niedziela, 6 stycznia 2019

Samotne wyspy


Spektakli o przejmującej samotności powstało na polskich scenach bardzo wiele, jednak dotychczas żaden z obejrzanych przeze mnie tytułów nie wyróżniał się tak bezkompromisową szczerością jak "Beginning" Adama Sajnuka na scenie Teatru WARSawy. Bohaterowie sztuki to dwójka czterdziestolatków, którzy mimo wielu starań, nie potrafią zbudować trwałego związku. Choć każde z nich udaje przed samym sobą, że romantyczna miłość to przeżytek,  w głębi ducha czują dojmujące pragnienie bliskości, ciepła i wsparcia drugiej osoby. Spektakl skłania do refleksji nad pokoleniem współczesnych singli, którzy dopiero po czasie zaczynają zdawać sobie sprawę, jak bolesne szkody wyrządziła w ich życiu epidemia samotności. 

Światowa prapremiera dramatu "Beginning" Davida Eldridge'a miała miejsce wiosną 2018 roku na deskach londyńskiego West Endu i z miejsca została okrzyknięta absolutnym hitem. Autor umieścił swoich bohaterów w bliżej nieokreślonej europejskiej aglomeracji, dzięki czemu sztukę można traktować jako uniwersalny portret współczesnego społeczeństwa. Przesłanie utworu jest wstrząsającą diagnozą na temat ułomności dzisiejszych relacji - a właściwie, kompletnym braku umiejętności ich nawiązywania. 

Reżyser, Adam Sajnuk ma na swoim koncie wiele spektakli o tematyce społecznej, a zdecydowana większość z nich traktuje właśnie o problemie samotności. Doskonale pamiętam poruszający dramat "Mgnienie", który Sajnuk wystawił trzy lata temu na małej scenie Teatru Polonia (recenzja sztuki tutaj). Gorzki przekaz dramatu Phila Portera doskonale koresponduje z premierą "Beginning" - choć bohaterów obu utworów różni wiek, każde z nich żyje w poczuciu absolutnej alienacji, która wydaje się być matnią, pomieszczeniem bez wyjścia. David Eldridge skupił się w swoim utworze na pokoleniu czterdziestolatków, jednak śmiało można stwierdzić, że problem osamotnienia dotyczy coraz młodszych osób... 




Laura (Maria Seweryn) i Daniel (Tomasz Borkowski) to dwójka czterdziestoletnich singli, którzy mimo wielu prób, nie zdołali zbudować trwałej relacji. Bohaterowie poznają się na imprezie w mieszkaniu Laury. Kiedy przyjęcie dobiega końca, kobieta namawia Daniela, żeby został dłużej i otwarcie wyznaje, że chce spędzić z nim noc. Przyzwyczajona do tego, że zwykle dostaje to czego pragnie, nie jest w stanie zaakceptować oporu, jaki okazuje Daniel w odpowiedzi na jej uwodzicielskie gesty. Zresztą, trudno mówić tu o jakichkolwiek gestach. Laura to twarda, bezpośrednia i szczera do bólu kobieta, która nie boi się wyrażać swoich pragnień. O seksie mówi tak swobodnie, jakby była to zwyczajna, rutynowa czynność, jak jedzenie, picie i korzystanie z toalety. Bohaterowie prowadzą ze sobą dziwną grę, podczas której na zmianę zbliżają i oddalają się od siebie. W trakcie licznych rozmów, podszytych gęstą atmosferą erotyzmu, odkrywają coraz więcej szczegółów na swój temat. 

Laura poświęciła pracy całe swoje życie. Dzięki temu mieszka w luksusowym apartamencie w równie luksusowej dzielnicy i otacza się masą wspaniałych, bardzo drogich przedmiotów, które kupuje sobie zapewne tylko po to, żeby zapełnić wielką pustkę. Zupełnie inaczej potoczył się los Daniela. Mężczyzna rozstał się z żoną, ma córeczkę, której nie widuje od kilku lat, mieszka z mamą, a jego sytuacja finansowa wygląda raczej marnie. Daniel zachwyca się mieszkaniem Laury, jej wystawnym życiem i możliwościami, jakie daje jej praca na wysokim stanowisku. Z kolei kobieta skrycie zazdrości mu prozaicznego życia - zabawnej babci śmigającej po fejsie, kochającej i troskliwej mamy, doświadczenia z ojcostwem. Są tak różni, a jednak wiele ich łączy - każde z nich ma już dość życia w pojedynkę. 

Przykro patrzeć na rozpacz Laury, na jej żal za straconym czasem, który poświęciła karierze i zarabianiu pieniędzy. Przerażająca jest desperacja, z jaką kobieta błaga nowo poznanego mężczyznę o uwagę i choćby namiastkę bliskości. Laura, którą w początkowych scenach poznaliśmy jako cyniczną feministkę, w jednej chwili przeobraża się w kruchą, wrażliwą kobietę, która pragnie, domu pełnego miłości, partnera i dziecka. Macierzyństwo jest dla Laury największą wartością, za którą oddałaby wszystko co ma. Niestety, w przeciwieństwie do mieszkania, superdrogiego dywanu i designerskiej lodówki, uczucia i bliskości nie da się kupić.  




Bardzo zaimponowała mi ogromna siła i charyzma, z jaką Maria Seweryn zagrała swoją rolę. Laura w wykonaniu aktorki jest bardzo wyzwolona, wulgarna i pozbawiona wszelkiej kobiecej subtelności. Bohaterka sztuki Eldridge'a wie czego chce i usiłuje zdobyć to za wszelką cenę. Pewność siebie Laury momentami przeradza się w agresję, a pogarda, z jaką na początku traktuje facetów, momentami może wywoływać w widzach niechęć. Z biegiem czasu widzimy jednak, że bohaterka przechodzi ogromną przemianę. Maria Seweryn doskonale pokazała skrajne emocje, jakie targają jej postacią. Aktorka w przejmujący sposób zagrała zdesperowaną i osamotnioną kobietę, która zdaje sobie sprawę, jak wiele straciła, poświęcając się karierze zawodowej. 

Postać Daniela, w którego na scenie wciela się Tomasz Borkowski, budziła we mnie różne uczucia - od początkowej irytacji spowodowanej nieco żenującym zachowaniem  bohatera, przez podziw dla nieco staroświeckich zasad, którymi kieruje się w życiu, aż po ogromne współczucie, z powodu rozpadu związku i tęsknoty za córeczką. Zaskoczeniem jest nagły sprzeciw i złość, które Daniel wyraża w jednej z końcowych scen - ten moment zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jestem pełna podziwu, jak lekko i płynnie udało się aktorowi przeistoczyć z niepoważnego Piotrusia Pana w dojrzałego faceta, który świadomie stawia granice i wyznacza kierunek, w jakim chce zmierzać. 

Na szczególną uwagę zasługuje nietypowa scenografia stworzona przez Katarzynę Adamczyk. Niewielką przestrzeń teatralnej sali wypełniają krzyżujące się ze sobą podesty, po których poruszają się aktorzy. Nie mamy więc klasycznej sceny, ale szereg wąskich przejść, które w sztuce imitują mieszkanie Laury. W spektaklu dominuje czerwień, co doskonale podkreśla ognisty temperament bohaterki i atmosferę przesyconą ogromnym pożądaniem. 

Przesłanie sztuki Davida Eldridge'a jest bardzo dosadne. Sytuacja bohaterów jasno pokazuje, że w czasach absolutnego indywidualizmu i wielkich korporacji, gdzie głodni sukcesów ludzie robią wielkie kariery, nie ma miejsca na związki i uczucia. Rekompensatą za życie w pojedynkę są pieniądze i wszelkie dobra materialne, które można bez problemu nabyć dzięki niebotycznie wysokiej pensji. 

Adam Sajnuk kolejny raz wziął na warsztat sztukę, której temat dotyka zatrważająco dużej części naszego społeczeństwa. "Beginning" to utwór z gatunku tych drażniąco szczerych. Trudno mierzyć się z niewygodną prawdą, ale właśnie takich spektakli potrzebujemy w dzisiejszych czasach. Choć dramat bohaterów może wydać się bolesny, to niewykluczone, że ich los będzie dla widzów przestrogą i impulsem do zmian - a przynajmniej okazją do refleksji nad własnym życiem. 




fot. Rafał Meszka
materiały prasowe - Teatr WARSawy
teatrwarsawy.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz