czwartek, 26 czerwca 2014

Pozycja W(Y)PROSTowana


W scenariuszu afery podsłuchowej miały początkowo występować trzy kluczowe postacie: dobry redaktor, źli, skorumpowani politycy i zdezorientowany premier, dumający w iście hamletowskim stylu nad dalszym "być albo nie być" obecnego rządu. Ale, jak można było się spodziewać, dramat w końcu przerodził się w farsę. Taśmowy skandal obnażył przede wszystkim "kwiecisty" język polityków, a także dwoistość poglądów niektórych z podsłuchiwanych bohaterów. No i kompletny brak profesjonalizmu służb ABW, które w roli czarnego charakteru zagrały lepiej, niż zamieszani w aferę ministrowie. 

Najnowszy numer Wprost zniknął z kiosków już w poniedziałkowy poranek. Pytania klientów zaczynające się od "Czy jest jeszcze...?", sprzedawcy ucinali krótkim "Nie ma i nie będzie". Sylwester Latkowski pewnie pęka z dumy, ale do miana lidera opinii tygodnikowi jeszcze daleko. Nie wystarczy zrzucić społeczeństwu pod nogi kilku śmierdzących bomb, żeby uplasować się na samym szczycie. Czytelnictwo Wprost może i poszybowało w górę, ale notowania redaktora naczelnego spadły w zawrotnym tempie. W Polsce solidarność ma krótki termin ważności - w tym przypadku wsparcie kolegów z branży osłabło już po dwudziestu czterech godzinach od incydentu ze służbami ABW. Ci, którzy podczas "inwazji" na redakcję Wprost stali za Latkowskim murem, w kolejnych dniach już skrupulatnie grzebali w jego biografii, odsłaniając z nieskrywaną satysfakcją kolejne, niezbyt pochlebne fakty z życia redaktora. "Całe środowisko dziennikarskie jest przeciwko Panu" - te słowa Moniki Olejnik, wymierzone w Donalda Tuska, pasują teraz bardziej do sytuacji Latkowskiego, niż do obecnej pozycji polskiego premiera.

Rząd Tuska otrzymał wotum zaufania i  tym samym premier kolejny raz udowodnił, że kondycja jego ekipy nie jest jeszcze tak bardzo nadwątlona. Donald Tusk już nieraz dostawał mocne ciosy, po których podnosił się, otrzepywał i szedł dalej. I tym razem taśmowa bomba nie wysadziła rządu w powietrze. Premiera poparło 237 posłów, w tym (były już, jak podkreślił z przekąsem Janusz Palikot) członek Twojego Ruchu, kilku polityków niezrzeszonych, a nawet sam Jezus, pod postacią posła Godsona. Nikt z obecnych nie zasnął w trakcie głosowania, co dodawało jeszcze większej powagi całej sytuacji. 

Afera taśmowa rozczarowała, bo właściwie nic interesującego na tych taśmach nie ma. Więcej emocji wzbudza styl wypowiedzi polityków, niż sama treść, a to, co każdy z bohaterów miał do powiedzenia, odbiorcy w większości przypadków wiedzieli już wcześniej - np. wątek emerytur, nad którym debatował były członek PO, Piotr Wawrzynowicz: "Za 30 lat będzie kompletnie rozjeb...y system emerytalny. Nie będzie istniał w takim sensie, jak dzisiaj istnieje. I wszyscy będziemy otrzymywać emeryturę 700 zł, 900, 1200, czyli taką, żeby przeżyć (...). Ameryki nie odkrył. Powiem więcej, musi chyba zaktualizować dane, bo emerytury 700 zł to nie ponura wizja przyszłości, ale codzienność wielu ludzi... W ogóle, wiara w polski system emerytalny przypomina trochę wiarę w Zębową Wróżkę. Niby wiadomo, że nie istnieje, a jednak każdy po cichu ma nadzieję, że coś mu sypnie. Skoro jednak nawet politycy martwią się "przechu..wą emeryturą", to jest to ewidentny sygnał, że fundusz już dawno szlag trafił i niedługo nawet 700 zł będzie sumą niebotyczną... 

Afera zawsze ciągnie za sobą ofiary, ale w tym przypadku premier z podsłuchanymi obszedł się nad wyraz łagodnie. Co prawda, taśmy doszczętnie pogrążyły Nowaka, ale on już dano był jedną nogą poza partią, więc teraz po aferze dostawił jeszcze drugą i ostatecznie wyleciał z PO. Nieznane są dalsze losy ministra spraw wewnętrznych, Bartłomieja Sienkiewicza, który na długo zostanie zapamiętany z pełnej barwnych epitetów rozmowy z prezesem NBP o dalszych losach Polski, dymisji Rostowskiego i nowelizacji ustawy o NBP. Stwierdzenie: "Mamy dupę pogłębiającą się na poziomie budżetu państwa" można by było rozwinąć także w kwestii dalszej kariery politycznej ministra Sienkiewicza. Co prawda ten złożył już dymisję, ale Tusk jej jeszcze nie przyjął. Premier zdaje się też nie mieć problemu z faktem, że szef MSW prowadzi dochodzenie w sprawie, w której sam jest na widelcu. 

Taśma Radosława Sikorskiego wzbudza najwięcej kontrowersji, bo minister spraw zagranicznych zaprzecza wszystkim swoim dotychczasowym ruchom na arenie międzynarodowej. Dialog Sikorskiego z Jackiem Rostowskim jest pełen głębokich przemyśleń, z których robienie laski Amerykanom jest chyba tym najbardziej zapalnym, ale nawet rząd USA nie obraził się na ministra tak bardzo, jak Polacy, za nazwanie ich Murzynami. Cytując samego autora, "bullshit kompletny", za który jednak Sikorskiemu na razie nic nie grozi, bo ma nadal silne poparcie u premiera. Czasem mam wrażenie, że minister Spraw Zagranicznych musiałby rozpętać III wojnę światową, żeby ostatecznie zlecieć ze stołka. Stwierdzenie, że "polsko-amerykański sojusz to jest nic niewarty", to najwyraźniej jeszcze nie ten etap. 

Afera dogasa na sejmowych korytarzach, ale dymi w prokuraturze. ABW chce jak najszybciej zrzucić maskę złego policjanta i wejść w rolę prawego szeryfa. Nadgorliwe służby przypuściły szturm na personel restauracji "Sowa i Przyjaciele". Na razie na celowniku są manager lokalu i jeden z kelnerów, ale gdyby to od prokuratora Seremeta zależało, siedzieć w imię dobra narodowego poszliby wszyscy, łącznie ze sprzątaczką. Pod obstrzałem są też dwaj polscy biznesmani, jeden z posłów PiS i rosyjska mafia. Dużo, jak na dwa tygodnie, ale nasz system sprawiedliwości już tak ma, że albo nie robi nic, albo robi za wiele. Na szczęście, dzięki temu Donald Tusk może spać spokojnie. Bo bez względu na to, czy za podsłuchami stoi opozycja, złośliwi pracownicy restauracji, czy kaukaskie niedźwiedzie, ABW czuwa i w razie potrzeby zamknie wszystkich. 

Premier chodzi pewniej, w pozycji wyprostowanej i już żaden z uszczypliwych dziennikarzy nie pyta go, kiedy poda się do dymisji. Media znowu patrzą na Tuska  przychylniejszym okiem i tylko patrzeć, kiedy Monika Olejnik wykrzyknie: "Całe środowisko dziennikarskie jest z Panem!". Spektakl dobiega końca - tak się w murzyńskiej Polsce gasi afery. Bullshit kompletny? Może i tak, ale jaki skuteczny. Kurtyna w dół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz