środa, 21 kwietnia 2021

Teatr dla Ziemi. 5 spektakli o ekologii, które warto zobaczyć

Wiele lat temu o kryzysie ekologicznym pisały jedynie portale i czasopisma branżowe. Dziś, w dobie większej świadomości o rosnących zagrożeniach klimatycznych, temat ekologii jest obecny wszędzie – także w kulturze i sztuce. Jak w tej roli sprawdzają się sceny teatralne? Okazuje się, że naprawdę dobrze. Miałam okazję obejrzeć wiele spektakli bardziej lub mniej nawiązujących do tematyki ekologii i kryzysu klimatycznego. Z okazji Światowego Dnia Ziemi wybrałam dla was 5 tytułów, których absolutnie nie możecie przegapić. 


Martwa natura, reż. Agnieszka Jakimiak, Teatr Powszechny w Warszawie 



fot. Magda Hueckel 
 
Przedstawienie Agnieszki Jakimiak snuje przed widzem apokaliptyczną wizję umierającej planety. I choć dla wielu widzów atmosfera beznadziejności może być odstraszająca, ja postrzegam ją jako niewątpliwą zaletę i ważny element, który przeważył na korzyść silnego wydźwięku tej sztuki. Obraz świata zmierzającego do samozagłady był dla mnie bardzo silnym ciosem w głowę – najpierw oszołomił, a następnie otrzeźwił i skłonił do poważnych refleksji. Dlatego też uważam tę ponurą retorykę za wielki atut, który sprawia, że spektakl zdecydowanie spełnia swoją misję sztuki zaangażowanej. 

Martwą naturę wyróżnia ciekawa forma – albo raczej jej całkowity brak. To raczej zbiór krótkich, niezależnych od siebie opowieści o tragicznych skutkach nowoczesnej cywilizacji. Jak powiedział jeden z artystów, na świecie od dawna toczy się zaciekła wojna między ziemią a asfaltem. O tym, która strona triumfuje, można przekonać się, wyglądając przez okno albo też czytając najnowsze doniesienia na temat stężenia smogu w atmosferze, ginących gatunków zwierząt i nieodwracalnych zmian klimatycznych. Te smutne elegie nie mają jednak za zadanie oskarżać. Bohaterowie wygłaszający swe monologi nierzadko uważają się za osoby współwinne, a ich słowa przypominają mowę pogrzebową nad wielką mogiłą przyrody. Spektakl Agnieszki Jakimiak to bardzo piękny i smutny utwór o tym, że w pędzie za nowoczesnością i pragnieniem posiadania zaprzepaściliśmy największą wartość tego świata. 

Po obejrzeniu Martwej natury pozostał mi wielki kac moralny. Niby nic, co usłyszałam, nie było dla mnie odkryciem, a jednak dotychczas miałam dziwne, fałszywe wrażenie, że jestem zwolniona z odpowiedzialności za zbrodnię na środowisku. Teraz nie tylko nie uciekam od winy, ale wręcz czuję, że gdyby na świecie już wcześniej zapanowała większa świadomość społeczna na temat kondycji przyrody, może wielu tragediom udałoby się w porę zapobiec. Ten spektakl nie powstał po to, żeby nieść pocieszenie. Jak sama nazwa wskazuje, natura od dawna jest już martwa. Jednak fakt, że zdajemy sobie z tego sprawę, może pomóc ocalić tę jej nikłą część, która jeszcze pozostała przy życiu.

Na scenie roztacza się niepokojąca atmosfera niebytu, w której zapewne nie chciałby się znaleźć nikt z nas. Można się domyślać, że te poetyckie elegie o umarłej przyrodzie pochodzą z przyszłości, ale na tyle bliskiej, żebyśmy mogli poczuć realne zagrożenie. Choć może to zabrzmieć banalnie, najbardziej uderzyły mnie słowa Aleksandry Bożek, która w siedząc na scenie w kostiumie urzędniczki wyznała, że jej córka nigdy nie zobaczy takiego krajobrazu morza, który ona pamięta z czasów swojego dzieciństwa...

Gdzie jest dostępny: w repertuarze i na VOD Teatru Powszechnego w Warszawie (najbliższe spektakle: 22 i 28 kwietnia)


Patyki, badyle, reż. Łukasz Zaleski, Teatr im. Williama Horzycy w Toruniu 


Polemizowałabym z twórcami, czy można nazwać to dzieło pełnoprawnym spektaklem, bo więcej w nim obrazów przyrody, niż sztuki teatralnej. Dla mnie Patyki, badyle to ciekawy eksperyment, któremu zdecydowanie bliżej do dokumentu przyrodniczego niż do jakiejkolwiek formy dzieła scenicznego. Przede wszystkim dlatego, że nie mamy tu sceny, a i obecność trzech aktorek w filmie także trudno nazwać grą. Mimo wszystko odebrałam ten utwór bardzo pozytywnie, choć przyznaję, że nie jest on adresowany do każdego widza. 

Patyki, badyle to luźna interpretacja książki Urszuli Zajączkowskiej o tym samym tytule. Jak sama nazwa wskazuje, to opowieść o... patykach i badylach. Nudy? Dla niektórych pewnie tak, jednak spektakl broni bardzo poetycka forma, w której las i jego mieszkańcy są przedstawieni jako istoty czujące, niemal równe ludziom. Dla botaników i osób interesujących się roślinami, książka Urszuli Zajączkowskiej może być kopalnią fascynujących informacji o świecie drzew. Dla mnie ważniejszy okazał się sposób, w jaki twórcy przedstawili to dzieło publiczności. Patyki, badyle w reż. Łukasza Zaleskiego to poemat o niezwykłej mocy, jaka drzemie w roślinach. W obliczu liczących kilkaset lat, ogromnych konarów drzew, istnienie człowieka wydaje się ledwo dostrzegalną migawką. A jednak to właśnie my przyczyniamy się do konsekwentnego niszczenia leśnych ekosystemów. Aktorki biorące udział w tym projekcie wyruszają w podróż w poszukiwaniu niczym nieskrępowanej urody i siły leśnych istnień.

Produkcja Teatru Horzycy w Toruniu jest piękną, kojącą afirmacją na temat lasów i drzew, których często zupełnie nie doceniamy. Żeby jednak w pełni dostrzec wartość artystyczną tego filmu, warto obejrzeć go bez większych oczekiwań na porywającą fabułę. Tę historię napisała natura i muszę przyznać, że słucha się jej naprawdę dobrze, chłonąc kojące, melodyjne zdania. Dla mnie seans był przede wszystkim przyjemnym wytchnieniem po ciężkim dniu. Polecam każdemu miłośnikowi medytacyjnych mantr na łonie natury. 

Gdzie obejrzeć: na VOD Teatru im. Williama Horzycy w Toruniu


Jak ocalić świat na małej scenie? reż. Paweł Łysak, Teatr Powszechny w Warszawie 

fot. Magda Hueckel

To mój absolutny faworyt z całej prezentowanej tu piątki ekospektakli. Przedstawienie Pawła Łysaka pokazuje losy trzech mężczyzn z zupełnie różnych zakątków świata, o których opowiadają ich synowie. Każdemu z bohaterów życie zgotowało wiele przeszkód i trudności, ale wszyscy dzielnie stawiali im czoła, walcząc o lepszy byt dla swoich dzieci. Demby Bâ, mechanik pokładowy z Senegalu, każdego dnia musiał mierzyć się z nierównością rasową i bezdusznymi mechanizmami konsumpcjonistycznego rynku, przez które cierpiało nie tylko środowisko, ale także ludzie pracujący w nieludzkich warunkach. Życie Alexandra Voronova także było podszyte wieloma dramatami i zakończyło się tragicznie w wyniku wypadku w kopalni. Z kolei dla Jana Łysaka, ojca reżysera tego spektaklu i dyrektora artystycznego Teatru Powszechnego w Warszawie, misją życiową było opatentowanie metody zbioru zboża w fazie dojrzewającego, zielonego ziarna. Ich życiorysy były bardzo różne, ale przyświecał im jeden cel – pragnienie zmiany świata na lepsze. Niestety, chcąc dobrze, popełniali wiele błędów, za które musiały zapłacić kolejne pokolenia. 

Ten spektakl zadaje zasadnicze pytania: czy potrafimy wyciągać wnioski z porażek naszych rodziców? Czy zdając sobie sprawę z tego, w jak krytycznym stanie znajduje się dziś środowisko, robimy cokolwiek, żeby mu pomóc? Rzeczywistością poprzednich pokoleń rządziła chęć przetrwania. Wywalczyły nam wolność, ale co to za wolność w betonowych klatkach, w otoczeniu skażonego powietrza? Zamiast jednak zrzucać winę na innych, warto zastanowić się, jak możemy naprawić te szkody. Bardzo mądre, wzruszające i refleksyjne przedstawienie, które naprawdę warto zobaczyć. 

Gdzie obejrzeć: na scenie i na VOD Teatru Powszechnego w Warszawie

 

Dziewczynka z za/Przyszłość boli tylko raz, reż. Mariusz Zaniewski, Teatr Nowy im. T. Łomnickiego w Poznaniu 


Żeby w pełni czerpać radość z oglądana tego spektaklu, trzeba naprawdę dobrze skoncentrować się na jego szalonej akcji, która pędzi w zawrotnym tempie. Przyznaję, że musiałam obejrzeć przedstawienie Mariusza Zaniewskiego dwukrotnie, bo za pierwszym razem zgubiłam wątek i każda kolejna scena wydawała mi się wyrwana z kontekstu. W rzeczywistości jednak spektakl jest bardzo dobrze przemyślany, choć momentami można odnieść wrażenie, że reżyser chciał za wszelką cenę zmieścić w 100 minutach maksimum treści. 

Ekologia jest zaledwie jednym z wielu tematów poruszanych na scenie, ale pojawia się na tyle często, że postanowiłam uwzględnić ten spektakl w swoim zestawieniu. Dziewczynka z za... ma formę moralitetu, w którym twórca ustami Boga (bardzo dobra rola Macieja Hązły) wytyka nam wiele grzechów współczesnego świata. Jednym z nich jest oczywiście konsumpcjonizm. Maniakalna chęć posiadania więcej i więcej rzutuje nie tylko na przyszłe losy planety, lecz także na to, co tu i teraz. Jedną z ofiar bezdusznego konsumpcjonizmu jest tytułowa dziewczynka z zapałami, której dramatyczną historię poznajemy już na początku spektaklu. Ale takich bohaterów jest w tej sztuce więcej. Niespodziewanie trójka młodych, tragicznie zmarłych nieszczęśników dostaje od Boga szansę powrotu do życia, jednak łaska okupiona jest misją walki z zagrożeniami współczesności. Jak dzieci poradzą sobie z tym zadaniem? 

Mimo ważnej tematyki, spektakl Mariusza Zaniewskiego cechuje błyskotliwy humor, pełen ciętych ripost i trafnych komentarzy na temat otaczającego nas świata. Ta szalona, słodko – gorzka satyra na obecne czasy to przede wszystkim świetne pole do popisu dla trójki młodych artystów: Maliny Goehs, Jana Romanowskiego i Dawida Ptaka. Ważne, bardzo aktualne przedstawienie, które trafi przede wszystkim do młodszej publiczności. 

Gdzie obejrzeć: na scenie Teatru Nowego w Poznaniu


Jedzonko, reż. Katarzyna Szyngiera, Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie



fot. Bartek Barczyk 

Muszę przyznać, że dawno nie oglądałam tak oryginalnego przedstawienia. Dawno też (a właściwie, to chyba nigdy...) nie miałam do czynienia ze sztuką, która w tak wielowymiarowy sposób traktowałaby o jedzeniu. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że jest ono głównym bohaterem tej opowieści. Apetyczny spektakl, którego akcja toczy się podczas obiadu na cześć seniora rodu, to w rzeczywistości mocno przejaskrawiony, ale jakże trafny komentarz o tym, jak selekcjonujemy, kupujemy, spożywamy, a wreszcie także wyrzucamy ogromne ilości produktów spożywczych. Ilość dań, które wjeżdżają na stół podczas rodzinnej uroczystości, mogłaby wyżywić armię. Dobrobyt uczynił z ludzi marnotrawców i społecznych ignorantów, bo wyrzucając niezjedzone pożywienie, wyrządzamy szkodę nie tylko swoim portfelom, ale także środowisku. 

Przedstawienie na początku do złudzenia przypomina słynną Uroczystość Thomasa Vintenberga i Morgensa Rukova, ale tu skandal wybucha jakby na uboczu, w niczym nie zaburzając czynności spożywania i trawienia. Momentami można nawet odnieść wrażenie, że reżyserka dodała wątek  rodzinnego dramatu tylko po to, żeby tematyka gastronomiczna nam się zbytnio nie "przejadła"...

Twórcy zdają się także wyśmiewać dietetyczne fanaberie, które królują we współczesnej kulturze. Tradycyjne potrawy przygotowane na bazie ekologicznych produktów z lokalnych gospodarstw są tu przedstawione jako dziwactwa bogatych ludzi. Na warzywach się jednak nie kończy. Na talerzach pojawiają się też niebotyczne drogie mięsa, na które przecież stać dobrze usytuowaną, polską rodzinę - więc czemu by nie? Zresztą, podczas rodzinnego spotkania snobizmom nie ma końca. Wykłady na temat win i wyższości diety chromosomowej nad innymi sposobami jedzenia, to stały refren, ponieważ bohaterowie nie tylko kochają jeść, ale z równym entuzjazmem lubią o tym rozprawiać. 

Pod przykrywką dyskusji godnych najznakomitszych koneserów na światło dzienne wychodzą problemy, z którymi współczesny świat mierzy się każdego dnia: ślad węglowy, cierpienia zwierząt hodowlanych, głód w krajach trzeciego świata, czy wreszcie dieta roślinna, która według wielu specjalistów jest odpowiedzią na pogarszający się stan klimatu. Ach, nie można też pominąć sceny z człowiekiem – truskawką, który daje publiczności soczysty wykład na temat modyfikowanej żywności. I choć słuchając tych tyrad ma się wrażenie, że nic nowego twórcy nie odkryli, to mimo wszystko Jedzonko jest cennym przypomnieniem o tym, jak nasz stosunek do jedzenia może wpływać na przyszłość świata. Lekki, przyjemny i jednocześnie ważny utwór. 

Gdzie obejrzeć: na scenie Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie 




*** 

Teatr dla zrównoważonego rozwoju? 

Każdy z nas ma wpływ na losy planety, a nawet pozornie błahy gest może zaważyć na jej przyszłości. Tak naprawdę dbanie o ekologię wcale nie jest trudne – wystarczy tylko nieco zmodyfikować nawyki i uruchomić wyobraźnię, która podpowie nam, co się stanie za jakiś czas ze stertą plastikowych toreb, czy jednorazowych kubków. Nie będę się w tym miejscu zagłębiać szeroko w tajniki ekologicznego stylu życia, bo to materiał na obszerną książkę, a nie na pojedynczy tekst. Chciałam jednak zwrócić waszą uwagę, że działania na rzecz planety można promować w każdej sytuacji i miejscu – także podczas wizyty w teatrze!

Jeżeli kupujesz bilety na sztukę przez internet, nie drukuj ich, tylko pokaż pracownikowi w telefonie. Podczas przerwy zrezygnuj z picia kawy lub herbaty w jednorazowych kubkach – w miarę możliwości poproś o przygotowanie napoju w filiżance. Zamiast jechać na spektakl samochodem lub taksówką, zdecyduj się na komunikację miejską albo (jeżeli mieszkasz w okolicy siedziby teatru) wyjdź z domu odpowiednio wcześnie i zrób sobie przyjemny spacer. 

Coraz więcej teatrów na rzecz ekologii rezygnuje z drukowania ulotek i programów o spektaklach, odsyłając widzów do informacji na stronie internetowej. Ten trend zapoczątkował jakiś czas temu Teatr Kochanowskiego w Opolu, ale inne sceny coraz chętniej idą w jego ślady. Choć mam ogromną słabość do programów teatralnych w wersji papierowej, doskonale rozumiem ideę przyświecającą tej decyzji. Teatr jako nieodłączny element kultury społecznej ma ogromny wpływ na sposób myślenia swoich odbiorców, dlatego nie mam wątpliwości, że takich inicjatyw będzie wkrótce znacznie więcej. 


Sztuka dobrych decyzji 

Ekologia zaczyna się już na etapie codziennych wyborów, dlatego warto sięgać po marki i usługi, które mają na względzie dobro przyrody. Wiedząc, jak o zrównoważony rozwój dbają producenci naszych ulubionych produktów spożywczych czy higienicznych, łatwiej i szybciej będzie nam przychodziło kupowanie rzeczy wyprodukowanych bez szkody dla środowiska. Świetnym przykładem transparentnej marki, która przykłada ogromną wagę do troski o planetę, jest m.in. Lambi

Marka zwraca uwagę na jak najbardziej efektywne korzystanie z wody i energii. Tej samej wody używa się wielokrotnie i krąży ona w całym procesie produkcyjnym. Opakowania produktów Lambi są nieustannie ulepszane biorąc pod uwagę założenia zrównoważonego rozwoju – w ciągu dwóch ostatnich lat marka zmniejszyła ilość plastiku na foliach opakowaniowych o 17%. Jej celem na 2030 rok jest oferowanie produktów całkowicie pozbawionych plastiku.

Jak czytamy na stronie producenta, około 90% drewna pozyskiwanego przez właściciela marki Lambi (Metsä Group) jest certyfikowane, a 100% pochodzi ze zrównoważonych upraw. W miejsce jednego wykorzystanego drzewa Lambi sadzi aż 4 nowe sadzonki. Każdą część drzewa wykorzystuje tak efektywnie, jak to tylko możliwie. Takich marek nam potrzeba dla lepszej przyszłości planety. 



Partnerem tekstu jest Lambi 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz