czwartek, 25 lutego 2021

Być jak Sophia Loren. Wywiad z Natalią Moskal

Ma dopiero 27 lat, ale we Włoszech już odnosi niemałe sukcesy. Wszystko za sprawą płyty THERE IS A STAR, na której śpiewa piosenki wielkiej diwy kina i estrady, Sophii Loren. Natalia Moskal opowiedziała mi o procesie powstawania tego albumu, o fascynacji włoską kulturą, i o muzycznych planach na przyszłość. 

Mambo Italiano, Felicità, Tu vuo' fa' l'americano – te słynne przeboje zna chyba każdy, ale niewiele osób wie, że śpiewała je niegdyś Sophia Loren, wybitna włoska aktorka, której dorobek artystyczny przyprawia o zawrót głowy. Natalia Moskal postanowiła przypomnieć światu czar tamtych brzmień. 

Na płycie THERE IS A STAR znalazło się czternaście mniej i bardziej znanych piosenek Sophii Loren w zupełnie nowych aranżacjach muzycznych. Już wkrótce po premierze album stał się prawdziwym hitem, a dawne utwory w wykonaniu Natalii podbiły włoskie listy przebojów. – "Mam ogromną nadzieję, że płyta spodoba się zarówno osobom, które dobrze znają twórczość Sophii Loren, jak i  młodszym słuchaczom, którzy dopiero w tym momencie zaczną odkrywać jej dorobek muzyczny. Dziś takie piosenki już nie powstają, dlatego myślę, że co jakiś czas warto przypomnieć sobie radość, energię i melodyjność, jaka płynie z tych utworów" – mówi Natalia. Wystarczy sięgnąć po jej najnowszy album, żeby przekonać się, że ma stuprocentową rację.


***

Twój najnowszy album THERE IS A STAR to hołd złożony włoskiej kinematografii, a w szczególności Sophii Loren. Skąd wziął się pomysł, żeby sięgnąć po twórczość tej artystki?

Natalia Moskal: Wszystko zaczęło się od mojej przeprowadzki do Mediolanu. Chciałam tam dokończyć studia w ramach wymiany studenckiej. Już jako dziecko czułam, że moja przyszłość będzie związana z innym krajem, niż Polska. Początkowo marzyłam o Stanach, ale finalnie padło na Włochy. Pomieszkałam tam przez rok i bardzo mi się spodobało, więc postanowiłam zostać. Nie chciałam porzucać muzyki, bo jest moją ogromną pasją i od zawsze chciałam zajmować się tym zawodowo. Cały czas nad tym pracuję (śmiech). Niestety, w Polsce bardzo ciężko zaistnieć w tej branży. Nie poddałam się, jednak. Postanowiłam że napiszę kilka piosenek i spróbuję je wydać na rynku włoskim. Singiel (Im)perfetta faktycznie się ukazał we Włoszech. Potem zrobiłam dwa covery Mahmooda, włoskiego piosenkarza, który w 2019 r. wygrał Festiwal Piosenki Włoskiej w San Remo i reprezentował Włochy na Eurowizji. Obie piosenki w moim wykonaniu zostały bardzo dobrze przyjęte przez Włochów. Wtedy przyszło mi do głowy, że skoro tak im się to spodobało, to może trzeba zrobić ukłon w stronę włoskiej kultury i kinematografii. A kto się bardziej kojarzy z włoskim kinem, niż Sophia Loren? 

We Włoszech płyta odniosła ogromny sukces. Kultowe piosenki w twojej aranżacji nie schodzą z list przebojów i są grane w wielu stacjach radiowych. Jestem ciekawa, czy tak było od początku - jak Włosi dobrze przyjęli fakt, że Polka bierze się za dorobek artystyczny ich wielkiej gwiazdy? 

Ten projekt zdecydowanie tak. Od samego początku płyta spotkała się z bardzo ciepłym, entuzjastycznym przyjęciem. Myślę, że duża w tym zasługa bardzo dobrej agencji, która wzięła mnie pod swoje skrzydła i zajęła się promocją tego albumu, dzięki czemu miał szansę dotrzeć do wielu słuchaczy i mediów. Bardzo mnie to cieszy. W Polsce nie byłam w stanie dotrzeć ze swoimi wcześniejszymi singlami i płytami do stacji radiowych, We Włoszech się udało – piosenki z płyty THERE IS A STAR są tam grane przez cały czas. 



Wspomniałaś, że na polskim rynku muzycznym jest bardzo ciężko i zdecydowanie łatwiej rozwijać karierę za granicą. Z czego to wynika? 

Wszystko zależy od artysty – niektórym się jednak udaje. Być może trafiają w swoją niszę i znajdują słuchaczy. To nie jest do końca tak, że Polska jest gorszym rynkiem, a we Włoszech jest łatwiej. Myślę, że po prostu trzeba znaleźć na siebie pomysł i mieć bardzo dużo szczęścia. Ja w kraju niestety tego szczęścia nie miałam. Nie poznałam też odpowiednich osób, które mogłyby mi pomóc – chociażby w kwestii know-how, jak funkcjonuje ten rynek i co trzeba zrobić krok po kroku. Starałam się odnaleźć w polskiej przestrzeni muzycznej, ale nie wiedziałam, w którą stronę mam pójść. 

Sądzę, że z Włochami było mi łatwiej, bo pod wieloma względami jestem dla nich ciekawostką. Polka wzięła się za ich klasyczne utwory – i to za Sophię Loren, która jest ode mnie o 60 lat starsza (śmiech). Dodatkowo, mimo że obcuję z językiem włoskim na co dzień, mój polski akcent jest zauważalny. Bardzo często przepraszam ich za to, a oni odpowiadają: "No co ty! To jest właśnie ciekawe i egzotyczne". Myślę, że podobnie jest z zagranicznymi artystami w Polsce. Łatwiej im zrobić u nas karierę, bo są inni, interesujący. 

O włoskiej mentalności krąży wiele legend - szczególnie tych dotyczących ognistego, włoskiego temperamentu. Jak wspominasz swoje pierwsze zderzenie z tamtą kulturą? 

Włochy są podzielone na północ i południe, a mentalność południowców diametralnie różni się od mieszkańców północnych rejonów kraju. Natura mediolańczyków nie różni się tak bardzo od naszej, dzięki czemu nie musiałam się jakoś wyjątkowo dostosowywać. Włosi północni są dobrze zorganizowani, otwarci, ekstrawertyczni. Podoba mi się ich towarzyska natura – to, że tak dużo czasu spędzają na ulicy, z przyjaciółmi lub rodziną. Wino, czy kolacja w gronie znajomych może przeciągnąć się do późnych godzin nocnych, bo oni wiecznie mają jakąś okazję do świętowania (śmiech). 

Tam nie spędza się tyle czasu w domu, jak u nas. Życie we Włoszech toczy się na zewnątrz, a my jesteśmy zadeklarowanymi domatorami. Zauważam to u siebie – jak tylko wracam do Polski, właściwie nie mam potrzeby wychodzenia i zupełnie mi to odpowiada. Natomiast kiedy wracam do Włoch, życie towarzyskie toczy się na ulicy – choć w czasie pandemii jest to dużo trudniejsze. Oni zrobią wszystko, żeby wyjść chociaż na kawę do baru i nawet jeżeli muszą wypić ją na zewnątrz, z plastikowego kubeczka, to wolą to, niż siedzenie w domu. 

Śpiewasz od wielu lat. THERE IS A STAR to już trzeci album w twoim artystycznym dorobku. Jak zaczęła się twoja muzyczna droga? 

Zaczęłam śpiewać jak byłam bardzo mała. W szkole odbywały się  koncerty i konkursy, w których brałam udział pod wpływem swojej mamy. W jednym z nich – konkursie piosenki angielskiej – zaśpiewałam Can you feel the love tonight Eltona Johna i pamiętam jak bardzo mi się to spodobało. Polubiłam obecność na scenie i ten sposób wyrażania emocji. Chociaż byłam wtedy mała, poczułam, że chciałbym to robić w życiu. Później razem z grupą dzieci ze szkoły nagrałam płytę dla Jurka Owsiaka. Miała tytuł Anioły Klonowica (Klonowic to potoczna nazwa naszej szkoły) i była nawet na aukcji WOŚP. Wtedy miałam okazję pierwszy raz pracować w studio. 

Jako nastolatka zaczęłam pisać i nagrywać własne piosenki. Zdarzało się nawet, że zrywałam się z lekcji i szłam do studia nagraniowego (śmiech). W 2017 r. powstał z tego album SONGS OF MYSELF z piosenkami, nad którymi pracowałam właściwie od dziecka. Gromadziłam ten materiał przez wiele lat i musiałam dojrzeć do decyzji, że chcę go wydać w formie płyty. W międzyczasie próbowałam się dogadać z jedną z wytwórni, ale nic z tego nie wyszło, bo nie podobały mi się warunki, które mi zaproponowano. W rezultacie postanowiłam wydawać swoje utwory sama i tak zostało. 



Twój najnowszy krążek poświęcony jest twórczości Sophii Loren. Jestem ciekawa, czy ta artystka inspiruje cię także poza światem muzycznym. 

Sophia Loren zainspirowała mnie najpierw jako kobieta, a później dopiero jako aktorka i wokalistka. Tata kupił mi jej autobiografię i przeczytałam ją jednym tchem. Moja książka jest pozaznaczana kolorowymi karteczkami z legendą – żółty to cytaty, różowy to mądrości życiowe i zapiski itp. (śmiech). Zafascynowała mnie jej mądrość, dojrzałość i pracowitość. To, z jak trudnych warunków musiała się wyrwać i jak wiele mimo to udało jej się osiągnąć. Wychowywała się bez ojca, w ogromnej biedzie. Przeżyła wojnę, którą wspomina po dziś dzień w różnych wywiadach i często podkreśla, jak bardzo bolesne są te wspomnienia. 

Sophia Loren od wielu lat jest ikoną stylu i wzorem dla wielu kobiet na całym świecie. Na potrzeby albumu THERE IS A STAR wzięłaś udział w wyjątkowej sesji zdjęciowej, inspirowanej największymi kreacjami aktorskimi tej artystki. Jak się czułaś w takiej konwencji? 

Czułam się bardzo dobrze! Powiem więcej – zaskoczyło mnie, na jak wiele pozwoliłam sobie na planie zdjęciowym. Na niektórych zdjęciach mam na sobie skromny golf, a na innych samą bieliznę. Nigdy wcześniej nie odważyłam się odsłonić tak wiele ciała – zawsze miałam kompleksy, wstydziłam się swojej figury. Dlatego zdziwiłam się, że mimo dużej ekipy na planie, wcale minie to nie krępowało. W stylizacjach Sophii poczułam się ładna – pewnie po części to zasługa makijażu, opalenizny i gorsetów, które mnie niemiłosiernie ściskały (śmiech). Pomyślałam sobie wtedy, że ta sesja bardzo dobrze wpisuje się w popularny obecnie nurt "body positivity". Każda kobieta inaczej wygląda, ma inny typ sylwetki. Mimo, że ja też mam niedoskonałości – cellulit, trochę za szerokie biodra – podczas sesji wcale mi to nie przeszkadzało. To była dla mnie bardzo ważne, terapeutyczne doświadczenie, podczas którego zrozumiałam sens słów Sophii Loren: "Kobieta jest wtedy piękna, gdy czuje się piękna". 

W tej sesji odtwarzaliśmy zdjęcia Sophii niemal 1:1. Staraliśmy się odwzorować wszystko – pozy, stroje, makijaż, fryzurę, nawet mimikę twarzy. Stylistka Kasia Haratym musiała nawet uszyć te ubrania, których nie byliśmy w stanie znaleźć. 




Na Netflixie znalazłam ciekawy dokument o kobiecie, dla której Sophia Loren przez całe życie była wzorem, wyrocznią i drogowskazem. Film ma wiele mówiący tytuł: "Co zrobiłaby Sophia Loren?" - jestem ciekawa, czy ty po realizacji swojego muzycznego projektu też czasem zadajesz sobie to pytanie. 

Chyba nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Pewnie dlatego, że ona jest dla mnie ideałem - kimś zupełnie nieosiągalnym, boginią. Tak ją odbieram. Czasem nawet ciężko mi pojąć, że wzięłam się za piosenki artystki, która jest żywą legendą – mimo dojrzałego wieku wciąż tworzy, gra, udziela się publicznie. Role, w których ją oglądam, uczyniły z niej ikonę stylu, prawdziwą gwiazdę kina i świata muzycznego. To wszystko powoduje ogromny dystans – momentami nawet wydaje mi się tak doskonała, że aż nierealna (śmiech). Ale jednocześnie wiele się od niej nauczyłam. Wciąż czerpię z jej mądrości życiowych, decyzji, doświadczeń. Bazując na tym, jak wiele przeżyła i jak dużo osiągnęła, myślę, że śmiało można w niektórych sytuacjach stawiać sobie pytanie: "Co zrobiłaby Sophia Loren?", a potem zajrzeć do jej autobiografii. 

Płyta THERE IS A STAR jest gwałtownym zwrotem w twoim dorobku muzycznym. Poprzednie albumy były utrzymane w klimacie pop, dance, czasem eksperymentowałaś też z rapem. Tym razem zabierasz słuchaczy w nostalgiczną podróż do przeszłości.

Faktycznie, zdarza mi się skakać po różnych stylach i to nie zawsze jest dobre, bo trudno skojarzyć moją twórczość jednym, określonym nurtem. Bardzo dobrze się poczułam w tym klimacie. Piękne aranżacje Janka Stokłosy sprawiły, że śpiewanie dawnych przebojów Sophii Loren było dla mnie ogromną przyjemnością. Jednak chciałabym potraktować tę płytę jako taki concept album i wrócić do muzyki współczesnej. Marzę o stworzeniu płyty w klimacie soul i r&b. Wiem już, że same bity nie wystarczą, dlatego chciałabym, żeby to było połączenie utworów inspirowanych hip-hopem z chociażby kwartetem smyczkowym. Właśnie coś takiego zrobiła Ariana Grande na swojej ostatniej płycie. Uważam, że to świetnie brzmi, kiedy muzyka elektroniczna spotyka się z żywymi instrumentami. Na pewno o tym pomyślę. 

Na płycie śpiewasz m.in. po włosku, angielsku i francusku. W jakim języku planujesz nagrać następną płytę? 

Podczas naszej wspólnej pracy nad płytą Janek Stokłosa stwierdził, że najlepiej brzmię po włosku (śmiech). I chyba faktycznie pójdziemy w tę stronę. Następny album z moimi autorskimi piosenkami będzie w języku włoskim. Doszłam do wniosku, że najlepiej się w nim czuję – nie wiem, dlaczego, bo znam go najsłabiej.  Jest bardzo emocjonalny i melodyjny. Wydaje mi się, że można nim wyrazić dużo więcej, niż np. językiem polskim. 

Album THERE IS A STAR promujesz teraz w Polsce. Zastanawiasz się, jak zareagują na płytę polscy słuchacze? 

Mam ogromną nadzieję, że płyta spodoba się zarówno osobom, które dobrze znają utwory Sophii Loren, jak i tym młodszym słuchaczom, którzy dopiero w tym momencie zaczną odkrywać jej dorobek muzyczny. Myślę, że nazwisko Sophii Loren jest dobrze znane osobom w każdym wieku, ale zdecydowana większość osób łączy je ze światem kina. Pewnie niewiele osób wie, że była nie tylko bardzo zdolną aktorką, ale także wspaniałą wokalistką. Może dzięki temu, że ja jako relatywnie młoda osoba wzięłam się za ten projekt, uda mi się dotrzeć do osób w podobnym wieku. 

To są bardzo wartościowe, pięknie napisane utwory. Mam wrażenie, że dziś takie piosenki już nie powstają. Oczywiście muzyka jest podatna na modę, a dzisiejsze trendy znacznie odbiegają od brzmień z tamtych lat, ale myślę, że co jakiś czas warto przypomnieć sobie radość, energię i melodyjność, jaka płynie z utworów Sophii Loren. 



Domyślam się, że branie na warsztat twórczości tak wielkiej gwiazdy musiało być dużym wyzwaniem. 

Zdecydowanie! Przede wszystkim, bałam się włoskiego. Utwory na płycie śpiewam w pięciu językach: angielskim, francuskim, włoskim, neapolitańskim i greckim... Angielski i włoski nie były dla mnie trudnością, ale pozostałe języki już tak, dlatego musiałam się nauczyć tekstów niektórych piosenek fonetycznie. 

Neapolitański to osobny język urzędowy we Włoszech. Włosi posługujący się standardowym włoskim, nie mówią po neapolitańsku. Niektóre piosenki z płyty zostały napisane w tym języku, ponieważ Sophia Loren pochodzi z okolic Neapolu, dlatego jest z tym dialektem mocno związana. Biorąc się za te teksty, miałam wiele obaw, że będę brzmiała śmiesznie nie umiejąc wymówić niektórych głosek poprawnie. To tak samo, jak Włosi próbujący mówić po polsku – brzmią po prostu jak małe dzieci (śmiech). Podobnie jest ze mną i z tymi piosenkami. Tego się najbardziej bałam. Okazuje się jednak, że włoscy dziennikarze wcale nie mają mi tego za złe. 

Jak wyglądał proces przygotowań do nagrania tej płyty? 

Miałam wiele lekcji z włoską trenerką, która uczyła mnie nie tylko techniki, ale także prawidłowej wymowy. To był naprawdę trudny czas. Spotykałyśmy się codziennie i przez pięć godzin rozkładałyśmy każdą piosenkę na czynniki pierwsze, głoski i sylaby, a wszystko po to, żebym miała pewność, że zaśpiewam prawidłowo. Chyba nasza praca przyniosła efekty, bo Janek Stokłosa wraz z realizatorem Tomkiem Budkiewiczem stwierdzili, że jest ogromna różnica w brzmieniu pomiędzy tą płytą, a poprzednią, którą też nagrywaliśmy razem.
 
Współpracujesz z Jankiem Stokłosą już od jakiegoś czasu. Jak to się stało, że wasze drogi skrzyżowały się ze sobą? 

Janka polecił mi Tomek Budkiewicz, z którym znałam się już wcześniej, z radiowej Trójki, gdzie kiedyś grałam koncert. Powiedziałam mu o planach nagrania płyty z wierszami Kazimiery Iłłakowiczówny i Tomek stwierdził, że do tego projektu najlepszy będzie właśnie Janek Stokłosa. Spotkaliśmy się,  przystał na mój pomysł i zgodził się na współpracę. Płytę nagraliśmy wspólnie – Janek napisał i wyprodukował muzykę do tych wierszy. Kiedy zdecydowałam się wydać włoski album z piosenkami Sophii Loren, wiedziałam, że chcę, żeby tym projektem także zajął się Janek. Jest bardzo rozchwytywanym muzykiem, dlatego długo nie mogliśmy znaleźć wolnego terminu, żeby zacząć pracę nad nową płytą. Dopiero kiedy przyszła pandemia i wszystkie koncerty oraz nagrania zostały odwołane, Janek zadzwonił do mnie i powiedział, że nic nie ma i może wziąć się za nasze aranże. Już w marcu zaczęliśmy pracę nad albumem. 

Janek przygotował czternaście piosenek w swoich własnych, orkiestrowych aranżacjach. Na części instrumentów zagrał sam, bo jest multiinstrumentalistą. Zorganizował też całą orkiestrę wspaniałych muzyków, którzy przyczynili się do powstania tej płyty. Pózniej wspólnie nagrywaliśmy moje części wokalne w domowym studio u realizatora. To był bardzo przyjemny proces, z którego wywiązała się przyjacielska relacja. Dzięki temu wspólna praca była czystą przyjemnością.

Pandemia dała wam dużo przestrzeni czasowej do pracy nad tym krążkiem, ale jednocześnie uniemożliwiła jego szeroką promocję – koncerty, spotkania z publicznością. Czy w dalszej przyszłości, jeżeli sytuacja na to pozwoli, planujesz trasę koncertową w Polsce? 

Oczywiście! Już podczas nagrywania płyty zaczęliśmy planować trasę. Chciałam zagrać duże koncerty z orkiestrą, bo te piosenki w pełni na to zasługują i w takiej aranżacji byłoby to przepiękne widowisko. Ale przyszedł kolejny lockdown, kolejne obostrzenia... Ten obecny marazm i zastój sprawia, że ciężko cokolwiek planować. Nie wiadomo, kiedy występy na żywo będą znów możliwe, ale to jest moje ogromne marzenie, żeby móc zaprezentować ten materiał polskiej publiczności.






Jesteś bardzo młodą artystką u progu scenicznej kariery. Jakie są twoje muzyczne marzenia? 

Chciałabym, żeby muzyka była moją pracą. Mam swoją firmę - wydawnictwo książkowe Fame Art, które pochłania dużo czasu, dlatego dążę do tego, żeby je bardziej rozwinąć, zatrudnić więcej osób i móc się skupić na działalności artystycznej, która daje mi jednak najwięcej satysfakcji i radości. 

Chciałabym, żeby kolejny album mocno ugruntował moją pozycję na włoskim rynku muzycznym i żeby muzyka stała się moją wiodącą działalnością – najchętniej właśnie we Włoszech, bo mam tam swoje życie osobiste i planuję tam zostać. Jak to się dalej potoczy? Nie wiem. Na pewno będę do tego dążyć. 


***

Natalia Moskal – wokalistka, tłumaczka literatury, miłośniczka Włoch i włoskiej kultury. Do tej pory ukazały się jej dwie płyty: Songs of Myself (2017) i Bunt młodości (2018). W 2019 roku wzięła udział w selekcjach do San Remo w ramach Area Sanremo. Pierwszy włoski singiel Natalii (Im)perfetta, który ukazał się także po polsku i po angielsku, był we Włoszech emitowany w 67 stacjach radiowych, miał premierę na bardzo popularnym portalu ogólnokrajowym Sky TG 24, zakwalifikował się także do setki najczęściej granych w radio niezależnych utworów. Autorka coverów Soldi Calipso, które razem osiągnęły pół miliona wyświetleń na You Tubie i zostały bardzo pozytywnie we Włoszech przyjęte. Natalia jest także współwłaścicielką Wydawnictwa Fame Art, które wydaje  muzykę i książki, jak również jest tłumaczką, na swoim koncie ma m.in. tłumaczenie książki Rodowód Ester Singer Kreitman.




fot. Adam Romanowski 




2 komentarze: