niedziela, 2 listopada 2014

Ziemia płomieni


"Gomorra" to wyzwanie. Nie ze względu na wszechobecną przemoc. Nie boję się brudnej, typowo męskiej literatury. Bardziej przeraziła mnie atmosfera absolutnej rezygnacji, przyzwolenie na ból i strach. Niemoc i bezradność są chyba gorsze niż brutalna śmierć...

Często pytam ludzi o ich ulubione książki. Ważne, żeby zrobić to z zaskoczenia - tak, żeby pytany nie zastanawiał się zbyt długo nad odpowiedzią. Przeprowadziłam ten test już wiele razy i przeważnie w odpowiedzi słyszałam: ”Lolita” Nabokova, ”Piękni dwudziestoletni" Marka Hłaski, ”W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. Jakby ludzie uczyli się tych tytułów na pamięć i mieli je przygotowane w razie gdyby nagle zjawił się ktoś taki jak ja i zaczął drążyć niewygodny w gruncie rzeczy temat, jakim jest literatura... Pewnego dnia jednak, zamiast "Dublińczyków" Joyce'a,  ”Stu lat samotności" Marqueza i całego szeregu niewątpliwie wybitnych utworów Oscara Wilde'a, usłyszałam:  „Gomorra”

Zwykle, gdy moi rozmówcy skończą wymieniać litanię absolutnie fantastycznych książek, które znacząco zmieniły ich życie i sposób postrzegania świata, odpowiadam tylko zdawkowym mruknięciem. Mhm, znam. Mhm, czytałam. Mhm, zgadzam się, absolutnie wybitne dzieła. No i wreszcie ktoś mnie zaskoczył - książka, której nie znam, która nie jest kolejnym Coltazarem, Mendozą, przewertowanym wzdłuż i wszerz Llosą. I jest dla kogoś ważna, a to oznacza, że jest ważna w ogóle. W głowie zaświeciła mi mała czerwona lampka z napisem "Przeczytać natychmiast".

Nie miałam wcześniej styczności z "Gomorrą", a mimo to doskonale znałam dramatyczną historię jej powstania. Książka ukazała się na rynku w 2006 roku i od razu rozpętała medialną burzę. Jej autor, Roberto Saviano, nikomu nieznany wówczas młody dziennikarz, wypowiedział wojnę włoskiej mafii. Wojnę na słowa i fakty. Nikt wcześniej nie opisał mechanizmów przestępczości z tak niesamowitą precyzją. W książce zostały zamieszczone szczegółowe informacje na temat działalności kamorry, nazwiska jej członków, dokładne dane dotyczące dochodów włoskiej mafii, statystyka zabójstw na przełomie ostatnich lat... Treść momentami rozbrzmiewa jak rozpaczliwe wołanie o pomoc. "Gomorra" otworzyła światu oczy na bezwzględną rzeczywistość, o której dotąd mówiło się po cichu, albo wcale. Jednak nie od dziś wiadomo, że za prawdę płaci się wysoką cenę. Roberto Saviano od ośmiu lat żyje w cieniu śmierci. Ceną za krzyk autora, ma być jego własne życie. 


#1 Ziemia płomieni

Czytanie „Gomorry” jest jak ponura podróż po najniebezpieczniejszych szlakach rejonu włoskiej Kampanii. Saviano porusza się po tych terenach z niezwykłą pewnością siebie. Każdego dnia przemierza setki kilometrów na skuterze, odwiedzając miejsca zbrodni, widząc ludzkie tragedie, egzekucje, kulisy mafijnych biznesów. Jak mu się to udało? Mafia ma zaskakująco prosty tryb percepcji. Według kamorystów, ludzie dzielą się na przyjaciół, wrogów i obiekty neutralne. Roberto jest takim neutralnym obiektem, pojawia się jak duch, jest przezroczysty, niemalże niewidzialny. Dzięki znajomościom, szybko przenika do wnętrza mafijnego organizmu i poznaje wszystkie sekrety przestępczego świata. 

Ziemia płomieni - piękna metafora... To niezwykłe, jak plastycznym, poetyckim językiem Saviano kreśli brutalne i ponure obrazy życia południowych Włoch. Jego "ziemia płomieni" jest odzwierciedleniem doszczętnej destrukcji, przestępczej gangreny, jaka trawi te rejony. 
"Urodziłem się na ziemi kamorry, w miejscu, gdzie popełniono więcej zabójstw niż gdziekolwiek indziej w Europie, gdzie do biznesu jest na stałe przypisana bezwzględność, gdzie nie ma wartości nic, z czego nie rodzi się władza, gdzie każdy dzień wydaje się ostateczną bitwą...” **
Ta opowieść to galeria sylwetek przestępców i ich ofiar, zbiór pojedynczych, czasem zupełnie wyrwanych z kontekstu zdarzeń, pejzaż ziemi w całkowitym rozkładzie. Mozaika zupełnie sprzecznych ze sobą scen - uliczne zabawy małych dzieci, przeplatane z pościgami, egzekucjami, obrazami jak z najprawdziwszej wojny. "Gomorra" to nie tylko podróż po imperium kamorry - to także absolutny dowód ludzkiej siły, obraz codziennego życia w miejscu, które pod względem komfortu przypomina raczej pole minowe, niż sielską, włoską idyllę. 


#2 Prochy, śmieci i mozzarella

Fakt, że mafia zarabia niebotyczne pieniądze na biznesie narkotykowym, nie jest właściwie niczym zaskakującym. Ale biznes serowy i monopol na utylizację śmieci? Mafijni przedsiębiorcy szukają zysków wszędzie, a okazuje się, że niepozorna mozzarella i kontenery pełne odpadów to prawdziwe żyły złota. O ile produkowanie sera jeszcze nikomu nie zaszkodziło (podobno mleczarnie objęte kontrolą kamorystów wytwarzają najlepszą mozzarellę na świecie - choć mnie to nie przekonuje...), to jednak fakty na temat biznesu śmieciowego mrożą krew w żyłach: 
"Według ustaleń Legam-biente, największej organizacji pozarządowej zajmującej się we Włoszech ochroną środowiska naturalnego, gdyby zebrać razem niezarejestrowane odpady, osiągnęłyby one ciężar 14 milionów ton i utworzyłyby górę o wysokości 14 600 metrów usypaną na powierzchni trzech hektarów. Mont Blanc mierzy 4810 metrów, Mount Everest 8844 metry. Ta góra śmieci, których śladu nie znajdziesz w żadnym oficjalnym wykazie, byłaby największą górą na kuli ziemskiej".

Śmieci zbierane pieczołowicie od nieświadomych niczego - albo i świadomych, ale niewnikających w szczegóły - przedsiębiorców nie zostają zutylizowane - przemierzają południe Włoch w wielkich ciężarówkach, żeby następnie zniknąć pod powierzchnią ziemi, w gruzach opuszczonych budynków, pod wodą, na plażach, zasypane górą piachu i mułu. Oczywiście, w większości przypadków są to trujące, niebezpieczne, albo radioaktywne odpady zagrażające środowisku i życiu ludzi. Cała Kampania to wielkie, toksyczne wysypisko. Włoscy stakeholderzy są mistrzami kreatywności. Nie ma takiej doliny, wnęki, szczeliny, czy rudery, w której nie dałoby się upchnąć nieszczęsnych odpadów. Na śmieciach powstają nowe, kusząco tanie domy i osiedla. Na terenach, pod którymi leżą szczelnie zakryte toksyczne odpady, żyją ludzie. Nikogo to nie wzrusza. Tam gdzie w grę wchodzą ogromne pieniądze, nie ma miejsca na sentymenty i rozmowy o ludzkim życiu. Zresztą dewizą mafijnych żołnierzy jest żyć intensywnie i umierać młodo - każdy z nich jest na to przygotowany. Tłumaczenie, że za parę lat Bogu ducha winni obywatele umrą na groźne choroby w strasznych męczarniach, z punktu widzenia kamorysty jest zwyczajnie śmieszne. Parę lat to wieczność, a przecież czas to pieniądz. 


#3 Być jak Marlon Brando

Jeżeli słysząc słowo "mafia" wyobrażaliście sobie zawsze siejących grozę, barczystych przestępców, to Saviano mocno was rozczaruje. Wysoko postawieni członkowie mafijnych klanów to często groteskowi, brzuchaci panowie w średnim wieku, którzy wychodząc rano po bułki w rozciągniętym dresie bez towarzystwa spluwy, wzbudziliby jedynie uśmiech politowania. Oto żołnierze kamorry... Saviano bezlitośnie obnaża ich liczne słabości i kompleksy. Ważny motyw w życiu kamorystów stanowią filmy. Okazuje się, że to nie Hollywood uczy się od prawdziwych mafijnych bossów jak kreować groźnych i wzbudzających respekt bohaterów kina gangsterskiego. To reżyserzy tworzą filmowe sylwetki, będące punktem odniesienia dla przywódców mafijnych klanów. "Ojciec chrzestny", "Człowiek z blizną", "Donnie Brasco", "Chłopcy z ferajny" - te filmy to kopalnia inspiracji, zbiór gestów, zwrotów, zachowań wielokrotnie powielanych przez żałosnych w gruncie rzeczy, małych zabijaków. Władza to nie tylko pieniądze. Władza to też podziw i respekt. Każdy chce mówić jak prawdziwy, siejący strach boss z krwi i kości. Roberto Saviano z przekąsem stwierdza, że czasem na ulicy można usłyszeć dialogi żywcem ściągnięte z kultowych filmów gangsterskich. Wiele z tych tekstów weszło na stałe do języka mafii. Najbogatsi przywódcy klanów idą jeszcze dalej - budują domy do złudzenia przypominające budynki ze scen filmowych, otaczają się przedmiotami niemal identycznymi, jak ich hollywoodzcy idole. Nie każdy może być jak Vito Corleone. Ale niewątpliwie, każdy o tym marzy.  


#5 Tylko martwi ujrzeli koniec wojny...*

Wojna tocząca się od lat na terenie całej Kampanii jest nie tylko wojną mafijnych klanów - jest także wojną wszystkich mieszkańców południowych Włoch. Saviano wielokrotnie podkreśla, że kamorra to wielki, żywy organizm pochłaniający wszystko, co znajduje się w zasięgu jego wzroku. Przynależność do mafii nie jest obowiązkiem - jest raczej nagrodą, nobilitacją. Istotna jest jednak świadomość władzy - kto nie zdaje sobie sprawy z potęgi mafijnych klanów, ten prędzej czy później poczuje ją na własnej skórze. Obywatele są pionkami na szachownicy, którymi potężni bossowie rozgrywają swoje partie. Wczytując się w szczegółowe opisy wydarzeń, jakie miały miejsce na ulicach Secondigliano, Casal di Principe, czy San Cipriano, trudno nie zauważyć, że dużo cięższe od walki jest prowadzenie normalnego, prozaicznego życia w cieniu mafijnej wojny. Trudno nie wyjść z podziwu, jak mieszkańcom tych terenów, udaje się oszukać rzeczywistość. Jak sprawić, by odgłosy strzałów, śmierć, ciągłe interwencje policji stały się nic nieznaczącym tłem, niewzruszoną codziennością... Prawdziwymi bohaterami historii, którą kreśli Saviano, są zwykli ludzie, niemający nie wspólnego z przestępczością. A jednak region Kampanii nie jest odciętym od świata, obozem jeńców wojennych. Każdego dnia sklepy otwierają się, by mieszkańcy mogli zrobić w nich zakupy, na zakrwawionych pobojowiskach powstają nowe osiedla mieszkaniowe, punkty usługowe, restauracje, kluby. Ich właściciele muszą jednak czuć nad sobą rękę mafijnego potwora. Decydując się na współpracę na regułach kamorry, otrzymują w zamian finansowe profity, łaskę mafijnych bogów i spokojny sen. Niestrudzeni oportuniści zwykle kończą w kałuży krwi. Saviano przytacza mnóstwo przykładów tzw. „niesubordynacji” mieszkańców Kampanii, dla których mafia okazała się bezwzględna. W oczy rzuca się rażąca hipokryzja mafijnych przywódców - deklarują, że nie ich celem nie jest zakłócanie porządku życia zwykłych obywateli, by za moment zniszczyć im to życie doszczętnie. Mimo wszystko, ono toczy się dalej. Strzelanina w sklepie nie jest tam żadnym wielkim  wydarzeniem. Wystarczy usunąć zwłoki, wytrzeć krew z podłogi i można wpuszczać klientów. 


#4 Na celowniku mafii

Zanim Roberto Saviano zdecydował się zdemaskować działalność włoskiej mafii, wiódł spokojne życie - o ile życie na terenach objętych władzą kamorry można nazwać spokojnym... - w malutkiej prowincji Casal di Principe. Beztroskie podróże skuterem po rejonie Kampanii, spacery wzdłuż portu w Neapolu - to wszystko jest już tylko mglistym wspomnieniem. Saviano od ośmiu lat znajduje się pod ścisłą ochroną policji. W chwili, gdy jego książka ujrzała światło dzienne, mafia wydała na autora wyrok śmierci. Sytuacja, w jakiej znajduje się Saviano, jest o tyle paradoksalna, że odkrywając kulisy włoskiej przestępczości, walczył przecież o wolność skorumpowanych, włoskich miasteczek. Teraz jego wolność jest mocno ograniczona. Roberto Saviano żyje tak, jak opisywani niegdyś przez niego włoscy bossowie - w ukryciu, w strachu, z poczuciem ciągłego zagrożenia. 

Nieraz zastanawiałam się, czy Roberto Saviano żałuje swojego kroku - czy gdyby mógł cofnąć czas, wstrzymałby się z napisaniem książki? W 2010 roku, w wywiadzie dla włoskiego dziennika "La Republica" wspomniał, że marzy czasem, żeby móc przejść swobodnie ulicami Neapolu albo wykąpać się w morzu. Cena, jaką płaci za odkrycie prawdy, jest wysoka, ale Saviano nie ukrywał, że za publikacją książki stała misja. Ten radykalny krok miał nie tylko pomóc tłamszonemu przez mafię społeczeństwu - miał także pomóc samemu autorowi. Są ludzie, którzy idą przez życie, dźwigając na swoich barkach bezmiar ludzkiego cierpienia. Roberto Saviano od najmłodszych lat widział cierpienie wszędzie, gdzie się pojawił. Śmierć, przemoc, bierność otoczenia - to wszystko zrodziło w nim narastające poczucie winy. "Gomorra" miała być wytchnieniem. Okazała się jednak pewnego rodzaju przekleństwem:
„Walka z kamorrą staje się walką o życie, jak gdyby egzystencja sama w sobie - potrawy, które jesz, usta, które całujesz, muzyka, jakiej słuchasz, książki, które czytasz - nie mogła nadać sensu twemu istnieniu, a pomagała tylko w przetrwaniu. Jeżeli więc decydujesz się na to, żeby wiedzieć, robisz to nie z powodu twojego zaangażowania społecznego, a tylko dlatego, że wiedzieć i rozumieć to konieczność. Jedyna możliwość, by uważać się za ludzi zasługujących na to, by chodzić po ziemi”.

Roberto Saviano nie poprzestał na jednej książce. Wkrótce po wydaniu "Gomorry", ukazało się "Piękno i piekło" - zbiór jego autorskich tekstów, publikowanych na łamach włoskiej prasy w latach 2004 - 2009. Dwa tygodnie temu premierę miała kolejna część cyklu o mafijnym podziemiu - "Zero, zero, zero. Jak kokaina rządzi światem". Nowa książka Saviano zbiegła się w czasie z premierą serialu "Gomorra"

Nie da się ukryć, że po długiej pauzie o niepokornym pisarzu znów będzie głośno. Jednak w przypadku Saviano, sława nie jest słodkim stanem, którym można się delektować. Autorowi „Gomorry” sława ciąży jak kula u nogi i wciąż drażni tych, z którymi zadarł osiem lat temu. Jednak Roberto Saviano pokonał zdecydowanie zbyt długą drogę, żeby teraz zrezygnować. Zresztą, jak pewnie nieraz się zorientował, z miejsca, w którym tkwi, nie ma już odwrotu. Oby za parę lat mógł wykrzyknąć głośno to, co kiedyś napisał:  „Przeklęci łajdacy! Ja jeszcze żyję!".


#5 "Gomorra" - książka czy film? 

"Gomorra" mnie zmęczyła. To książka z gatunku tych, które trzeba aplikować sobie w niewielkich dawkach, inaczej rzeczywistość opisana w niej zaczyna nas niebezpiecznie ciągnąć w dół. Po przeczytaniu ostatniej strony poczułam się wyczerpana. Tak jakbym razem z autorem przemierzała wszystkie tereny Kampanii, brała udział w przesłuchaniach, sekcjach zwłok, jakbym na własne oczy widziała wszystkie egzekucje, o których pisał. Krzyk "Gomorry" tętnił mi w uszach razem z cyklicznymi wystrzałami karabinów i wybuchami bomb. Musiałam odpocząć. Musiałam dojść do siebie po gradzie szokujących i nieprawdopodobnych informacji, jakie na mnie spadały z każdym przeczytanym rozdziałem. 

Saviano jest absolutnym mistrzem gatunku "docufiction". Jego osobiste refleksje i wspomnienia łączyły się z solidną dawką niezwykle skrupulatnie zebranych faktów i wnikliwych analiz. Saviano pisząc swoją debiutancką powieść, toczył ze sobą wewnętrzną walkę. Na każdej stronie czuło się chłód i dystans do opisywanych zdarzeń przeplatany ze wspomnieniami lęku małego chłopca. Siłą tej książki jest jej autentyczność, choćby nie wiem jak bardzo okazała się bezwzględna. 

Książka mnie zachwyciła i przeraziła. Na fali silnych emocji, jakie zostały ze mną jeszcze długo po jej zakończeniu, sięgnęłam po film o tym samym tytule. Bardzo luźna, momentami zupełnie niespójna z pierwowzorem ekranizacja może być dopełnieniem obrazu, jaki powstał w głowie po przebrnięciu przez książkę, ale nijak nie oddaje pełni dramatyzmu i piekła, jakie Saviano kreśli nam na kartach "Gomorry". Wiele wątków pominięto, inne zostały niesłusznie rozbudowane, przez co zupełnie błędnie osiągnęły rangę kluczowych zdarzeń. Barwne opisy, jakie tworzył autor pozwalają czytelnikowi stworzyć sobie w głowie szczegółowy obraz tamtejszej rzeczywistości. Osobiście, na scenerii wyobrażonej wolałabym poprzestać. 

"Gomorra" nie jest książką dla każdego. Kiedy dzieliłam się ze znajomymi swoimi przemyśleniami po jej lekturze, słyszałam tylko: "Naprawdę przez to przebrnęłaś?!". Tak. Naprawdę przez to przebrnęłam. I choć czuję się psychicznie sponiewierana, choć czuję się tak, jakby to we mnie leciały te wszystkie kule, od których ginęli niewinni ludzie, to jednocześnie jestem z siebie dumna. Czuję, że dowiedziałam się czegoś ważnego, choć pewnie niewiele mogę z tym zrobić. Ale mogę polecić Wam "Gomorrę". Długo nie zapomnicie tej książki.  


*Platon, "Państwo"
** Wszystkie cytaty pochodzą z książki Roberta Saviano "Gomorra. Podóż po imperium kamorry" (wyd. Czytelnik, 2010)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz