czwartek, 28 marca 2019

Gdzie ci herosi? "Fedra Fitness" w Teatrze Collegium Nobilium


Ferda Fitness to spektakl o przemijaniu i kryzysie męskości. Oba problemy są obecne w mediach od lat, więc bardzo zastanawiało mnie, czy sztuka węgierskiego dramatopisarza,  Istvána Tasnádiego pokaże każdą z tych kwestii w nieco innym świetle. Niestety, poza dobrze znaną, mocną diagnozą widz nie otrzymuje żadnych głębszych wniosków. Zabrakło analizy poruszanych problemów - skąd ten pęd za silnym męskim ciałem? Dlaczego jedynie młodość i muskuły mają być gwarancją szczęśliwego i satysfakcjonującego życia? I najważniejsze - czy to już definitywny koniec ery superbohaterów? Kto teraz ma być silny, a kto już nie musi? Na te pytania musicie odpowiedzieć sobie sami...

piątek, 22 marca 2019

Zmierzch Don Juana. "Kilka scen z życia" na scenie Teatru Dramatycznego


Nie sposób oprzeć się jedynej w swoim rodzaju, dekadenckiej atmosferze, jaka towarzyszy dramatom Antoniego Czechowa. Tych największych napisał w sumie sześć, a każdy z nich stanowi doskonałe studium ówczesnej rosyjskiej mentalności. Pisarz w skupieniu badał postawy i problemy, jakimi cechowało się jego najbliższe otoczenie. Postacie z jego utworów to w zdecydowanej większości przypadków ludzie pogrążeni w długach, alkoholu i destrukcyjnych, nieszczęśliwych związkach. Mimo namacalnych tragedii bohaterowie bawią się beztrosko, jakby nie wiedzieli (albo nie chcieli wiedzieć), że ich świat się bezpowrotnie kończy, a wraz z nim kończy się też beztroskie, próżniacze życie, jakie dotychczas wiedli... 

piątek, 15 marca 2019

Miłość niejedno ma imię. "Berek, czyli upiór w moherze 2" w Teatrze IMKA



Co za dużo, to nie zdrowo... Ta jakże uniwersalna zasada doskonale sprawdza się w odniesieniu do związków międzyludzkich - szczególnie takich pogmatwanych i nierównych, jak znajomość Pawła i jego sąsiadki z piętra, Pani Anny Lewandowskiej. Początki ich relacji nie zapowiadały się zbyt obiecująco. Jeżeli czytaliście książkę Marcina Szczygielskiego Berek albo widzieliście pierwszą część spektaklu na motywach tej powieści, pewnie doskonale pamiętacie, że bohaterowie, poza wzajemną nienawiścią, nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego. Minęło sporo czasu, zanim sąsiedzka wojna zakończyła się względnym pokojem. Jak to się stało, że młodego geja i zgorzkniałą, starszą kobietę o skłonnościach homofobicznych połączyła przyjaźń? Dodajmy, że nie taka wcale zwyczajna - nagle Pani Ania zaczęła przejawiać wobec Pawła nadmierną matczyną troskę, która okazała się równie męcząca, jak jej początkowa niechęć...

wtorek, 12 marca 2019

Gry małżeńskie. "Fatalista" na scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie


Urokliwy klimat przedwojennej Warszawy, wyraziste postacie i uniwersalna problematyka, która mimo upływu lat, nie przedawniła się ani trochę - to zaledwie kilka z wielu powodów, dla których warto zobaczyć "Fatalistę", najnowszą sztukę autorstwa Tadeusza Słobodzianka. Mając w pamięci przejmujący smutek, jaki towarzyszył mi podczas oglądania "Naszej Klasy", byłam przygotowana na wiele wzruszeń. O dziwo, tym razem twórca postanowił rozśmieszyć swoich widzów, pokazując im cienie i blaski małżeńskiego życia...

środa, 6 marca 2019

Moja Ninna. Recenzja książki "25 gramów szczęścia"


Kocham zwierzęta. Wszystkie. Gdyby warunki mieszkaniowe mi na to pozwoliły, stworzyłabym sierociniec dla porzuconych, chorych stworzeń, które kiedyś były słodkimi, puchatymi zabawkami, ale z czasem znudziły się swoim właścicielom i wylądowały na ulicy. Zabrałabym zwierzęta, które w oczach hodowców stanowią jedynie materiał na przetwory mięsne. Wzięłabym do domu maleństwa, które nie zdążyły uciec przed kołami rozpędzonych samochodów, ale do momentu, gdy ich serduszka jeszcze biją, wciąż jest nadzieja, że uda się je uratować. Wśród mojej licznej zwierzęcej ferajny znalazłoby się miejsce dla każdego zwierzaka, które potrzebuje pomocy - bo przecież każde z nich ma prawo żyć. Wierzę w to żarliwie, podobnie jak Massimo Vacchetta, bohater książki 25 gramów szczęścia.  

poniedziałek, 4 marca 2019

Ella i Bóg


Anat Gov pisała głównie o roli kobiet w społeczeństwie, jednak w przypadku sztuki "Boże mój!" na pierwszy plan wysuwa się kwestia wiary, zostawiając feminizm daleko w tyle. Owszem, mamy tu postać kobiety, która dzielnie znosi przeciwności losu, ale utwór Gov w dużej mierze skoncentrowany jest na boskiej instancji. Kto nie uważał na religii, ten będzie miał okazję odświeżyć sobie wiedzę na temat biblijnych przypowieści, bo o tym przede wszystkim dyskutuje bohaterka ze swoim tajemniczym gościem. Czy to dobrze, widzowie muszą odpowiedzieć sobie sami...