środa, 15 kwietnia 2020

Przesłuchanie. "Taśma" na scenie Teatru WARSawy


Spotkanie po latach, podstępna intryga i kaseta magnetofonowa, która niespodziewanie staje się przedmiotem okrutnego szantażu. Taśma napisana dokładnie dwadzieścia lat temu przez Stephena Belbera wciąż elektryzuje widzów z tą samą mocą. Spektakl w reżyserii Michała Siegoczyńskiego na deskach Teatru WARSawy to obowiązkowa pozycja na liście każdego miłośnika trzymających w napięciu thrillerów psychologicznych. 

Taśma to jeden z tych spektakli, które śmiało można nazwać żywą, teatralną legendą. Słynny projekt Teatru Konsekwentnego doskonale zadomowił się na deskach Teatru WARSawy i od kilku lat jest jednym z flagowych tytułów w repertuarze tej niewielkiej, klimatycznej sceny - podobnie, jak kultowy Kompleks Portnoya i widowiskowe Zaklęte rewiry, przedstawienia z długą historią i wieloma nagrodami na koncie. Taśma jednak mocno różni się od pozostałych produkcji Konsekwentnego. Historia stworzona przez Stephena Belbera to bardzo kameralny dramat psychologiczny z udziałem trzech aktorów. Utwór cechuje prosta forma oraz jedność miejsca, czasu i akcji - intryga pomiędzy bohaterami zawiązuje się podczas spotkania w motelowym pokoju i tam też ma swój finał. 

Wydawałoby się że tak prosty, oszczędny tekst nie sprawdzi się poza teatralną przestrzenią, jednak Richard Linklater pokazał, że dzieło Belbera to także dobry materiał na film. Reżyser takich tytułów, jak: Uczniowska balanga, Przed północą, czy słynny Boyhood, wielokrotnie udowadniał swoim widzom, że kameralne kino oparte na sile słów ma w sobie niesamowitą moc.Zrealizowana w 2001 r. kinowa wersja Taśmy doskonale wpisuje się w styl narracyjny filmów Linklatera, bazując na sentymentalnych wizjach z przeszłości, przedstawianych jako szczęśliwy czas, który bezpowrotnie przeminął. 

Dodajmy do tego, że w trójkę bohaterów wcielili się: młodziutka Uma Thurman, Ethan Hawke i Robert Sean Leonard - ich doskonała gra do dziś wywołuje ciarki na plecach. Obraz ma charakter spontanicznego, nieco szalonego performance'u, a poszczególne sceny tej gęstej od emocji psychodramy wyraźnie zdradzają jej teatralny rodowód. Bolesna konfrontacja bohaterów jest także okazją do podważenia sielankowej wizji młodości - motywu, który tak często przewija się w filmografii Richarda Linklatera. 




Nie bez powodu pochylam się nad filmową wersją Taśmy, zamiast skupić się bezpośrednio na spektaklu. Każdy, kto widział film Linklatera, na pewno zauważy, że przedstawienie Siegoczyńskiego mocno nawiązuje do tego genialnego, choć już nieco zapomnianego dzieła. Teatralna Taśma to także bardzo klaustrofobiczny dramat, w którym atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Scena Teatru WARSawy przeistacza się w niewielki motelowy pokój, który za moment stanie się miejscem walki na bolesne wspomnienia i dawne, niewypowiedziane żale... 

Vince (Adam Sajnuk) przyjeżdża do miejscowości Lansing w stanie Michigan, żeby podczas trwającej tam imprezy filmowej spotkać dawno niewidzianego przyjaciela ze szkolnych lat, Jona (Krzysztof Prałat). Po wielu latach od ukończenia liceum mężczyzn dzieli prawie wszystko. Vincent to  lekkoduch bez jakichkolwiek wartości. Mężczyźnie nie zależy na stabilnym zatrudnieniu, ani na zbudowaniu trwałego związku - mimo trzydziestki na karku, wciąż bawi się w życie pracując jako członek ochotniczej straży pożarnej i przedsiębiorczy diler narkotykowy. Jon jest absolutnym przeciwieństwem swojego kolegi. Obiecujący reżyser od kilku lat konsekwentnie realizuje się jako niezależny twórca kina zaangażowanego społecznie. Prowincjonalny festiwal w Lansing to dla artysty wielka szansa na zaistnienie w hermetycznej branży filmowej. 

Spotkanie dawnych kolegów od początku przebiega w sztucznej, pełnej napięcia atmosferze przepełnionej fałszem i wymuszoną uprzejmością. Szybko okazuje się, że powodem przyjazdu Vince'a nie jest wcale chęć wsparcia przyjaciela. Bohater wciąż nie może wybaczyć Jonowi, że ten wiele lat temu odbił mu dziewczynę, Amy Randall (Magdalena Popławska). Między mężczyznami nawiązuje się ostra kłótnia, podczas której na światło dzienne wychodzą głęboko skrywane żale i pretensje. Vince prowokuje Jona do zwierzeń na temat nocy spędzonej z Amy. Reżyser  nie zdaje sobie sprawy, że cała rozmowa jest rejestrowana na taśmie magnetofonowej. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że po chwili w drzwiach motelowego pokoju pojawia się zdezorientowana Amy. Od tej chwili intryga, którą tak misternie zaplanował Vincent, zaczyna wymykać się spod kontroli. Każdy z jej uczestników tej niebezpiecznej gry pamięta wydarzenia sprzed lat nieco inaczej. Czyja wersja jest prawdziwa i co tak naprawdę wydarzyło się ponad dziesięć lat temu, w noc zakończenia liceum? 




