Zawsze, kiedy Iwan Wyrypajew bierze się za reżyserię nowego spektaklu, można mieć niemal stuprocentową gwarancję, że zrobi to dobrze. A kiedy Iwan Wyrypajew podejmuje się inscenizacji któregoś z rodzimych klasyków, można być przekonanym, że będzie to niezwykle wysmakowane arcydzieło. Dlatego na premierę "Wujaszka Wani" w Teatrze Polskim czkałam z tak ogromną niecierpliwością. Zasiadłam na widowni z pełnym przeświadczeniem, że czeka mnie wspaniałe widowisko. Nie pomyliłam się ani trochę.
sobota, 30 grudnia 2017
piątek, 29 grudnia 2017
Notatnik teatralny | Styczeń
Jeszcze nie zniknęły mi wypieki na policzkach po grudniowych spektaklach, a już nie mogę się doczekać styczniowych premier. To będzie dość spokojny czas dla stołecznych scen - po ostatnich, niezwykle wyczerpujących miesiącach, warszawskie teatry wchodzą w nowy rok z dobrze znanym repertuarem. Niech Was to jednak nie zniechęca - powrócą dawno niewidziane tytuły, na które czekaliśmy z utęsknieniem. A co z nowościami? I tych, rzecz jasna, także nie zabraknie.
środa, 27 grudnia 2017
Krzyk szarego człowieka
Sztuka "Samospalenie" w reżyserii Krzysztofa Szekalskiego na deskach warszawskiego Teatru Ateneum grana jest już od kilku lat. Dawniej widzów poruszać mogły wspomnienia i szczere wyznania bohatera, obnażające bezduszność i okrucieństwo ówczesnego systemu i metod, jakimi bez skrupułów posługiwał się komunistyczny aparat władzy. Heroiczny czyn pewnego zdesperowanego obywatela, na kanwie którego oparty jest ten niezwykły spektakl, do niedawna mógł być w oczach widowni mglistym incydentem, ledwie widocznym na kartach historii. Dziś monodram Przemysława Bluszcza zyskuje nowy wydźwięk. Treść tej sztuki jest porażająco aktualna, a wydarzenia, o których mowa, zaskakująco trafnie opisują naszą codzienność...
Etykiety:
dramat,
historia,
Krzysztof Szekalski,
kultura,
monodram,
opinie,
Przemysław Bluszcz,
recenzja,
samospalenie,
spektakl,
sztuka,
teatr,
Teatr Ateneum,
Teatr Ateneum w Warszawie
piątek, 15 grudnia 2017
Bogowie nie wybaczają
Kto spodziewał się na scenie antycznej scenografii i aktorów przyodzianych w togi, ten bardzo się zdziwi. "Król Edyp" Sofoklesa w reżyserii Jakuba Krofty został całkowicie oderwany od starożytnej epoki, odkurzony i podany w lekkiej, nowoczesnej formie. Król Teb ma na sobie doskonale skrojony garnitur, Jego żona, Jokasta olśniewa zmysłową czerwienią, a poddani przywodzą na myśl przechodniów, których można spotkać na ulicach dowolnej metropolii. Oto tragedia na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Sztuka zdumiewająco dzisiejsza, a jednocześnie bardzo klasyczna i całkowicie wierna oryginałowi.
niedziela, 10 grudnia 2017
Utracone nadzieje
Nikt nie potrafi tak przejmująco pisać o beznadziei życia, jak rosyjscy dramaturdzy. Weźmy na przykład Czechowa i jego "Trzy siostry", albo "Wiśniowy sad". Nie mówiąc o "Mewie", gdzie nad bohaterami ciąży jakieś nie wyjaśnione, antyczne fatum - bez względu na to, jakie działania podejmą, i tak poniosą sromotną klęskę. A Bułhakow i Płatonow? Obaj wielcy pisarze może i nie wiązali swej działalności z teatrem, ale kunszt ich dzieł do dziś inspiruje reżyserów na całym świecie. I co kluczowe, wszędzie jest nostalgicznie, melancholijnie, smutno.
Subskrybuj:
Posty (Atom)