Patrząc na prace znanego czeskiego artysty, Davida Cernego, nieraz usiłowałam sobie wyobrazić, jakby to było, gdyby któraś z jego rzeźb stanęła na jednej z polskich ulic. Na przykład w Warszawie, na Krakowskim Przedmieściu. Gdyby zamiast tego posmoleńskiego krzyża postawić tam figurę mężczyzny z odbytem zamiast twarzy, albo wielką dłoń z wystawionym do góry środkowym palcem? Co by wtedy było? Zapewne byłby szok. Byłby skandal, spekulacje na temat rosyjskiej prowokacji, a zgorszone społeczeństwo domagałoby się spalenia Cernego na stosie, wraz z jego rzeźbami. Taki mamy naród. Jednak to te właśnie, wymienione wyżej dzieła Cernego, a także wiele wiele innych, równie ciekawych rzeźb, to dziś wizytówki Czech, bardziej oblegane niż Hradczany czy Most Karola. Jeżeli kiedykolwiek będziecie w Pradze, koniecznie wybierzcie się na spacer śladami dzieł Cernego. Ja najbardziej lubię rzeźbę przedstawiającą mężczyzn nonszalancko sikających do sadzawki w kształcie mapy Republiki Czeskiej, stojącą przed Muzeum Kafki w Małej Stranie. Widok dla niektórych obrazoburczy, ale ta praca chyba najbardziej oddaje ducha czeskiej mentalności. Bo pomiędzy Czechami i Polakami istnieje ideologiczna przepaść - podczas gdy my bijemy się w pierś, unosimy dumą, bronimy Boga, honoru i ojczyzny, oni na wszystko leją i mają wszystko dupie...