wtorek, 3 listopada 2020

Książki, z którymi spędziłam lato 2020


Czym byłoby lato bez wciągających książek, czytanych nad brzegiem morza, albo na leśnej polanie? Na pewno nie miałoby w sobie tylu barw i emocji, których dostarczają wakacyjne lektury. W tym roku przeczytałam ich całkiem sporo. Specjalnie dla was wybrałam siedem, które wywołały we mnie najwięcej emocji - zarówno tych dobrych, jak i złych... 

Za oknem już ponura, jesienna aura, a ja wciąż wspominam książki, które umilały mi letnie podróże. Wakacyjne lektury zwykle stają się wyjątkowo bliskie mojemu sercu. W końcu przez kilka tygodni dzielimy razem każdą chwilę, każdy zachwyt i każdy słoneczny poranek, który w listopadzie jest już tylko miłym wspomnieniem. Dlatego też przywiązuję ogromną wagę do tytułów, które zabieram w trasę i zawsze poddaję je skrupulatnej selekcji. Latem lubię różnorodność, dlatego w mojej walizce zawsze ląduje jakiś wciągający kryminał, ciekawa biografia, poruszający dramat psychologiczny, klasyka klasyki oraz powieść historyczna, którą na urlopie czyta mi się wyjątkowo dobrze. 

W tym roku także zapewniłam sobie bogaty wybór gatunków i autorów, jednak nie wszystkie pozycje okazały się tak porywające, jak przypuszczałam. Co najmniej dwa tytuły z tej wakacyjnej siódemki nie powinny w ogóle znaleźć się w moim bagażu. Pozostałe zdobyły moje serce i polecam wam je szczerze, bo to książki, które dobrze smakują nie tylko na słonecznej plaży, ale także pod ciepłym kocem, w długie jesienne wieczory. 



1. Złota klatka, Camila Läckberg (wyd. Czarna Owca)




Powieść Camilli Läckberg to miks thrillera, dramatu psychologicznego, kryminału i budującej prozy kobiecej z gatunku "I ty możesz zostać Wonder Woman". Problem w tym, że proporcje pomiędzy poszczególnymi nurtami są mocno zachwiane. Akcja faktycznie trzyma w napięciu, ale wraz z biegiem wydarzeń okazuje się, że jest to napięcie iluzoryczne - autorka po prostu bawi się z czytelnikiem, udając, że jest strasznie, żeby na kolejnych stronach zawołać: "no co ty, żartowałam!". Prawdziwego strachu jest tu niewiele, podobnie jak wątków kryminalnych - co dziwi tym bardziej, że przecież Camilla Läckberg została niegdyś okrzyknięta prawdziwą królową skandynawskiego kryminału. Motorem napędowym tej powieści jest pragnienie zemsty i to właśnie zemsta, a raczej jej konsekwencje są tym, co sprawia, że siedzimy z nosem w książce, chłonąc treść aż do ostatniej strony.

Złota klatka na pewno nie zasługuje na miano powieści wybitnej. Po Läckberg spodziewałabym się raczej wybuchowej petardy, a tymczasem to, co zaserwowała swoim czytelnikom, jest letnie i całkiem przeciętne. A jednak, mimo wielu słabości, książkę czyta się szybko i przyjemnie. Jeżeli szukacie tytułu, który nie przytłoczy masą wątków i umili wolny czas, to jest właśnie taka pozycja. 

Puenta: Zemsta jest jak ultrasłodki tort bezowy - dobrze smakuje w niewielkiej ilości, ale dawkowana w nadmiarze może wywołać niestrawność i wymioty.  

Warto wiedzieć, że... całkiem niedawno premierę miał książkowy sequel Złotej klatki - Srebrne skrzydła. Strach pomyśleć, co wyczynia tam główna bohaterka, która już w pierwszej części przeszła samą siebie...

Dobre, ale... momentami mocno naciągane. Uwierzylibyście, że biznes polegający na wyprowadzaniu psów sąsiadów to prosta droga do kariery milionerki? Ja też nie...

Gdzie szukać: w każdej księgarni. 

Gdzie czytać: Na plaży. Najlepiej egzotycznej. 



2. Pacjentka, Alex Michaelides (wyd. W.A.B.)




O tym, że tytułowa pacjentka zabiła swojego męża i trafiła do szpitala psychiatrycznego o zaostrzonym rygorze, dowiadujemy się już na pierwszej stronie książki. Dalej autor będzie stopniowo odkrywał przed nami tajemnice tego makabrycznego wydarzenia. Wydawałoby się, że wszystko jest jasne, ale z biegiem czasu w głowie głównego bohatera (który jest jej psychologiem), a także w głowie czytelnika pojawia się masa znaków zapytania i podejrzeń. Cierpliwości - w końcu wszystkiego się dowiecie. A jak już się dowiecie, to na pewno opadnie wam szczęka...

Świetnie napisany, trzymający w napięciu thriller, który długo nie daje o sobie zapomnieć. Idealna lektura na urlop, albo weekendowy relaks, bo trudno się od niej oderwać. 

Puenta: Jeżeli twój terapeuta rozumie cię bez słów, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jest główną przyczyną wszystkich twoich problemów... 

Warto wiedzieć, że... to nie przypadek, że Michaelides tak skrupulatnie opisał realia funkcjonowania szpitala psychiatrycznego. Zanim autor wziął się za pisanie, przez kilka lat pracował jako opiekun na oddziale psychiatrycznym. 

Dobre, ale... dla cierpliwych, albo raczej - dociekliwych, bo akcja rozwija się baaardzo wolno, a na finał musimy czekać aż do ostatniej strony powieści. 

Gdzie szukać: Absolutnie wszędzie, jak przystało na wielokrotnie nagradzany bestseller. 

Gdzie czytać: W parku, w autobusie, w poczekalni u psychologa. 



3. Przy stole z Hitlerem, Rosella Postorino (wyd. W.A.B.)




Książka Roselli Postorino to powieść inspirowana życiem Margot Wölk, która w czasie II wojny światowej została zwerbowana do grupy kilkunastu degustatorek führera. Praca tych dziewcząt polegała na testowaniu potraw, zanim podano je Hitlerowi. Nie chodziło, rzecz jasna, o walory smakowe posiłków, ale o truciznę, która mogła się w nich znajdować. Każdego dnia kobiety wyznaczone do roli testerek zbierały się w dużej stołówce i mimowolnie ryzykowały życiem dla niemieckiego wodza. Co ciekawe, przez kilka lat pełnienia tej przykrej służby, żadna z nich nie została otruta. 

Postorino pięknie nakreśliła postać głównej bohaterki - młodej żony, przykładnej synowej, niewolnicy nazistowskiego systemu, a wreszcie kochanki swojego wroga. Choć los nie był dla niej łaskawy i  wielokrotnie wystawiał ją na ciężkie próby, dziś można śmiało powiedzieć, że kobieta miała jednak wiele szczęścia w życiu. Margot była jedyną z grupy degustatorek Hitlera, której udało się przeżyć wojnę (pozostałe dziewczęta zostały zastrzelone przez żołnierzy Armii Czerwonej). PaniWölk dożyła sędziwego wieku - zmarła w 2014 r., mając 97 lat. Jej wspomnienia z czasów wojny są równie wstrząsające, jak relacje żołnierzy AK, więźniów obozów koncentracyjnych i uczestników Powstania Warszawskiego. To dowodzi, że wojna po obu stronach barykady była równie krwawa i okrutna, a Hitler nie znał litości nawet dla swoich rodaków. 

Przy stole z Hitlerem to poruszające świadectwo wojennego okrucieństwa, przedstawione z perspektywy niemieckiej kobiety. Wspaniała powieść oparta na autentycznych wydarzeniach, która z pewnością zachwyci nie tylko miłośników publikacji historycznych. 

Puenta: Do kanonu podstawowych praw człowieka powinno się dopisać jeszcze wolność jedzenia.

Warto wiedzieć, że... Rosella Postorino zmodyfikowała nieco fabułę, jednak na kartach książki możemy znaleźć opisy wielu prawdziwych wydarzeń, jak np. nieudany zamach na Hitlera w kwaterze w Wilczym Szańcu.

Dobre, ale...  bardzo smutne - jak każda książka opisująca wojenną rzeczywistość. 

Gdzie szukać: W każdej księgarni. 

Gdzie czytać: na wyjeździe, bo pochłania się ją w mgnieniu oka. 




4. Gra w butelkę. Biografia Ireneusza Iredyńskiego, Małgorzata Raducha (wyd. Trzecia Strona)




Ireneusz Iredyński to mój absolutny mistrz, idol i osobisty Jezus wśród polskich dramaturgów. Próżno szukać dziś pisarza, który umiałby tak trafnie i dosadnie pisać o ludzkiej marności. A Iredyński umiał - i to tak, że szybko stał się twórcą wyklętym przez kościół, komunistyczną władzę i przedstawicieli zatwardziałego literackiego konserwatyzmu. Gorszył, szokował, wzbudzał wstręt, a mimo to jego teksty nie schodziły z teatralnych afiszy i anteny radiowej. Stworzył w sumie kilkadziesiąt sztuk teatralnych, słuchowisk radiowych, scenariuszy do filmów oraz tekstów piosenek. Jak na prawdziwą psychofankę przystało, przeczytałam (prawie) wszystko co napisał oraz to, co o nim napisano. Naturalnie, nie mogłam przegapić też dość znanej i momentami kontrowersyjnej biografii Iredyńskiego autorstwa Małgorzaty Raduchy

Gra w butelkę to ciekawa pozycja - nie tylko pod względem treści, ale także formy. Już od pierwszych stron wyraźnie widać, że autorka jest równie zakręcona na punkcie Iredyńskiego, jak ja - z tą różnicą, że Małgorzata Raducha miała przyjemność poznać wielkiego mistrza osobiście, a nawet była z nim na "ty", czym oczywiście bardzo się chwali - i w sumie trudno się dziwić... Jak na biografię, sporo tu osobistych przemyśleń i odczuć, co podaje w wątpliwość niektóre fakty i wydarzenia opisywane przez Raduchę. Autorka momentami wchodzi w rolę adwokata swojego bohatera, broniąc jego zachowania w stosunku do kolegów pisarzy, kobiet, czy przedstawicieli władz. O ile z tym ostatnim Iredyński faktycznie miał dużo racji, to jednak kobiety i kumpli traktował bardzo lekko i powierzchownie - podobnie, jak kwestie moralności i kultury.  

Choć lista jego grzechów jest długa jak papier toaletowy, to nie da się zaprzeczyć, że był jednym z ważniejszych głosów swojego pokolenia - o czym Raducha wielokrotnie przypomina na kartach tej biografii (a ja podbijam tu, na łamach tego bloga). Dziś Iredyński jest twórcą zapomnianym, nad czym bardzo ubolewam. Pisał głównie o zjawisku władzy i o różnych obliczach terroru. Do jego najwybitniejszych utworów scenicznych należą m.in: Kreacje, Jasełka moderne, Żegnaj Judaszu, Męczeństwo z przymiarką, czy wspaniała Trzecia pierś, wystawiana jeszcze niedawno na deskach warszawskiego Teatru Współczesnego. Warto sięgnąć po jego teksty, bo jest w nich dużo ponadczasowej prawdy, która świetnie koresponduje z obecną sytuacją polityczną w naszym kraju. 

Puenta: Bez względu na to, jakie wnioski wysnujesz na temat marnej, ludzkiej egzystencji, możesz mieć pewność, że Iredyński wpadł na to wcześniej. 

Warto wiedzieć, że... Iredyński był idolem buntowników, wrogiem systemu komunistycznego, łamaczem kobiecych serc, nałogowym alkoholikiem i wielkim geniuszem, znienawidzonym przez znaczną część środowiska artystycznego. Mrożek i Lem w swojej korespondencji poświęcili wiele miejsca jego gorszącym obyczajom i równie gorszącej twórczości. Przeważnie były to zjadliwe, pełne żalu komentarze w stylu "taki młody, nieokrzesany pijak, a taki popularny". Uważny czytelnik dostrzeże jednak w tych złośliwościach głęboko zawoalowany szczery podziw, jaki obaj panowie żywili do awangardowego twórcy. 

Dobre, ale... lepiej przedtem zapoznać się z kilkoma utworami Ireneusza Iredyńskiego, żeby zrozumieć, dlaczego jego twórczość wywoływała ataki apopleksji u największych partyjnych dygnitarzy (w tym u samego towarzysza Gomułki). 

Gdzie szukać: W dużych księgarniach i na aukcjach internetowych.

Gdzie czytać: W jednej z urokliwych krakowskich kawiarni, wyobrażając sobie, jak kiedyś po tutejszych ulicach przechadzał się sam Iredyński - przeważnie w stanie mocno nietrzeźwym...




5. Statystycznie rzecz biorąc, Janina Bąk (wyd. W.A.B.)




Jeżeli myśleliście, że to prosty i przejrzysty przewodnik po zawiłym świecie statystyki, to muszę was rozczarować. Książka jest czymś w rodzaju luźnego zapiśnika Janiny Bąk z charakterystycznym humorem Janiny Bąk i elementami statystyki infantylnie opisanymi na przykładach słodkich, rozkosznych zwierzątek. Nie gwarantuję, że po lekturze tej pozycji będziecie śmigać w tabelkach, diagramach i wykresach, ale na pewno poznacie wiele janinowych refleksji, które pod względem głębi nie różnią się zanadto od przemyśleń bohaterów popularnego programu "Chłopaki do wzięcia". Przesadzam? Ok, wystarczy otworzyć książkę na dowolnej stronie, żeby dowiedzieć się, że: 

"Marzy mi się kiedyś taka sytuacja, że biega sobie reporter po ulicy i pyta przechodzących ludzi o najbardziej podziwianych przez nich Polki i Polaków, i na tej jego liście trwa jakaś najdziwniejsza impreza świata - Zenek Martyniuk miesza się z Janem Pawłem II, Violetta Villas tańcuje z Józefem Piłsudskim, no i oczywiście zawsze znajdzie się ten jeden człowiek, który będzie twierdził, że na liście powinien się znaleźć Johnny Depp, bo ten to na bank nasz w 1/18 ojczysty"

Albo to: 

"[...] Osobiście uważam, że na uczelni mamy zdecydowanie za mało szopów praczy, a wszyscy moglibyśmy skorzystać z ich obecności. Na przykład w wypadku zepsucia się pralki wystarczyłoby usiąść na wykładzie koło kolegi szopa i przy okazji podsunąć mu miskę i kilka brudnych skarpet"

Albo to (już ostatnie, obiecuję): 

"Zawsze, kiedy myję stopy pod prysznicem, to myślę o śmierci. To skojarzenie nasuwa się samo - jak tak się mydli podeszwy odpowiedzialne za utrzymanie w pionie całego człowieka, a następnie stawia je na mokrej powierzchni, to stamtąd już tylko pół (namydlonego) kroku do śmiertelnego wypadku"

Mówiąc slangiem Janiny Bąk: NO SPOKO. Tylko kogo to właściwie obchodzi? Może autorka faktycznie ma dużą wiedzę i równie duże doświadczenie w swoim zawodzie. Może naprawdę kocha swoją pracę równie mocno, jak leśne zwierzątka. Ale na Boga, to jeszcze nie powód, żeby chwytać za pióro i kreślić o tym długi referat. Przyznaję, nie byłam w stanie dobrnąć do końca. Poległam po pierwszej fali głębokiego zażenowania. 

Puenta: Pisać każdy może, ale nie każdy jest w stanie to potem czytać...

Warto wiedzieć, że... Janina Bąk jest nie tylko specjalistką od statystyki i analiz, ale także znaną instagramerką, która ma za sobą całe rzesze fanek, które zachwycają się jej żartami i śmiesznym kotem. 

Dobre, ale...  tylko wtedy, gdy śmieszą cię teksty o owcach jedzących frytki i grających w karty oraz równie (mało) zabawne anegdotki z życia autorki. W przeciwnym razie lektura może wywołać wiele niepotrzebnych frustracji, których unikniesz omijając twórczość Janiny Bąk szerokim łukiem, do czego gorąco zachęcam. Jeżeli jednak jesteś już w posiadaniu powyższej pozycji, nie martw się - zawsze możesz zrobić z niej np. podstawkę pod kubek z herbatą. 

Gdzie szukać: Wszędzie. Niestety. 

Gdzie czytać: Na imprezie rodzinnej, na głos, w towarzystwie krewnych, których wyjątkowo nie lubisz. Jeżeli zaczną się śmiać, to masz kolejny powód, żeby w przyszłości spotykać ich jak najrzadziej. 



6. Zwyczajna przysługa, Darcey Bell ( wyd. Świat Książki)





Lubię książki, które zaczynają się niewinnie, a potem autor niespodziewanie wymierza czytelnikowi mocny cios między oczy, od którego kręci się w głowie jeszcze przez długi czas. Zwyczajna przysługa należy właśnie do takich nokautujących powieści, choć na pierwszy rzut oka wygląda raczej jak przeciętne czytadło. Ale nie dajcie się zwieść! Nie bez powodu mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce. Ani po kilku pierwszych stronach. W przypadku tego tytułu radzę zagryźć zęby i przedrzeć się przez słodko - cukierkowy początek, bo potem nie będzie już tak miło i kolorowo. 

W dużym skrócie: przeciętna kura domowa poznaje piękną i nieco ekscentryczną kobietę sukcesu. Początkowo pretekstem do sąsiedzkich spotkań są dzieci, ale z czasem bohaterki zaczynają się  bardzo zaprzyjaźniać. A potem ta piękna znika - choć nie tak zupełnie, bo w powietrzu cały czas czuć jej obecność... Dlaczego zniknęła? Czy żyje? A jeżeli tak, to co kombinuje? Chęć poznania odpowiedzi jest tak wielka, że przeczytacie tę książkę w jeden wieczór. I choć debiutancka powieść Darcey Bell to kolejna pozycja o kobiecej zemście, według mnie wypada znacznie lepiej, niż osławiona Złota klatka Camilii Läckberg. 

Puenta: Nie lubisz swojej siostry bliźniaczki? Trzymaj ją przez wiele lat w drewnianej szopie, a jak zacznie cię męczyć, utop ją w jeziorze. 

Warto wiedzieć, że... w 2018 r. powieść Darcey Bell trafiła na ekrany kin. Okładka książki przedstawia główne bohaterki, w które w filmie genialnie wcieliły się Anna Kendrick i Blake Lively.  

Dobre, ale...  momentami mroczne i przerażające. Szczególnie, kiedy zaczynamy stopniowo odkrywać karty i poznawać prawdziwe motywy jednej z bohaterek tej zagmatwanej historii. 

Gdzie szukać: w każdej księgarni. 

Gdzie czytać: w domku nad jeziorem, najlepiej przy rozpalonym kominku. 


7. Gdy byłem kimś innym, Stéphane Allix (wyd. Co-Libris)




Choć książka ma znamiona powieści śledczej, śmiało można nazywać ją biografią, bo autor opisał tam ważny etap swojego życia. W treści znajdziemy wiele podróży, ale nie jest to klasyczna książka drogi - chyba, że drogi prowadzącej w głąb siebie... Stéphane Allix podejrzewa, że wizja żołnierza II wojny światowej, którą zobaczył podczas medytacji amazońskiej dżungli, nie jest jedynie przypadkowym przywidzeniem. Dziennikarz zaczyna drążyć temat i z biegiem czasu odkrywa, że ów mężczyzna ze snu na jawie naprawdę istniał, a co więcej - autor ma z nim bardzo wiele wspólnego.

Gdy byłem kimś innym to opowieść o poszukiwaniu prawdy na temat własnej przeszłości i o tym, że moment narodzin wcale nie musi być początkiem wszystkiego, ale kontynuacją długiej wędrówki, która trwa nieprzerwanie od wielu lat. Próba odkrycia momentu, gdzie wszystko się zaczęło, może przynieść wiele zaskakujących wniosków. Wraz z Allixem poznajemy tajemnice reinkarnacji, znaczenie karmy i wszystkiego, co sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy. Autor usiłuje dowieść, że nasze życie nie kończy się po śmierci, ale jest zaledwie jednym z wielu etapów ludzkiej egzystencji na ziemskim padole. Kto wie, pod jaką postacią wrócimy tu za jakiś czas?

Puenta: Na wszelki wypadek staraj się postępować w życiu dobrze, bo nigdy nie wiadomo, czy w następnym wcieleniu nie powrócisz na ziemię jako krwiożerczy nazista. Albo ofiara krwiożerczego nazisty. Tak czy siak, niefajnie. 

Warto wiedzieć, że... Allix jest tak mocno wkręcony w temat zjawisk nadzwyczajnych, że założył nawet inssytut INREESS, który zajmuje się badaniem tej tajemniczej dziedziny wiedzy. 

Dobre, ale...  raczej dla osób, którym bliski jest motyw reinkarnacji i życia po życiu. Sceptycy podczas lektury tej książki mogą czuć nudę i rozdrażnienie. 

Gdzie szukać: Książka nie jest dostępna w szerokim obiegu, ale możecie ją zamówić przez stronę wydawnictwa Co-Libris (link tutaj). 

Gdzie czytać: W zaciszu domowym, bo zawiła fabuła wymaga wyjątkowego skupienia. 

2 komentarze: