Mroźne, zimowe wieczory mają to do siebie, że kiedy stoimy przemarznięci na przystanku, do głowy wraz z każdym kolejnym podmuchem lodowatego powietrza napływają coraz bardziej ponure, katastrofalne myśli. W mojej głowie, tym razem nieprzyodzianej w ciepłą czapkę, wirowały najróżniejsze dylematy i znaki zapytania - począwszy od skutków efektu cieplarnianego i stopnia wytrzymałości ludzkiego organizmu na temperaturę oscylującą wokół -15°C, aż po rozpaczliwą myśl, że to gruba nieuprzejmość ze strony motorniczego tramwaju - który miał według rozkładu przyjechać dziesięć minut temu - skazywać dygoczących pasażerów na łaskę i niełaskę nierzetelnej komunikacji miejskiej...