poniedziałek, 12 marca 2012

Piękni, młodzi, palący


Ten fetysz prześladuje mnie od dawna. Od chwili, gdy będąc już świadomą swej kobiecości szczerbatą trzylatką, zaczęłam dostrzegać męskie piękno. Palący panowie na ulicy wzbudzali mój zachwyt, respekt i podziw. Prawdziwi, silni mężczyźni - takimi będę się otaczać, myślałam sobie, maszerując do przedszkola… Potem miłość do gangsterskich filmów, również osnutych dymem, bo niegrzeczni chłopcy, oprócz tego, że strzelają sobie nawzajem w łeb, niewiarygodnie dużo palą. Tak dużo, że kadr filmowy często pokazywał tylko zarysy męskich sylwetek - kapelusz, buty, cygaro. Reszta była tajemnicą…

Sama oczywiście nie palę i w tym największy paradoks… Nie lubię, nie czuję potrzeby, nie popieram zatruwania siebie, wszystkiego i wszystkich wokoło. Nikotyna niszczy warstwę ozonową, zatruwa ekosystem, zabija żubry, misie panda i mnóstwo innych gatunków zwierząt, które na dzień dzisiejszy żyją w chronionych rezerwatach i które banda palantów przyjeżdża oglądać z papierosem w gębie… Dlatego całkowicie zdaję sobie sprawę z własnej hipokryzji i nie próbuję się nawet tłumaczyć. Nie jestem w stanie nic na to poradzić- nie potrafię oderwać wzroku od palącego przystojniaka, tak pięknym wydaje mi się zjawiskiem…

Doceniam troskę kolegów palaczy, którzy odchodzą na bezpieczną odległość, żebym nie musiała wdychać tych śmierdzących oparów.  Doceniam, że znajomi dbają o czystość i zdrowie moich płuc. Ale gdy widzę faceta skoncentrowanego całkowicie na papierosie, gdy przyglądam się, z jakim skupieniem oddaje się tej czynności, cały ten nikotynowy smród staje się nieważny. To niemalże spektakl - chwila, w której cały świat znika, jest tylko on i papieros.  

Myślę, że mężczyźni całkowicie zdają sobie sprawę z tego, jak w duecie z papierosem działają na kobiety. Ogromną rolę odgrywa też sposób palenia- nie wystarczy wsadzić sobie papierosa między zęby i pykać. Palić trzeba z głębi serca. Od razu widać, kto robi to z miłości, a kto automatycznie, z przyzwyczajenia. Z papierosem jest jak z batutą dyrygenta orkiestry symfonicznej - każdy ruch musi być lekki, płynny i zharmonizowany. No i oczywiście naturalny. Taki, niby od niechcenia, nonszalancki i niewymuszony.

Może to naiwne, ale zawsze mi się wydawało, że palenie jest domeną mężczyzn. Kobiety z papierosem tracą całą swoją delikatność i wdzięk.  Wiem, podchodzę do tego stereotypowo, i to w dobie równouprawnienia i ruchów feministycznych... Ale chodzi mi tu bardziej o kwestię estetyki. Papierosy od zawsze kojarzyły się z buntem i autodestrukcją. Były synonimem wszelkiego zła, demoralizacji i przestępczości. Dziś oczywiście palenie traktuje się tak samo jak picie kawy, czy jedzenie tostów. Ale mimo to dymiący papieros dużo lepiej prezentuje się facetów niż u kobiet. To takie dopełnienie męskiego wizerunku, manifest „jestem na bakier z zasadami, palę, bo lubię, nikt mnie nie będzie na siłę zmieniał”. To na mnie działa, ten niewypowiedziany przekaz - „popatrz, jaki ze mnie drań”.

Wiem, ze powinnam chociaż udawać, jak bardzo to potępiam. Powinnam. Ale mnie też dotknęła ta aura autodestrukcji. Nie powiem, żebyś przestał - chcę patrzeć i patrzeć.... Aż wszystko zniknie pokryte smugami dymu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz