piątek, 5 września 2014

Towarzyszka Panienka - recenzja książki


Monikę Jaruzelską trudno zaszufladkować. Jest osobą publiczną, ale nie jest celebrytką. Jest miłośniczką dobrego stylu, ale nie koncentruje się jedynie na modzie. Jest pilnym obserwatorem politycznego życia, ale nigdy nie chciała poświęcić się polityce. I wreszcie, jest córką swojego ojca i wcale nie utrudnia jej to realizacji marzeń. Niedawno skończyła 50 lat i choć nie czuje presji ulatującego czasu, gdzieś w głowie narodziła się potrzeba podsumowania swojego życia. Tak powstała "Towarzyszka Panienka" – nie autobiografia, raczej swobodnie napisane wspomnienia z życia córki polskiego generała. Już na samym początku jej książki zdumiewa, że jest to wbrew pozorom historia zwyczajnej dziewczyny.

Towarzyszka Panienka – tak czasem wołali na nią znajomi. Nie obrażała się. Monika Jaruzelska chyba po prostu nie potrafi się na nikogo obrażać. Choć czasem czuła żal. Bolała ją agresja skierowana w ojca, generała, Wojciecha Jaruzelskiego. Monika nigdy nie czyta  negatywnych opinii na swój temat, ale wie, że ojciec śledził je regularnie i bardzo się tym przejmował... Jaruzelska doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie uwolni się od przeszłości. Przestała się już o to starać. Jej dzieciństwo to nie tylko życie w cieniu polityki. Jak sama przyznaje, w domu ojciec nie był generałem. To raczej matka, Barbara Jaruzelska, pełniła w rodzinie rolę przywódcy. Mała Monika patrzyła na nią z podziwem. Matka Królowa – tak zatytułowała jeden z rozdziałów, w którym przedstawiła swoją rodzicielkę jako wielką damę, kobietę sukcesu, gwiazdę swoich czasów. Nie mówi tego wprost, ale między wierszami możemy zauważyć, że nie były sobie zbyt bliskie. Żona generała błyszczała, wzbudzała podziw i kochała brylować na salonach. Ekstrawertyczka, osoba dominująca, narcystyczna, była tancerka, niezwykle kolorowato pierwsze słowa, które przychodzą Monice na myśl o matce. To ojciec był ciepłym, troskliwym rodzicem, który troszczył się o córkę i dbał o jej rozwój  duchowy i moralny. Ojciec miał zasady, których ściśle przestrzegł. Jako wojskowy, wykazywał się dyscypliną, ale również wymagał jej od innych. Był jednocześnie skromny, prawdziwy asceta. Monika wspomina – "(…) W przeciwieństwie do mamy i babci nigdy nie przywiązywał wagi do pieniędzy. Wręcz uważał, że w złym tonie jest posiadać pieniądze, a już afiszować się z nimi jest czymś niegodnym...".

W książce Jaruzelskiej wspomnienia o ojcu pojawiają się niemal na każdej stronie. Autorka nie ukrywa, że jego nauki ukształtowały jej charakter. Generał prowadził skromne życie, ale ponad wszystko cenił drugiego człowieka i tego samego wymagał od córki. Dla Wojciecha Jaruzelskiego nie było ludzi gorszych i lepszych – "Z taką samą kurtuazją całował w rękę panią premier Margaret Thatcher, jak i panią Bodzię, kucharkę z ośrodka wczasowego" – pisze Jaruzelska. Ze szczególnym rozbawieniem wspomina wspólne wakacje, kiedy przed śniadaniem wchodził do pokoju córki i strofował ją: "Moniczko, posprzątaj, przecież zaraz pani sprzątaczka przyjdzie". Niewątpliwie, trudno być dzieckiem przywódcy kraju. Monika nie miała ojca dla siebie zbyt często, ale jak już był, poświęcał jej maksimum swojego czasu. Z ojcem wiążą się niezapomniane momenty z dzieciństwa, kiedy uczył ją jeździć na rowerze. Pływać też nauczyła się od generała, na Kaukazie. Tak, Monika nie była zwykłym dzieckiem i szybko zaczęła to dostrzegać. Służbowe podróże z ojcem, wizyty u najsłynniejszych polityków, ochroniarze, którzy nie odstępowali jej na krok – takie przywileje mogą namieszać w głowie nastoletniej dziewczyny, ale czasem też bywają uciążliwe. Młodej Jaruzelskiej woda sodowa nie uderzyła do głowy – nigdy nie czuła się wyjątkowa na tle swoich rówieśników.

Czy wysoka pozycja ojca sprawiała jej czasem problemy? Niewątpliwie, choć świetnie sobie radziła z ciężarem własnego pochodzenia. Będąc córką generała, była jednocześnie zwykłą nastolatką, z typowymi dla jej nastoletniego wieku dylematami. Wbrew pozorom, życie Moniki Jaruzelskiej – pomijając drobne niedogodności – nie różniło się zbytnio od życia jej rówieśników. Zresztą, bardzo starała się być zwyczajna  "(…) Zawsze chciałam być oddzielnym bytem. I robiłam wszystko, aby inni o tym wiedzieli. Choć takiego radykalnego buntu wprost we mnie nie było. Czułam siłę i władzę moich rodziców. I doskonale wiedziałam, że nie mam żadnych szans w starciu z całym Układem Warszawskim...". Jak sama przyznaje, jej bunt miał dość łagodny wydźwięk. A może wcale go nie potrzebowała? Może zasady wpojone przez generała sprawiły, że buntując się, jednocześnie czuła się winna. Uciekając z domu uważała za swój obowiązek poinformować o miejscu własnego pobytu zaprzyjaźnionych ochroniarzy, nie chciała też za bardzo martwić ojca... Ale w czasie studiów imprezowała tak samo, jak jej znajomi. Zakochiwała się, nawiązywała przyjaźnie, uczyła się dorosłego życia. Jednak ojciec zawsze był dla niej autorytetem. Dziś wspomina, że do końca życia generała Jaruzelskiego, bardzo liczyła się z jego opinią.

Miała na siebie wiele pomysłów – czy to niekonsekwencja w działaniu? Nie, raczej głód wiedzy i nowych doświadczeń. Ci, którzy kojarzą ją jedynie jako córkę polityka, wiedzą o niej niewiele. Absolwentka polonistyki szybko odnalazła się w redakcji magazynu Twój Styl. Przez parę lat pełniła też funkcję dyrektor kreatywnej marek Kruk i Deni Cler. Zawsze jednak szła dalej, nigdy nie zatrzymywała się w jednym punkcie. Jaruzelska po ojcu odziedziczyła skłonność do empatii. Grzanie się w blasku sławy i salonowe życie – to było sprzeczne z jej naturą. Czasem jeden moment  decyduje o diametralnej zmianie. Czasem to jeden impuls, artykuł przeczytany w gazecie, poranne wiadomości. Jaruzelska w swojej książce wspomina, jak któregoś ranka obejrzała w telewizji poranne wiadomości. Materiał o wojnie w Jugosławii i gwałconych, muzułmańskich dziewczynkach był tym przełomowym momentem, kiedy uświadomiła sobie, że świat, w którym się obraca, to jedynie pusta fasada, sztuczne dekoracje – "Pomyślałam, że ci ludzie wokół, teraz stojący z kieliszkiem szampana i oceniający, kto w jakich przyszedł butach, też musieli widzieć wiadomości telewizyjne. A jeżeli tak, znaczy, że nie interesuje ich nic, co wychodzi poza granicę ich branży. Pieprzę to! – pomyślałam wtedy. – Nie mam z tym nic wspólnego".

Szukając człowieczeństwa, znalazła je w psychologii. Studia były jednak tylko krótką odskocznią od mody. Wróciła z powrotem – prosto do świata biznesu. Dziś jest przede wszystkim matką, ale także świadomą siebie kobietą. Nadal działa w branży modowej, ale ma do niej spory dystans. Na jej blogu możemy przeczytać: "Moda to dla mnie zjawisko z pogranicza psychologii i antropologii kultury. Ulegamy jej nieświadomie ale także ją współtworzymy. Sprawia nam przyjemność ale bywa też niebezpieczna".

Towarzyszka Panienka to książka o dojrzewaniu. W każdym ze wspomnień autorka podkreśla, że cały czas, będąc córką znanego polityka, uczyła się być sobą. W świetle sławy ojca wykształciła  w sobie silne poczucie indywidualizmu. Osiągnęła bardzo wiele, ale nigdy nie goniła za sławą. Jedna z pierwszych polskich stylistek, nieraz w swojej książce podkreśla, że ubiór nigdy nie był dla niej najważniejszy. Dla Moniki bardziej niż wygląd liczą się czyny. Tego nauczył ją ojciec, tego dziś uczy swojego syna. Dziś jest silna. Tylko czasem czuje żal. Czasem nie rozumie postaw innych ludzi – "Zawsze byłam przez kogoś oceniana. A sama uważam, że nie mam prawa oceniać. Mam potrzebę stawiać pytania. I dać możliwość udzielenia odpowiedzi. Myślę, że taka zdolność jest w ogóle kluczem do zrozumienia ludzi, polityki i świata. Dlaczego – to najważniejsze z pytań..."

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Moniki Jaruzelskiej Towarzyszka Panienka (Warszawa, 2013)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz