niedziela, 13 stycznia 2019

Siła sióstr


Historie, których akcja dzieje się w scenerii amerykańskich prowincji na południu USA, mają w sobie niezwykły urok i nieodparty czar, któremu trudno się oprzeć. Cechuje je szczerość i autentyzm - czyli dokładnie to, czego brakuje pełnym blichtru opowieściom o środowisku nowojorskiej socjety. Beth Henley takich sielskich obrazów ma na swoim koncie całkiem sporo. "Zbrodnie serca", jeden z najsłynniejszych utworów tej dramatopisarki, od kilku miesięcy można oglądać na scenie warszawskiego Teatru Współczesnego. Pogodna i budująca historia trzech sióstr, które dzielnie pokonują przeszkody na drodze do szczęścia, to obietnica naprawdę udanego wieczoru. Udział znakomitych artystów gwarantuje, że nie wyjdziecie z teatru rozczarowani. 

Fabuła zdecydowanej większości utworów Beth Henley osadzona jest w realiach amerykańskiego południa i to właśnie czyni je wyjątkowymi. Sielski klimat niewielkich miasteczek w rejonie Mississippi albo w Teksasie, to doskonałe tło dla ludzkich dramatów, które - pozbawione kosztownej, eleganckiej otoczki - stają się nam zdumiewająco bliskie. Tak właśnie jest z debiutanckim dramatem "Zbrodnie serca", który otworzył Henley drzwi do wielkiego sukcesu. Sztuka trafiła na sceny Louisville i Nowego Jorku i z miejsca została okrzyknięta wielkim teatralnym hitem, co potwierdzają liczne nagrody i wyróżnienia.




Niedługo potem prawa do adaptacji filmowej "Zbrodni serca" wykupiła wytwórnia 20th Century Fox. Reżyserii podjął się Bruce Beresford, a główne role zagrały: Diane Keaton, Jessica Lange i Sissi Spacek. Film został nagrodzony Złotym Globem w kategorii najlepsza aktorka w komedii lub musicalu (przyznano ją Sissi Spacek). Obraz otrzymał także trzy nominacje do Oscara w kategoriach: najlepsza aktorka pierwszoplanowa, najlepsza aktorka drugoplanowa i najlepszy scenariusz adaptowany. 

Polska prapremiera "Zbrodni serca" miała miejsce w 1991 roku na scenie stołecznego Teatru Kwadrat. Sztuka była wielokrotnie wystawiana m.in., w Teatrze Nowym w Łodzi, na scenie Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, na deskach PWST w Warszawie i w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Po wielu latach słynny utwór Beth Henley ponownie zawitał do Warszawy. Premiera "Zbrodni serca" w reżyserii Jarosława Tumidajskiego odbyła się w kwietniu 2018 roku. Sztuka o perypetiach trzech sióstr to jedna z lepszych propozycji w repertuarze sceny przy Mokotowskiej. Ciepła i budująca historia rodziny Magrathów została przez Tumidajskiego przedstawiona w lekki i zabawny sposób, nie zatracając przy tym dramatycznej atmosfery towarzyszącej wydarzeniom na scenie. 




Siostry Magrath poznajemy w chwili, gdy lokalne media obwieszczają skandal związany z najmłodszą z nich - Babe (Monika Kwiatkowska). Dziewczynie grożą poważne problemy za próbę zabicia męża,, cenionego prawnika - Zackerego Botrelle'a. Najstarsza z sióstr, Lenny Magrath (Monika Krzywkowska) postanawia sprowadzić do miasteczka Meg (Katarzyna Dąbrowska), która kilka lat temu porzuciła prowincjonalne życie i wyjechała do Hollywood, żeby rozpocząć muzyczną karierę. Po latach rozłąki kobiety spotykają, się żeby pomóc młodszej siostrze. Niestety, senną atmosferę rodzinnego domu zaczynają zakłócać dawne nieporozumienia i niezażegnane urazy. Spokojna i odpowiedzialna Lenny nie może dojść do porozumienia z Meg - wyzwoloną hippiską, która za nic ma zasady i utarte konwenanse. Z kolei Meg nie może znieść rygoru i dyscypliny, w jakiej żyje poukładana i perfekcyjna Lenny. 

Dawne waśnie schodzą na bok, gdy okazuje się, że mąż Babe ma w ręku silne argumenty i nie zawaha się ich użyć, żeby pogrążyć swoją żonę. W sprawę Babe angażuje się młody prawnik, Barnette Lloyd (Szymon Roszak), który swego czasu doznał od Zackerego wielkiej krzywdy, więc kiedy pojawia się okazja do zemsty, mężczyzna bez wahania decyduje się ją wykorzystać. 




Choć główną osią spektaklu jest sprawa Babe, w międzyczasie pojawiają się też wątki dotyczące pozostałych sióstr. Uczynna i skłonna do poświęceń Lenny odsunęła własne potrzeby na bok, przez co w wieku 40 lat uświadamia sobie jak bardzo jest samotna i nieszczęśliwa. Na jaw wychodzi także dramat Meg, która po przyjeździe do rodzinnego domu musi zmierzyć się ze swoją przeszłością. Problemy Babe stają się poniekąd okazją do wyjaśnienia wielu spraw i zażegnania sporów które poróżniły każdą z sióstr. Dawne konflikty zostają rozwiązane i kobiety jednoczą się, by wspólnie stawić czoła przeciwnościom losu. 




Choć znane porzekadło głosi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, przykład sióstr Magrath pokazuje, że nigdy nie jest za późno, żeby odrzucić na bok dawne spory i odbudować zerwane relacje. Tym co łączy każdą z bohaterek, jest utrata matki. Tragedia dodatkowo umacnia więzi i zbliża rodzeństwo. Faktem jest, że utwór Beth Henley ma dość lekki charakter i więcej w nim komedii, niż dramatu, ale wątek niedoszłego morderstwa przywraca sztuce poważny wydźwięk. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że sprawa Babe jest traktowana przez każdą z sióstr dość pobłażliwie, a w starciu z problemem, kierują się dewizą "jakoś to będzie". Faktycznie, jakoś się udaje, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że "Zbrodnie serca" to przyjemna w odbiorze bajka. Nie jest to jednak zarzut pod adresem spektaklu - wręcz przeciwnie. Ciepłe opowieści z happy endem stanowią zdrową przeciwwagę dla przygnębiających dramatów. Nawet ci z widzów, którzy na co dzień stronią od spektakli komediowych, na pewno nie poczują się tym utworem zażenowani. 




Spektakl Jarosława Tumidajskiego należy do tych lekkich, ciepłych i budujących, które ogląda się z uśmiechem na ustach. Jedyną słabą stroną sztuki są dłużyzny. Myślę, że spektakl wiele by zyskał, gdyby reżyser zrezygnował z niektórych scen. Choć przedstawienie trwa 2 godziny (czyli całkiem "w normie"), momentami miałam wrażenie, że jest o godzinę dłuższe... Zbyt długie sceny rekompensuje świetna gra aktorów. Artystki wcielające się w siostry Magrath wzbudziły mój szczery zachwyt, jednak niekwestionowaną gwiazdą spektaklu jest Katarzyna Dąbrowska, która zdecydowanie skradła koleżankom show. 

Pozostałe kreacje są nieco bezbarwne - nie jest to jednak wina aktorów, ale raczej scenariusza, który mocno uwypuklił wątek sióstr, zostawiając drugi plan daleko w tyle. Przyznaję, że bardzo wyrazista była Agnieszka Suchora. Aktorka w sztuce wciela się w rolę Chick Boyle, niezbyt sympatycznej krewnej głównych bohaterek i trzeba przyznać, że gra niezwykle przekonująco. 




Utwór Beth Henley ma w sobie wiele mądrości na temat niezwykłej siły rodzinnych więzi. Trzeba przyznać, że Jarosław Tumidajski doskonale podkreślił w spektaklu kwintesencję tego wyjątkowego komediodramatu. Świetnie zagrane role głównych bohaterek są największą siłą spektaklu, który dzięki mocno zarysowanym postaciom nabiera charakteru. To sztuka z gatunku lekkich, krzepiących opowieści z morałem - nie tylko bawi, ale też skłania do refleksji nad jakością relacji z bliskimi. 



fot. Magda Hueckel
materiały prasowe - Teatr Współczesny w Warszawie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz