niedziela, 19 października 2014

Bądźmy poważni


Szósta rano. Scenerię z jakiejś pięknej bajki przerywa bezwzględne wycie budzika...Wciąż dryfując po obłokach marzeń sennych, macham ręką w przestrzeni, w poszukiwaniu telefonu. Znajduję go w końcu pod poduszką. Tylko paranoicy i masochiści lubiący brutalne pobudki, śpią z telefonem pod poduszką... Zastanawiam się przez chwilę, do której grupy można mnie zaliczyć, ale szybko porzucam dalsze analizy, usiłując złapać jeszcze znikający, senny obraz. Nie jestem do końca pewna, co mi się śni, ale wiem, że nie chcę się budzić...

***
"Uwielbiam żyć. Wstaję każdego ranka i jestem wdzięczna za to, że żyję. To więcej, niż tylko przyjemność. Jestem szczęśliwa". 
~Susan Sontag 

Alarm po chwili wyje ponownie. Wstaję, licząc po cichu na to, że następnej nocy poznam ciąg dalszy i będzie jeszcze bardziej ekscytujący, niż pierwsza część. Stoję przez chwilę z kubkiem herbaty w ręce, pogrążona we własnych myślach. Dziś jest pewnie jeden z tych ważnych dni - nie potrafię sobie tylko przypomnieć, dlaczego. Skoro przywlokłam się o szóstej rano do kuchni, zupełnie nieprzytomna, postawiona na baczność, to znaczy, że dziś jest.... Dziś jest...? Hmm... Dziś jest... sobota? Sobota. So - bo - ta. Jasne... Wracam do łóżka. 

- 1 -  
Obsesje

"Już pierwszego dnia, gdy stałam przed klasą w kolejce do rejestracji, ktoś przede mną powiedział "Proust". Pomyślałam: O mój Boże, to się wymawia "Proust". Myślałam, że "Prowst". I wtedy przyszło mi do głowy: Jestem w domu. Znalazłam miejsce, gdzie ktoś czyta książki, które ja czytam. To była wolność. To było jak ucieczka..."
~ Susan Sontag 


Późny wieczór, właśnie skończyłam zajęcia i stoję pod budynkiem Teatru Wielkiego. Właściwie, stoję tam zupełnie bez celu. Stoję dla samego stania. Gmach rozświetlony blaskiem wśród ciemnych ulic, wydaje się jeszcze wspanialszy, jeszcze bardziej tajemniczy, przerażający i pociągający jednocześnie. To miejsce to moja namiętność. Będąc daleko od samego centrum wielkiej sztuki, chcę być jak najbliżej niej, stykać się z nią wszystkimi koniuszkami palców. Paranoja. Gdyby ktoś teraz przyglądał mi się z drugiego końca ulicy. pomyślałby, że zwariowałam - kręcę się w kółko, dotykam każdej  kolumny, wertuję repertuar. Moją uwagę przyciąga jedna z jesiennych premier - Obsesje. Co za trafny tytuł... Obsesje ogarniają nas, niepokoją, dręczą, prześladują. Lęki i fascynacje, podejrzenia i zazdrości, widma przeszłości i złe przeczucia. Sztuka reaguje na nie, wyraża, pobudza, przestrzega, czasem łagodzi...* 

Obsesje... Przecinam Plac Piłsudskiego. Długa, wąska łuna światła ciągnie się wzdłuż, aż do Grobu Nieznanego Żołnierza. Pewnie jej blask pomaga wartownikom przejść w prostej linii przez całą długość wytyczonej trasy. W każdym ich ruchu widać obsesyjną perfekcję. Podczas gdy na scenie teatru ciało tancerza unosi się na palcach z niezwykła gracją, tak zwinne i elastyczne, jak gdyby jego właściciel nie był wcale człowiekiem, tylko jakąś zjawą, w tym samym momencie dyżurujący nieopodal żołnierz sztywnym krokiem przemierza drogę do miejsca warty i zamiera. Kiedy przypatrzycie się wartownikom, zobaczycie, że na ich twarzach widać determinację i walkę z samym sobą. Bezruch jest ogromnym, wystudiowanym przez lata wysiłkiem - tak samo trudnym do opanowania, jak skomplikowana figura baletowa. Jest sztuką, obsesją. 

Dzwonek telefonu przeszywa ciszę. 

- Gdzie jesteś? 
- Na Placu Piłsudskiego.
- Co tam robisz?
- Tańczę sobie. 
- Na ulicy?! 
- Mhm. 
- Boże... Jesteś taka niepoważna. 
- Dlaczego? 
- Wracaj już.
- Chyba jeszcze nie mam ochoty.
- Masz obsesję i tyle...


- 1 -  
Zauroczenia

"Susan nie była wrażliwa. Nie była wrażliwą osobą..."
 ~ fragment filmu "Regarding Susan Sontag" 

Tyle razy przeżywałam chwilowe zauroczenia - fascynowali mnie ludzie, przedmioty, pojedyncze słowa... Szczególnie słowa. Myślę, że łatwo mnie uwieść słowami. Mowa jest intelektualną grą wstępną, a odpowiednio dobrane słowa potrafią rozpalić bardziej, niż najczulszy dotyk. Zaintrygować, zaskoczyć, wprawić w zakłopotanie - skoro tak niewiele potrzeba, by myśląca kobieta zapłonęła namiętnością, dlaczego tak niewielu mężczyzn to potrafi? 

Straciłam głowę tak wiele razy... Dla zniewalających smaków, porywających dźwięków, magnetycznego spojrzenia nieznajomych oczu, intrygująco niskiego tonu głosu, kubka z dziwacznym, krzywym uchem, teorii zupełnie sprzecznych z moimi, a przez to szalenie interesujących.... Fascynacja to jedno, ale jeżeli czujesz, że chcesz patrzeć w te oczy przez resztę życia, słuchać tych samych, wibrujących dźwięków aż do grobowej deski, pić kawę każdego ranka w tym samym, dziwacznym kubku z krzywym uchem i słyszeć komplementy wypowiadane tym samym zmysłowo niskim głosem przez kogoś, kto patrzy na ciebie wciąż tym samym, intrygującym wzrokiem, to chyba jest właśnie miłość. Ale żeby zakochać się aż tak? Bądźmy poważni...


- 3 - 
Fantazje

 "Zawierała związki z kobietami i z mężczyznami. Zakochiwała się i w kobietach i w mężczyznach"
~ fragment filmu "Regarding Susan Sontag" 

 - No więc, jak? 
 - Eeee... James Dean? I... Gregory Peck. Hmmm...
 - Nie no, żartujesz. Napij się jeszcze. 
 - Nie chcę. 
 - Pij! O takich fantazjach seksualnych można czytać dzieciom na dobranoc. 

Prosto z Placu Piłsudskiego udaję się szybkim krokiem do mieszkania D. Średnio raz w tygodniu znieczulamy się dobrym winem, dyskutujemy o filozofii, seksie, facetach, znowu o seksie... Fantazje? Och, mam ich mnóstwo. Czerwone wino zamienia mnie w wygłodniałą nimfomankę. Razem z D tworzymy gorące scenariusze, za które branża porno płaciłaby nam pewnie grubą kasę. Szkoda tylko, że mój zapał do angażowania się w tego typu projekty gaśnie z chwilą, gdy tylko wytrzeźwieję... Po czwartym, piątym, albo szóstym kieliszku: 

 - Mój kolega z klasy. I jeszcze jeden kolega z klasy. I jeszcze jeden. Johnny Deep, dawno, dawno temu. Paul Walker - gdy byłam naiwną, nieświadomą życia nastolatką (wierzyłam wtedy, że jest ucieleśnieniem seksu). I oczywiście James McAvoy w "Pokucie". I pewien fotograf... I ten chłopak, który jeździ na desce - Dylan Rieder. No i mój nauczyciel angielskiego.
 - Ok. Ale czy on wiedział? 
 - Co wiedział?
 - Że w myślach uprawiasz z nim dziki, namiętny seks na kuchennym blacie. 
 - Oszalałeś??? Oczywiście, że nie. Umarłabym z zażenowania... 


 - 4 -  
Sny

"Kręcenie filmów to ślepy instynkt. Drobne obliczenia. Czyste tło. Marzenia, upór, łaska, blef, ryzyko..."
~ Susan Sontag 

Gdy byłam mała, wydawało mi się, że ludzie podczas snu na chwilę umierają. Patrzyłam zafascynowana, jak wielkie, rozłożyste ciało mojej śpiącej babci zamiera w niebycie, jak jej klatka piersiowa porusza się miarowo i czułam, że jakaś część jej istnienia odchodzi. Oddycha, ale jakby jej nie było. Wciąż jest, ale jej umysł się wyłączył. Śledziłam w skupieniu każdy, nawet najmniejszy ruch jej ciała, odgłos wydobywający się z ust, świst powietrza wydychanego nosem. Naukowcy nazywają to obserwacją uczestniczącą. Sprawdzasz zachowanie badanego, czasem nieznacznie w nie ingerujesz. Miałam wtedy pięć, albo sześć lat i niewiele wiedziałam o trybach pracy mózgu, fazach snu i anatomii układu nerwowego - wszystko to poznałam dopiero wiele lat później. Wtedy, gdy jako kilkuletnia dziewczynka rozpracowywałam tajemnicze zjawisko połowicznego sennego umierania, wiedziałam jedynie, że skoro jakaś część mnie na czas snu opuszcza ciało, to musi przez ten czas przebywać gdzie indziej. Tylko gdzie? 

Przez długi czas bałam się spać, myśląc, że może któregoś dnia myśli popłyną zbyt daleko, zgubią drogę, nie wrócą do mnie na czas i już na zawsze zostanę w tym stanie uśpienia. Przez długi czas do snu trzeba mnie było przekonywać, zmuszać, zwabiać podstępem, przekupywać długą bajką i zostawiać zapalone światło na całą noc. Nie działały na mnie komentarze dorosłych w stylu: "Bądź poważna! Czego się właściwie boisz?". Bałam się i już, powaga nie miała tu znaczenia. Nie wiem, ile trwała ta paranoja, ale w końcu minęła raz na zawsze. Którejś nocy zgasiłam światło i zasnęłam bez emocji, histerii, bez spazmów. Myślę, że po prostu byłam już sobą zwyczajnie zmęczona. 

Mimo, że dawno temu oswoiłam senne lęki, zjawisko snu nadal stanowi dla mnie wielką zagadkę. Czasem przyśni mi się miejsce, w którym nigdy nie byłam. Za jakiś czas jadę tam i przypominam sobie każdy, najdrobniejszy szczegół, który widziałam we śnie. Kiedyś przyśnił mi się chłopak, którego w realnym życiu poznałam dopiero parę lat później. Postanowiłam jednak zapobiegawczo nie informować go, że w pewnym sensie, już się znamy... 

Czasem śni mi się, że jadę rozpędzoną, górską kolejką, w której ktoś wyłamał hamulec. Pędzę z zawrotną szybkością, po czym nagle spadałam w przepaść i rozbijałam się z głuchym trzaskiem. Tyle. Koniec. Budzę się z niemym krzykiem na ustach. Jeżdżę tą kolejką już parę ładnych lat i wierzcie mi, chciałabym się w końcu rozbić na amen, zamknąć ten rozdział raz na zawsze. Ale nie - po kilku nocach znów ten sam obraz: cudownie ocalała, wsiadam do rozklekotanej ciuchci i pędzę dalej na oślep, po czym znów w coś uderzam, albo wypadam z torów - nie pamiętam dokładnie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że takie ciągnące się w nieskończoność sny o spadaniu są odzwierciedlaniem naszych ukrytych lęków. Doprawdy, zdumiewające... Ja jednak wolę myśleć, że ta szalona, rozpędzona do niemożliwości kolejka jest analogią do całego mojego życia. Poważni ludzie jadą, albo wysiadają. Osiągają cel, albo z niego rezygnują. Żyją konsekwentnie, albo konsekwentnie umierają. Poddają się fascynacjom, albo ich unikają. Ja wciąż myślę. Wciąż nie mogę się zdecydować, co mnie właściwie pociąga - oto cały problem. 


- 5 - 
Ambicje 

"Zasady i obowiązki: Mieć lepszą postawę. Pisać do matki trzy razy w tygodniu. Mniej jeść. Pisać minimum dwie godziny dziennie. Nauczyć Davida czytać". 
~ Susan Sontag (Dzienniki 1947 - 1964)

Wszystkie małe i większe sukcesy, które dodały mi skrzydeł, a także druzgocące porażki zawdzięczam ambicjom. Chorym ambicjom. Jak sobie coś postanowię, to musi się udać. Jak się nie uda - a powiedzmy sobie szczerze, nie udaje się często... - mój świat ogarnia mrok, nastaje emocjonalna apokalipsa, w czasie której nadzieja umiera, motywacje gasną i życie się kończy. 

Jestem z siebie niezadowolona - najczęściej zawsze. Zawsze jest coś, co mogłabym zrobić lepiej. Jestem dla siebie najsurowszym krytykiem, najbardziej bezwzględnym, nieznającym litości i niebawiącym się w sentymenty. Za mało piszę. Za dużo jem. Nie wkładam wystarczająco dużo serca w to, co robię. Jest źle. Jest bardzo, bardzo źle. 

Czym jest chora ambicja? Ludzie dzielą się na dwie grupy - tych trzeźwo myślących i wiecznych idealistów. Ci pierwsi wiedzą, że człowiek nie został stworzony do tego, żeby latać. Ci drudzy chcą za wszelką cenę udowodnić, że jest inaczej. Wzbijają się w górę i spadają z wielkim hukiem. Ja oczywiście należę do tej drugiej grupy. 


- 6 - 
Bądźmy poważni...

 "Kiedyś wujek powiedział mi: Susan, nie czytaj tyle, bo nigdy nie znajdziesz męża! Odpowiedziałam mu wtedy: Nigdy nie wyjdę za kogoś, kto nie będzie kochał książek tak bardzo, jak ja..."

"Kocham Philipa, ale dużo bardziej kocham swoją niezależność" 
(Susan Sontag, Dzienniki 1947 - 1964) 

Piątkowy wieczór. Wracam z kina, poruszona, wstrząśnięta, oczarowana, oniemiała z zachwytu. Wszystko jednocześnie. Muszę z kimś pogadać. Zwykle w takich sytuacjach tym kimś jest P. Jeżeli nie wiesz, jak sprawdzić, czy ktoś jest Twoim najlepszym przyjacielem, zadzwoń do niego, gdy akurat spędza beztrosko czas w Abu Dhabi, wylegując się na plaży z ponętnymi Dżasminami. Jeżeli odbierze, w głębi ducha doskonale zdając sobie sprawę, że chcesz mu jedynie zawrócić głowę jakimiś nieistotnymi pierdołami, to jest to ewidentny znak, że łączy was głęboka więź. Przyjaźń, albo coś jeszcze innego... że mógłby być Twoją drugą połówką, ojcem Twoich dzieci i takie tam... Nieważne, dzwonię. Oczywiście, odbiera. 

- Mogłabym być jak Susan Sontag. 
- Hmm, nie, raczej nie mogłabyś. 
- Dlaczego? 
- Bo ona wolała kobiety?
- To nieistotny drobiazg. 
- Przeciwnie, to bardzo istotny czynnik jej osobowości, który nieuchronnie wpłynął na całą jej twórczość. 
- P, żyjemy w czasach, gdzie na szczęście nie trzeba być homoseksualistą, żeby stać się niezależnym człowiekiem. 
- Dziś może i tak, ale wtedy, gdy usłyszał o niej świat, jedynym osiągnięciem dla większości kobiet, było małżeństwo, siedzenie w kuchni i gotowanie mężowi obiadów.

Nie znoszę, kiedy faceci udają, że rozumieją kobiety...

 - Jestem stworzona do pisania. Jestem stworzona do życia w Paryżu. Nie, nigdy tam nie byłam, ale wiem, że tak jest. Jestem stworzona do prowadzenia długich dyskusji na skomplikowane tematy. Wiesz, że czasem mogę gadać bez końca. Jestem stworzona, żeby głośno krzyczeć, gdy coś mi się nie podoba. Jestem stworzona do tego, żeby zamykać się w bibliotece a całe dnie. I jeszcze jestem stworzona do życia wśród mężczyzn. 
 - Szkoda, że żaden mężczyzna nie jest stworzony do życia z Tobą...
 - Może kiedyś za Ciebie wyjdę. Dla zabawy. 
 - Bądź poważna. 

***
"(...) Jako pisarze, strażnicy języka, możemy i powinniśmy zastanowić się, jak znaleźć prawdę w codziennym życiu. Bądźmy poważni..." 
~ Susan Sontag

***


* Fragment opisu sztuki baletowej Obsesjehttp://www.teatrwielki.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz