poniedziałek, 12 lutego 2018

Jezioro łez


Przyznaję - zaliczam się do specyficznego grona widzów, którzy wyznają zasadę, że im smutniej, tym lepiej. Lubuję się w dramatach, które poruszają do głębi, zmuszają do refleksji i uczą empatii. Dlatego właśnie tak cenię Iwonę Kempę. Reżyserka nie sięga po lekkie i przyjemne farsy, nie koncentruje się na sztukach łatwych w odbiorze. Spektakle wystawiane przez Kempę dotykają niezwykle bolesnych spraw, pokazują ludzkie tragedie i odsłaniają tematy, o których na co dzień wolimy nie mówić. 

Po tym, jak z nieskrywanym zachwytem obejrzałam na scenie Teatru Ateneum "Ojca" (recenzja tutaj), obudził się we mnie apetyt na więcej. Mało tego - czułam, że Iwona Kempa wróci z kolejnym, równie przejmującym dramatem, który znów zburzy tamy, uwalniając kaskady łez. No i proszę, nie pomyliłam się. Sztuka "Nad Czarnym Jeziorem" na motywach utworu Dei Loher doskonale wpisuje się w nurt teatru zaangażowanego społecznie, w którym reżyserka czuje się nad wyraz dobrze.

Wśród wielu znakomitych dzieł Loher dramat "Nad Czarnym Jeziorem" jest istną perełką. Autorka porusza w nim temat największej tragedii, jaka może dotknąć rodzica - śmierci dziecka. Utwór bazuje na dość oszczędnym języku, w którym aż roi się od powtórzeń, urywków zdań i licznych niedopowiedzeń. Zabieg ten doskonale podkreśla rozpacz, niemoc i zagubienie bohaterów - sprawia, że postacie, które widzimy na scenie, są nam bliższe i stają niezwykle autentyczne. I jak to u Iwony Kempy bywa, ból bohaterów stopniowo staje się bólem odbiorcy.




Historia Niny i Fritza do złudzenia przypomina tragiczną śmierć szekspirowskich kochanków - Romea i Julii. Para zakochanych w sobie nastolatków popełnia samobójstwo, zostawiając rodzicom enigmatyczną wiadomość: "Tutaj jest niefajnie"... Co chcieli przez to powiedzieć? Dlaczego zdecydowali się umrzeć? Kto wpadł na ten koszmarny pomysł? Te i wiele innych pytań zadają sobie rodzice dzieci, spotykając się po czterech latach od tamtego nieszczęścia. Początkowo rozmowa toczy się niewinnie - bohaterowie wspominają dzień, w którym się poznali, śmieją się z różnych sytuacji, które zapadły im w pamięci. Jednak bólu nie da się zbyt długo ukrywać pod przykrywką kurtuazji. Wybuch przychodzi nagle, a wraz z nim żal, oskarżenia i bezsilna rozpacz. 

Choć obie pary łączy wspólna tragedia, każda z postaci wyraża ją w zupełnie inny, charakterystyczny dla siebie sposób. Rodziców Fritza, Cloe (Agata Kulesza) i Eddiego (Sławomir Maciejewski), wyróżnia ogromny spokój, za to w Else (Magdalena Schejbal) i Johnnym (Wojciech Brzeziński) złość i żal po stracie córki wciąż płoną żywym ogniem. Fascynująca jest stopniowa przemiana każdego z bohaterów. Śmiało można stwierdzić, że początkowy spokój jest jedynie kruchą maską, a serdeczność z jaką witają się obie pary, wystudiowaną pozą. Stopniowo pozorny spokój zastępują lawiny zaskakujące emocji, których nikt się nie spodziewał. 




Choć skojarzenie z tragiczną śmiercią Romea i Julii nasuwa się samoistnie, historie te różni podstawowa kwestia - motyw. Jak wiadomo, kochankowie z Werony zabili się na skutek konfliktu zwaśnionych rodzin. Z jakiego powodu Nina i Fritz postanowili pójść śladami szekspirowskiej pary, tego nie wiadomo. Nie stało się nic, co wywołałoby w dzieciach nagły bunt. Uczyły się dobrze, spędzały ze sobą wiele czasu, rodzice akceptowali ich znajomość i wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku. Aż do tego feralnego dnia gdy stała się tragedia, gdy znaleziono je nad brzegiem jeziora, nieżywe:

"Położyli się w łódce obok siebie
Trzymali się za ręce
Niny prawa ręka leżała w lewej Fritza
i oba nadgarstki oplecione
postronkiem z rzemienia i łyka
wzięli środki nasenne
i położyli się obok siebie w łódce (...)"*




Dramat "Nad Czarnym Jeziorem" Dei Loher to dla artystów ogromne wyzwanie - trudny do opanowania, pełen powtórzeń tekst, niekontrolowane napady złości i płaczu, pozornie niespójne urywki zdań, na które składa się ciężka w odbiorze rozmowa zrozpaczonych bohaterów. Jak mówi sama reżyserka: "to wspaniały materiał dla aktorów nie bojących się obdarcia ze skóry". Szczęśliwie Iwonie Kempie udało się zaangażować do projektu właśnie tak odważnych i niezwykle utalentowanych artystów. Gwiazdorska obsada jest siłą napędową sztuki - bez niej dzieło Loher byłoby zupełnie bezbarwne. 

Próżno dociekać, kto na scenie wypadł najlepiej. Każdy z aktorów zagrał z ogromnym zaangażowaniem, niezwykle wiarygodnie. Nie od dziś wiadomo, że Agata Kulesza, Magdalena Schejbal, Wojciech Brzeziński i Sławomir Maciejewski to niezwykle utalentowani artyści. Grą w dramacie Dei Loher udowodnili widzom, jak wielką rangę reprezentują. Tak wspaniały warsztat to uczta dla oczu każdego miłośnika teatru. 

Trzeba koniecznie wspomnieć, że sztuka wystawiana jest na Scenie 61 - najbardziej kameralnej ze wszystkich scen Teatru Ateneum. Niewielka przestrzeń, krzesła ustawione w bardzo bliskiej odległości od aktorów, uczucie bliskości i jedności z artystami - wszystko to wzmaga jeszcze emocje, jakimi emanuje spektakl. To właśnie jedna z tych rzadkich okazji, gdy dystans pomiędzy sceną a widownią zaciera się i znika. Uczestniczymy w wydarzeniach, które mają miejsce tuż przed naszym nosem. Obserwujemy bieg akcji, by nagle, zupełnie niespodziewanie stać się częścią tej historii.  




Sztuka "Nad Czarnym Jeziorem" to bardzo poetycka historia traktująca o wielkiej tragedii. Temat, który Dea Loher poruszyła w swoim dramacie, nie jest na szczęście powszechny, co tym bardziej wzmaga w widzach szok i przerażenie. Z wielkim podziwem i ogromną przyjemnością patrzyłam się na tak pięknie skrojoną historię, z wielką trwogą śledziłam ból bohaterów, z ogromnym zaufaniem poddałam swoje emocje we władanie Iwony Kempy. Jej dzieło ponownie mną wstrząsnęło, wywołało wiele sprzecznych myśli, sprowokowało do refleksji. Wyszłam z teatru poruszona i oczarowana. Reżyserka powoli przyzwyczaja widzów do swojego mistrzowskiego poziomu. Już niedługo nikt nie będzie się zastanawiał, czy warto iść na jej spektakl - pomyślimy raczej: "Ciekawe czy są jeszcze bilety?"




Zdjęcia, materiały - Teatr Ateneum 

* fragment dramatu "Nad Czarnym Jezorem"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz