niedziela, 27 lipca 2014

Chacun chez soi, czyli każdy u siebie


Nigdy więcej - obiecuje sobie X, usiłując stłumić czkanie koleją lampką wina. Już ok, wodospad łez zahamowany. Zaraz X wróci do domu, zmyje z twarzy rozmazany od płaczu make up, wskoczy do łóżka i rano obudzi się jako zupełnie inna, niezależna, pewna siebie kobieta, dla której liczy się tylko wolność i seks... A przynajmniej taką wizję pewnie miałaby dla X jakaś bardzo wyzwolona scenarzystka, gdyby podjęła się napisania dalszych losów jej życia. 

sobota, 19 lipca 2014

Rodzina


Znowu przejechałam przystanek... A właściwie, trzy przystanki. Zanim zorientowałam się gdzie jestem, minęło kilka minut. Zanim dotarłam do celu swojej podróży, minęła godzina. Oto cena, jaką się płaci za nałóg czytania. Tym razem winę ponosi "Rodzina" - najnowsza książka Moniki Jaruzelskiej. Fakt, że chłonęłam ją, zupełnie tracąc poczucie rzeczywistości, jest chyba najlepszą rekomendacją. 

niedziela, 13 lipca 2014

Depresja artysty


Fundamentem wielkich dzieł są wielkie tragedie i głębokie załamania - taka teza przyszła mi do głowy, gdy któregoś dnia, jadąc zatłoczonym autobusem, czytałam sobie Lema. Nie, właściwie, takie myśli nawiedzały mnie już dużo wcześniej. Pochłaniając opowiadania Alice Munro, byłam przekonana, że coś tak fantastycznego mógł napisać tylko ktoś dotkliwie pokiereszowany przez życie. Albo gęsty, niepokojący mrok u Emily Brontë i  F. Scotta Fitzgeralda. No i Stefan Zweig, którego kocham chyba właśnie za permanentną depresję, będącą podwaliną jego dzieł i przyczyną tragicznego końca... Zaintrygowana swoimi wnioskami, postanowiłam grzebać dalej - okazuje się, że podobnych przykładów jest całe mnóstwo. Pisarz, to ktoś, kto się smuci, a na wielkich smutkach powstaje wielka literatura.