sobota, 12 kwietnia 2014

Nigdy więcej...


Wpadłam ostatnio do Empiku, żeby poszperać w nowościach. Tak już mam, że jak jest mi bardzo źle, znikam w księgarni na pół dnia, albo nawet na cały dzień, otwieram książkę za książką, przewalam ich całe stosy. Czasem czegoś szukam, a czasem po prostu robię to bez większych oczekiwań. Może coś znajdę, a może nie. Może ukoi mnie sam zapach śnieżnobiałego papieru. A może coś mi przyjdzie do głowy w gąszczu tytułów, wśród długich rozdziałów, podrozdziałów, spisów treści...


Stałam tak już dość długo - sama nie wiem ile, ale zdrętwiały mi nogi, więc pewnie parę ładnych godzin - pod literką M, jak Mann, Masłowska i Mrożek i uspokajały mnie te znajome nazwiska, jakbym spotkała długo niewidzianych przyjaciół sprzed lat. Przeglądając książki które dobrze znam, przemieszczałam się stopniowo do działu biografii, który jednak instynktownie ominęłam, bo wtedy pewnie stałabym tu do północy, aż wreszcie na drodze wyrósł mi regał z poradami najróżniejszych treści. "Jak się kochać całą noc", "Jak dbać o rośliny doniczkowe", "Jak mówić do dzieci, żeby nas słuchały", "Jak uniknąć nowotworów", "Jak schudnąć bez efektu jojo", "Jak znaleźć męża" (no nie, naprawdę?!), a dalej już bardziej monotematycznie: "Jak żyć długo i szczęśliwie", "Jak odnaleźć szczęście w sobie", "Szczęśliwy związek - to możliwe!", "Szczęście w łóżku", "Szczęście na talerzu", albo po prostu "Odważ się być szczęśliwym"...

Skoro na świecie jest tylu specjalistów od lepszego życia, dlaczego psychoanalitycy wciąż mają pełne ręce roboty? Nie wierzę w poradniki, nie kupuję książek których tytuły brzmią jak: "5 kroków do...", czy "Zmień swoje życie w X tygodni". Nie czytam poradnikowych tekstów w gazetach, bo skąd niby autor wie lepiej ode mnie, co powinnam zmienić, żeby było mi lepiej? Co oznacza lepiej? Każdy z nas ma inną definicję tego słowa, dlatego zamiast uczyć się rad wyssanych z palca, sami piszcie sobie własne poradniki i weryfikujcie je wraz z upływającym czasem, żeby były coraz lepsze.

Wszędzie mnóstwo książek z radami, "Co robić, żeby...", ale nigdzie nie znalazłam poradnika, który powiedziałby jasno, czego zdecydowanie robić się nie powinno. Dlatego stworzyłam go sama. To 13 bardzo subiektywnych i tylko moich rad i spostrzeżeń. Niektóre są bardziej mądre, inne ani trochę, ale wiem jedno - jak już znajdziesz swoje rzeczy zakazane, które Cię blokują, zatruwają życie i nie dają spać, jak je poznasz, przyjrzysz im się bliżej, by następnie wyeliminować każdy z nich, wszystko stanie się bardziej znośne. Może nie jakoś wyjątkowo, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo - nawet autorka "Nieziemskiego seksu" zastrzegła pod spodem - "Boska rozkosz w sześć tygodni"...

#1 Nie planuj całego życia z wyprzedzeniem. Znam ludzi, którzy wszystko planują z aptekarską dokładnością. Wizje na następne dwadzieścia lat mają zapisane w notesie, rozrysowane w formie diagramów i wykresów. Na spotkanie z taką osobą trzeba się zapisywać z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, bo jest zawsze cholernie zajęta. Tym planowaniem. Nie wiem, jak Wy, ale ja zamiast budować sobie latami życie, w którym zacznę żyć dopiero, jak odhaczę każdy punkt z listy, wolę żyć teraz, budując coś mimochodem. Zawali się - trudno. Przynajmniej Po latach będę mogła powiedzieć, że próbowałam. 

