niedziela, 1 września 2013

Pocztówka z wakacji


Drogi M,

Lato dobiega końca i jak co roku coś we mnie krzyczy, żeby zatrzymać i zachować na zimowe, chłodne dni jakąś malutką cząstkę wakacyjnego klimatu. W feworze zajęć i obowiązków lato minęło mi niepostrzeżenie. Mimo to mój kalendarz nadal twierdzi, że jest lipiec, na komodzie leżą słomkowe kapelusze, a biurko tonie w oceanie zdjęć, książek i typowo letniej biżuterii. Tu czas się zatrzymał. W kuchni stygną naleśniki z malinami, w oknie promienie słoneczne tańczą na firance. Jest lato, jeszcze trochę go zostało. Powtarzam to za każdym razem, gdy ktoś każe mi założyć sweter. Jesień? Kiedy? Już?! Nie, nie przyjmuję tego do wiadomości.


Co przychodzi Ci na myśl, gdy myślisz o wakacjach? Szum morza, piaszczyste plaże, długie spacery po lesie, imprezy do rana? W kraju, czy za granicą? Samolotem, pociągiem, a może statkiem? Planowana wycieczka, czy spontaniczny wyjazd? W grupie, czy w pojedynkę? Lubisz te gorączkowe przygotowania, nerwowe myśli "czego jeszcze nie spakowałem?". I te momenty, gdy na miejscu okazuje się, że w walizce jest wszystko co absolutnie najpotrzebniejsze, z wyjątkiem szczoteczki i pasty do zębów, za którą trzeba przez pół dnia biegać po zupełnie nieznanej mieścinie i tłumaczyć ludziom mówiącym zupełnie nieznanym nam językiem, że pamiętałeś o pięciu parach butów, ale przybory toaletowe umknęły Twojej uwadze. Znam to. Spośród rzeczy, o których zapominam najczęściej, szczoteczka do zębów jest zawsze stałą pozycją. Zresztą, na tym polega urok moich wyjazdów, że regularnie zapominam prawie wszystkiego, co naprawdę ważne, dla tych naprawdę potrzebnych rzeczy nie znajduję już miejsca, bo walizkę wypełniły  przedmioty niepraktyczne, ale sprawiające mi wiele radości. O książkach za to nie zapominam nigdy, bo wakacje to jedyny taki moment, kiedy mogę się książkom poświęcić w 100%, stracić kontrolę, odpłynąć.W tym roku, w sielskiej scenerii mazurskich jezior, codzienne taszczyłam na drewniany pomost najróżniejsze pozycje, na które nie miałam czasu w ciągu całego roku i zabarykadowana książkami, przenosiłam się myślami do moich bohaterów, widziałam ich oczami, czułam ich dramaty, stawałam się nimi. To jest właśnie czytanie sensualne - delektowanie się książką, odczuwanie jej wszystkimi zmysłami, całkowita koncentracja na fabule. Ten mały drewniany pomost przy samym porcie był idealnym miejscem literackiej kontemplacji. Na trzy dni moich wielkich, beztroskich wakacji, stał się moim pomostem i nikt nikomu nie przyszło do głowy, żeby to kwestionować.

Drogi M, wśród tych wszystkich książek, którymi delektowałam się na moich cudownych, choć krótkich wakacjach, najważniejszą pozycją okazała się książka Krystyny Jandy, "Moja droga B". Dałeś mi ją na krótko przed wyjazdem, strasznie wtedy lało i bałam się, że zamoczę strony. I jedliśmy naleśniki na Francuskiej, ale okazały się paskudne, nie jedzmy tam więcej. No więc, ta książka, te słowa, te zdania tak spontanicznie przez Jandę zapisane, to właśnie esencja naszego życia - myślałam sobie, siedząc na ręczniku, na moim drewnianym pomoście, gapiąc się co jakiś czas na jachty dryfujące po czystej tafli jeziora, albo na ratowników, ale na jachty częściej, bo ratownicy okazali się zupełnie nieatrakcyjni (masz pojęcie?!). Ile w tej książce prostych prawd! Jaka ta Janda jest autentyczna! Ile w niej ciepła i optymizmu! Ciekawe, czy dziś, po trzynastu latach od napisania książki, nadal ma w sobie tyle pogody ducha? Pewnie mniej, czas ludzi zmienia, bliscy odchodzą, życie uczy chłodnego realizmu, wszystko płynie, panta rhei... Jednak wolę myśleć, że ona nadal w to wierzy. I wiesz co? Podpisałabym się pod każdym zdaniem Jandy, co jest chyba najsilniejszym dowodem na jej autentyczność. No, ale ja jeszcze tak niewiele wiem o życiu... Recenzję masz tutaj, nie mogłam się oprzeć, choć cały czas mam wrażenie, że trochę Jandę skrzywdziłam, że czegoś w tym tekście nie uwzględniłam. Mam nadzieję, że mi wybaczy, bo jestem jej szczerze oddana i obawiam się, że dożywotnio. W każdym razie, pod wpływem tych wszystkich zabawnych i refleksyjnych listów Jandy, postanowiłam w tym samym tonie napisać do Ciebie. Myślę, że idzie mi całkiem nieźle, prawda?

W tym roku wakacje robię sobie w każdy weekend. A przynajmniej staram się nadać każdemu z moich wolnych dni wakacyjny klimat. Wakacje to dla mnie wszystko co przyjemne. Dlatego, kiedy tylko mogę, koncentruję się na tym, co sprawia mi największą radość. Zainspirowana Jandą, stworzyłam listę moich małych przyjemności. Dla Ciebie wybrałam niektóre z nich, takie, które chyba i Tobie sprawiłyby radość:

Lubię rześkie, wczesne poranki.
Lubię aromat zielonej herbaty.
Lubię nieśpieszne śniadania.
Lubię czytać przy jedzeniu (choć prawdę mówiąc, lubię czytać w każdych okolicznościach).
Lubię zapach powietrza po burzy.
Lubię pić słodką kawę.
Lubię koty, choć podobno mam na nie alergię.
Lubię piec ciastka czekoladowe i lubię je rozdawać.
Lubię czasem czuć się jak mała dziewczynka.
Lubię z Tobą rozmawiać i lubię czuć, że mnie rozumiesz.
Lubię te rzadkie momenty, kiedy naprawdę nic nie muszę, choć zaraz w mojej głowie pojawia się niepokojąca myśl, że coś jednak powinnam. Cokolwiek. Chyba mam nerwicę natręctw.
Lubię nosić białe koszule. Najbardziej męskie.
Lubię, jak wiatr rozwiewa mi włosy. Ale nie lubię ich czesać.
Lubię czuć się bezpiecznie. Ale to takie oczywiste, prawda?

Sierpień to miesiąc moich urodzin i jak co roku, wpadam wtedy w melancholijny, sentymentalny nastrój. Od lat mam ten dziwny nawyk notowania wszystkiego, co tylko przyjdzie mi do głowy. Nazbierałam już całkiem pokaźną ilość list pełnych podsumowań, postanowień, celów, priorytetów, marzeń. Czasem przeglądam te archiwa pełne nierealnych, bardzo idealistycznych, dalekosiężnych planów i chce mi się śmiać. Nie, chyba wolę nie wracać do przeszłości. Niewiarygodne, jaki człowiek był wtedy naiwny, jakie wszystko wydawało się proste. Ty też tak miałeś? Wiem jedno - nie pozwolę, żeby proza życia odebrała mi marzenia. Nawet te najbardziej śmieszne i nierealne sprawiają, że każdego ranka chce mi się wstawać z łóżka, jeść moje ulubione śniadanie, wdychać świeże powietrze i ruszać na spotkanie z nowym dniem. To już koniec wakacji M, ale pamiętaj, że wakacyjny nastrój możesz jeszcze długo pielęgnować w swojej głowie. Ciesz się wszystkim, co Cię otacza, nawet najzwyklejszymi drobiazgami. Zobaczysz, jak szybko przyjdzie znowu lato. Na pewno wyjadę bardzo daleko, ale obiecuję, że wszystko Ci opiszę.

Trzymaj się i zjedz sobie coś dobrego, bo dowiedziono naukowo, że jedzenie najbardziej poprawia nastrój.

A.M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz