Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego Antoni Czechow uznał Wiśniowy sad za komedię. Ilekroć czytam lub oglądam tę sztukę, zawsze czuję dojmujący smutek i pustkę, jakby to mnie odebrano coś cennego. Tekst Czechowa jest o stracie rodzinnego domu, ale w gruncie rzeczy chodzi tu także o bolesny koniec złudzeń, porzucone nadzieje i kres pewnej epoki. To wszystko zobaczymy w przedstawieniu Krystyny Jandy na scenie Teatru Polskiego w Warszawie. To bez wątpienia najpiękniejsza inscenizacja Wiśniowego sadu, jaką kiedykolwiek widziałam.
Dramat czechowowskich bohaterów zawsze polegał na tym, że nie mogli przystosować się do nowych realiów rzeczywistości - żyli dniem wczorajszym, nie zwracając uwagi, że ten nowy wygląda już zupełnie inaczej. Czechow potrafił genialnie uchwycić w swoich utworach schyłek dawnej Rosji. W powietrzu czuło się już rewolucję, a życie tamtejszej arystokracji przypominało bal na tonącym statku. Wiśniowy sad to historia o stopniowym godzeniu się z tym, co nieuchronne. Czy taki tekst można nazwać komedią?
Oczywiście, sztuka ma w sobie zabawne momenty i twórca, który chciałby przedstawić ją widzom w nieco pogodniejszej, odświeżonej wersji, mógłby zrobić z tego dzieła farsę na ludzką próżność i naiwność. Jednak wtedy nie byłby to już Czechow, którego tak kochamy i Krystyna Janda doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Reżyserka podeszła do tego tekstu z czułością i ogromnym szacunkiem. Może dlatego, że w 1974 r. sama zadebiutowała w Trzech siostrach Bardiniego w Teatrze Telewizji i był to debiut, który otworzył jej furtkę do wielkiej kariery. Wiśniowy sad Janda potraktowała w sposób bardzo tradycyjny, nie siląc się na zbędne uwspółcześnianie, skracanie lub przerabianie tekstu. Dzięki temu zasiadając na widowni dużej sceny przy ul. Karasia, widzowie mogą mieć pewność, że obejrzą prawdziwego Czechowa w najlepszym wydaniu - dzieło przygotowane z rozmachem, piękne wizualnie i zagrane w iście mistrzowski sposób.
Bohaterów tej opowieści poznajemy w dniu, gdy do rodzinnego majątku wraca jego właścicielka, Lubow Raniewska (Grażyna Barszczewska). Ostatnie 5 lat kobieta przebywała z córką Anią (Dorota Bzdyla) w Paryżu, jednak wrodzona rozrzutność i trudna sytuacja finansowa skłoniły ją do powrotu w rodzinne strony. Niestety, także i tu nie dzieje się dobrze. Wiśniowy sad jest bardzo zadłużony i jeżeli Luba wraz z bratem Leonidem (Jerzy Schejbal) nie spłacą procentów, posiadłość wkrótce zostanie zlicytowana. Na samą myśl o tym kobiecie pęka serce - spędziła tu przecież całe swoje dzieciństwo, tu dorastały jej dzieci, tu nieszczęśliwie zakończył życie jej ukochany syn.
Jednak, mimo obaw przed ponurą przyszłością majątku, ani Raniewska ani Leonid nie potrafią zmienić swoich dotychczasowych przyzwyczajeń i wciąż wydają pieniądze bez opamiętania. Z pomocą rodzeństwu przychodzi przedsiębiorczy ziemianin, Jermołaj Łopachin (Szymon Kuśmider), który wpada na pomysł, że ziemię można przeznaczyć na działki dla letników - wówczas majątek ziemski sam zacznie na siebie zarabiać i do jesieni dług zniknie. Sentymentalni właściciele nie chcą jednak słyszeć o wycinaniu sadu i wynajmowaniu tych terenów obcym ludziom. Przywiązani do rodzinnych tradycji i wspomnień, nie robią nic, żeby uchronić dom przed katastrofą...
Przyczyną zguby bohaterów są ich dworskie kaprysy i brak zrozumienia powagi sytuacji, w jakiej się znaleźli. Ale utrata wiśniowego sadu to także metafora świata, który wówczas już chylił się ku upadkowi. Czechow doskonale o tym wiedział i przeczuwał zbliżające się zmiany. Jego dramaty są więc pewnego rodzaju pamiątkami z czasów arystokratycznej Rosji, która żyła beztroskim, wygodnym życiem i trwoniła majątek bez cienia refleksji. O tym, jak wielkie było przywiązanie Luby do jej szlacheckich korzeni świadczy chociażby fakt, że w dniu licytacji majątku urządziła w posiadłości huczny bal - ostatni przed przejęciem sadu przez nowego właściciela.
Jednak Czechow w swoich dramatach nie skupiał się jedynie na przeszłości - tę symbolizuje jedynie starsze pokolenie. Dla młodych strata wiśniowego sadu nie jest wcale tragedią, ale początkiem nowego rozdziału w życiu. Ania, Waria i Pietia są gotowi porzucić wygody i pracować, co seniorom rodu wydaje się nie do przyjęcia. Postawy młodych bohaterów symbolizują Rosję po rewolucji październikowej, gdzie nie ma już nierówności społecznych, ani podziału na bogatych i biednych.
Ze swojej strony mogę Wam polecić rozwiązanie, z którego sam regularnie korzystam. Jeżeli lubicie aktywnie spędzać swój wolny czas, to polecam Wam sprawdzić ofertę siłowni zewnętrznych FItPark - https://www.fitpark.pl/oferta-silowni-zewnetrznych/stoly-rekreacyjne/stol-do-gry-w-szachy .
OdpowiedzUsuń