#2 Nie obwiniaj się za porażki i popełniane błędy. Błędy to najlepszy nauczyciel - nie wiem, jak Wy, ale ja najlepiej zapamiętałam te lekcje życia, które wiązały się z bolesnymi doświadczeniami. Im więcej ich popełnisz, tym lepiej zapamiętasz, czego się wystrzegać na przyszłość. To jak z małym dzieckiem, które dotknie gorącej żarówki - palący ból długo zastaje w pamięci, prawda? Dlatego doceń swoje małe i większe błędy, w końcu ciężko na nie pracowałaś :) A z każdego kolejnego wyciągaj cenny wniosek. Druga sprawa - nie wmawiaj sobie, że to Ty jesteś zawsze odpowiedzialna za całe zło. Czasem wina leży po obu stronach, a czasem to ktoś definitywnie  zawalił sprawę - zacznij to wreszcie dostrzegać.

#3 Nie myśl o sobie źle. Nikt nie jest idealny - nawet najwięksi tego świata mieli wady i słabe strony. Nie wierzysz? Poszperaj w ich biografiach, możesz dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o swoich idolach... Dlatego nie zakładaj z góry, że inni są lepsi od Ciebie, bo w rzeczywistości nie masz bladego pojęcia o życiu ludzi, którym tak bardzo wszystkiego zazdrościsz - może wcale nie ma czego? Zamiast wiecznie podcinać sobie skrzydła, zacznij wreszcie dostrzegać w sobie plusy. Na pewno jest całe mnóstwo rzeczy, które robisz świetnie. Rozwijanie pasji bardzo poprawia samoocenę, więc poświęć wreszcie trochę czasu na to, co naprawdę kochasz robić i wiesz, że Ci wychodzi. i jeszcze jedno: wywal ze swojego słownika wszystkie negatywne określenia w stylu "beznadziejna", czy "głupia", albo "gruba" (dlaczego kobiety uwielbiają katować się tym mało wyrafinowanym epitetem?). Dowiedziono naukowo, że ludzie, którzy pozytywie oceniają samych siebie, szybciej realizują zamierzone cele. Zdumiewająco proste, prawda?

#4 Nie żyj wyłącznie dla innych. Bardzo współczuję ludziom, którzy żyją, wyrzekając się siebie. To brzmi absurdalnie, ale takich przypadków spotkałam już naprawdę wiele - najczęściej niestety, wśród kobiet. Powiedzmy to sobie głośno i wyraźnie: nikt nie rodzi się, żeby być czyimś niewolnikiem. Nie zadowolisz wszystkich jednocześnie, więc odpuść wreszcie. Poza tym, dążąc za wszelką cenę do uszczęśliwienia całego świata, najprawdopodobniej ciągle unieszczęśliwiasz samą siebie... Jeżeli żyjesz w związku, w którym czujesz się jak poddany, a druga strona jest panem i władcą, to może najwyższy czas z tym skończyć? To samo dotyczy toksycznych przyjaźni, gdzie jedna strona daje z siebie wszystko, a druga tylko bierze. Wszyscy są z Ciebie wiecznie niezadowoleni? Ty też naucz się być niezadowolona i zacznij wymagać. Przyzwyczaj ludzi do tego, że też masz swoje potrzeby, kaprysy, gorsze dni, bóle brzucha i głowy, albo po prostu chcesz poleżeć do góry tyłkiem z książką i naprawdę nie ma w tym nic dziwnego. Jak nie zrozumieją, to znaczy, że nie było warto się tak starać. Takie wnioski bolą, ale lepiej późno, niż później...

#5 Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Jeżeli borykasz się z przypadłością z punktu #3, czytaj dalej. Ludzie, którzy nie akceptują samych siebie, usilnie odgrywają role, które nie mają zbyt wiele wspólnego z ich naturą. Głupie, ale przyznaję - też tak kiedyś miałam. Pułapka polega jednak na tym, że nie da się udawać cały czas. Poza tym, nasze "nowe, lepsze" wcielenie jest czasem dużo gorsze niż to prawdziwe. Nie udawaj wielkiej nadętej damy, jeżeli nią nie jesteś. Nie opowiadaj, o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Nie sil się na poważny ton, jeżeli nigdy w życiu nie byłaś poważna. Jesteś wyjątkowa, bo jesteś sobą - nie ma drugiej takiej, jak Ty. I to właśnie przyciąga do Ciebie ludzi.

To mi przypomniało historię dziewczyny, blogerki. Potrafiła wrzucić tekst, po czym usunąć go ze strony po pięciu minutach, żeby wrzucić go ponownie, po drodze jeszcze dziesięć razy poprawiać rozmiar czcionki, grafikę i odstępy pomiędzy akapitami. Prawdziwa schiza zaczęła się po publikacji własnego zdjęcia i opisu samej siebie. Ludzie, co tam się działo! Człowiek, który w tym momencie przeglądał jej stronę mógł się podejrzewać o zaburzenia percepcji, omamy wzrokowe, albo inne odchylenia, ponieważ autorka w przeciągu dziesięciu minut ponad piętnaście razy zmieniła swoją fotografię. Opis zresztą  też - wydłużał się, skracał, przechodził diametralne metamorfozy. Po serii tekstów ulatniających się w powietrzu zapytałam ją, o co właściwie chodzi. "Och, no wiesz, moi fani uważają, że to było słabe...". "Moim czytelnikom by się coś takiego nie spodobało". Ok, może jestem teraz naiwna, ale czy bloga nie pisze się przede wszystkim dla siebie? Nie? Mhm, czyli jestem jedyna osobą, która to jeszcze robi? Bo nie wiem, jak inni piszący, ale ja nie zrywam się w nocy z krzykiem, uświadamiając sobie, że nie wyboldowałam tytułu. Albo, że napisałam coś, co nie do końca spodoba się innym. A jak już popełnię taki niezbyt poprawny tekst, nie kasuję go w popłochu. No tak, ale ja zawsze byłam dziwna.

#6 Nie zwalaj winy na przeznaczenie. Lubimy to słowo, szczególnie, gdy coś się spieprzy. To na pewno przeznaczenie, czyli, że nie ma ratunku, musiało tak być - muszę cierpieć, użalać się nad sobą niczym bohater greckiej tragedii. Jakie to wygodne... Nie, niestety 99% rzeczy, które przytrafiają Ci się w życiu, to nie przeznaczenie, ale Twoje błędy, zaniechanie, lenistwo, brak wiary w siebie i brak motywacji do zmian. Przeznaczenie - w starożytności może i kupilibyśmy taką bajeczkę, ale jest dzisiaj i to Ty decydujesz, jakie ono będzie i gdzie je spędzisz. Ok, nie zawsze, ale masz na to naprawdę duży wpływ. Dlatego rusz się, zmień coś, jak uwiera Cię obecna sytuacja. Nie układa Ci się w związkach - to nie przeznaczenie tylko konflikt interesów. Znajdź sobie w końcu kogoś normalnego. Albo takiego jak Ty. Znowu nudna praca - przeznaczenie? Nie... może nie wierzysz, że stać Cię na lepszą robotę? Przytyłaś 5 kg - przeznaczenie? Serio?

#7 Nie myśl, że Ci się nie uda. Bo wtedy nie uda się na pewno. Dlaczego? Bo takim nastawieniem rozgrzeszasz się z tego, że nawet się nie starasz. Magiczna "samospełniająca się przepowiednia" polega właśnie na tym, że z góry zakładamy, że coś się stanie. Albo właśnie, ze nie stanie się nic. I podporządkowujemy się takiemu myśleniu, mimowolnie wcielając tezę w życie. Dlatego, zamiast z góry zakładać, że nic z tego nie będzie, najpierw spróbuj, zrób swoim myślom na złość, zaskocz samą siebie. Cokolwiek by to nie było, jest naprawdę duża szansa, że dopniesz swego. Dlaczego? Bo Twój mózg, nie znając złego scenariusza, realizuje dobry. Fajnie, co? Umysł ludzki nigdy nie przestanie mnie zdumiewać :)

#8 Nie czekaj, aż szczęście do Ciebie przyjdzie. Sama po nie sięgnij. Nie, to wcale nie takie trudne. Przecież wiesz, czego pragniesz, prawda? No, to dalej - idź i spełnij swoje pragnienia. 9 na 10 przypadków to całkiem realne i banalnie proste cele, które spokojnie możesz sama zrealizować, o ile wystarczy Ci motywacji i wiary w siebie. Nie wystarczy? Patrz punkt #7

#9 Nie słuchaj rad otoczenia. To nie tak, że wszyscy w około są źli i nie można im ufać, ale czasem dobre intencje życzliwych ludzi mogą Ci bardzo namieszać w głowie. Co innego spytać koleżankę o kolor sukienki, a co innego radzić się jej w sprawach, które mogą zaważyć na Twoim życiu. Nikt nie zna Cię tak dobrze, jak Ty sama, dlatego przy podjęciu trudnych decyzji słuchaj tylko siebie. Oczywiście, możesz nie trafić, takie życie. Ale jak już się potłuczesz o swoją pomyłkę, będziesz jeszcze bardziej pewna, jak powinien wyglądać ten najlepszy wybór. Ja sama staram się nie kierować sugestiami innych ludzi, z bardzo prostego powodu - prawie żaden z moich doradców nie stawiał na to, że uda mi się to wszystko, co jednak się udało. No i kto wie lepiej?  

#10 Nie przyzwyczajaj się. Najlepiej do niczego. Wbrew temu, co deklarujemy, wcale nie lubimy zmian. To, co znane jest bezpieczne i miłe. Jak kawa pita ciągle w tym samym kubku, ta sama, wydeptana trasa z pracy do domu, albo z domu do spożywczego. Jak ci sami znajomi, których właściwie wcale nie lubisz, ale są od lat, jak wiekowe dęby, których szkoda ścinać. Albo Twoje wyświechtane spodnie. Jak praca, która doprowadza Cię do nerwicy żołądka, ale jest blisko, nie musisz się wykazywać zdolnościami nadprzyrodzonymi, a kasa jest na czas. To nie komfort - to znowu lenistwo. Nigdy nie przekonasz się, jakby było, gdyby było inaczej, jeżeli nie zmienisz niektórych rzeczy. Wywal stary kubek i kup sobie filiżankę. Idź po bułki okrężną drogą. Obetnij włosy, jeżeli zawsze tego pragnęłaś, pozbądź się starych spodni i bez żalu zostaw frustrującą pracę i ludzi, z którymi nic Cię nie łączy. Albo wyjedź daleko stąd. Na początku może być trochę dziwnie, ale potem poczujesz ulgę - jakby ktoś zdjął Ci z barków wielkie kowadło. Lepiej?

#11 Nie mów, że coś zrobisz kiedyś. Kiedyś = nigdy. Masz całą listę rzeczy, których musisz kiedyś spróbować, miejsc, które chcesz zobaczyć... Kiedy? Im bardziej odkładasz swoje plany, tym mniejsza szansa, że kiedyś jeszcze do nich wrócisz. Dlatego zamiast czekać do później starości, zacznij już dziś. Jakby jutro miało nigdy nie nadejść...

#12 Nie zastanawiaj się nad rzeczami, na które nie masz wpływu. Bo skoro faktycznie nie masz wpływu, to po co tracić na to energię? Nie zatrzymasz pędzącego czasu, nie zmienisz ludzkiej mentalności, nie nakarmisz wszystkich głodujących dzieci i nie zmusisz zagorzałych mięsożerców, żeby od jutra zaczęli wcinać trawę. Walka z wiatrakami nie ma sensu, ale zawsze możesz robić małe rzeczy, które choć odrobinę zmienią czyjąś rzeczywistość. Karma dla schroniska, Twój 1% dla hospicjum, czy podpis pod petycją o wprowadzenie całkowitego zakazu uboju rytualnego - jest tyle możliwości. Twój mały gest może czasem naprawdę bardzo wiele...

#13 Nie odkładaj pieniędzy na później. Świat ogarnęła obsesja oszczędzania. Ludzie w panice otwierają sobie konta oszczędnościowe, lokaty, kupują skarbonki i wrzucają do nich wszystko, co zarobią, żywiąc się groszkiem konserwowym. Po co? Bo wybuchnie wojna, albo uderzy w nas meteor? A co niby w takiej sytuacji zdziała Twoja kasa? Naucz się cieszyć z pieniędzy, zamiast upychać je w skarpecie. Zarabiaj, żeby żyć - nie żyj, żeby zarabiać. Emerytura? Nie licz, że dotrwasz do tego dnia. Jajka od kur karmionych antybiotykami, stres, glutaminian sodu i dziura ozonowa - to wszystko już teraz zabija nas powoli. Dlatego nie inwestuj w OFE, inwestuj w siebie. Wyjedź gdzieś, gdzie zawsze Cię ciągnęło (#10), zrealizuj plany przeznaczone na kiedyś (#11), przestań myśleć o innych, zacznij myśleć o sobie (#4). Sięgnij w końcu po to, o czym tak marzysz (#8). Pieniądze są, żeby za chwilę ich nie było. Mają Ci pomóc w osiągnięciu celu, nie są celem samym w sobie. Więc nie martw się tym, czego i tak nie zmienisz (#13) i nie traktuj życia zbyt serio (#1). Ono jest najpiękniejsze wtedy, kiedy żyje się spontanicznie i umiera młodo - byle najpóźniej, jak tylko się da...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz