niedziela, 27 lipca 2014

Chacun chez soi, czyli każdy u siebie


Nigdy więcej - obiecuje sobie X, usiłując stłumić czkanie koleją lampką wina. Już ok, wodospad łez zahamowany. Zaraz X wróci do domu, zmyje z twarzy rozmazany od płaczu make up, wskoczy do łóżka i rano obudzi się jako zupełnie inna, niezależna, pewna siebie kobieta, dla której liczy się tylko wolność i seks... A przynajmniej taką wizję pewnie miałaby dla X jakaś bardzo wyzwolona scenarzystka, gdyby podjęła się napisania dalszych losów jej życia. 

Niestety, nikt taki się nie znalazł, dlatego X nadal siedzi sama na trzeszczącym krzesełku w zadymionym pubie i próbuje utopić się we własnych łzach. Bo ostatecznie nie musiała mówić mu tylu gorzkich słów. Choć były zgodne z rzeczywistością. Ale nie musiała. Bo może nie było tak pięknie, jak w bajkach Disney'a, ale było jakoś. A teraz nie jest wcale. I choć może nie była to miłość na miarę tych, w przypadku których każdego dnia czuje się trzepot motylich skrzydeł, śpiew słowików i gwałtowne eksplozje pożądania, ale Y był przy niej. I choć zawsze wtrącał się w jej życie, to jednak za każdym razem mówił, że robi to dla jej dobra. Bo po co jej doktorat z ekonomii? Co kobieta może w ogóle wiedzieć o ekonomii? Nic. Kobieta w ogóle nie ma prawa wiedzieć czegokolwiek o czymkolwiek poza gotowaniem, sprzątaniem i wywabianiem plam z męskich koszul. X wiedziała dużo o wielu rzeczach, czym doprowadzała Y do szewskiej pasji. No i ten seks - równie podniecający, jak niedzielne obiady u jego rodziców. Dlatego, któregoś dnia powiedziała mu, że chce się realizować - bez niego. I kazała mu się wynosić. Ale teraz myśli mieszają się w głowie z wybornym prosecco, a z każdym kolejnym płaczliwym czknięciem powracają wątpliwości. Bo umysł X, niby wszechstronnie wykształcony, oczytany, pieszczony słodkimi dźwiękami opery i koncertów skrzypcowych, wciąż jednak tkwi w niewoli patriarchatu. 

Mała X uwielbiała bawić się w dom. W ogóle, uważała zawsze, że założenie rodziny jest największym spełnieniem w życiu. I że miłość jest wieczna. Poza tym, bardzo przyzwoita, równie patriarchalna rodzina X nie wyobraża sobie, że córka mogłaby odprawić męża i puścić się w szeroki świat, w poszukiwaniu wrażeń. Jak jakaś dziwka. Dlatego X najprawdopodobniej zaraz przestanie płakać, wróci do domu, wskoczy do łóżka i rano obudzi się jako ta sama X. Wypije tę samą, co zwykle czarną kawę bez cukru, zje grzankę z masłem i zadzwoni do rodziców, żeby przeprosić, że narażała ich na zawał serca, opowiadając o rozwodzie, nauce chińskiego i podróżach do Azji. Przeprosi i obieca, że to się więcej w jej myślach nie pojawi. Następnie zadzwoni do Y i poprosi, żeby wrócił. Przeprosi go za to, że choć przez chwilę wierzyła, że jest w stanie wyrwać się z niewoli domowego kieratu. Wyzna, że  uwielbia mu gotować obiady i cerować skarpety. I seks w jednej pozycji przez 12 lat też może być nieziemski. Bo choć X skrycie marzy o pejczach, kajdankach i przywiązywaniu do łóżka, to przecież za nic w życiu by tego nie wyznała. Nie przed Y. Może przed jakimś przystojnym nieznajomym, z którym spędziłaby jedną noc i więcej by się nie spotkali. Ale przecież nie rzuci faceta tylko dlatego, że ten ma wielki brzuch, przez większość wspólnego życia leży na kanapie i jest całkowicie pozbawiony wyobraźni w łóżku. A także poza nim. Pomijając te drobne niuanse, Y jest całkiem w porządku. Pogodzą się i będą żyli długo... i nieszczęśliwie. 

#1 Każdy u siebie

Podobnych dylematów nie mają za to nasze koleżanki znad Sekwany. Rewolucja obyczajowa we Francji ma wszystkie znamiona dawnych ruchów hipisowskich, tyle, że dotyczy jedynie... kobiet. Eleganckie, spełnione zawodowo 30-latki, którym w głowie jedynie dobra zabawa w łóżku - tego wśród ułożonych, poprawnych Francuzek jeszcze nie było. Paryż, dawniej stolica miłości - dziś stanowi przestrzeń dla pewnych siebie, wyzwolonych kobiet, które zamiast myśleć o związkach, wolą myśleć o sobie. Imprezy, alkohol i dużo seksu - można by było pomyśleć, że to raj dla spragnionych wrażeń mężczyzn. Nic bardziej mylnego... To gra, w której kobiety ustalają reguły, a panowie muszą się im podporządkować. Przede wszystkim, nie ma mowy o miłości, wspólnych planach, deklaracjach. Francuzki się nie wiążą, a jeżeli były w związkach, teraz masowo je kończą. Relacje z mężczyznami traktują jak jeden wielu kaprysów w ich nowym, hedonistycznym życiu. Trudno nie zauważyć, że facet w pojęciu Francuzek został sprowadzony do rangi przedmiotu, dzięki któremu czują się piękne i uwielbiane, osiągają nieziemski orgazm i - wreszcie - czują władzę. Bo relacje, jakie "nowa" żeńska populacja zawiera z męską częścią społeczeństwa, opiera się całkowicie na kobiecej dominacji - to kobieta decyduje, kiedy i na co ma ochotę. Bez zobowiązań, bez frustracji. Chacun chez soi, czyli każdy u siebie... 

#2 Mały traktat przeciwko seksizmowi

Pięć lat temu, również we Francji powstał typowo konsumpcyjny portal Adopte Un Mec - pierwowzór polskiego Zaadoptuj Faceta. Zarośnięci - oferta specjalna", "Pakerzy - przygarnij mięśniaka", "Miśki - specjalna promocja" - te "oferty", które w Polsce wciąż jeszcze budzą konsternację (przypomnijmy, że sam fakt pojawienia się takiego portalu spotkał się nad Wisłą z ogromnym oburzeniem...), we Francji nie są niczym dziwnym. Francuzki ochoczo rejestrują się na stronie, po czym ładują wybranego delikwenta do wirtualnego wózka, jak towar w supermarkecie. Co ciekawe, panowie chyba nie mają nic przeciwko traktowaniu ich jak puszki z groszkiem konserwowym - do końca 2013 roku na francuskim Adopteunmec.com zarejestrowało się prawie 6 mln mężczyzn. 

Cała idea podporządkowania sobie facetów jest bez wątpienia czymś w rodzaju buntu przeciw dotychczasowej męskiej dominacji. Kobiety od zarania dziejów były postrzegane przez mężczyzn jedynie jako obiekty seksualne - teraz sytuacja się diametralnie odmienia. Panie oceniają i po skrupulatnej selekcji wybierają sobie partnera, a to oznacza, że wielką czystkę przetrwają tylko zadbani i atrakcyjni panowie. Żadna kobieta, łowiąc faceta dla zabawy, nie postawi na zapyziałego, brzuchatego dziadka, dlatego poprzeczka jest ustawiona wysoko. Męscy kandydaci właściwie nie mają wyboru - mogą się spodobać i stać się zabawką na jedną, góra kilka nocy, albo wypaść z obiegu jako towar gorszego sortu. Decyzja należy do nich. 

Inna sprawa, że rewolucja już od dawna wisiała w powietrzu. Wszystko za sprawą zmiany ról społecznych. Coraz częściej to kobiety pną się po szczeblach zawodowych, a mężczyźni wychowują dzieci, gotują, piorą, zajmują się domem. Kobiety potrafią - pokazały to już dawno temu, ale nie każdy mężczyzna jest w stanie to zaakceptować. Niestety, niezależna kobieta nie pyta partnera o zgodę na rządzenie - ona rządzi. Facet, który siedzi na kanapie z puszką piwa, użalając się nad sobą, nie jest jej potrzebny.

Ile jest dziś mężczyzn w mężczyznach? Niestety, coraz mniej. Panowie delikatnieją, są słabi psychicznie, nieodporni na krytykę, stres, presję otoczenia. Kobiety radzą sobie z tym znacznie lepiej, dlatego w drodze postępu musiały w końcu przejąć cechy będące dotąd domeną mężczyzn. Co ciekawe, wciąż pozostają przy tym zmysłowe i kobiece. 

#3 W moim życiu nie ma miejsca dla sfrustrowanego faceta...

Niezależne kobiety doskonale wiedzą, czego nie chcą w swoim życiu - na samym szczycie długiej listy pojawia się... facet. Agata Passent, dziennikarka i felietonistka, ma za sobą trzy nieudane związki, w tym dwa małżeństwa. Ostatnie z nich skończyło się przed upływem roku. Nie tak dawno Passent była gościem w programie Kuby Wojewódzkiego. Na pytanie o związki, odpowiedziała: 

"Nie przepadam za tym, jak mnie mężczyzna kolonizuje. Kiedy jest go za dużo w moim życiu, kiedy muszę wziąć za niego odpowiedzialność. Panowie czasem stają się takimi workami, które my musimy dźwigać..."

No właśnie - co z tą skłonnością do kolonizacji? Mężczyźni żyją jeszcze mitem ojców założycieli, wojowników, zdobywców. Usidlenie kobiety sprawia, że staje się ona ich własnością, podwyższa rangę w męskim świecie, a tym samym poczucie własnej wartości. Kobietę według niektórych mężczyzn trzeba w porę rozbroić, udomowić i wyperswadować jej pomysły, które wykraczają poza schemat kury domowej. Tylko w ten sposób kobieta nie przyćmi męskiego (często wątpliwej jakości) intelektu swoim (często o niebo większym) intelektem. Mężczyźni chcą ciągłych zapewnień jacy są doskonali - chcą się przeglądać w kobiecych oczach i wiedzieć w nich zachwyt, którego nie znajdą u partnerki cechującej się silną potrzebą samorealizacji. Passent, a także wiele innych kobiet, które uciekły ze związków klaustrofobicznych, osaczone przez sfrustrowanych partnerów, są tego żywym przykładem. 

W czasach masowych rozwodów prawie nikt nie wierzy już w długie i szczęśliwe związki. Ostatnie statystyki GUS wyraźnie pokazują, że małżeństwa w Polsce trwają góra 14 lat. I choć daleko nam jeszcze do rewolucji na miarę wyemancypowanych Francuzek, nie da się ukryć że także u nas coraz częściej inicjatorkami rozwodów są kobiety. 

#4 Koniec mężczyzn?

Przykład wyzwolonych Francuzek pokazuje, że rola mężczyzny w życiu większości kobiet niebezpiecznie się zmniejsza. Czasy, gdzie panie były bezgranicznie uzależnione od partnerów, możemy już włożyć między karty historii. Rodzina, związki, bliskość, seks, dzieci? Dziś rodzinę zastępuje grupa przyjaciół, związki i bliskość to przeżytek, seks - tak, ale jednorazowy, a dzieci zawsze można sobie zrobić z kolegą. Coraz częściej kobiety świadomie decydują się na samotne macierzyństwo, podkreślając, że dużo większym problemem niż płaczący dzieciak, jest jego zdziecinniały tatuś...

#5 Lepiej późno niż później

Problem istnieje od lat, tyle że dopiero teraz panie tupnęły nogą. Feministki? Nie, niekoniecznie. Prawdę mówiąc, to zwyczajne kobiety, które pragnęły szczęścia i nie znalazły go w domu z rozmemłanym mężem. Albo z partnerem, który z kochającej, bliskiej osoby zmienił się w dyktatora. Kobiety potrzebują przestrzeni, nie schematów. Schematy przerobiły nasze matki i babki - i kiepsko na tym wyszły. Dziś, gdy już niemal wszystkie organizacje broniące praw człowieka uzgodniły, że kobieta w niczym nie ustępuje mężczyźnie, czas najwyższy przełożyć teorię na życie. Oznacza to, że jeżeli kobieta chcę osiągnąć szczyt (zawodowy, seksualny i każdy inny...), facet powinien jej w tym pomóc, a nie zamykać w klatce. Jest inaczej? Czas się pożegnać. Francuzki kolejny raz przecierają nam szlaki w walce o siebie. Pokazały już, że jedzą i nie tyją, ubierają się stylowo, a teraz żyją bez mężczyzn, choć - co chyba najważniejsze - wcale z nich nie rezygnują.  

#6 Samotne wyspy

Niezależność ciągnie za sobą pewne konsekwencje. Jedną z nich jest wyobcowanie. Życie singla ma wiele uroków, ale nawet najwspanialsza zabawa kiedyś się kończy. Przyjaciele, którzy zawsze stanowili niezachwiany imprezowy byt, w końcu jednak decydują się czasem na stabilizację. Seks na jedną noc, mimo kosmicznych doznań, nie zapewnia bliskości, której czasem potrzebuje nawet najbardziej niezależna kobieta. Trudno przytulać się do faceta, którego imienia nawet dobrze nie pamiętasz... Wolność często łączy się z samotnością, której nie zagłuszą kolejne sukcesy zawodowe, podróże, huczne imprezy i najwspanialsze orgazmy. Kult życia w pojedynkę sprawia, że umiejętność nawiązywania interakcji coraz bardziej się zaciera. A przecież każda dziewczyna dorastała wierząc, że kiedyś stworzy szczęśliwy związek. Może więc zamiast wyrzucać coś, co nie działa, czasem warto to naprawić? W końcu związki to nie gotowy produkt, ale coś, co buduje się z ogromnym wysiłkiem. Jeżeli obie strony stać na kompromis i zaufanie, jest szansa, że będzie służył latami. 

Źródło:
Polityka nr 51/52 (2013)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz