wtorek, 23 kwietnia 2019

Miłość, która niszczy. Recenzja spektaklu "I że Cię nie opuszczę" w Teatrze Dramatycznym


Gdzie kończy się cienka granica, za którą uczucie łączące dwoje ludzi staje się toksyczne? Jak zakończyć związek, w którym jedna strona jest oprawcą, a druga ofiarą? Dlaczego tak trudno przyznać przed samym sobą, że miłość, którą darzy nas partner, sprawia dotkliwy ból? Spektakl I że Cię nie opuszczę w Teatrze Dramatycznym w Warszawie jest próbą odpowiedzi na te i wiele innych trudnych pytań dotyczących destrukcyjnych związków. Historie bohaterów sztuki są naprawdę wstrząsające. Najbardziej uderza fakt, że w gruncie rzeczy ofiarą toksycznego partnera może stać się każdy z nas. Na skutek miłosnych uniesień łatwo stracić czujność i zapomnieć, że związek to przede wszystkim szacunek i partnerstwo, a nie niewolnictwo i strach...

Długo nie mogłam się otrząsnąć po premierze spektaklu I że Cię nie opuszczę na Scenie Przodownik Teatru Dramatycznego w Warszawie. Sztuka Gérarda Watkinsa to zdumiewająco wnikliwe studium nad problemem manipulacji i agresji w związkach. Zaskoczyło mnie, jak skrupulatnie autor opisał poszczególne etapy rozwoju tego zjawiska. Snując równolegle historie dwóch par, Watkins pokazuje, że początki toksycznej miłości są bardzo niewinne, a jej symptomy ledwo zauważalne gołym okiem. Zakochana ofiara ataki partnera tłumaczy zwykle jego troską i zaangażowaniem, a całą winę za jego złość bierze na siebie. Szczególnie w początkowej fazie zakochania trudno zauważyć, że miłość nie buduje, tylko niszczy. W sztuce Watkinsa ofiarami są dwie kobiety, którym w ostatniej chwili udało się wyswobodzić z toksycznych związków. Punktem kulminacyjnym, który otworzył im oczy, było autentyczne zagrożenie życia. Dlaczego wcześniej pozwalały partnerom na zastraszanie, poniżanie, a także na agresję fizyczną i słowną? 

Z tym niezwykle trudnym tematem zmierzyła się reżyserka, Aldona Figura. Najnowsza propozycja w repertuarze Teatru Dramatycznego to bardzo udana próba zobrazowania wszystkich symptomów przemocy w związkach. Spektakl Figury w bardzo prosty sposób pokazuje okoliczności, w jakich najczęściej pojawia się przemoc i manipulacja. Losy obu kobiet ze sztuki Watkinsa to ważna przestroga dla każdego, kto czuje, że boryka się z tym samym problemem. Autor w bardzo dosadny sposób pokazuje, do czego prowadzi uległość i przyzwolenie na opresyjne zachowanie. Każda z bohaterek tej przejmującej historii za związek z agresorem zapłaciła bardzo wysoką cenę...




Kiedy Annie (Paula Kinaszewska) poznała Pascala (Marcin Sztabiński), nie przyszło jej do głowy, że mężczyzna będzie dręczył ją, jak najgorszy koszmar senny. Widzowie mogli dostrzec w jego zachowaniu coś niepokojącego, ale trudno wymagać takiej wnikliwości od pogrążonej w problemach samotnej matki dwójki dzieci, która ledwo wiąże koniec z końcem. Przypadkowe spotkanie na stacji paryskiego metra było dla biednej Annie jak bajkowy sen - oto zjawił się ktoś, kto zwrócił na nią uwagę. Nie zauważyła niestety, że Pascal od początku chciał budować ten związek na swoich warunkach, nie dopuszczając Annie do głosu w żadnej kwestii. Rażący brak szacunku, nieustanna krytyka i poniżanie to ciosy, które często bolą bardziej, niż przemoc fizyczna. Niestety, u boku niestabilnego emocjonalnie Pascala Annie doświadczyła wszystkich jej rodzajów.




Rachida (Anna Szymańczyk) początkowo nie ufa Liamowi (Kamil Mróz). Dziewczyna na bazie własnych, trudnych doświadczeń wykształciła sobie pancerz ochronny, który ma za zadanie odgradzać ją od wścibskich, pożądliwych spojrzeń i niechcianych gestów ze strony obcych mężczyzn. Niestety, prostolinijność Liama, a także jego opowieści o trudnym dzieciństwie, chwytają dziewczynę za serce. Wkrótce okazuje się, że chłopak ma problemy z agresją i coraz częściej wyładowuje ją na swojej partnerce. Każdy przypadek utraty kontroli Liam tłumaczy problemami rodzinnymi i obiecuje, że już nigdy tego nie zrobi. Ofiary przemocy domowej wyjątkowo chętnie kupują takie tłumaczenia... Rachida nie jest wyjątkiem. Momentem przełomowym jest pewien feralny wieczór, kiedy na skutek ataku naćpanego Lima dziewczyna omal nie traci życia. 

Watkins pokazuje, że moment wyrwania się z destrukcyjnego związku to zaledwie początek niezwykle trudnej drogi, jaka czeka ofiary przemocy domowej. Poszkodowani na skutek przebywania u boku agresywnych oprawców są skrajnie wyniszczone psychicznie. Żeby mogli oswoić traumy związane z toksycznym związkiem, niezbędna jest długofalowa psychoterapia. W scenie z lustrem widzimy, jak bardzo Annie czuje się stłamszona i zrezygnowana przez swojego byłego partnera. Najbardziej szokuje jej nienawiść i wstręt do samej siebie. Trzeba będzie ukoić tę wojnę, Annie - mówi do bohaterki jej terapeutka ( w tej roli Agnieszka Roszkowska). 

Patrząc na Annie i Rachidę nasuwa się pytanie - czy można było tego uniknąć? Nieraz podczas spektaklu czułam złość do obu kobiet, że tak łatwo ulegają oprawcom. Wraz z biegiem akcji zrozumiałam, że one tylko pozornie były słabe. W rzeczywistości pokazały ogromną siłę, burząc się przeciwko partnerom i kończąc wreszcie swoje toksyczne związki. Spektakl ukazał jeszcze jeden problem - bezsilność ofiar wobec urzędniczej biurokracji i systemu prawnego. Niestety, często zdarza się, że procedury sądowe są żmudne i ciągną się w nieskończoność, a finalnie oprawca nie ponosi żadnych konsekwencji swoich czynów, o czym przekonała się Annie w rozmowie z opieszałym i niechętnym policjantem (Kamil Mróz). 




Rzadko zdarza mi się odebrać spektakl bardzo osobiście, jednak tym razem historia Annie i Rachidy wstrząsnęła mną do tego stopnia, że momentami na własnej skórze czułam ich strach i ból. Wiem, że nie byłam w swoich odczuciach osamotniona. Emocjonalne reakcje widzów tylko potwierdzają, jak ważą funkcję pełnią takie spektakle w budowaniu świadomości na temat trudnych problemów. Przemoc wciąż jest tematem tabu - szczególnie dla ofiar, które nie chcą przyznać się do swoich dramatów. Choć trudno w to uwierzyć, czasem poszkodowani nie zdają sobie sprawy, że związek, w którym tkwią, jest toksyczny. Jestem ciekawa, ile osób po obejrzeniu spektaklu Aldony Figury pomyślało sobie: to o mnie!

Wstrząsający, bardzo realistyczny wydźwięk tego spektaklu to przede wszystkim zasługa świetnej gry aktorów. Na szczególne uznanie zasługuje duet Paula Kinaszewska & Marcin Sztabiński. Artystka była w swojej roli tak autentyczna, że momentami naprawdę czułam jej krzywdę. Z kolei Marcin Sztabiński jako Pascal wywoływał we mnie szczerą nienawiść... 

Bardzo dobrze ze swoimi postaciami poradzili sobie także Anna Szymańczyk i Kamil Mróz.  Wspaniała Agnieszka Roszkowska nawet w epizodycznej roli właścicielki mieszkania/wiktymologa zagrała doskonale. Żałuję jedynie, że postać tearpeutki nie została w spektaklu bardziej rozbudowana. 




I że Cię nie opuszczę to kolejna po Miłości od ostatniego wejrzenia (recenzja tutaj) sztuka w repertuarze Teatru Dramatycznego, poruszająca bardzo trudny temat agresji względem kobiet. Spektakl Aldony Figury pokazuje, że przemoc to nie tylko rękoczyny, ale także poniżanie, zastraszanie i manipulacja. Wstrząsająca historia dwóch bohaterek utworu Gérarda Watkinsa powinna być przestrogą i cenną lekcją dla każdego. To bez wątpienia jedna z najważniejszych propozycji w obecnym sezonie. 



fot. Tomasz Urbanek 
Materiały prasowe - Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz