wtorek, 21 maja 2019

Ulotne miłostki. Recenzja spektaklu "Śmieszne miłości" w Teatrze WARSawy


Śmieszne miłości znacznie różnią się od pozostałych dzieł Milana Kundery. Opowiadania zawarte w tym zbiorze skupiają się głównie na ludzkich słabościach jak m.in. próżność, zachłanność, czy  hipokryzja. Nie znajdziecie tu ckliwych historii o miłości. Są to raczej miłostki - przelotne, nietrwałe namiętności, które kończą się równie szybko, jak się zaczęły... Adam Sajnuk wybrał trzy z siedmiu opowiadań i przeniósł je na scenę Teatru WARSawy. W obsadzie znaleźli się młodzi, debiutujący aktorzy, ale nie zabrakło też doświadczonych artystów. Reżyser nieraz już pokazał, że temat związków międzyludzkich to da niego doskonały materiał do twórczych eksperymentów. Najnowsze dzieło Sajnuka to przenikliwa, świetnie zagrana komedia, w której nie brakuje też głębokich, psychologicznych refleksji. 

Śmieszne miłości to już trzecia premiera w ramach akcji Społeczna Scena Debiutów. Projekt ma na celu stworzenie przestrzeni dla młodych, aspirujących artystów, którzy mają szansę zadebiutować na scenie u boku prawdziwych mistrzów. Adam Sajnuk chyba lubi zaskakiwać swoich widzów, bo obsada Śmiesznych miłości do ostatniej chwili osnuta była tajemnicą... Co prawda, pojawiła się informacja, że debiutantom towarzyszyć będą Edyta Olszówka i Bartłomiej Topa, jednak, jak się okazało, finalnie reżyser zdecydował inaczej. Swoją drogą, budowanie atmosfery niepewności okazało się bardzo sprytnym, dobrze przemyślanym zabiegiem. Nikt się nie spodziewał, że w pewnym momencie, wprost z widowni wyjdą na scenę tacy aktorzy, jak Agnieszka Przepiórska, Katarzyna Kwiatkowska, Mariusz Drężek, Adam Krawczuk i  Rafał Mohr.

Zgodnie z ideą akcji, scena należała do młodych - doświadczonym artystom przypadły w udziale jedynie role epizodyczne. Na deskach możemy podziwiać Julię Borkowską, Malwinę Laskę, Weronikę Łukaszewską, Bartosza Bednarskiego, Ignacego Lissa i Michała Pawlika. Trzeba przyznać, że wschodzące talenty w niczym nie ustępują wielkim mistrzom sceny. 




Spektakl opiera się na trzech opowiadaniach Kundery: Nikt nie będzie się śmiał, Fałszywy autostop oraz Edward i Bóg. Milan Kundera zwykł obnażać i wyśmiewać ludzkie słabości. W przypadku tych trzech dzieł na celowniku pisarza znalazły się problemy w relacjach w ogóle, nie tylko tych damsko - męskich. Bohaterem pierwszej historii jest zadufany w sobie artysta i teoretyk sztuki, Klima (Michał Pawlik). Sukcesy na polu zawodowym sprawiły, że bohater zaczął z pogardą odnosić się do otoczenia. Jedną z "ofiar" zarozumiałego artysty jest Zaturecki (Bartosz Bednarski) - aspirujący teoretyk sztuki, który niespodziewanie zwraca się do głównego bohatera z prośbą o recenzję swojego artykułu. Klima, zamiast otwarcie odmówić Zatureckiemu, zwodzi go, obiecuje, robi uniki, a wreszcie zaczyna ukrywać się przed natrętnym interesantem. W intrygę Klima angażuje swoją partnerkę, Klarę (Malwina Laska), a także pracowników i władze uczelni, na której wykłada. Za okrutną zabawę kosztem naiwnego człowieka Klima będzie musiał zapłacić wysoką cenę. 

Fałszywy autostop to opowieść o parze zakochanych (Weronika Łukaszewska i Bartosz Bednarski), którzy postanawiają podkręcić temperaturę w związku, udając przypadkowych nieznajomych. Młodzi rozpoczynają dwuznaczny flirt, który finalnie przybiera postać niebezpiecznej, erotycznej gry. Na fali gorących emocji zacierają się granice pomiędzy tym, co prawdziwe a tym, co wykreowane... Historia tej dwójki pokazuje, że czasem niekontrolowana podróż w odmęty własnej wyobraźni może zakończyć się bardzo przykrym rozczarowaniem. 

Ostatnia historia opowiada o trudnej relacji łączącej Edwarda (Ignacy Liss) i Alicję (Julia Borkowska). Na drodze do szczęścia staje im przesadna pruderia i religijność dziewczyny. Żelazne zasady, jakimi kieruje się w życiu Alicja, zdecydowanie wykluczają jakiekolwiek intymne pieszczoty. Zrezygnowany młodzieniec postanawia pokonać opór ukochanej jej własną bronią. Wkrótce okazuje się, że wiara Alicji wcale nie jest taka niezłomna, jak by się mogło wydawać... 




Adam Sajnuk z trzech krótkich historii stworzył spójny obraz, będący kwintesencją  kunderowskiego stylu. Spektakl ma w sobie wszystko, czego wymagający widz może oczekiwać po adaptacji literackiego dzieła. Oczywiście, wielka w tym zasługa młodych debiutantów. Artyści stworzyli na scenie zgraną grupę i doskonale dopełniali się w każdej z trzech miniatur. Julia Borkowska, Weronika Łukaszewska i Malwina Laska zachwycały wdziękiem i wrażliwością, Bartosz Bednarski bawił do łez w roli nadgorliwego pierdoły Zaturskiego, Michał Pawlik imponował dojrzałością w roli Klimy, a Ignacy Liss... No cóż, chyba skradł kolegom show, bo jego rola w trzeciej opowieści była najbardziej spektakularna. Poznałam już ogromny talent tego młodego artysty w spektaklu Boże mój na deskach Teatru Polonia. Rola autystycznego syna głównej bohaterki była zdecydowanie najmocniejszą stroną tej sztuki. Liss bez większego trudu przyćmił na scenie Marię Seweryn i Krzysztofa Pluskotę - trudno się więc dziwić, że i tym razem jego kreacja tak bardzo zapadła mi w pamięć. 




Jestem pełna podziwu dla profesjonalizmu młodych artystów. Aż trudno uwierzyć, że każde z nich dopiero zaczyna swoją przygodę ze sceną. Pod wodzą Adama Sajnuka aktorzy stworzyli świetną, przezabawną adaptację, która doskonale koresponduje z twórczością Milana Kundery. Ponadczasową mądrość zawartą w dziełach tego pisarza śmiało można odnieść do kształtu współczesnych relacji. Choć od momentu, gdy pierwszy raz wydano zbiór Śmieszne miłości minęło prawie 50 lat, głębokie refleksje na temat ludzkiej natury nie zdezaktualizowały się ani trochę. 


Materiały prasowe - Teatr WARSawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz