"Gomorra" to wyzwanie. Nie ze względu
na wszechobecną przemoc. Nie boję się brudnej, typowo męskiej literatury.
Bardziej przeraziła mnie atmosfera absolutnej rezygnacji, przyzwolenie na ból i
strach. Niemoc i bezradność są chyba gorsze niż brutalna śmierć...
Często pytam ludzi o ich ulubione książki. Ważne, żeby zrobić to z
zaskoczenia - tak, żeby pytany nie zastanawiał się zbyt długo nad odpowiedzią.
Przeprowadziłam ten test już wiele razy i przeważnie w odpowiedzi słyszałam:
”Lolita” Nabokova, ”Piękni dwudziestoletni" Marka
Hłaski, ”W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. Jakby
ludzie uczyli się tych tytułów na pamięć i mieli je przygotowane w razie gdyby
nagle zjawił się ktoś taki jak ja i zaczął drążyć niewygodny w gruncie rzeczy
temat, jakim jest literatura... Pewnego dnia jednak, zamiast "Dublińczyków" Joyce'a,
”Stu lat samotności" Marqueza i całego szeregu
niewątpliwie wybitnych utworów Oscara Wilde'a, usłyszałam: „Gomorra”.
Zwykle, gdy moi rozmówcy skończą wymieniać litanię absolutnie fantastycznych książek, które znacząco zmieniły ich życie i sposób postrzegania świata, odpowiadam tylko zdawkowym mruknięciem. Mhm, znam. Mhm, czytałam. Mhm, zgadzam się, absolutnie wybitne dzieła. No i wreszcie ktoś mnie zaskoczył - książka, której nie znam, która nie jest kolejnym Coltazarem, Mendozą, przewertowanym wzdłuż i wszerz Llosą. I jest dla kogoś ważna, a to oznacza, że jest ważna w ogóle. W głowie zaświeciła mi mała czerwona lampka z napisem "Przeczytać natychmiast".
Zwykle, gdy moi rozmówcy skończą wymieniać litanię absolutnie fantastycznych książek, które znacząco zmieniły ich życie i sposób postrzegania świata, odpowiadam tylko zdawkowym mruknięciem. Mhm, znam. Mhm, czytałam. Mhm, zgadzam się, absolutnie wybitne dzieła. No i wreszcie ktoś mnie zaskoczył - książka, której nie znam, która nie jest kolejnym Coltazarem, Mendozą, przewertowanym wzdłuż i wszerz Llosą. I jest dla kogoś ważna, a to oznacza, że jest ważna w ogóle. W głowie zaświeciła mi mała czerwona lampka z napisem "Przeczytać natychmiast".
Nie miałam wcześniej styczności z "Gomorrą", a
mimo to doskonale znałam dramatyczną historię jej powstania. Książka ukazała
się na rynku w 2006 roku i od razu rozpętała medialną burzę. Jej autor, Roberto
Saviano, nikomu nieznany wówczas młody dziennikarz, wypowiedział wojnę włoskiej
mafii. Wojnę na słowa i fakty. Nikt wcześniej nie opisał mechanizmów przestępczości
z tak niesamowitą precyzją. W książce zostały zamieszczone szczegółowe
informacje na temat działalności kamorry, nazwiska jej członków, dokładne dane
dotyczące dochodów włoskiej mafii, statystyka zabójstw na przełomie ostatnich
lat... Treść momentami rozbrzmiewa jak rozpaczliwe wołanie o pomoc. "Gomorra" otworzyła światu
oczy na bezwzględną rzeczywistość, o której dotąd mówiło się po cichu, albo
wcale. Jednak nie od dziś wiadomo, że za prawdę płaci się wysoką cenę. Roberto
Saviano od ośmiu lat żyje w cieniu śmierci. Ceną za krzyk autora, ma być jego
własne życie.
#1 Ziemia płomieni
Czytanie „Gomorry” jest jak
ponura podróż po najniebezpieczniejszych szlakach rejonu włoskiej Kampanii.
Saviano porusza się po tych terenach z niezwykłą pewnością siebie. Każdego dnia
przemierza setki kilometrów na skuterze, odwiedzając miejsca zbrodni, widząc
ludzkie tragedie, egzekucje, kulisy mafijnych biznesów. Jak mu się to udało?
Mafia ma zaskakująco prosty tryb percepcji. Według kamorystów, ludzie dzielą
się na przyjaciół, wrogów i obiekty neutralne. Roberto jest takim neutralnym
obiektem, pojawia się jak duch, jest przezroczysty, niemalże niewidzialny.
Dzięki znajomościom, szybko przenika do wnętrza mafijnego organizmu i poznaje wszystkie
sekrety przestępczego świata.
Ziemia płomieni - piękna metafora... To niezwykłe, jak plastycznym,
poetyckim językiem Saviano kreśli brutalne i ponure obrazy życia południowych
Włoch. Jego "ziemia płomieni" jest odzwierciedleniem doszczętnej
destrukcji, przestępczej gangreny, jaka trawi te rejony.
"Urodziłem się na ziemi kamorry, w miejscu, gdzie popełniono więcej zabójstw niż gdziekolwiek indziej w Europie, gdzie do biznesu jest na stałe przypisana bezwzględność, gdzie nie ma wartości nic, z czego nie rodzi się władza, gdzie każdy dzień wydaje się ostateczną bitwą...” **
Ta opowieść to galeria sylwetek przestępców i ich ofiar, zbiór
pojedynczych, czasem zupełnie wyrwanych z kontekstu zdarzeń, pejzaż ziemi w
całkowitym rozkładzie. Mozaika zupełnie sprzecznych ze sobą scen - uliczne zabawy małych dzieci, przeplatane z pościgami,
egzekucjami, obrazami jak z najprawdziwszej wojny. "Gomorra" to nie tylko podróż po imperium kamorry - to
także absolutny dowód ludzkiej siły, obraz codziennego życia w miejscu, które
pod względem komfortu przypomina raczej pole minowe, niż sielską, włoską
idyllę.
#2 Prochy, śmieci i mozzarella
Fakt, że mafia zarabia niebotyczne pieniądze na biznesie narkotykowym, nie
jest właściwie niczym zaskakującym. Ale biznes serowy i monopol na utylizację
śmieci? Mafijni przedsiębiorcy szukają zysków wszędzie, a okazuje się, że
niepozorna mozzarella i kontenery pełne odpadów to prawdziwe żyły złota. O ile
produkowanie sera jeszcze nikomu nie zaszkodziło (podobno mleczarnie objęte
kontrolą kamorystów wytwarzają najlepszą mozzarellę na świecie - choć mnie to
nie przekonuje...), to jednak fakty na temat biznesu śmieciowego mrożą krew w
żyłach:
"Według ustaleń Legam-biente, największej organizacji pozarządowej zajmującej się we Włoszech ochroną środowiska naturalnego, gdyby zebrać razem niezarejestrowane odpady, osiągnęłyby one ciężar 14 milionów ton i utworzyłyby górę o wysokości 14 600 metrów usypaną na powierzchni trzech hektarów. Mont Blanc mierzy 4810 metrów, Mount Everest 8844 metry. Ta góra śmieci, których śladu nie znajdziesz w żadnym oficjalnym wykazie, byłaby największą górą na kuli ziemskiej".
Śmieci zbierane pieczołowicie od nieświadomych niczego - albo i świadomych,
ale niewnikających w szczegóły - przedsiębiorców nie zostają zutylizowane -
przemierzają południe Włoch w wielkich ciężarówkach, żeby następnie zniknąć pod
powierzchnią ziemi, w gruzach opuszczonych budynków, pod wodą, na plażach,
zasypane górą piachu i mułu. Oczywiście, w większości przypadków są
to trujące, niebezpieczne, albo radioaktywne odpady zagrażające środowisku i
życiu ludzi. Cała Kampania to wielkie, toksyczne wysypisko. Włoscy
stakeholderzy są mistrzami kreatywności. Nie ma takiej doliny, wnęki,
szczeliny, czy rudery, w której nie dałoby się upchnąć nieszczęsnych odpadów.
Na śmieciach powstają nowe, kusząco tanie domy i osiedla. Na terenach, pod
którymi leżą szczelnie zakryte toksyczne odpady, żyją ludzie. Nikogo to nie
wzrusza. Tam gdzie w grę wchodzą ogromne pieniądze, nie ma miejsca na
sentymenty i rozmowy o ludzkim życiu. Zresztą dewizą mafijnych żołnierzy jest
żyć intensywnie i umierać młodo - każdy z nich jest na to przygotowany. Tłumaczenie,
że za parę lat Bogu ducha winni obywatele umrą na groźne choroby w strasznych
męczarniach, z punktu widzenia kamorysty jest zwyczajnie śmieszne. Parę lat
to wieczność, a przecież czas to pieniądz.
#3 Być jak Marlon Brando
Jeżeli słysząc słowo "mafia" wyobrażaliście sobie zawsze
siejących grozę, barczystych przestępców, to Saviano mocno was rozczaruje.
Wysoko postawieni członkowie mafijnych klanów to często groteskowi, brzuchaci
panowie w średnim wieku, którzy wychodząc rano po bułki w rozciągniętym dresie
bez towarzystwa spluwy, wzbudziliby jedynie uśmiech politowania. Oto żołnierze
kamorry... Saviano bezlitośnie obnaża ich liczne słabości i kompleksy. Ważny
motyw w życiu kamorystów stanowią filmy. Okazuje się, że to nie Hollywood uczy
się od prawdziwych mafijnych bossów jak kreować groźnych i wzbudzających
respekt bohaterów kina gangsterskiego. To reżyserzy tworzą filmowe sylwetki,
będące punktem odniesienia dla przywódców mafijnych klanów. "Ojciec
chrzestny", "Człowiek z blizną", "Donnie
Brasco", "Chłopcy z ferajny" - te filmy to kopalnia
inspiracji, zbiór gestów, zwrotów, zachowań wielokrotnie powielanych przez
żałosnych w gruncie rzeczy, małych zabijaków. Władza to nie tylko pieniądze.
Władza to też podziw i respekt. Każdy chce mówić jak prawdziwy, siejący strach
boss z krwi i kości. Roberto Saviano z przekąsem stwierdza, że czasem na ulicy
można usłyszeć dialogi żywcem ściągnięte z kultowych filmów gangsterskich.
Wiele z tych tekstów weszło na stałe do języka mafii. Najbogatsi przywódcy
klanów idą jeszcze dalej - budują domy do złudzenia przypominające budynki ze
scen filmowych, otaczają się przedmiotami niemal identycznymi, jak ich hollywoodzcy
idole. Nie każdy może być jak Vito Corleone. Ale niewątpliwie, każdy o tym
marzy.
#5 Tylko martwi ujrzeli koniec wojny...*
Wojna tocząca się od lat na terenie całej Kampanii jest nie tylko wojną
mafijnych klanów - jest także wojną wszystkich mieszkańców południowych Włoch.
Saviano wielokrotnie podkreśla, że kamorra to wielki, żywy organizm
pochłaniający wszystko, co znajduje się w zasięgu jego wzroku. Przynależność do
mafii nie jest obowiązkiem - jest raczej nagrodą, nobilitacją. Istotna jest jednak
świadomość władzy - kto nie zdaje sobie sprawy z potęgi mafijnych klanów, ten
prędzej czy później poczuje ją na własnej skórze. Obywatele są pionkami na
szachownicy, którymi potężni bossowie rozgrywają swoje partie. Wczytując się w
szczegółowe opisy wydarzeń, jakie miały miejsce na ulicach Secondigliano, Casal
di Principe, czy San Cipriano, trudno nie zauważyć, że dużo cięższe od walki
jest prowadzenie normalnego, prozaicznego życia w cieniu mafijnej wojny. Trudno
nie wyjść z podziwu, jak mieszkańcom tych terenów, udaje się oszukać
rzeczywistość. Jak sprawić, by odgłosy strzałów, śmierć, ciągłe interwencje
policji stały się nic nieznaczącym tłem, niewzruszoną codziennością...
Prawdziwymi bohaterami historii, którą kreśli Saviano, są zwykli ludzie, niemający
nie wspólnego z przestępczością. A jednak region Kampanii nie jest odciętym od
świata, obozem jeńców wojennych. Każdego dnia sklepy otwierają się, by
mieszkańcy mogli zrobić w nich zakupy, na zakrwawionych pobojowiskach powstają
nowe osiedla mieszkaniowe, punkty usługowe, restauracje, kluby. Ich właściciele
muszą jednak czuć nad sobą rękę mafijnego potwora. Decydując się na współpracę
na regułach kamorry, otrzymują w zamian finansowe profity, łaskę mafijnych
bogów i spokojny sen. Niestrudzeni oportuniści zwykle kończą w kałuży krwi.
Saviano przytacza mnóstwo przykładów tzw. „niesubordynacji” mieszkańców
Kampanii, dla których mafia okazała się bezwzględna. W oczy rzuca się rażąca
hipokryzja mafijnych przywódców - deklarują, że nie ich celem nie jest zakłócanie
porządku życia zwykłych obywateli, by za moment zniszczyć im to życie
doszczętnie. Mimo wszystko, ono toczy się dalej. Strzelanina w sklepie nie jest tam
żadnym wielkim wydarzeniem. Wystarczy usunąć zwłoki, wytrzeć krew z podłogi i można
wpuszczać klientów.
#4 Na celowniku mafii
Zanim Roberto Saviano zdecydował się zdemaskować działalność włoskiej
mafii, wiódł spokojne życie - o ile życie na terenach objętych władzą kamorry można nazwać spokojnym... - w malutkiej prowincji Casal di Principe. Beztroskie podróże
skuterem po rejonie Kampanii, spacery wzdłuż portu w Neapolu - to wszystko jest
już tylko mglistym wspomnieniem. Saviano od ośmiu lat znajduje się pod
ścisłą ochroną policji. W chwili, gdy jego książka ujrzała światło dzienne,
mafia wydała na autora wyrok śmierci. Sytuacja, w jakiej znajduje się Saviano,
jest o tyle paradoksalna, że odkrywając kulisy włoskiej przestępczości, walczył
przecież o wolność skorumpowanych, włoskich miasteczek. Teraz jego wolność jest
mocno ograniczona. Roberto Saviano żyje tak, jak opisywani niegdyś przez niego
włoscy bossowie - w ukryciu, w strachu, z poczuciem ciągłego zagrożenia.
Nieraz zastanawiałam się, czy Roberto Saviano żałuje swojego kroku - czy
gdyby mógł cofnąć czas, wstrzymałby się z napisaniem książki? W 2010 roku, w
wywiadzie dla włoskiego dziennika "La Republica" wspomniał, że marzy czasem, żeby móc
przejść swobodnie ulicami Neapolu albo wykąpać się w morzu. Cena, jaką płaci za
odkrycie prawdy, jest wysoka, ale Saviano nie ukrywał, że za publikacją książki
stała misja. Ten radykalny krok miał nie tylko pomóc tłamszonemu przez mafię
społeczeństwu - miał także pomóc samemu autorowi. Są ludzie, którzy idą przez
życie, dźwigając na swoich barkach bezmiar ludzkiego cierpienia. Roberto
Saviano od najmłodszych lat widział cierpienie wszędzie, gdzie się pojawił.
Śmierć, przemoc, bierność otoczenia - to wszystko zrodziło w nim narastające
poczucie winy. "Gomorra"
miała być wytchnieniem. Okazała się jednak pewnego rodzaju przekleństwem:
„Walka z kamorrą staje się walką o życie, jak gdyby egzystencja sama w sobie - potrawy, które jesz, usta, które całujesz, muzyka, jakiej słuchasz, książki, które czytasz - nie mogła nadać sensu twemu istnieniu, a pomagała tylko w przetrwaniu. Jeżeli więc decydujesz się na to, żeby wiedzieć, robisz to nie z powodu twojego zaangażowania społecznego, a tylko dlatego, że wiedzieć i rozumieć to konieczność. Jedyna możliwość, by uważać się za ludzi zasługujących na to, by chodzić po ziemi”.
Roberto Saviano nie poprzestał na jednej książce. Wkrótce po wydaniu "Gomorry", ukazało się
"Piękno i piekło" - zbiór jego autorskich tekstów, publikowanych na
łamach włoskiej prasy w latach 2004 - 2009. Dwa tygodnie temu premierę miała
kolejna część cyklu o mafijnym podziemiu - "Zero,
zero, zero. Jak kokaina rządzi światem". Nowa książka Saviano zbiegła
się w czasie z premierą serialu "Gomorra".
Nie da się ukryć, że po długiej pauzie o niepokornym pisarzu znów będzie głośno. Jednak w przypadku Saviano, sława nie jest słodkim stanem, którym można się delektować. Autorowi „Gomorry” sława ciąży jak kula u nogi i wciąż drażni tych, z którymi zadarł osiem lat temu. Jednak Roberto Saviano pokonał zdecydowanie zbyt długą drogę, żeby teraz zrezygnować. Zresztą, jak pewnie nieraz się zorientował, z miejsca, w którym tkwi, nie ma już odwrotu. Oby za parę lat mógł wykrzyknąć głośno to, co kiedyś napisał: „Przeklęci łajdacy! Ja jeszcze żyję!".
Nie da się ukryć, że po długiej pauzie o niepokornym pisarzu znów będzie głośno. Jednak w przypadku Saviano, sława nie jest słodkim stanem, którym można się delektować. Autorowi „Gomorry” sława ciąży jak kula u nogi i wciąż drażni tych, z którymi zadarł osiem lat temu. Jednak Roberto Saviano pokonał zdecydowanie zbyt długą drogę, żeby teraz zrezygnować. Zresztą, jak pewnie nieraz się zorientował, z miejsca, w którym tkwi, nie ma już odwrotu. Oby za parę lat mógł wykrzyknąć głośno to, co kiedyś napisał: „Przeklęci łajdacy! Ja jeszcze żyję!".
#5 "Gomorra" - książka czy film?
"Gomorra" mnie zmęczyła. To
książka z gatunku tych, które trzeba aplikować sobie w niewielkich dawkach,
inaczej rzeczywistość opisana w niej zaczyna nas niebezpiecznie ciągnąć w
dół. Po przeczytaniu ostatniej strony poczułam się wyczerpana. Tak jakbym
razem z autorem przemierzała wszystkie tereny Kampanii, brała udział w
przesłuchaniach, sekcjach zwłok, jakbym na własne oczy widziała wszystkie
egzekucje, o których pisał. Krzyk "Gomorry"
tętnił mi w uszach razem z cyklicznymi wystrzałami karabinów i wybuchami bomb.
Musiałam odpocząć. Musiałam dojść do siebie po gradzie szokujących i nieprawdopodobnych
informacji, jakie na mnie spadały z każdym przeczytanym rozdziałem.
Saviano jest absolutnym mistrzem gatunku "docufiction". Jego
osobiste refleksje i wspomnienia łączyły się z solidną dawką niezwykle
skrupulatnie zebranych faktów i wnikliwych analiz. Saviano pisząc swoją
debiutancką powieść, toczył ze sobą wewnętrzną walkę. Na każdej stronie czuło się chłód i dystans do opisywanych zdarzeń przeplatany ze
wspomnieniami lęku małego chłopca. Siłą tej książki jest jej autentyczność,
choćby nie wiem jak bardzo okazała się bezwzględna.
Książka mnie zachwyciła i przeraziła. Na fali silnych emocji, jakie zostały
ze mną jeszcze długo po jej zakończeniu, sięgnęłam po film o tym samym tytule.
Bardzo luźna, momentami zupełnie niespójna z pierwowzorem ekranizacja może być
dopełnieniem obrazu, jaki powstał w głowie po przebrnięciu przez książkę, ale
nijak nie oddaje pełni dramatyzmu i piekła, jakie Saviano kreśli nam na kartach
"Gomorry". Wiele wątków
pominięto, inne zostały niesłusznie rozbudowane, przez co zupełnie
błędnie osiągnęły rangę kluczowych zdarzeń. Barwne opisy, jakie tworzył autor
pozwalają czytelnikowi stworzyć sobie w głowie szczegółowy obraz tamtejszej rzeczywistości.
Osobiście, na scenerii wyobrażonej wolałabym poprzestać.
"Gomorra" nie jest książką dla
każdego. Kiedy dzieliłam się ze znajomymi swoimi przemyśleniami po jej
lekturze, słyszałam tylko: "Naprawdę przez to przebrnęłaś?!". Tak.
Naprawdę przez to przebrnęłam. I choć czuję się psychicznie sponiewierana, choć
czuję się tak, jakby to we mnie leciały te wszystkie kule, od których ginęli
niewinni ludzie, to jednocześnie jestem z siebie dumna. Czuję, że dowiedziałam
się czegoś ważnego, choć pewnie niewiele mogę z tym zrobić. Ale mogę polecić
Wam "Gomorrę". Długo nie zapomnicie tej książki.
*Platon, "Państwo"
** Wszystkie cytaty pochodzą z książki Roberta Saviano "Gomorra. Podóż po imperium kamorry" (wyd. Czytelnik, 2010)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz