poniedziałek, 23 marca 2015

Kreacje 7


Tydzień pod znakiem tańca to u mnie nic nowego, ale miniony weekend był wyjątkowy - niemal w całości spędziłam go w Teatrze Wielkim. Dwa intensywne dni pracy nad choreografią zwieńczyły niesamowite Kreacje 7 - pokaz miniatur tanecznych, stworzonych przez tancerzy Polskiego Baletu Narodowego. 

Kreacje to wyjątkowy projekt stworzony przez Krzysztofa Pastora. Dyrektor Polskiego Baletu Narodowego, który sam jest wybitnym choreografem i świetnym tancerzem, wierzy, że każdy artysta baletowy powinien nie tylko doskonale tańczyć, ale także umieć samodzielnie tworzyć oryginalne sekwencje taneczne. Kreacje są więc doskonałą okazją, by ambitni tancerze mogli wykazać się wyobraźnią, poszukując nowych niekonwencjonalnych środków przekazu, a następnie z emocji, gestów i ruchów tanecznych stworzyć poruszający spektakl. Warsztaty choreograficzne spełniają tę rolę doskonale. Każdego roku na deskach sceny kameralnej Teatru Wielkiego - Opery Narodowej widzowie mogą obejrzeć ciekawe miniatury choreograficzne, które w większości przypadków nie mają zbyt wiele wspólnego ze starą, leciwą klasyką baletową...

Każdy, kto chce się nauczyć tańczyć, doskonale wie, że najlepszą lekcją techniki jest podglądanie mistrzów. Moi znajomi ze szkoły baletowej, a także członkowie mojej grupy tanecznej z warsztatów Teatru Wielkiego, często chodzą na spektakle baletowe - nie tylko dlatego, żeby zachwycać się wspaniałą sztuką, bo zakładam, że większość z nas "Gisele", "Bajaderę", czy opisywanego tu "Dziadka do Orzechów" zna na pamięć. Oglądamy balet, żeby wszystkiego, co tak ważne w tańcu - techniki, elastyczności, emocji - nauczyć się od najlepszych. 

Dziewięć obrazów choreograficznych. Przed pokazem przekartkowałam program wieczoru bardzo pobieżnie i prawdę mówiąc, poza dobrze mi znanymi nazwiskami, jak Bondara (powalił nie na kolana w ubiegłym roku, podczas listopadowego "Wieczoru Baletowego 1914" swoją choreografią do spektaklu "Nevermore". Recenzja "1914" tutaj), czy Bablidze, nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. I dobrze. Tegoroczne Kreacje zaskoczyły mnie pod wieloma względami i myślę, że ten wieczór był najlepszą lekcją, jaką kiedykolwiek otrzymałam. Z bardzo bliska (siedzieliśmy prawie przy samej scenie!) Widziałam ogromny wysiłek, emocje, zaangażowanie i ... wielką radość na twarzach artystów. Pierwszy raz z tak niewielkich odległości mogłam śledzić każdy ruch w tańcu, wykonywany przez tancerzy, których tak podziwiam - Martę Fiedler, Maksima Wojtiula, Tomasza Fabjańskiego, Pawła Koncewoja, Vladimira Yaroshenko i wielu, wielu innych. Kilka sztuk wbiło mnie w fotel z wrażenia, niektóre rozbawiły. Trzy z dziewięciu obrazów okazały się w moim odczuciu pomyłką, cztery oceniam jako absolutne doskonałe. Jednak bez względu na moje subiektywne oceny, nie mogę odmówić twórcom ogromnego zaangażowania. Każda z prezentowanych choreografii była czymś bardzo intymnym, co twórca zdecydował się pokazać światu. Każdy z twórców włożył w pracę nad spektaklem cząstkę siebie.


"Ojciec Chrzestny"
Choreografia: Michał Chróścielewski
Muzyka: Ennio Morricone, Nino Rota, Carmine Coppola


Ze wszystkich dziewięciu miniatur tanecznych moim faworytem jest "Ojciec Chrzestny". Twórca choreografii, Michał Chróścielewski, niemal w całości przeniósł historię nowojorskiego klanu mafijnego na scenę i przekształcił ją w doskonałą mini-sztukę baletową. Wcielający się w głównego bohatera Maksim Wojtiul doskonale odzwierciedlił tragizm swej postaci. Wojtiul w ogóle gra na scenie emocjami, a mimika w jego tańcu jest równie ważna jak ruch i ekspresja ciała, więc gdy jego przegrany i zmęczony życiem  główny bohater, Michael uwodzi w tańcu kobiety, stacza bój z mafią i wreszcie poddaje sie padając na kolana w finałowej sekwencji, widzowie mają na plecach ciarki. Maksim Wojtiul tworzy na scenie niesamowite historie. On ich nie tańczy - on staje się ich częścią. Piękny balet, który z ogromną przyjemnością obejrzałabym raz jeszcze w nieco rozbudowanej wersji. Na scenie oprócz Wojtiula zatańczyła urocza Aneta Wira, Anna Czeszejko, Simon Yoshida i fenomenalny jak zwykle, VladimirYaroshenko.


"Sonnets"
Choreografia: Eduard Bablidze
Muzyka: Johann Sebastian Bach

 "Sonnets", obraz stworzony przez Eduarda Bablidze, to bardzo poetycki spektakl opierający się niemal w całości na miłosnej klasyce. Słyszałam głosy, że nudny i oklepany, ja jednak lubię oglądać klasyczne pas de doux w wykonaniu tancerzy grających lirycznych kochanków. Nie było zaskoczenia, ale widziałam konsekwencję w każdej scenie i w każdym ruchu tancerzy. Może nudne i przewidywalne, ale zdecydowanie bezbłędne i zwyczajnie piękne... 

Ogromne emocje wywołała za to praca Tomasza Fabiańskiego - "W głowie tej". Muszę przyznać, że czekałam na ten spektakl z ogromną niecierpliwością. Czułam, że będzie to dzieło bardzo osobiste i byłam niezwykle ciekawa, jak autor przedstawi obraz własnych... myśli. Cóż, w przeciwieństwie do "Sonnets", w spektaklu Fabiańskiego każda scena jest wielką niespodzianką. Główny bohater, zmagający się z własnymi emocjami, szuka odpowiedzi na nurtujące go pytanie o sens istnienia. Spektakl dopełnia film na wielkim ekranie będący tłem i zarazem narracją spektaklu. Kolejne sceny pokazują Fabiańskiego w różnych charakterystycznych miejscach - uważny widz bez problemu dostrzeże między innymi, paryskie ulice, a także warszawskie metro i Plac Teatralny. Taniec myśli - tak w skrócie można podsumować dzieło Fabiańskiego. W roli myśli depresyjnej - zachwycająca Marta Fiedler, myśl samobójcza - Paweł Koncewoj, Vladzim Kezik jako myśl rozsądna i Dominika Krzysztoforska w roli nadziei. Chyba nikt się nie spodziewa finału tej historii - na ekranie widzimy całą piątkę bohaterów razem - przedstawionych jak grupa bardzo bliskich przyjaciół. Spektakl daje do myślenia i nie mam wątpliwości, ze będę do niego wracała jeszcze przez długi czas. 

Rozczarował mnie obraz Bondary, bo po "Nevermore" spodziewałam się dzieła większego kalibru, a autor przedstawił widzom trochę płytką i banalną "Czkawkę"... Zachodziliśmy ze znajomymi w głowę, o co chodziło Kristófowi Szabó, który stworzył dla mnie zupełnie niezrozumiały obraz  zatytułowany "Z tego, co we mnie niezręczne". Tytuł może i faktycznie pasuje do obrazu, bo spektakl był niezręczny w każdym jego aspekcie. Przede wszystkim, nic tam do siebie nie pasowało, ale zabrakło tez myśli przewodniej, która najwyraźniej artyście gdzieś umknęła, gdy tworzył dziwne sekwencje walki czterech samurajów...

Najzabawniejszą i najbardziej uroczą sztuką okazał się spektakl "Farce", stworzony przez Lachlana Philipsa. Spektakl miał w sobie świeżość i lekkość, których zabrakło w kilku pozostałych pracach, ale przede wszystkim wyróżniała go klarowna i czytelna dla widza fabuła. Trzy zabawne postacie, dowcip sytuacyjny jak żywcem wzięty z filmów Chaplina no i świetni tancerze, którzy po prostu wtopili się w swoje role - wielkie uznanie dla Pawła Walczaka, Emilii Stachurskiej i Yuriki Kitano. 

Tegoroczne Kreacje zapamiętam na długo. Przede wszystkim, nigdy oglądając balet nie czułam tak silnej bliskości z artystami. Umożliwia to Sala Kameralna w Teatrze Wielkim, na której za niespełna dwa miesiące będę tańczyć wraz z moją grupą! Ciężka praca młodych choreografów nauczyła nas pokory, a niezwykle emocjonalne układy taneczne udowodniły, że tylko z pasji i zaangażowania bierze się prawdziwa sztuka. Niedzielne Kreacje rozświetliły nam wieczór i  - myślę, że moi znajomi zgodzą sie ze mną - stały się dla nas inspiracją, by tańcząc jak najwięcej czerpać z.... samych siebie. 


Zdjęcia, materiały: Teatr Wielki - Opera Narodowa

6 komentarzy:

  1. Dziękuję za miłe słowa pochwały. Nie tylko w swoim imieniu, ale także moich znakomitych tancerzy. To ważne i fajne dla artysty słyszeć, że komuś podobało się to co zrobił. Jedna nieścisłość, mam na imię Michał a nie Adam.
    Pozdrawiam.
    Michał Chróścielewski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam za tę pomyłkę! Niestety, takie imię widnieje też na stronie TW, w opisie Kreacji 7 :( Przy pisaniu tekstu wspomagałam się informacjami zamieszczonymi tam i stąd ten błąd...
      http://teatrwielki.pl/repertuar/kalendarium/2014-2015/kreacje-7/
      Jest mi też niezwykle miło, że artysta, którego podziwiam, trafił na mogiego bloga :)
      Dziękuję raz jeszcze za tak emocjonujący występ. Byłam pod ogromnym wrażeniem "Ojca Chrzestnego" i jestem przekonana, że ten spektakl będzie dla mnie ogromną inspiracją w nauce tańca.

      Usuń
    2. Jeszcze raz dziękuję za uznanie. Życzę wielu sukcesów i zadowolenia. I proszę nas jak najczęściej odwiedzać!

      Usuń
    3. Panie Michale, z prawdziwą przyjemnością - już czekam niecierpliwie na "Romea i Julię" w ten weekend! No i mam nadzieję, że zobaczę jeszcze niejedną Pana sztukę :) Baletowy "Ojciec Chrzestny" zaintrygował moich zdecydowanie niebaletowych kolegów - sądzę, że chętnie wybraliby się na ten spektakl, gdyby wszedł na stałe do repertuaru - tego Panu życzę!
      Pozdrawiam,
      Agnieszka Adamska

      Usuń
  2. Cudownie jest czytać takie recenzje! Jako tancerkę PBN (Polski Balet Narodowy- sprostowanie do nazwy) ogromnie mnie to cieszy :) może spodoba się Pani codzienne życie tancerki zespołu, które przedstawiam na moim blogu. Serdecznie zapraszam i pozdrawiam! :) SIMPLE.DANCER
    www.simpledancerslife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale znam bloga SIMPLE.DANCER, bo regularnie go czytam i bardzo kibicuję jego autorce przed każdym występem :) uczę się tańczyć, więc Pani blog jest dla mnie ogromną motywacją! Mam nadzieję, że kontuzja minęła i trzymam kciuki za kolejne sukcesy :) To dla mnie niesamowita niespodzianka, że tak wielcy artyści, jak Pani i Pan Michał przeczytali mój tekst, naprawdę - zrobiliście mi dzień, dziękuję!

      Usuń