Nigdy więcej - obiecuje sobie X, usiłując
stłumić czkanie koleją lampką wina. Już ok, wodospad łez zahamowany. Zaraz X
wróci do domu, zmyje z twarzy rozmazany od płaczu make up, wskoczy do łóżka i
rano obudzi się jako zupełnie inna, niezależna, pewna siebie kobieta, dla
której liczy się tylko wolność i seks... A przynajmniej taką wizję pewnie
miałaby dla X jakaś bardzo wyzwolona scenarzystka, gdyby podjęła się napisania
dalszych losów jej życia.
Niestety, nikt taki się nie znalazł,
dlatego X nadal siedzi sama na trzeszczącym krzesełku w zadymionym pubie i
próbuje utopić się we własnych łzach. Bo ostatecznie nie musiała mówić mu tylu
gorzkich słów. Choć były zgodne z rzeczywistością. Ale nie musiała. Bo może nie
było tak pięknie, jak w bajkach Disney'a, ale było jakoś. A teraz nie jest
wcale. I choć może nie była to miłość na miarę tych, w przypadku których każdego dnia
czuje się trzepot motylich skrzydeł, śpiew słowików i gwałtowne eksplozje pożądania,
ale Y był przy niej. I choć zawsze wtrącał się w jej życie, to jednak za każdym
razem mówił, że robi to dla jej dobra. Bo po co jej doktorat z ekonomii? Co
kobieta może w ogóle wiedzieć o ekonomii? Nic. Kobieta w ogóle nie ma prawa
wiedzieć czegokolwiek o czymkolwiek poza gotowaniem, sprzątaniem i wywabianiem
plam z męskich koszul. X wiedziała dużo o wielu rzeczach, czym doprowadzała Y
do szewskiej pasji. No i ten seks - równie podniecający, jak niedzielne obiady
u jego rodziców. Dlatego, któregoś dnia powiedziała mu, że chce się realizować
- bez niego. I kazała mu się wynosić. Ale teraz myśli mieszają się w głowie
z wybornym prosecco, a z każdym kolejnym płaczliwym czknięciem powracają
wątpliwości. Bo umysł X, niby wszechstronnie wykształcony, oczytany, pieszczony
słodkimi dźwiękami opery i koncertów skrzypcowych, wciąż jednak tkwi w niewoli patriarchatu.
Mała X uwielbiała bawić
się w dom. W ogóle, uważała zawsze, że założenie rodziny jest największym
spełnieniem w życiu. I że miłość jest wieczna. Poza tym, bardzo przyzwoita,
równie patriarchalna rodzina X nie wyobraża sobie, że córka mogłaby odprawić
męża i puścić się w szeroki świat, w poszukiwaniu wrażeń. Jak jakaś dziwka.
Dlatego X najprawdopodobniej zaraz przestanie płakać, wróci do domu, wskoczy do łóżka i rano
obudzi się jako ta sama X. Wypije tę samą, co zwykle czarną kawę bez cukru, zje
grzankę z masłem i zadzwoni do rodziców, żeby przeprosić, że narażała ich na
zawał serca, opowiadając o rozwodzie, nauce chińskiego i podróżach do Azji.
Przeprosi i obieca, że to się więcej w jej myślach nie pojawi. Następnie
zadzwoni do Y i poprosi, żeby wrócił. Przeprosi go za to, że choć przez chwilę
wierzyła, że jest w stanie wyrwać się z niewoli domowego kieratu. Wyzna, że
uwielbia mu gotować obiady i cerować skarpety. I seks w jednej pozycji
przez 12 lat też może być nieziemski. Bo choć X skrycie marzy o pejczach,
kajdankach i przywiązywaniu do łóżka, to przecież za nic w życiu by tego nie
wyznała. Nie przed Y. Może przed jakimś przystojnym nieznajomym, z którym
spędziłaby jedną noc i więcej by się nie spotkali. Ale przecież nie rzuci
faceta tylko dlatego, że ten ma wielki brzuch, przez większość wspólnego życia
leży na kanapie i jest całkowicie pozbawiony wyobraźni w łóżku. A także poza
nim. Pomijając te drobne niuanse, Y jest całkiem w porządku. Pogodzą się i będą
żyli długo... i nieszczęśliwie.
#1 Każdy u siebie
Podobnych dylematów nie mają za to nasze koleżanki znad Sekwany. Rewolucja
obyczajowa we Francji ma wszystkie znamiona dawnych ruchów hipisowskich, tyle,
że dotyczy jedynie... kobiet. Eleganckie, spełnione zawodowo 30-latki, którym w
głowie jedynie dobra zabawa w łóżku - tego wśród ułożonych, poprawnych
Francuzek jeszcze nie było. Paryż, dawniej stolica miłości - dziś stanowi
przestrzeń dla pewnych siebie, wyzwolonych kobiet, które zamiast myśleć o
związkach, wolą myśleć o sobie. Imprezy, alkohol i dużo seksu - można by było
pomyśleć, że to raj dla spragnionych wrażeń mężczyzn. Nic bardziej mylnego...
To gra, w której kobiety ustalają reguły, a panowie muszą się im
podporządkować. Przede wszystkim, nie ma mowy o miłości, wspólnych planach,
deklaracjach. Francuzki się nie wiążą, a jeżeli były w związkach, teraz masowo
je kończą. Relacje z mężczyznami traktują jak jeden wielu kaprysów w ich nowym,
hedonistycznym życiu. Trudno nie zauważyć, że facet w pojęciu Francuzek został
sprowadzony do rangi przedmiotu, dzięki któremu czują się piękne i uwielbiane,
osiągają nieziemski orgazm i - wreszcie - czują władzę. Bo relacje, jakie
"nowa" żeńska populacja zawiera z męską częścią społeczeństwa, opiera
się całkowicie na kobiecej dominacji - to kobieta decyduje, kiedy i na co ma
ochotę. Bez zobowiązań, bez frustracji. Chacun chez soi, czyli
każdy u siebie...
#2 Mały traktat przeciwko seksizmowi
Pięć lat temu, również we Francji powstał typowo konsumpcyjny portal
Adopte Un Mec - pierwowzór polskiego Zaadoptuj Faceta. Zarośnięci - oferta specjalna", "Pakerzy - przygarnij
mięśniaka", "Miśki - specjalna promocja" - te
"oferty", które w Polsce wciąż jeszcze budzą konsternację
(przypomnijmy, że sam fakt pojawienia się takiego portalu spotkał się nad Wisłą
z ogromnym oburzeniem...), we Francji nie są niczym dziwnym. Francuzki ochoczo
rejestrują się na stronie, po czym ładują wybranego delikwenta do wirtualnego
wózka, jak towar w supermarkecie. Co ciekawe, panowie chyba nie mają nic
przeciwko traktowaniu ich jak puszki z groszkiem konserwowym - do końca 2013
roku na francuskim Adopteunmec.com zarejestrowało się prawie 6 mln mężczyzn.
Cała idea podporządkowania sobie facetów jest bez wątpienia czymś w rodzaju
buntu przeciw dotychczasowej męskiej dominacji. Kobiety od zarania dziejów były
postrzegane przez mężczyzn jedynie jako obiekty seksualne - teraz sytuacja się
diametralnie odmienia. Panie oceniają i po skrupulatnej selekcji wybierają
sobie partnera, a to oznacza, że wielką czystkę przetrwają tylko zadbani i
atrakcyjni panowie. Żadna kobieta, łowiąc faceta dla zabawy, nie postawi na
zapyziałego, brzuchatego dziadka, dlatego poprzeczka jest ustawiona wysoko.
Męscy kandydaci właściwie nie mają wyboru - mogą się spodobać i stać się
zabawką na jedną, góra kilka nocy, albo wypaść z obiegu jako towar gorszego
sortu. Decyzja należy do nich.
Inna sprawa, że rewolucja już od dawna wisiała w powietrzu. Wszystko za
sprawą zmiany ról społecznych. Coraz częściej to kobiety pną się po szczeblach
zawodowych, a mężczyźni wychowują dzieci, gotują, piorą, zajmują się domem.
Kobiety potrafią - pokazały to już dawno temu, ale nie każdy mężczyzna jest w
stanie to zaakceptować. Niestety, niezależna kobieta nie pyta partnera o zgodę
na rządzenie - ona rządzi. Facet, który siedzi na kanapie z puszką piwa,
użalając się nad sobą, nie jest jej potrzebny.
Ile jest dziś mężczyzn w mężczyznach? Niestety, coraz mniej. Panowie
delikatnieją, są słabi psychicznie, nieodporni na krytykę, stres, presję
otoczenia. Kobiety radzą sobie z tym znacznie lepiej, dlatego w drodze postępu
musiały w końcu przejąć cechy będące dotąd domeną mężczyzn. Co ciekawe, wciąż
pozostają przy tym zmysłowe i kobiece.
#3 W moim życiu nie ma miejsca dla sfrustrowanego faceta...
Niezależne kobiety doskonale wiedzą, czego nie chcą w swoim życiu - na
samym szczycie długiej listy pojawia się... facet. Agata Passent, dziennikarka
i felietonistka, ma za sobą trzy nieudane związki, w tym dwa małżeństwa.
Ostatnie z nich skończyło się przed upływem roku. Nie tak dawno Passent była
gościem w programie Kuby Wojewódzkiego. Na pytanie o związki, odpowiedziała:
"Nie przepadam za tym, jak mnie mężczyzna kolonizuje. Kiedy jest go za
dużo w moim życiu, kiedy muszę wziąć za niego odpowiedzialność. Panowie czasem
stają się takimi workami, które my musimy dźwigać..."
No właśnie - co z tą skłonnością do kolonizacji? Mężczyźni żyją jeszcze
mitem ojców założycieli, wojowników, zdobywców. Usidlenie kobiety sprawia, że
staje się ona ich własnością, podwyższa rangę w męskim świecie, a tym samym
poczucie własnej wartości. Kobietę według niektórych mężczyzn trzeba w porę
rozbroić, udomowić i wyperswadować jej pomysły, które wykraczają poza schemat
kury domowej. Tylko w ten sposób kobieta nie przyćmi męskiego (często wątpliwej
jakości) intelektu swoim (często o niebo większym) intelektem. Mężczyźni chcą
ciągłych zapewnień jacy są doskonali - chcą się przeglądać w kobiecych oczach i
wiedzieć w nich zachwyt, którego nie znajdą u partnerki cechującej się silną
potrzebą samorealizacji. Passent, a także wiele innych kobiet, które uciekły ze
związków klaustrofobicznych, osaczone przez sfrustrowanych partnerów, są tego
żywym przykładem.
W czasach masowych rozwodów prawie nikt nie wierzy już w długie i
szczęśliwe związki. Ostatnie statystyki GUS wyraźnie pokazują, że małżeństwa w
Polsce trwają góra 14 lat. I choć daleko nam jeszcze do rewolucji na miarę
wyemancypowanych Francuzek, nie da się ukryć że także u nas coraz częściej
inicjatorkami rozwodów są kobiety.
#4 Koniec mężczyzn?
Przykład wyzwolonych Francuzek pokazuje, że rola mężczyzny w życiu
większości kobiet niebezpiecznie się zmniejsza. Czasy, gdzie panie były
bezgranicznie uzależnione od partnerów, możemy już włożyć między karty
historii. Rodzina, związki, bliskość, seks, dzieci? Dziś rodzinę zastępuje
grupa przyjaciół, związki i bliskość to przeżytek, seks - tak, ale jednorazowy,
a dzieci zawsze można sobie zrobić z kolegą. Coraz częściej kobiety świadomie
decydują się na samotne macierzyństwo, podkreślając, że dużo większym problemem
niż płaczący dzieciak, jest jego zdziecinniały tatuś...
#5 Lepiej późno niż później
Problem istnieje od lat, tyle że dopiero teraz panie tupnęły nogą.
Feministki? Nie, niekoniecznie. Prawdę mówiąc, to zwyczajne kobiety, które
pragnęły szczęścia i nie znalazły go w domu z rozmemłanym mężem. Albo z
partnerem, który z kochającej, bliskiej osoby zmienił się w dyktatora. Kobiety
potrzebują przestrzeni, nie schematów. Schematy przerobiły nasze matki i babki
- i kiepsko na tym wyszły. Dziś, gdy już niemal wszystkie organizacje broniące
praw człowieka uzgodniły, że kobieta w niczym nie ustępuje mężczyźnie, czas
najwyższy przełożyć teorię na życie. Oznacza to, że jeżeli kobieta chcę
osiągnąć szczyt (zawodowy, seksualny i każdy inny...), facet powinien jej w tym
pomóc, a nie zamykać w klatce. Jest inaczej? Czas się pożegnać. Francuzki
kolejny raz przecierają nam szlaki w walce o siebie. Pokazały już, że jedzą
i nie tyją, ubierają się stylowo, a teraz żyją bez mężczyzn, choć - co
chyba najważniejsze - wcale z nich nie rezygnują.
#6 Samotne wyspy
Niezależność ciągnie za sobą pewne konsekwencje. Jedną z nich jest
wyobcowanie. Życie singla ma wiele uroków, ale nawet najwspanialsza zabawa
kiedyś się kończy. Przyjaciele, którzy zawsze stanowili niezachwiany imprezowy
byt, w końcu jednak decydują się czasem na stabilizację. Seks na jedną noc,
mimo kosmicznych doznań, nie zapewnia bliskości, której czasem potrzebuje nawet
najbardziej niezależna kobieta. Trudno przytulać się do faceta, którego imienia
nawet dobrze nie pamiętasz... Wolność często łączy się z samotnością, której
nie zagłuszą kolejne sukcesy zawodowe, podróże, huczne imprezy i najwspanialsze
orgazmy. Kult życia w pojedynkę sprawia, że umiejętność nawiązywania interakcji
coraz bardziej się zaciera. A przecież każda dziewczyna dorastała wierząc, że
kiedyś stworzy szczęśliwy związek. Może więc zamiast wyrzucać coś, co nie
działa, czasem warto to naprawić? W końcu związki to nie gotowy produkt, ale
coś, co buduje się z ogromnym wysiłkiem. Jeżeli obie strony stać na kompromis i
zaufanie, jest szansa, że będzie służył latami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz