozycji. Z depresją i alkoholizmem rozliczył się dopiero w powieści
"Lśnienie".
#4
Ciągła desperacja
Kiedy
myślę o depresyjnej prozie, pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to Alice
Munro. Tylko ona potrafi zdołować i zachwycić jednocześnie. Kiedyś napisałam,
że do Munro trzeba dojrzeć - mi samej zajęło to kilka lat...
W
"Miłości Dobrej Kobiety" trup pojawia się już na drugiej stronie. W
słoneczny, spokojny poranek. W kolejnych opowiadaniach obsesja miesza się z
psychicznym wycieńczeniem, ból z miłością, nienawiść z dziecięcą beztroską.
Dzieła Alice Munro to istna parabola emocji - a każde z nich w pewnym stopniu
obrazuje jej relacje, związki, kondycję psychiczną.... ''Niektóre z
tych historii są bliższe mojego życia niż inne, ale żadne nie są tak blisko,
jak ludziom wydaje się, że są. Zawsze jednak piszę o momencie życia, w którym
jestem''. Munro nie miała łatwego życia. Kanadyjska pisarka, wychowana
w zachowawczym i konserwatywnym środowisku, musiała wiele wycierpieć, żeby
udowodnić, jak wielki talent posiada. Chora matka, będąca dla Alice ciężarem,
nieudane małżeństwo, śmierć dziecka - zdarzenia, które stały się traumą,
możemy znaleźć także w życiu jej bohaterów. Munro długo nie wierzyła w swoje
możliwości. Ujmująca skromność towarzyszy jej do dziś. Pomimo zasłużonego
Nobla, pisarka wciąż woli pisać w odosobnieniu, nie afiszuje się sławą i sukcesem,
jaki odniosła.
U
Munro nic nie jest pewne, a pozornie spokojne kanadyjskie prowincje jawią się
niczym miejsca największej grozy. Mam wrażenie, że depresja pisarki
przez wiele lat karmiła jej talent. Mrok jej opowiadań jest zarazem wizytówką
całej jej twórczości. Czy wszystkie dzieła powstały na kanwie jej depresji?
Możliwe. Niewykluczone też, że - jak w przypadku wielu innych twórców - Munro
pisząc o demonach z dawnych lat, wyleczyła się z nich zupełnie. A opowiadania,
które aż kipią od smutku, cierpień i zła, pokochały miliony czytelników.
Co
łączy wszystkich wielkich twórców, borykających się z depresją? Ogromna
wyobraźnia, która rozbudziła się w każdym z nich na skutek traumatycznych
przeżyć, trudnego dzieciństwa, osobistych tragedii. Natura ludzka wykorzystuje
mechanizmy projekcji marzeń jako ucieczkę od problemów, furtkę do lepszego
świata. Pisarze ten świat niejednokrotnie opisywali w swoich książkach. Dla
wielu z nich wrażliwość artystyczna była źródłem cierpień, ale także zalążkiem
wspaniałych dzieł literackich. Andersen, Hemingway, Woolf, Herbert, Mrożek -
każdy z nich był słabym psychicznie, rozchwianym człowiekiem. Wielu z tych
twórców cechowała nieporadność społeczna, różnorodne fobie, całkowity brak woli
życia. Złamani emocjonalnie, stali się jednak wybitnymi twórcami. Dziś możemy
tylko wyobrażać sobie, w jakich męczarniach powstawały ich utwory. I powinniśmy
być im za to wdzięczni.
Źródła, z których korzystałam:
wysokieobcasy.pl
wyborcza.pl
xiegarnia.pl
afektywni.pl
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńAkurat należy przyznać, że z takimi problemami zmaga się coraz więcej osób i jak dla mnie właśnie udane terapie były tym momentem zrozumienia problemu. Jestem zdania, że świetnie sobie poradziłem w gabinecie psychologa http://www.terapiapoznan.pl/ gdyż tam zawsze znalazłem odpowiednią pomoc.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńSama depresja jest na dzień dzisiejszy bardzo popularna i jak dla mnie takie rozwiązania są na pewno fajne. Od siebie polecam od razu szeroki zakres pomocy z poradni https://psycholog-ms.pl/zakres-pomocy/ gdyż sama wiem doskonale, że warto.
OdpowiedzUsuń