Taśma to brutalna, bezkompromisowa opowieść o sile zawiści, która - pielęgnowana latami - ma w sobie wielką, niszczycielską moc. Ta historia jest jak labirynt, w którym gubimy się, śledząc słowne gierki i zagadkowe urywki zdań bohaterów. W pewnym momencie nie wiadomo już, kto jest ofiarą, a kto winowajcą. Wyznanie Jona szokuje nie bardziej, niż determinacja Vince'a, by zniszczyć przyjacielowi życie. Brzydka, podstępna intryga Vincenta wydaje się o tyle niedorzeczna, że w poruszanej sprawie jest on jedynie osobą postronną, która zna zaledwie strzępki informacji o wydarzeniach z feralnej nocy. A jednak to właśnie jemu najbardziej zależy, żeby rozjątrzyć starą, dawno zagojoną ranę. W momencie konfrontacji bohater zachowuje się jak opętany furią szaleniec.  Mówi się, że zemsta czasem przynosi ukojenie, jednak trudno w to uwierzyć, patrząc na finał przedstawienia. Spotkanie po latach, zamiast oczyścić atmosferę, pozostawia po sobie jeszcze większy żal i niesmak.

Spektakl Michała Siegoczyńskiego świetnie oddaje duszny, klaustrofobiczny klimat, który tak dobrze pamiętam z filmu Linklatera. Dyskomfort i niezręczność sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie, udziela się także widzom, którzy, pełni dezorientacji i napięcia, czekają niecierpliwie na kulminacyjny wybuch. 

Patrząc na grę Adama Sajnuka i Krzysztofa Prałata miałam nieodparte wrażenie, że aktorzy budowali swoje role, mocno wzorując się na kreacjach Hawke'a i Leonarda, jednak w ich postaciach zabrakło tej werwy, którą widziałam na ekranie. Nie da się zaprzeczyć, że Sajnuk doskonale pasuje do roli nieprzewidywalnego Vincenta. Nie mogę też niczego zarzucić bohaterowi Krzysztofa Prałata, bo w roli goniącego za karierą, niezależnego reżysera wypadł naprawdę wiarygodnie. Problem w tym, że trudno mi było uwierzyć w napięcie pomiędzy panami - jakby tytułowa taśma nie robiła na żadnym z nich większego wrażenia, jakby przez 15 lat grania spektaklu znudzili się już całą tą awanturą. 

Zupełnie inaczej odebrałam rolę Magdaleny Popławskiej. Właściwie to ona w jako Amy wniosła na scenę życie i energię. Amy Popławskiej jest zupełnie inna niż postać wykreowana w filmie przez Umę Thumran - i to jej niewątpliwa zaleta. Aktorka na scenie zatraca się w swojej grze, dopuszczając do głosu żal, gniew i żądzę zemsty. Jej bohaterka jest niesamowicie autentyczna, zachwycająca w swej szczerości i wzruszająco ludzka. Popławska pięknie pokazuje zmiany, jakie zachodzą w Amy pod wpływem wydarzeń w pokoju motelowym. Początkowa radość z powodu spotkania z Vince'm ustępuje zakłopotaniu na widok Jona, żeby w kolejnych minutach przeistoczyć się w strach i palącą wściekłość. Kobieta, którą widzimy w ostatnich sekundach spektaklu, nie jest już tą samą bohaterką, którą była na początku. Amy Randall wychodzi z motelu triumfując i ten triumf Magdalena Popławska pokazała na scenie tak wspaniale, że właściwie skradła kolegom cały spektakl. 

Taśma Siegoczyńskiego mnie nie rozczarowała - nawet mimo chwilowego spadku formy aktorzy potrafili porwać widzów i trzymać ich w napięciu do ostatniej minuty. To przedstawienie dla widzów, którzy lubią się przestraszyć i zarazem jedna z nielicznych teatralnych propozycji spełniających warunki dobrze skrojonego thrillera. O Taśmie myśli się jeszcze długo, analizując ruchy i decyzje bohaterów. Dużą zaletą sztuki Belbera jest jej nieoczywistość, co daje nam szerokie pole do popisu w kwestii interpretacji i oceny każdej z postaci. Spektakl na pewno zobaczę ponownie - dla fantastycznej, bardzo poruszającej roli Magdaleny Popławskiej, która błyszczy na scenie jak prawdziwy diament. 



Materiały prasowe - Teatr WARSawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz