poniedziałek, 2 lipca 2012

Kim jest Jula?


P pyta, co noszę w torbie - najczęściej wtedy, gdy musi ją trzymać.  Pytanie poprzedza krótki jęk, co może oznaczać, że spodziewał się ciężaru lżejszego kalibru. Mężczyźni usilnie starają się zrozumieć kobiety, ale jak dotąd, z marnym skutkiem… A przecież torebka (w moim przypadku torbucha, albo raczej torbuszysko) to kobiecy mikroświat. 


Kobieta XXI wieku musi być przygotowana na każdą okoliczność. Oprócz standardowych pozycji, jak szczotka do włosów, kosmetyczka, notes, dwie parasolki, zestaw długopisów, błyszczyków, chusteczek nawilżanych i nienawilżanych, znaleźliśmy ostatnio w mojej torbie: widelec, podręcznik do nauki chińskiego (nadal zafoliowany, ale fakt, że noszę go przy sobie, minimalizuje wyrzuty sumienia…), dyfuzor od suszarki (szukałam go dwa tygodnie!) i ładowarkę do telefonu, który trzy lata temu wpadł mi do dzbanka z gorącą herbatą... Nie, nie jestem niepraktyczna - jestem zapobiegliwa.

Nie lubię upałów. Mogłabym mieszkać w kraju, gdzie o upałach ogląda się filmy i czyta książki, gdzie temperatura powyżej dwudziestu stopni jest abstrakcją. Mogłabym mieszkać tam, gdzie upał jest geograficzną ciekawostką, gdzie w prognozie pogody słyszymy, że „dziś, podobnie jak wczoraj, przedwczoraj, miesiąc i rok temu, temperatura bez zmian, dziewiętnaście i pół stopnia, ale w tropikalnej Polsce trzydzieści pięć!”

Euro 2012 dobiega końca i z pewnym zdziwieniem muszę przyznać, że trochę żałuję. Dostrzegam wiele pozytywnych aspektów, niebezpośrednio związanych z piłką nożną, ale jakby „przy okazji”. Mamy nowe drogi, nowy - stary Dworzec Centralny, nowe toalety publiczne, którymi radziłabym się cieszyć póki jeszcze są.  Mamy też doświadczenia, których nikt nam nie zabierze, bo oto ta mała, niepozorna Polska zapisała się już na trwałe na kartach historii mistrzostw piłki nożnej. Nie zajęliśmy w rozgrywkach żadnego znaczącego miejsca, to fakt. Ale zdaliśmy egzamin, wykonaliśmy zadanie, jakie powierzyła nam UEFA i na tym polu powinniśmy czuć cię wygrani. Przez prawie cały miesiąc gościliśmy w różnych miastach kibiców wielu narodowości. Mieliśmy okazję, choć powierzchownie, dotknąć innych zwyczajów, poczuć świeżość, jaką niesie za sobą obcowanie z różnymi kulturami. Do odrobienia są jeszcze lekcje tolerancji, która przychodzi nam z ogromnym trudem. Chciałabym powiedzieć, że BBC przeholowało, ale wtedy byłabym hipokrytką. 
W rządzie toczą się zaciekłe dyskusje na temat in vitro. Nic nowego. Temat niby prosty i nie wiadomo, dlaczego budzi tyle kontrowersji. Jeżeli ktoś nie wie, czy metoda jest dobra czy zła, powinien zastanowić się ile niesie za sobą strat, a ile korzyści. Korzyści to kilkadziesiąt tysięcy noworodków, minusów nie widzę…Widzi je PiS, krzyczy, że to nieludzkie, tak manipulować nasieniem i chce zamykać biedne matki w więzieniach razem z bandą seryjnych morderców. Krew mnie zalewa, że rząd chce decydować w sprawie naszych macic. Moralność? Ależ nikt tu nikogo nie zarzyna! Kwestia moralności jest indywidualną sprawą każdego człowieka, ingerowanie w te sfery uważam za naruszanie prywatności, a członków polskiej partii prawicowej za ludzi fanatycznych, co najmniej.  P mówi, że tracę czas na zajmowanie się polską sceną polityczną. P chyba ma rację…

Kim jest Natalia Siwiec? I kim jest Jula? Nie wiem.  Może faktycznie powinnam do czasu do czasu obejrzeć w telewizji coś więcej niż tylko Fakty. Niewiedza wywołuje u mnie niepokój i tiki nerwowe, więc poświęcam piętnaście minut mojego życia na analizę fotografii Natalii Siwiec, którymi to fotografiami zasypany jest już cały Facebook. Ponieważ każda ze słit foci została zrobiona w scenerii trybun Stadionu Narodowego, wnioskuję z tego, że Natalia Siwiec jest twarzą kampanii promującej producenta plastikowych stadionowych krzesełek. Albo reklamuje cement. Albo gips. A kim jest Jula, nie wiem nadal.
U Moniki Olejnik wrzało. Najpierw o wspomniane już in vitro, potem o to, czy prezydent Bronisław Komorowski powinien jechać do Kijowa, czy nie, a jak już pojedzie, to czy ma uścisnąć dłoń Janukowycza, czy nie. A jak nie uściśnie mu dłoni, to gdzie usiądzie, bo przecież już nie koło Janukowycza. Trudne to są dylematy, ale każdy z gości ma swoją tezę. Ryszard Czarnecki uważa, że in vitro jest złe, a prezydent nie powinien ani ściskać ani jechać, a o siadaniu nie ma co mówić. Tomasz Nałęcz uważa, że in vitro jest fenomenalnym wynalazkiem nagrodzonym przecież Noblem, więc zakazywanie go jest irracjonalne, posłowie PiS też są irracjonalni, a prezydent powinien i jechać i uścisnąć i usiąść. Politycy typowali wyniki dzisiejszego finału i większość stawia na Włochy. Wanda Nowicka jest otwarta na wszelkie rozwiązania, ale Wanda Nowicka jest z Ruchu Palikota.

Za oknem burza, ale ja jestem już myślami na sopockiej plaży, na której realnie będę dopiero za dwa dni. Jedziemy z P na Openera. Ja przeżywam bardzo, a P wcale. Tyle rzeczy do spakowania- sukienki, szorty, kalosze, kapelusze pewnie ze trzy… P nie rozumie, po co mi tyle ciuchów na cztery dni. I że przecież nie będę się przebierała co godzina. No właśnie, będę się przebierała co godzina! Czuję się bardzo niezrozumiana i w związku z tym dorzucam do walizki jeszcze dwie długie spódnice.
Zapytałam P, co by było, gdybym była feministką - „Byłabyś jedyną feministką, jaką jestem w stanie tolerować”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz