niedziela, 28 października 2012

Nie do wiary


Bardzo lubię niespodzianki, bo życie przewidywalne to życie kompletnie pozbawione barw i emocji. Na szczęście ciągle mnie coś zaskakuje, ciągle na mojej twarzy maluje się dziecięce zdziwienie, usta układają się w nieme „O!” - O, przypalone mleko sojowe wydziela swąd niemal identyczny, jak mleko krowie! O, Mucha nadal ministrem - pardon, ministrą - sportu. O, J.K. Rowling napisała nową powieść i recenzje fatalne, więc na pewno przeczytam. O, pada śnieg!

Wstałam dziś, jak zwykle, skoro świt, a ze mną zima. Wcinam sobie ze smakiem płatki kukurydzane z dobrodziejstwem wszystkiego, co znalazłam w szafce, oprószone wiórkami kokosowymi, do złudzenia przypominającymi śniegową pierzynkę. Śnieg to miłe zaskoczenie, gdy nie trzeba wychodzić z domu, kiedy można usiąść sobie wygodnie na kanapie, opatulić się po uszy kocem i udawać, że się jest bohaterem reklamy kawy Jacobs. Przeważnie jednak rzeczywistość ma niewiele wspólnego z tym, co na ekranie. W rzeczywistości wcale nie jest puchato i przytulnie, ale zimno i mokro. Zanim człowiek dotrze do celu, wygląda jakby przeżył wielką katastrofę, albo uciekał przez parę dni po bezdrożach pustyni na Antarktydzie. Szczęśliwi ci, którzy czasem wierzą w rzetelność prognozy pogody na TVP1 i wyszli z domu w kaloszach i płaszczu puchowym. Bo ja nie wierzę nigdy.

W Polsce zawsze wiadomo, co jest, co. Wszystko ma swój porządek i kategorię odpowiednią i bardzo mnie to cieszy, bo ja na punkcie porządku jestem bardzo wyczulona. Prasa opiniotwórcza podzielona jest na dwie grupy kierunkowe, z których pierwsza opisuje świat, który znam, a druga tworzy teorie, o których nie śniło się filozofom. Każda ze stron ma własną prawdę odległą od siebie jak biegun północny od południowego, każda broni swoich racji, kpi z kolegów po fachu, co piszą u konkurencji i zimną wojnę prowadzi na słowa, kpiny i miny. Przysłowie ludowe mówi, że nie należy sypiać w wrogiem, ale dobrze wroga znać, tak na wszelki wypadek. Z pewną dozą niepewności sięgam co jakiś czas po czasopismo z błędem ortograficznym w tytule. Nie za często, żeby się nie udusić oparami absurdu. Tematyka jakby wciąż ta sama, dużo zapożyczeń z westernów gdzie bohaterem jest dobry, prawy i sprawiedliwy szeryf walczący z podstępnym i nikczemnym bandziorem i jego szajką. Oprócz tego, ballady i romanse o dobrych dresiarzach, o pośle, co o prawdę się z brzozą bije, o złym Carze Rosji, o szatanie i o egzorcyzmach. Kraj i ludzie tam opisani są jak z surrealistycznego snu, jak z obrazu Dalego. Śmieszny i straszny ten świat przez „rz”. Dobrze, że tylko wymyślony…

Brzoza, po łacinie betula pendula, dzięki wysiłkom posła Macierewicza, już zawsze będzie drzewem spiskowym, symbolizującym zdradę, zamach i wszystko, co złe. A szkoda, bo to piękne, piękne drzewo, kojarzone z krajobrazem sielskiej wsi. Szumiące brzozy mają w sobie wiele melancholii i romantyzmu. Brzozowe zagajniki, brzozy płaczące, inspirowały wielkich twórców - poetów, pisarzy, muzyków. Według wierzeń Słowian zasadzona przy grobie brzoza miała chronić przed duchami. U starożytnych Rzymian brzoza symbolizowała m.in. władzę. Zdaniem bioenergoterapeutów, kora brzozy ma pozytywną energię i dotykanie jej i przebywanie w bliskim jej sąsiedztwie wpływa korzystnie na stan zdrowia. Czarny PR robi jednak swoje…Poza tym, piękna brzoza ma jednak trochę na sumieniu. Pomijając zagadkową kwestię samolotu, przez jej gałęzie skakała przecież dawno temu kózka, no i wszyscy wiemy, czym to się skończyło…

Ostatni okres to całe pasmo niespodzianek i zaskakujących informacji. Stadion Narodowy lepiej sprawdza się jako basen olimpijski albo plantacja trzciny cukrowej. Pomysł niegłupi, biorąc pod uwagę fakt, że stadion sam się nie utrzyma będąc tylko stadionem, a taka plantacja czy kąpielisko miejskie to przecież kupa kasy, Panie Premierze!

Donald Plusk- yyy… Tusk - brodzi w problemach i tonie w skandalach. Platforma nigdy nie była tak dziurawa jak ostatnio, a jej załoga zamiast ratować tonący statek, ewakuuje się na własną rękę, często wspomagana siłami opozycji. Premier jest zmęczony, nieufny, nie ma już chyba nadziei na to, że jeszcze zobaczy suchy ląd. Ostatnie sondaże są jak kula u nogi, albo raczej jak kotwica, która nie pozwala dryfować na tym politycznym morzu. Wiatr w żagle łapie Prawo i Sprawiedliwość, chociaż w wynikach ostatnich badań wyraźnie widać, że owszem, mogliby wypłynąć na szerokie wody, ale bez Jarosława za sterem. Ostatnie przemówienie premiera Tuska nie urzekło. Cóż, za błędy się płaci wysoką cenę. Respondenci na pytanie, co najbardziej zaszkodziło ostatnio Platformie, niemal jednogłośnie odpowiedzieli, że… afera z Amber Gold. Premierowi pozostaje teraz wierzyć, że i po tej burzy w końcu wyjdzie słońce i że zazna wreszcie odrobiny spokoju. A to właśnie jest teraz dla premiera…na wagę złota.

Zaskakujące, jak los potrafi pomieszać czasem i pozmieniać to, co wydawało się być już niezmienne i na stałe. W życiu nic nie powinno być na wieki, bo ruch jest warunkiem rozwoju, powiedział ktoś mądry… Uczę się cały czas i uczyć się będę jeszcze długo. Nauka jest warunkiem przetrwania i zachowania pełni zdrowia psychicznego w kraju sprzeczności i niedomówień. Uczę się wierzyć w to, co wiary warte i potwierdzone nie tylko domysłami. Często zaskakuję samą siebie. Czasem, po długim czasie czytam te wszystkie swoje teksty i zastanawiam się, kto je napisał, bo chyba jednak nie ja….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz