Zastanawialiście się czasem, co myślą o nas zwierzęta? Na przykład psy, którym niewątpliwie najbliżej do naszej ludzkiej egzystencji... Co czują, będąc naszymi pupilami? Co sądzą o swoich właścicielach? A bezdomne, zziębnięte kundle, włóczędzy niepotrzebni nikomu? Jakie myśli krążą po ich kudłatych łebkach? Bo w to, że snują w swych psich umysłach najróżniejsze wizje i hipotezy, nie powinniśmy wątpić ani przez chwilę...
Najwyraźniej te pytania absorbowały także Michaiła Bułhakowa - do tego stopnia, że słynny rosyjski twórca poświęcił psim myślom jedno ze swoich opowiadań. Każdy, komu zakręciło się w głowie od mnogości wątków i postaci w powieści "Mistrz i Małgorzata" - najważniejszym dziele w całym dorobku tego pisarza - tego zdziwi styl narracji, jaki zawarł Bułhakow w "Psim sercu". Jest ona bowiem prosta, lekka i przejrzysta, jak psia logika (co prawda, nie wiadomo o niej zbyt wiele, ale domysły każą mi przypuszczać, że psy nie komplikują sobie życia nieskończonymi dywagacjami na tematy fundamentalne). Główny bohater intryguje odbiorcę od pierwszej chwili - cechuje go zdumiewająca spostrzegawczość, łatwość w wyrażaniu osądów, ogromna wiedza na temat stylu życia mijających go przechodniów, subtelny sarkazm i umiarkowany pesymizm. Ach, nie wspomniałam najważniejszej jego cechy! Jegomość, o którym traktuje sztuka, jest psem...
"Psie serce" na tle ówczesnej literatury rosyjskiej jest utworem niekonwencjonalnym - i to nie tylko ze względu na dość osobliwego bohatera. Sztuka opowiedziana z perspektywy zwierzęcia daje odbiorcy możliwość przyjrzenia się ludzkiej rzeczywistości z bardzo odmiennej perspektywy. Wszak nie od dziś wiadomo, że obiektywizm nie jest naszą mocną stroną - my, ludzie, nie lubimy oceniania, źle znosimy krytykę, wolimy myśleć o sobie w samych superlatywach. Cóż, Bułhakow pokazał nam, że psia percepcja bywa bezlitosna i skutecznie potrafi sprowadzić na ziemię nawet najbardziej zadufanych w sobie przedstawicieli rasy ludzkiej. Domyślam się, że to chyba urzekło w "Psim sercu" Macieja Englerta. Reżyser i dyrektor warszawskiego Teatru Współczesnego postanowił tchnąć ducha w ten, trochę zapomniany utwór i - przy udziale wspaniałych artystów - wyszło mu to nad wyraz dobrze.
# Pies z kulawą nogą
Domem Szarika (Borys Szyc) od zawsze były moskiewskie ulice. Ten bystry psiak doskonale przystosował się do ciężkich warunków, jakie muszą znosić bezdomne, porzucone zwierzęta. Wyostrzony zmysł obserwacji skłania naszego bohatera do snucia zaskakująco trafnych domysłów na temat życia i zwyczajów mijanych każdego dnia przechodniów. System wartości kundelka jest niezwykle prosty - dobrzy są ci, co dają jeść, a źli - ci, którzy nie zważają na głód, ziąb i żałosne psie zawodzenie. Niestety, z tymi drugimi Szarik styka się nader często.
Kto by przypuszczał, że pewnego, wyjątkowo mroźnego dnia, los pieska całkowicie się odmieni... Oto w szalejącej po mieście śnieżycy wyłania się on - starszy, uśmiechnięty pan z pękiem apetycznie pachnącej kiełbasy. Nie dość, że częstuje Szarika tym rzadko niespotykanym w jego jadłospisie rarytasem, to jeszcze prowadzi kundelka do swojego ciepłego przestronnego mieszkania. Jeżeli marzenia mogą się spełniać, to nasz bohater nie ma wątpliwości, że właśnie trafił do psiego raju...
#2 Ni pies, ni wydra...
Ów wybawiciel to niejaki Filip Filipowicz Preobrażeński (Krzysztof Wakuliński), niezwykle ceniony moskiewski profesor. Naukowiec jest absolutnym zaprzeczeniem ówczesnej rosyjskiej rzeczywistości - w kraju owładniętym rządami proletariatu, gdzie próżno szukać luksusów i wygód, Preobrażeński żyje jak lord. Mieszka w siedmiopokojowym (!) mieszkaniu, otoczony dwiema usłużnymi gospodyniami (Barbara Wypych i Joanna Jeżewska), a komfort finansowy pozwala mu podejmować niezliczone badania i zaskakujące eksperymenty. Jednym z takich naukowych projektów, które zaprzątają myśli profesora, jest pomysł wszczepienia zwierzęciu ludzkiej przysadki mózgowej. Problem polega na tym, że stworzeniem, które zostanie poddane temu wyjątkowemu zabiegowi ma być... Szarik. I tak oto wizja ciepłego mieszkania, pełnego miłości i obfitej strawy, w jednej chwili legnie w gruzach.
Bardzo rozczarowuje to drugie oblicze Filipa Filipowicza Preobrażeńskiego. Widzowie, którzy z niepokojem śledzili marny psi los naszego bohatera, mając nadzieję, że oto zwierzak znalazł w końcu szczęście, nagle orientują się, że Szarik został - kolokwialnie mówiąc - nabity w butelkę... Wymizerowana psina, podążając za kiełbasą, trafiła prosto pod nóż. Na szczęście, także u Bułhakowa sprawiedliwości staje się zadość. Głodny chwały naukowiec wkrótce przekona się, że kto zadrze z kundlem, ten gorzko tego pożałuje.
#3 Daj psu palec, a rękę odgryzie...
Eksperyment profesora Preobrażeńskiego przynosi zdumiewający efekt - pocieszny, psotny psiak staje się człowiekiem! Ponieważ przysadka, którą mu wszczepiono, pochodziła od najgorszej moskiewskiej kanalii, Szarik poniekąd "przejmuje" osobowość dawcy - a właściwie, najgorsze jego cechy... Metamorfoza naszego bohatera pociąga za sobą istny grad problemów. Szarik, pod wpływem znajomości z grupą proletariuszy zaczyna domagać się własnych praw - imienia, dokumentów, pracy... Preobrażeński, który dotąd traktował Szarika jak zwyczajny przedmiot badań, teraz staje twarzą w twarz z butnym chłopakiem, cechującym się wyjątkową bezczelnością i rażącym brakiem ogłady. Ale z drugiej strony, czego można wymagać od nieszczęsnej, zagubionej istoty, która przez większą część swego żywota była psem?
Szarik w jednej chwili staje się Szarikowem, człowiekiem o duszy rewolucjonisty i rubasznych manierach. Owe szarikowe sympatie ściągają na profesora duże kłopoty. Nie będzie chyba aktem bezduszności stwierdzenie, że sam sobie Preobrażeński zgotował taki los. Ufam, że profesor wyciągnął wnioski ze swego śmiałego i wysoce nagannego czynu. Bez wątpienia zrozumiał sens przysłowia "daj psu palec, a rękę odgryzie". A w każdym razie, nieźle namiesza, gdy uczynimy go człowiekiem...
Dzieło Bułhakowa jest satyrą ośmieszającą ówczesną rosyjską rzeczywistość - autor wyśmiał rewolucyjne działania proletariatu, ale zwrócił też uwagę na rażący snobizm i pęd za karierą środowiska skupiającego naukowców i wszelką inteligencję. Widać w tej sztuce także wykorzystywanie wpływów i koneksji, z których chętnie korzystał profesor Preobrażeński. "Psie serce" bardzo wyraźnie uwypukla wszystkie te nieładne cechy ludzkie, które śmiało możemy odnaleźć także w dzisiejszych czasach. Maciej Englert uczynił z tego utworu sztukę ponadczasową. Dzięki energii grających na scenie aktorów, leciwa historyjka zyskała świeżość i stała się lekka i przyjemna w odbiorze.
Nie będę oryginalna, kolejny raz wychwalając pod niebiosa fenomenalnego Borysa Szyca. Ale jak go nie chwalić widząc, że artysta jest w stanie wcielić się w niemal każdą rolę i robi to z tak wielkim wdziękiem, tak przekonująco, że widz śledząc jego dzikie podskoki, warczenie i wycie, w pewnej chwili zaczyna wierzyć, że po scenie biega najprawdziwszy pies! Jednak najbardziej zdumiewające jest to, że Szyc uwydatnił w swej roli całą pieską rozpacz, żal, ból i beznadzieję. Jego gra jednocześnie bawi i chwyta za serce.
Choć na scenie możemy zobaczyć naprawdę świetnych artystów, to Borys Szyc niesie tę sztukę - czaruje publiczność tak, że pozostały plan zupełnie zaciera się w pamięci widza. Aktor w "Hamlecie" pokazał wielki talent i ogromną charyzmę. Wcielając się w postać Szarika udowodnił, że żadna rola mu niestraszna. Z niecierpliwością czekam na jego kolejne aktorskie kreacje. Jedno jest pewne - kogo (a może czego?) Szyc by nie zagrał, z pewnością będzie to niesłychane widowisko...
Zdjęcia, materiały - Teatr Współczesny w Warszawie
Zapraszamy do świata psich sekretów! Nasza strona to magiczne miejsce, gdzie tajemnice psiaków ożywają. Odkryj niezwykłe historie i głęboką więź między nami, a psimi przyjaciółmi. https://nasze-psy.pl/duze-psy/
OdpowiedzUsuń