sobota, 29 września 2018

Chłopcy z ferajny



Sztuka Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego budziła wiele kontrowersji jeszcze na długo przed planowaną premierą. Przedstawiciele środowisk nacjonalistycznych nie mogli przetrawić informacji o tym, że scena Teatru Polskiego wystawi przedstawienie o grupie heroicznych żydowskich bandytów, którzy trzęśli ulicami międzywojennej Warszawy, budząc postrach w niejednym "prawdziwym Polaku". Ta sytuacja tylko potwierdziła, że nastroje w Polsce przez kilkadziesiąt lat nie zmieniły się ani trochę.

"Król", w dużym skrócie, właśnie o tym traktuje - o nietolerancji, o nienawiści i nierówności. O lepszych i gorszych. O wykluczeniu i walce z wykluczeniem. Ale też o sile charakteru, lojalności i braterstwie, o gwałtownych porywach uczuć, o namiętności, porzuceniu i śmierci. Słowem - o życiu i wszystkich jego odcieniach. A jeżeli dodamy do tego czar przedwojennych ulic, walki o władzę, brutalne egzekucje, popijawy w burdelach i piękne stylowe auta, mamy dzieło absolutnie doskonałe i nie ma sensu z tym dyskutować. 

Oczywiście, nie byłoby tak porywającej sztuki, gdyby nie równie porywająca książka o tym samym tytule. Jej autor, Szczepan Twardoch, dał się już poznać czytelnikom jako zagorzały miłośnik klimatów dawnej Warszawy. Weźmy chociażby obsypaną nagrodami "Morfinę", której akcja również toczy się w stolicy, choć w nieco późniejszej, wojennej rzeczywistości. Twardoch w swych powieściach opisuje topografię miasta tak precyzyjnie, jakby był świadkiem tamtych zdarzeń, jakby opisywał je wprost z pamięci. Jest w nim jakaś tęsknota i żal za tym, co minęło. Poza patriotycznym sentymentem cechuje się jeszcze twórczość Twardocha bezwzględną brutalnością. Są to mocne książki, które mogą szokować, ale chyba w tym tkwi właśnie ich siła. Współczesny obrazek bójki bandy chłystków, gdzieś w bramie na Ząbkowskiej, na nikim nie robi wrażenia, ale mordobicie na Kercelaku*, czy na Nalewkach, pomiędzy żydowską mafią, a kipiącymi nienawiścią legionistami już zdecydowanie tak... A zatem autor wiedział, co robi, kreśląc historię dobrych bandziorów, złych patriotów i wyuzdanych, niemoralnych kobiet. Mało kto pozostanie obojętny wobec tak porywającej scenerii.




Nietrudno zauważyć, że książki Twardocha i spektakle teamu Strzępka & Demirski mają ze sobą wiele wspólnego. Każde z nich lubi prowokować - w powieściach Twardocha aż kipi od wulgaryzmów, ostrych, erotycznych scen i makabrycznych morderstw. Monika Strzępka i Paweł Demirski szokują publiczność brutalną prawdą, którą bez sentymentów pokazują na scenie w dość dosadny sposób. Ponieważ poznałam już charakter pracy tej pary, obawiałam się trochę, jaki będzie efekt ich interpretacji - co dodadzą od siebie, co sztuka zyska, a co straci. Z ogromnym zdumieniem odkryłam, że twórcy nie majstrowali przy "Królu" zanadto. Spektakl jest właściwie wierną inscenizacją książki, choć uważny obserwator dostrzeże drobne elementy charakteryzujące styl reżyserki, które w niczym nie kolidują z fabułą, a wręcz przeciwnie - idealnie ją dopełniają.




Usiądźcie wygodnie, bo za chwilę przeniesiemy się do Warszawy 1937 roku, gdzie stolica podzielona była na dwa odrębne, zwalczające się światy, gdzie po ulicach pędziły stylowe biucki i chryslery, a o władzę walczono pieniędzmi i pięścią. W takiej rzeczywistości poznajemy Mojżesza Bernsteina (Alan Al Murtatha), młodego Żyda, który niespodziewanie zostaje wciągnięty w świat gangsterskich porachunków. Żydowskiej mafii przewodzi Kum Kaplica (Krzysztof Dracz), a u jego boku wiernie kroczą: brutalny i bogobojny zarazem, Pantaleon Karpiński (Mirosław Zbrojewicz), nieobliczalny psychopata, Doktor Radziwiłek (Marcin Bosak), a także On - słynny bokser, król ulicy, postrach antysemitów, obiekt westchnień wszystkich kobiet - porządnych Polek i wyuzdanych żydowskich dziwek - Jakub Szapiro (Adam Cywka). W obliczu postępującej nienawiści wobec żydowskiego narodu, banda Kaplicy usiłuje przywrócić w Warszawie porządek i stłumić nacjonalistyczne nastroje. Chłopcy Kuma na własną rękę wymierzają wszechpolskim ideowcom sprawiedliwość, a ich ofiary umierają powoli, w upokorzeniu i męczarniach. Młody Bernstein jest niemym świadkiem tych wydarzeń, cieniem podążającym krok w krok za Jakubem Szapirą - idolem, mistrzem i... mordercą jego ojca. 




Choć spektakl jest doskonałym odzwierciedleniem powieści, to widzowie, którzy nie przeczytali wcześniej książki, będą mieli z tą sztuką nie lada problem. Historia nakreślona przez Twardocha jest niezwykle zawiła, dlatego nie dziwi mnie wcale, że twórcom spektaklu nie udało się przedstawić w jasny i czytelny sposób całej problematyki. Przez to, że powieść pełna jest symboli, dygresji i wspomnień, które wraz z rozwojem akcji okazują się być nie do końca prawdziwe, widz nieobeznany z książką może poczuć lekkie zagubienie i dezorientację. Podczas przerwy z różnych części sali dochodziły do mnie pytania, kim właściwie jest w sztuce Andrzej Seweryn, jaką rolę odgrywa Grażyna Barszczewska i dlaczego co jakiś czas na scenie pojawia się dziewczyna w granatowej, świecącej się sukni, która  wydaje się całkowicie oderwana od fabuły... Dla tych, którzy książki nie przeczytali, pytania te przez większą część spektaklu pozostaną niewyjaśnione. Za to ci, którzy "Króla" przeczytali wcześniej, mogli bez problemu śledzić bieg wydarzeń, nie tracąc ani na moment rozeznania w sytuacji. 




Sztuka zachwyca pod każdym względem. Jestem ogromnie wdzięczna Monice Strzępce i Pawłowi Demirskiemu, że pozostali wierni pierwowzorowi, bo dzięki temu mogłam raz jeszcze przeżyć tę historię bez poczucia, że poszczególne jej elementy zostały zupełnie zniekształcone. Twórcy zaangażowali plejadę najlepszych artystów. I znowu muszę powtórzyć, że bardziej docenią grę aktorską ci, którzy lekturę książki mają już za sobą, bo dopiero wtedy widać, jak wielkim wyzwaniem dla całej obsady było wcielenie się w tak trudne i wielowymiarowe role. Jak pewnie każda z czytelniczek Twardocha, uległam czarowi Jakuba Szapiry, dlatego też byłam ogromnie ciekawa, jak w tej roli wypadnie Adam Cywka. Pewnie nieraz podczas czytania książek Wasza wyobraźnia nasuwała Wam mniej lub bardziej dokładny portret opisywanego bohatera. W przypadku Szapiry, Strzępka trafiła w punkt - Cywka to moja stuprocentowa wizja tej postaci. 




Wśród wielu doskonałych kreacji, trzeba koniecznie wyróżnić Krzysztofa Dracza, który w roli Kuma Kaplicy okazał się fenomenalny. To nie pierwsze spotkanie aktora z teatralnym duetem Strzępka & Demirski. Miałam przyjemność zobaczyć Dracza kilka lat temu w przejmującej roli Jakuba Szeli na deskach Teatru Dramatycznego i do dziś pamiętam zachwyt, jaki wywołał we mnie tą kreacją. Oczarowała mnie postać Radziwiłka w wykonaniu Marcina Bosaka. Aktor doskonale wcielił się w tak trudną rolę i perfekcyjnie dopracował każdy szczegół charakterystyczny dla swojego bohatera. Moim teatralnym objawieniem okazała się urzekająca wdziękiem i talentem Maria Dębska. Aktorka w sztuce zagrała młodą prostytutkę, Madzię i Annę Ziębińską, z którą Szapiro w powieści nawiązuje krótki, acz intensywny romans. 

Ogromnego uroku i tajemniczości dodaje sztuce Barbara Kurzaj w roli... no właśnie - tego Wam na razie nie zdradzę... Jeżeli przeczytacie książkę (do czego Was zachęcam!), jej postać nie będzie dla Was żadną zagadką. Na scenie zobaczycie też wspomnianego wcześniej Andrzeja Seweryna, Grażynę Barszczewską, Elizę Borowską, Katarzynę Strączek, Adama Biedrzyckiego, Jerzego Schejbala, Krzysztofa Kwiatkowskiego i Pawła Tomaszewskiego




Gdybym obejrzała "Króla" zaraz po premierze, z pewnością znalazłby się w moim zestawieniu najlepszych spektakli sezonu teatralnego 2017/2018. Sztuka Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego czaruje niepowtarzalnym klimatem, dynamiczna akcja wciąga widza bez reszty, a wyraziste postacie intrygują, zachwycają i budzą trwogę. Wiele jest na warszawskich scenach spektakli dobrych, ale nie każdy z nich ogląda się z zapartym tchem i bijącym szaleńczo sercem. "Król" na deskach Teatru Polskiego w Warszawie bez wątpienia zalicza się do tej wąskiej kategorii.



Zdjęcia, materiały - Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie

Kercelak, plac Kercelegonieistniejący plac w warszawskiej dzielnicy Wola oraz targowisko znajdujące się na placu w latach 1867–1947.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz