niedziela, 25 sierpnia 2019

Wakacje w cieniu apokalipsy | Recenzja książki "Pokój z widokiem. Lato 1939"


Jak wyglądało ostatnie lato przed wybuchem II Wojny Światowej? Czy w powietrzu wyczuwało się już ponurą atmosferę zbliżającego się niebezpieczeństwa? Co czuli zwykli obywatele, z jednej strony zasypywani atrakcyjnymi ofertami letniego wypoczynku, a z drugiej, straszeni złowieszczymi wizjami agresji wojsk niemieckich? Jechać, czy zostać w domu? Cieszyć się latem, czy przygotowywać na najgorsze? Uciekać? Ale dokąd? Bohaterowie książki  Pokój z widokiem. Lato 1939 cofają się myślami do tych pamiętnych wakacji, które nie zapowiadały jeszcze nadciągającej wojny. Z reportażu Marcina Wilka dowiecie się, jak świadkowie tamtych czasów zapamiętali ostatnie dni beztroski i wolności, gdzie wypoczywali i jakie nastroje towarzyszyły społeczeństwu polskiemu u progu największego konfliktu zbrojnego w dziejach XX wieku. 

Pamiętacie film Michała Kwiecińskiego Jutro idziemy do kina? To niezwykle fascynująca i klimatyczna historia grupy młodych ludzi u progu dorosłości. Każdy z nich ma głowę pełną marzeń i planów. Każdy chce się bawić, kochać i żyć pełnią życia. Z postaciami z książki Marcina Wilka łączy ich jedno - nie myślą o tym, że ich stabilny, bezpieczny świat może niespodziewanie zburzyć wybuch wojny. Trudno dziś zrozumieć nam radosny nastrój, jaki panował w tamtych dniach. Wszak przecież o wojnie mówiło się od dawna - dlaczego Polacy, słysząc te apele, zasłaniali uszy? Według bohaterów książki Pokój z widokiem. Lato 1939 realne zagrożenie pojawiło się w świadomości naszego narodu dopiero na kilka dni przed wybuchem wojny. To zdecydowanie za późno, żeby przygotować się na to, co miało spotkać nasz kraj. Pospieszne szkolenia i budowanie prowizorycznych schronów w przeddzień ataku wojsk niemieckich są jasnym dowodem na to, że do ostatniej chwili nikt nie brał na poważnie informacji o zbliżającym się niebezpieczeństwie.

Początek wakacji 1939 roku nie zapowiadał żadnego zagrożenia. Gazety prześcigały się w drukowaniu informacji o ofertach letniego wypoczynku, felietoniści z niebywałą lekkością opisywali radosną atmosferę panującą w każdym z kurortów, a instytucje samorządowe uwijały się w pocie czoła, organizując niezliczone ilości turnusów kolonijnych dla dzieci i młodzieży. Raporty z tych przygotowań były imponujące - o ilości metrów kwadratowych zieleni, o wyżywieniu, o warunkach bytowych, o nieprawdopodobnej liczbie wczasowiczów. Z każdego z zebranych przez Marcina Wilka materiałów wyraźnie wynika, że Polska u progu lata żyła wakacjami - nie wojną. Działania zbrojne były wtedy istną abstrakcją, którą nikt nie chciał sobie zawracać głowy w tak piękne, słoneczne dni. 

Reportaż Wilka jest jak barwny kolaż złożony z wielu różnych historii i wspomnień o lecie 1939. Bohaterowie tych opowieści 80 lat temu byli zaledwie dziećmi, które po trudach roku szkolnego marzyły jedynie o zabawie i szaleństwach. Dorośli też raczej nie przeczuwali nic niepokojącego, ochoczo wykupując wczasy z dala od wielkomiejskiego zgiełku - w otoczeniu lasów i jezior, nad morzem albo w górach. Latem każdy chciał być turystą, a propozycje wakacyjnego wypoczynku kusiły niemal z każdej strony. Obok ofert pensjonatów i hoteli pojawiła się też nowa forma wypoczynku wagonowego, skierowana do raczej zamożniejszych turystów. Dziś wynajęcie na wyłączność wagonu i podróżowanie nim przez cały kraj wzdłuż i wszerz wydaje się nieco kuriozalne, ale taka opcja naprawdę istniała! Oczywiście, nie każda rodzina mogła sobie pozwolić na wczasy zorganizowane. Mieszkańcy wsi najczęściej spędzali lato na pracy w gospodarstwach. Tam, na peryferiach o wojnie do ostatnich chwil nie słyszało się absolutnie nic. 

Książka to nie tylko obraz beztroskich, wakacyjnych rozrywek. Autor wiele miejsca i uwagi poświęcił otwartej 30 kwietnia 1939 roku Światowej Wystawie w Nowym Jorku i polskiej ekspozycji, która - mimo ograniczonego budżetu - w pełni dorównywała zbiorom eksponatów innych krajów. Możemy się tylko domyślać, jak imponująco musiał wyglądać nasz pawilon, w którym znalazły się najróżniejsze elementy i symbole nawiązujące do każdej dziedziny, jak np.: przemysł, sztuka, podróże, rzemiosło ludowe, przyroda i leśnictwo. Cała polska spuścizna w jednym budynku! Czy organizatorzy już wtedy przeczuwali, że za parę miesięcy nasze dziedzictwo rozsypie się w jednej chwili, jak domek z kart? Marcin Wilk wspomina, że w pierwszych tygodniach po wybuchu wojny pawilon miał odgrywać rolę pewnego rodzaju propagandowej manifestacji. Dostosowując treść i wydźwięk ekspozycji, rząd chciał w ten sposób podkreślić barbarzyństwo i okrucieństwo, z jakim spotkał się nasz kraj. Przy czym, nie było mowy o jakichkolwiek akcentach żałobnych. Turyści mieli widzieć - i wierzyć! - że Polska się broni i że się nie poddaje. W jakim stopniu te apele się sprawdziły, trudno powiedzieć. Autor kilkakrotnie zaznaczył, że 1939 rok nie był dobrym rokiem dla Wystawy Światowej. Mała frekwencja wśród odwiedzających mogła być jednym z sygnałów, że oczy wszystkich zwrócone są w inną stronę - w kierunku niepokojących sygnałów z głębi Niemiec, które dostrzegali chyba wszyscy poza Polakami... 

Historie zwykłych obywateli przeplatane są informacjami o znanych ludziach, jak np. Jan Kiepura, Ignacy Stanisław Witkiewicz, Witold Gombrowicz, czy Maria Dąbrowska. Szczególnie interesujące są fragmenty zapisków z pamiętnika tej pisarki. Dąbrowska z właściwą sobie chłodną ironią opisywała nastroje towarzyszące Polakom każdego dnia. Na podstawie jej notatek można zauważyć, jak w społeczeństwie dojrzewała świadomość zbliżającej się wojny - od beztroskiej atmosfery żartów z Hitlera, aż po pełną mobilizację i nastroje pełne trwogi i niepewności w stosunku do tego, co przyniesie jutro. 

Muszę przyznać, że odczuwałam duży brak takiej pozycji, która w prosty i nieco nostalgiczny sposób oddałaby klimat ostatnich chwil przed rozpoczęciem wojennej zawieruchy. Na rynku mamy niezliczoną ilość naukowych tytułów na temat wojny, ale chyba nikt dotychczas nie pochylił się nad zwykłymi ludźmi i nie zapytał ich, co czuli, zanim to wszystko się zaczęło. Wydawnictwa chyba zauważyły tę lukę w ofercie, bo w ciągu ostatnich tygodni w księgarniach pojawiło się jeszcze kilka innych tytułów traktujących o lecie 1939 roku. Skąd taka koncentracja na tej tematyce? Może miał na to wpływ fakt, że w tym roku obchodzimy okrągłą, osiemdziesiątą rocznicę wybuchu wojny. Rosnące zainteresowanie wojennymi wydarzeniami nie pozostawia złudzeń - mimo upływu czasu, wciąż chcemy pamiętać. Dzięki książce Marcina Wilka mamy okazję poznać codzienność ludzi i nastroje, jakie towarzyszyły im, zanim rozpętało się to wielkie, trwające sześć lat piekło. Choć z relacji uczestników tamtych wydarzeń wynika, że ostatnie lato było spokojne i beztroskie, w treści informacji zawartych w reportażu wczuwa się niepokój. To stopniowe budowanie napięcia przez autora sprawia, że choć przecież doskonale znamy losy naszego kraju, czytamy o nich z poczuciem napięcia i niepewności - tak jakby jeszcze dało się odwrócić bieg historii i zapobiec tragedii... 

Cieszę się, że reportaż Pokój z widokiem. Lato 1939 trafił w moje ręce. Książka Marcina Wilka pozostawiła po sobie duży niedosyt, który z pewnością zaspokoję kolejnymi pozycjami o tej tematyce. Kto wie, może z czasem porównam każdą z nich? Ten reportaż oceniam wysoko - autor zrobił kawał żmudnej, dziennikarskiej roboty, a finalny efekt naprawdę imponuje. Jedyny minus - zbyt mało lata w tym lecie, a zbyt duża koncentracja na sprawach wagi państwowej. Mój zarzut wynika jedynie z osobistej chęci pogłębienia wiedzy o zwyczajnych wakacjach zwyczajnych Polaków, której książka Marcina Wilka nie zaspokoiła w pełni. Pokój z widokiem... traktuję jak zaproszenie do dalszych literackich poszukiwań. Jeżeli chcecie dowiedzieć się, jak wyglądały ostatnie wakacje w cieniu wojny, ta książka stanowi wspaniały wstęp do fascynującej podróży w przeszłość. 




Marcin Wilk "Pokój z widokiem. Lato 1939"
wyd. W.A.B. 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz