Pasja generuje sukces, także sukces sportowy. Nieważne, co trenujesz i
jakie cele stawiasz sobie za priorytet - w każdym przypadku liczy się
sumienność i konsekwencja. W prawie każdym przypadku... Bo czasem jednak
okazuje się, że konsekwencja nie zawodzi, a sumienności mógłby Ci pozazdrościć
niejeden sportowiec. A mimo to efektów pracy jak nie było, tak nie ma.
Jestem mistrzynią silnej woli. Zabrzmiało trochę nieskromnie, ale zupełnie
obiektywnie stwierdzam, że takie są fakty. Stwierdzam to z pewnym niepokojem,
bo nie od dziś wiadomo, że upór w dążeniu do celu i zamiłowanie do perfekcji
czasem bywa zgubne. Ja jednak zaciskam zęby i bez względu na to, czy słońce,
czy deszcz, czy świetny nastrój, czy dół głęboki jak studnia, codziennie (no, prawie
codziennie...) zarzucam torbę na plecy i biegnę na trening. Moja motywacja
przegrała tylko raz - z wysoką gorączką. Choć, między nami mówiąc, nawet wtedy
czułam, że trochę bym sobie poćwiczyła... Reprezentuję skrajny poziom
samokontroli, którego raczej nie powinno się naśladować (chociaż wtedy, gdy
powaliła mnie choroba, zostałam jednak w łóżku, więc chyba nie jest ze mną tak
źle. Prawda?...).
Czy mój trening działa? Tak. Jestem pilnym obserwatorem swojego ciała i
widzę, jak ono się zmienia. Widzę też, że zmienia się moje usposobienie i
stosunek do świata (krótko mówiąc, im większy wycisk sobie daję, tym milsza
jestem przez resztę dnia...). Już nieraz pisałam, że sport uczy dyscypliny i
lepszej organizacji czasu - to prawda! Jeżeli chcesz ćwiczyć,
znajdziesz czas na trening - choćby to była nieludzko wczesna, albo późna pora.
Sukcesy? Są, niewielkie, ale doceniam każdy z nich. Nie ustawiałam sobie
wysokich porzeczek, nie wymyślałam konkretnych liczb, które mają się pojawić na
wadze w stosunkowo niedługim czasie. Może właśnie dlatego każdy niewielki krok
do przodu jest dla mnie dużą niespodzianką?
Oczywiście, są momenty, kiedy pojawia się kryzys - zmęczenia, albo ogólnej
niechęci do wszystkiego - do siłowni także. I mimo ogromnego samozaparcia,
zdarza się, że po prostu odpuszczam. Na jeden dzień. Tyle maksymalnie jestem w
stanie wysiedzieć na tyłku, a i tak w ramach alternatywy robię sobie długi
spacer. Jednak krótkie przerwy są dobre - dzień odpoczynku wzmaga apetyt na
większy wysiłek następnego dnia!
Nie twierdzę wcale, że to takie proste. Powiem więcej, początki są bardzo
trudne, ale bywa, że w dalszej fazie także jest pod górkę. Kochasz sport,
wysiłek fizyczny sprawia Ci radość, ale Twoja forma po kilku miesiącach
ciężkiej pracy nie ewoluowała ani trochę? Gdzieś tkwi błąd... Może to zabrzmi
dziwnie, ale najczęściej przyczyn niepowodzenia należy szukać w psychice.
Poniżej 10 "błędnych" scenariuszy treningowych - który z nich jest Ci
bliski?
- 1 -
"Wrota do piekieł"
Jeżeli takie określenie przychodzi Ci do głowy, gdy myślisz o swojej
siłowni, to zmień ją jak najszybciej! Atmosfera klubu to absolutna podstawa -
jeżeli jest fatalna, nici z treningu. Nic dziwnego, że ćwiczenia nie dają Ci
satysfakcji, a w dalszej mierze rezultatów, skoro każda wizyta na siłowni jest
dla Ciebie katorgą. Zastanów się, dlaczego nie lubisz tego miejsca - kiepski
sprzęt, przeludniona sala, ludzie zupełnie nie z Twojej bajki, przy których
czujesz się jak kosmita? A może niesympatyczna obsługa? Każdy z tych przykładów
jest wystarczającym argumentem, żeby poszukać innego klubu. Naucz się
restrykcyjnie oceniać siłownię pod każdym względem - w końcu spędzasz w
niej dużo czasu, więc musi Ci odpowiadać w każdym, nawet najmniejszym aspekcie.
Złe nastawienie personelu zniechęca tak samo, jak tłum ćwiczących ludzi na sali
i kolejki do każdego urządzenia. No i czystość - kwestia absolutnie
bezdyskusyjna w takim miejscu jak fitness club. Znajdź kameralną siłownię w
pobliżu Twojego miejsca zamieszkania (naprawdę bardzo ważne!). Mój klub to
właśnie takie miejsce - zaledwie pięć kroków od domu, z sympatyczną obsługą,
dobrym sprzętem i fajnym klimatem, jaki tworzą stali bywalcy tego miejsca. Od
"weteranów" sporo się uczę, co tylko motywuje mnie do dalszych
ćwiczeń. Piekło? W żadnym wypadku - uwielbiam to miejsce!
- 2 -
"Czekolada"
A także: frytki, hamburgery, kebab, słone i słodkie przekąski, białe
pieczywo, słodzone napoje i masa innych rzeczy, które musisz definitywnie
wywalić ze swojego jadłospisu, jeżeli chcesz, żeby waga poszła w dół. Słodycze
i fast food to główni wrogowie w walce o szczupłą sylwetkę. Nie usprawiedliwiaj
się argumentami w stylu: "przecież spalę to wszystko na siłowni" - takie
wymówki tylko pogłębiają Twoje poczucie bezkarności w kwestii zapychania się
śmieciowym żarciem. Racjonalnie rzecz biorąc, takie jedzenie nie dostarcza
żadnych składników odżywczych. Poza tym, żeby schudnąć, trzeba uzyskać ujemny
bilans kalorii, co będzie dużym wyzwaniem, jeżeli przed treningiem zapchasz się
frytkami i czekoladą. Trening to połowa sukcesu - drugą połową jest zdrowa,
zbilansowana dieta. Zamiast kebaba, sięgnij po risotto, albo kaszę z warzywami.
Zamiast słodyczy zjedz owoc, albo garść bakalii. Takie menu gwarantuje lepsze
samopoczucie, więcej energii do ćwiczeń i w rezultacie gwarantowany spadek
wagi.
- 3 -
"Gruby i chudszy"
Czyli Ty i Twoja przyjaciółka na treningu - scenariusz z góry skazany na
porażkę... Jestem kobietą, ale coraz częściej łapię się na tym, że nie rozumiem
kobiet... Większość z nich potrzebuje asysty w niemal każdej czynności. Zakupy
(bo jak samej wybrać jedną z dziesięciu tysięcy fantastycznych bluzek?) ,
impreza (w grupie zabawa jest lepsza), wyjście do toalety (a co jak jakiś
zboczeniec otworzy kabinę?), ale trening stadny? Codziennie widzę takie obrazki
i wygląda to tak, że 80% czasu spędzonego na siłowni stanowią żarliwe dyskusje
o życiu, facetach i nowych kremach na rozstępy, a ta marna reszta to czas, jaki
zostaje na ewentualne ćwiczenia... Nie da się trenować w grupie. Nawet, jak
wydaje Ci się, że rozmawiając ćwiczysz, to uwierz mi - robisz to na pół
gwizdka. Mało kto ma podzielną uwagę na siłowni - w najlepszym wypadku Twój
trening okaże się porażką, w najgorszym - bolesna kontuzją. Kolejny problem:
Superszczupła koleżanka o wymiarach modelki może dodatkowo zgasić Twój zapał do
walki. Dowiedziono naukowo, że taki kontrast może zmotywować szczupłą stronę
układu, ale pogrąży tę bardziej korpulentną... Dlatego na spotkanie z koleżanką
umów się w kawiarni, na siłowni ćwicz sama.
- 4 -
"Kobieta idealna"
Nie istnieje. A na pewno nie znajdziesz jej na siłowni. Jeżeli myślisz, że
na treningu można błyszczeć i pachnieć, jednocześnie ćwicząc bardzo
intensywnie, to wywal wreszcie z pamięci te obrazki z głupich amerykańskich
filmów. Niestety - nie da się. Siłownia to miejsce ciężkiej pracy, a pracując,
człowiek się poci, dyszy, robi się czerwony i zdecydowanie mało pociągający -
nic na to nie poradzisz. Dlatego śmieszą mnie dziewczyny, które idąc na
trening, nakładają na twarz pokaźną ilość tapety, a potem ćwiczą na najmniejszym
obciążeniu, żeby nie zniszczyć starannego makijażu. Kolejna kwestia - większość
kobiet boi się śmieszności. Spływający po plecach pot to jedno, ale głośne
sapanie przy podnoszeniu ciężarów? Cóż, jeżeli masz z tym problem, zweryfikuj
swoje priorytety. Kobieta nie zawsze i nie wszędzie jest piękna, a
siłownia, to takie miejsce, gdzie zdecydowanie nie musi. Tam, gdzie trenuję, przychodzą kobiety, które dają z siebie wszystko i pod koniec treningu są tak
mokre, jakby wpadły do fontanny (ja też tak czasem wyglądam...). Są też
takie, które przychodzą podreptać na bieżni od niechcenia, po czym
wychodzą z nienaruszoną fryzurą. Te pierwsze ćwiczą na 100%. Tym drugim tylko
się tak wydaje.
- 5 -
"Desperatki"
Trening wymaga poświęcenia, a efekty - czasu. Dlatego jeżeli przez
większość dni w roku leżałaś na kanapie, racząc się niezbyt zdrowym żarciem,
nie licz, że chwilowy zryw sprawi, że stanie się cud. Na cuda pracuje się
bardzo ciężko - chcesz go doświadczyć? Zacznij ćwiczyć już teraz. Przypominając
sobie o treningu raz w miesiącu i katując się na siłowni przez trzy godziny,
nie osiągniesz niczego, poza trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Przyzwyczaj ciało
do częstego wysiłku, zamiast desperacko katować się ćwiczeniami na tydzień
przed planowanym urlopem. Tylko długofalowa praca nad sylwetką przyniesie
upragniony efekt.
- 6 -
"Zakochani"
Miłość to piękna rzecz, ale nie uprawiaj jej na siłowni. W żadnej
formie. Wspólne ćwiczenia z ukochanym zwykle przypominają bardziej grę
wstępną, niż trening, przez co ani Ty nie ćwiczysz, ani on, a dodatkowo jeszcze
innym zbiera się na chlustające torsje, gdy muszą wysłuchiwać tekstów w stylu: "Już
skończyłeś, pysiaczku? Nie, jeszcze jedna seria, misulku"... Najlepiej
trenuj bez faceta, dzięki czemu oboje na tym skorzystacie. I otoczenie
też.
- 7 -
"Historie kuchenne"
Pokaż mi swoją lodówkę, a powiem Ci, ile wart jest Twój trening... Bo
jeżeli intensywnie ćwiczysz, powinnaś zadbać o to, żeby znalazły się w niej
tylko zdrowe i świeże produkty - mleko (albo mleko sojowe), chudy nabiał,
jogurty, chude mięso - jeżeli nie wyobrażasz sobie bez niego życia, tofu i inne
wyroby sojowe (jeżeli jesteś wege, a także wtedy, gdy nie jesteś, bo to bardzo
zdrowa i wysokobiałkowa alternatywa mięsa),mnóstwo świeżych warzyw i owoców. W
szafce trzymaj makarony, ryż i kasze, a także płatki owsiane, otręby,
pestki, suszone owoce i orzechy. Pieczywo - tak, w niewielkich ilościach,
najlepiej pełnoziarniste. Przy tak wyładowanej spiżarni nie będą Cię kusiły
słodycze i dania typu fast food (patrz "Czekolada"). Nie wiesz, jak
to działa? Na śniadanie zjedz jogurt z płatkami owsianymi, z dodatkiem pestek
słonecznika, orzechów i świeżych owoców. Obiad - kasza z tofu i grillowanymi
warzywami, kolacja - może twarożek? Wrzuć do niego dużo świeżych warzyw i zjedz
z pełnoziarnistym tostem. Proste, prawda?
- 8 -
"Nieuchwytny cel"
Masz dość, bo mimo regularnych treningów cel jest wciąż daleki od
oczekiwań. Może problem tkwi nie w ćwiczeniach, ale właśnie w oczekiwaniach? Co
właściwie chcesz osiągnąć? Figurę Gisele? Nogi do chmur? Większe piersi,
mniejszy tyłek... - i tu rozwija się cała lista mankamentów do błyskawicznej
korekty. Siłownia to nie stół operacyjny, a trener to nie chirurg plastyczny.
Ćwiczenia nie sprawią, że staniesz się innym człowiekiem - regularny trening
wyrzeźbi Twoją sylwetkę i doda Ci pewności siebie. Może wtedy znikną te
irracjonalne oczekiwania? Postaw sobie rzeczywiste cele, którym możesz sprostać. Lepsza forma, zwiększona wydolność organizmu, smukłe ciało,
rozciągnięte i wyrzeźbione mięśnie - to jesteś w stanie osiągnąć w 100%! A może
planujesz pobiec w maratonie albo wypróbować inną dyscyplinę, do której
trening na siłowni może Cię świetnie przygotować? Moje treningi nabrały tempa i
stały się bardziej różnorodne od momentu, gdy postanowiłam, że wracam do tańca
klasycznego. Zastanów się, czego zawsze chciałaś spróbować i nie trać czasu -
działaj. Nuda to najgorszy wróg podczas ćwiczeń. Dziś trening siłowy, a jutro
może joga? Zamień bieżnię na parkową alejkę, a rower stacjonarny na stylowy
miejski. Baw się treningami, a osiągniesz cel szybciej, niż myślisz. To co
wybierasz? Ja pilates, basen i balet. Ale o tym następnym razem.
Czasami trening nie działa bo nie wiemy jak poprawnie ćwiczyć. Ja byłam amatorką i nie wiedziałam, jak jeść i co ćwiczyć, by schudnąć udało mi się dopiero wtedy, gdy zamówiłam gotowy plan treningów i dietę na https://potreningu.pl/ najpierw na miesiąc, a gdy już wypróbowałam to na dłużej sobie wzięłam. Efekty były widoczne w miarę szybko nawet się nie spodziewałam. Sama po sobie tak nie widziałam jak ludzie mi mówili, że widać u mnie zmianę na lepsze.
OdpowiedzUsuń