czwartek, 26 grudnia 2019

Nic do ukrycia. Recenzja spektaklu "Dobrze się kłamie"


Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie w reżyserii Paolo Genovese to filmowy klasyk, który przez kilka lat od swojej premiery doczekał się zaskakująco wielu adaptacji - polscy (Nie)znajomi i hiszpańskie Perfectos desconocidos to tylko ostatnie z wielu kinowych wersji tego włoskiego hitu. Okazuje się, że historia o niebezpiecznej grze w szczerość stanowi także wdzięczny materiał na teatralne przedstawienie. Kilka tygodni temu na deskach Studio Buffo odbyła się premiera spektaklu Dobrze się kłamie. Sztuka w reż. Marcina Hycnara jest wiernym odzwierciedleniem obrazu Genovese. Twórcy wzięli z filmu wszystko, co najlepsze i stworzyli przejmujący portret chwiejnych relacji międzyludzkich budowanych na półprawdach, niedomówieniach i kłamstwach. 

Grupa przyjaciół spotyka się w mieszkaniu Evy (Anita Sokołowska) Rocco (Marcin Perchuć), żeby wspólnie zjeść kolację i obserwować zaćmienie księżyca. Spokojny wieczór szybko zamienia się w piekło, kiedy gospodyni wymyśla zaskakującą grę w szczerość. Zasady są proste: każdy z uczestników kładzie swój telefon na stole i dzieli się z grupą treścią wszystkich przychodzących rozmów i wiadomości. Nietrudno się domyślić, że zdecydowana większość obecnych wolałaby raczej zjeść swoje komórki, niż ujawnić ich zawartość, ale rezygnacja z zabawy byłaby przecież jawnym przyznaniem się do nieszczerości... Niewinna rozrywka niespodziewanie wymyka się spod kontroli i wywraca życie bohaterów do góry nogami, kiedy na jaw wychodzą liczne kłamstwa, tajemnice i zdrady. Chciałoby się zapytać: po co to wszystko? Przecież było tak miło, gdy nikt nic o sobie nie wiedział...




Genovese (a za nim Hycnar) pokazał widzom, jak ta historia mogłaby się zakończyć, gdyby gwałtowna burza z piorunami nie przerwała maratonu wzajemnych oszustw. Sielski finał przygnębia jeszcze bardziej, kiedy wiemy już, ile każdy z bohaterów ma na sumieniu. Te dwa kontrastujące ze sobą obrazki - bezkompromisowej szczerości i zawoalowanych kłamstw - skłaniają do gorzkiej refleksji nad sensem relacji budowanych na selektywnej prawdzie. Łatwo przewidzieć, że zawalenie tak chwiejnych fundamentów to tylko kwestia czasu i nie trzeba do tego eleganckich kolacji i wyrafinowanych gierek. Aż trudno uwierzyć, że w przypadku tej siódemki, związki i przyjaźnie karmione mitami przetrwały tak długo. 

W czym tkwi siła filmu Paolo Genovese i co sprawia, że ta historia wciąż tak bardzo nas elektryzuje? Cóż, z pewnością chodzi o tę drażliwą prawdę, która w filmie przybiera postać niszczycielskiego żywiołu. Spokojna kolacja, która niespodziewanie przeradza się w wieczór wstydliwych wyznań, jest w pewnym sensie przestrogą, bo przecież na miejscu nieszczęsnych bohaterów mógłby znaleźć się każdy z nas... Przykład siedmiorga przyjaciół pokazuje w dosadny sposób, że doskonała znajomość drugiej osoby może być jedynie iluzją, a to, ile wiemy o naszych bliskich, zależy właściwie tylko od tego, na ile zdecydują się przed nami odsłonić. 




Spektakl Marcina Hycnara bawi i porusza z tą samą siłą, co kinowy przebój Genovese. Spodziewałam się, że scenariusz filmu odtworzony w warunkach teatralnych może być nieco przejaskrawiony i banalny - okazuje się, że zupełnie niesłusznie. Akcja sztuki toczy się wartkim nurtem, angażuje i trzyma w napięciu do ostatniej minuty, pozostawiając widza z wieloma przemyśleniami, od których trudno się uwolnić. 

W sztuce najlepiej radzi sobie męska część obsady. Szczególny zachwyt wzbudził we mnie Lele w wykonaniu Bartłomieja Topy, Peppe Szymona Bobrowskiego, a także Rocco, w którego na scenie wciela się Marcin Perchuć. Kobiece kreacje trochę mnie rozczarowały. Bianca Olgi Bołądź jest bardzo sztuczna i przerysowana, a z kolei Carlotta Katarzyny Kwiatkowskiej zupełnie bezbarwna i pozbawiona charakteru. Podobała mi się za to wyrazista i charyzmatyczna Anita Sokołowska w roli Evy. 




Dobrze się kłamie to świetnie skrojony komediodramat na temat jakości współczesnych relacji międzyludzkich. Jaka przyszłość czeka związki i przyjaźnie oparte jedynie na kontrolowanej prawdzie i skrupulatnie wyselekcjonowanych faktach z naszego życia? Przykład bohaterów sztuki Marcina Hycnara pokazuje, że głęboko skrywane tajemnice mogą wypłynąć na wierzch w najmniej odpowiednim momencie - szczególnie, gdy przechowujemy je w telefonach, a te nieoczekiwanie staną się obiektem towarzyskiej wiwisekcji...



Materiały prasowe: Spektaklove

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz