czwartek, 17 listopada 2016

"Byt ili ne byt?" - czyli Hamlet ze wschodu


Często śmiejemy się z rosyjskiej kultury i mentalności, zupełnie nie rozumiejąc, co naszym braciom ze wschodu właściwie siedzi w głowach... Na pierwszy rzut oka rosyjska codzienność przypomina czasy polskiej komuny - decyzje polityków brzmią jak kiepski żart, najwyższe stanowiska w państwie zajmują ludzie najmniej do tego przygotowani, pracę w policji, urzędzie, czy w zwykłym nawet barze, odwala się byle jak i właściwie, gdzie by nie spojrzeć, nic nie działa tak, jak powinno. Śmieszne, gdy ogląda się to z boku, ale wyobraźmy sobie, że któregoś dnia budzimy się w samym środku tych absurdalnych zdarzeń - przestaje być zabawnie, prawda?  

Rosja to dziwny kraj. Z jednej strony zdumiewa wspaniałą kulturą i bogatą historią, z drugiej - przytłacza zaściankowym sposobem myślenia, który zdaje się być oporny na wszechobecny postęp... Do Rosji mam stosunek ambiwalentny - z jednej strony kocham ją za przepiękną muzykę, balet, Nabokova, Puszkina i te wszystkie pałace Romanowów, a z drugiej strony - budzi moje politowanie wiarą w zabobony, przesadną religijnością i przygnębiającym wręcz konformizmem. "Nie ma czerwonego imperium, ale pozostał czerwony człowiek" - to stwierdzenie rosyjskiej dziennikarki, Swietłany Aleksijewicz, bardzo dosadnie opisuje mentalność społeczeństwa rosyjskiego.

Wolność to brak strachu... W krajach demokratycznych lęk to stan tak niecodzienny i rzadki, że postrzegamy go jak towar, który możemy sobie zaserwować na własne życzenie, często za duże pieniądze. Ale w Rosji ze strachem się rodzi, żyje i umiera - to taka tamtejsza codzienność. Pytanie nasuwa się samo - dlaczego w tak wielkim kraju tak liczne społeczeństwo godzi się na egzystencję w atmosferze terroru, zastraszania, zakazów i wszechobecnego tabu? Jacek Hugo-Bader, dziennikarz Gazety Wyborczej i ogromny miłośnik Rosji, wcale nie jest zdziwiony taką bierną i pełną rezygnacji postawą Rosjan. Nie buntują się - ale kto właściwie ma się buntować? Niemalże cała rosyjska inteligencja została wymordowana w następujących po sobie falach czystek... Zostali nieliczni świadomi i cała masa nieświadomych, pokornych konformistów. 

Rosja widziana z perspektywy autora "Dzienników kołymskich" jawi się czytelnikowi jako przerażający Ciemnogród, odległa kraina, w której ludzie nigdy się nie śmieją. Jacek Hugo-Bader daleki jest jednak od negowania rosyjskiego stylu życia - przeciwnie! Dziennikarz jest szczerze zafascynowany innością naszych sąsiadów. Każde państwo ma swoje charakterystyczne cechy, swoją własną mentalność. A że rosyjski folklor nas zdumiewa? Cóż, Rosjanie nawet najdziwniejsze zjawiska w ich kraju biorą już za chleb powszedni. Nie skarżą się głośno, tylko czasem po cichutku żalą się obcym w podróży. Albo zalewają problemy hektolitrami wódki. Cóż, podobno przeciętny Rosjanin spożywa ok 15 litrów (moim zdaniem, znacznie więcej) alkoholu rocznie, co plasuje ten kraj na czwartym miejscu w kategorii "najwięksi pijacy świata" - teraz przynajmniej wiadomo, dlaczego...

Oleg i Władimir Presniakow genialnie portretują w swych dziełach ponurą rosyjską codzienność i liczne jej absurdy. Jednak stwierdzenie, że ich sztuki są jedynie satyrą na rosyjskie przywary, byłoby krzywdzącym uproszczeniem... Bracia nachylają się także nad tą myślącą i wrażliwą częścią społeczeństwa rosyjskiego - nad młodymi, ambitnymi, ale zagubionymi ludźmi, którzy starają się znaleźć swoje miejsce w kraju, który mądrości raczej nie ceni. Rodzeństwo dramaturgów z oceanu bylejakości wyławia wyjątkowe jednostki - tak niepodobne do otaczającej je szarzyzny. Jednym z takich wyjątków jest Wala - bohater sztuki "Udając ofiarę". Jego bunt, rozterki i walka z otoczeniem przypominają dylematy Hamleta. W tym przypadku jednak słynne szekspirowskie "być albo nie być' lepiej zamienić na "gnić, albo nie gnić", mając w pamięci słowa legendarnego rosyjskiego reżysera, Eldara Riazanowa: "Nasz kraj jest wielki - gnić będzie długo"...

Ukazanie na scenie całej tej groteski, jaką jest rosyjska rzeczywistość, nie jest zadaniem łatwym. Zmierzenie się z twórczością braci Presniakow także... Krystyna Janda podjęła się wyreżyserowania sztuki tych rosyjskich dramaturgów i zrobiła to naprawdę świetnie. Spektakl w krzywym zwierciadle ukazuje sposób myślenia i styl życia współczesnych Rosjan. I choć sztuka jest komedią, żart nie jest nachalny ani wymuszony. Widzowie śmieją się z komicznych w gruncie rzeczy sytuacji, jak absurdalne śledztwo policji, która nie mając dowodów zbrodni, sama dopisuje sobie scenariusz, oskarżając podejrzanego o morderstwo - jednak jest to w gruncie rzeczy gorzki śmiech. Śmiejemy się, mając w duchu nadzieję, że groteskowy żywot naszych rosyjskich sąsiadów nie stanie się pewnego dnia naszą codziennością...


#1 O radzieckim człowieku 


  "Chcąc być łagodnym, okrutnym być muszę"
~ Wiliam Szekspir, Hamlet

Chorobą, która od lat toczy Rosjan, jest r o z g i l d z i a j s t w o . Ten dziwny termin określa stan ducha, będący mieszaniną zobojętnienia, głupoty, niechlujstwa, rozleniwienia i bylejakości. Jak twierdzi Jacek Hugo-Bader, "Straszne rzeczy mogą się stać, gdy zostanie przekroczony poziom krytyczny tego stanu. Przez to giną ludzie, spadają samoloty, płoną kopalnie, wybuchają elektrownie atomowe, a za kraty trafiają nie ci, co trzeba"... Cóż, witamy w Rosji. Wala, główny bohater sztuki, każdego dnia spotyka się z takimi ludźmi, można powiedzieć, ostro "rozgildziajonymi"... Niedaleko szukać - jego własna matka. Albo koledzy z pracy. I dziewczyna. Ciężko wytrzymać w atmosferze takiej wszechobecnej tępoty i bylejakości. Wala jest młodym, ambitnym chłopakiem o wzniosłych wartościach. Chciałby osiągnąć wiele, ale niezwykle trudno starać się, gdy wszystkim innym się nie chce. Póki co, tkwi w zawieszeniu pomiędzy dzieciństwem a dorosłością, pomiędzy wielkimi ideami a przytłaczającymi realiami, pomiędzy chłopięcym tapczanem w rodzinnym domu a dziwaczną pracą policyjnego "udawacza trupów". Między maminą piersią, od której, mimo dorosłego już wieku chyba jeszcze się nie odessał, a obfitym biustem swojej dziewczyny, Oli. Reasumując, Wala zawisł gdzieś w nieokreślonej czasoprzestrzeni i ani myśli dorosnąć. Bo niby dlaczego on ma poważnieć, skoro całe otoczenie wokół niego, od powagi jest bardzo dalekie...


#2 Na wschodzie bez zmian...


"Trucizno, dokończ swego dzieła"
~ Wiliam Szekspir, Hamlet

Wala pracuje w policji udając ofiarę w inscenizacjach zbrodni, odgrywanych na potrzebę śledztwa. Wbrew pozorom, praca niby-trupa jest cholernie trudna i wymaga niesamowicie dużo sprytu i mobilności. Kto myślał, że Wala spędza czas, leżąc na ziemi, ten się grubo mylił. Jednego dnia wisi się w oknie, sprawdzając, jak dokładnie ofiara przez nie wyleciała, innym razem trzeba się topić na basenie... Nie ma lekko. Na domiar złego całej tej szopce przewodzi kapitan milicji, człowiek będący kwintesencją słowa "r o z g i l d z i a j s t w o". Ekipa milicyjna, w której przyszło pracować Wali, to ogólnie rzecz biorą,c banda nierobów i tępaków, ale gdzieś pracować trzeba. Poza tym, mówimy o zjawisku ogólnokrajowym, więc próżno szukać szczęśliwego miejsca pełnego szczęśliwych ludzi. Na pewno nie na rosyjskiej ziemi.

Oglądając sztukę braci Presniakow, można odnieść wrażenie, że Rosja to jeden wielki burdel na kółkach, toczący się przed siebie, na oślep. W bałaganie dzieją się rzeczy straszne, więc trudno się dziwić, że jeden z rosyjskich obywateli wypchnął żonę z okna, drugi zadusił dziewczynę na basenie, a trzeci strzelił koledze w głowę, bo go denerwował... Jaki rząd, takie społeczeństwo. W końcu jednak nawet największy z ignorantów, kapitan policji pyta wstrząśnięty: "Gdzieś ty się wyrodził, z czego?! Wy wszyscy?! Ten, kurwa, majtki zapomina, jak idzie na basen, ten pedał, kurwa, rypie do kolegi z ławki... Czego wy chcecie od życia, do chuja?! Jak wy w ogóle chcecie żyć?!" 



#3 Byt ili ne byt?



"Reszta jest milczeniem"
~ Wiliam Szekspir, Hamlet

Komediodramat braci Presniakow to taka współczesna interpretacja Hamleta, tyle że z dużym przymrużeniem oka. Mamy rozterki moralne, kryzys istnienia, ducha zmarłego ojca, podejrzaną matkę i równie podejrzanego wujka, współczesną Ofelię, której jednak daleko do wrażliwości swojego pierwowzoru, no wreszcie i pogrążonego w samotności bohatera, który na własną rękę chce wymierzać sprawiedliwość. Cóż, jego starania, jak się można domyśleć, przypominają walkę z wiatrakami, ale intencje Wali są szczytne i doprawdy wzrusza jego heroizm i pragnienie poznania prawdy. Kto jednak łudził się, że dobro zwycięży, bardzo się pomylił. Takie słodkie happy endy, to nie w Rosji. Duch Ojca kończy tę historię ponurymi słowami: "I najgorsze, że to się nigdy, nigdy nie skończy. Nigdy!".

Chyba nie będzie przesadą, jeżeli stwierdzę, że oglądanie sztuki braci Presniakow w reżyserii Krystyny Jandy, było jak wizyta u dobrych znajomych. Na scenie Och-Teatru zobaczyłam swoich ulubionych aktorów, których znam ze spektakli granych na innych warszawskich scenach teatralnych. Najwięcej radości sprawił mi widok wspaniałej Izabeli Dąbrowskiej. "W udając ofiarę" Pani Izabela zagrała niewielką rolę kelnerki japońskiego baru, przebranej za gejszę. Charakterystyczny głos aktorki, jej ogromny dystans do siebie, poczucie humoru i niewymuszony wdzięk - to wszystko sprawiło, że scena w restauracji sushi była chyba najmocniejszym punktem tego wieczoru. 

Sylwester Maciejewski, którego pierwszy raz widziałam w "Polityce", na scenie Teatru 6 Piętro (pozwolę sobie przypomnieć - to była jedna z nielicznych znakomitych ról w tej boleśnie mizernej sztuce) i tym razem mnie nie zawiódł. Jego tubalny głos i budząca respekt postura sprawiły, że okazał się wręcz wymarzonym podejrzanym wujkiem. 

Bardzo cenię grę Michała Żurawskiego, dlatego żałowałam, że w sztuce braci Presniakow było go tak mało... Odniosłam nawet wrażenie, że rola Sysojewa, człowieka, który w porywach złości zabił swoją żonę, jest nie do końca dopasowana do osobowości scenicznej aktora. Trzeba jednak przyznać, że nawet w roli prostaka-mordercy Żurawski jest ujmujący. 

Urzekła mnie gra Agaty Sasinowskiej, która w sztuce wcieliła się w rolę milicjantki. Nie miałam wcześniej okazji oglądać Agaty w żadnej ze sztuk, jednak po tym, co zaprezentowała na deskach Och-Teatru, nie mam wątpliwości, że ma ogromny potencjał i wielki talent. Czekam na kolejne jej role - wreszcie jakaś charyzmatyczna aktorka młodego pokolenia.

Moje serce zdobył Adam Serowaniec, grający Walę. Aktor miał naprawdę trudne zadanie, bo jego bohater, nie dość, że rozdarty emocjonalnie, to jeszcze wyczynia akrobacje na parapecie. A tak serio, wspaniały popis gry aktorskiej. Jestem pod wrażeniem - a ja, wbrew pozorom, wcale nie bywam pod wrażeniem jakoś wyjątkowo często...

Jestem urzeczona poczuciem humoru i swobodnym stylem braci Presniakow. "Udając ofiarę" to nie jest lekka, zabawna komedyjka, mająca umilić wieczór po ciężkim dniu. Żarty, jakimi raczą nas twórcy, wywołują śmiech przez łzy. Bo choć na scenie dzieją się rzeczy kuriozalne, w które trudno uwierzyć, to jednak sztuka jest przecież odzwierciedleniem rosyjskiej codzienności. Oto Rosja właśnie. Dziwny, dziwny kraj, w którym nawet kierowca nie wie, jakimi ulicami jeździ jego tramwaj...




zdjęcia, materiały - Och-Teatr/ Fundacja Krystyny Jandy na Rzecz Kultury

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz