niedziela, 11 grudnia 2016

Dama w opałach


Starzy ludzie są jak cienie dawnych istnień. Snują się po świece niezauważeni i próżno szukają dla siebie miejsca w czasach, gdzie jedyną wartością jest młodość. Na pytanie czym jest współczesność, najłatwiej odpowiedzieć, że to taki okres, gdzie liczy się witalność i uroda, gdzie człowiek po osiągnięciu pewnego weku staje się bezużyteczny, zawadza i psuje tylko krajobraz wszechobecnej nowoczesności, nie dostrzegając chyba, że pasuje do tego świata jak kwiatek do kożucha...

Bardzo chciałabym dowiedzieć się, kto stworzył ten absurdalny kult młodości. Kto postawił mur oddzielający ludzi starych od młodego pokolenia, zamykając ich w pewnym sensie w światopoglądowym getcie, z którego jedynym wyjściem jest śmierć. Chciałabym spojrzeć tej osobie w oczy i zapytać, co czuła, gdy sama spotkała się twarzą w twarz ze starością. Jak smakuje samotność i bezsens istnienia, który przez głupi trend dotyka tak wielu ludzi? Czy chodzi o wygląd? Czy dążymy do tego, by dzisiejszy świat był piękny i błyszczał wigorem jedynie młodych twarzy? Dlaczego milczymy, akceptując tym samym cierpienie, na jakie skazujemy tych, na których piękno i młodość pozostawiły jedynie znikomy ślad...

Ludzie starsi zawsze wzbudzali we mnie nieskrywany respekt i podziw. Ogromny bagaż doświadczeń, który przez całe życie niosą na swoich zgarbionych plecach, ciężkie, czasem traumatyczne przeżycia i mądrość, której nie znajdziecie w żadnej książce naukowej. Nasi dziadkowie i babcie, staruszkowie spacerujący po parku, sąsiad z willi po drugiej stronie ulicy, który porusza się o kulach, a mimo to, każdego ranka niestrudzenie przemierza trasę z domu do pobliskiego kiosku, żeby kupić gazetę. Ci ludzie na twarzach pooranych zmarszczkami mają wypisane fascynujące historie swojego życia. Każda z tych osób, mimo podeszłego wieku, wciąż chce być potrzebna, chce pełnić w życiu jakąś rolę, pragnie być zauważona. Jak twierdzi psycholog, Krystyna Kozikowska-Kopel "Starość dostrzega niedojrzałość młodości i zarazem żal jej własnego doświadczenia, którego nie ma komu przekazać. Choćby przestrogi, że siły bezmyślnie trwonione, kiedyś się wyczerpią..."  (źródło -  Krystyna Kozikowska-Kopel, "Starość",  Katowice 1995).

Gdybyśmy tylko pozwolili im mówić... Jak wspaniałe rzeczy moglibyśmy usłyszeć! Nigdy nie zapomnę, jak kiedyś w parku przysiadł się do mnie elegancki starszy pan w cylindrze (!) i po krótkiej i uprzejmej wymianie zdań, zaczął mi opowiadać o burzliwych losach kultury i sztuki w okupowanej Warszawie. To była najwspanialsza lekcja historii, w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłam. Nigdy więcej nie spotkałam tego człowieka, choć przez jakiś czas wracałam na tę samą ławkę w parku. Chciałam mu powiedzieć, jak wielką radość sprawił mi tą rozmową...

Pamela "Cat" Delaney w swojej sztuce "Lepiej już było" (Welfarewell), pochyla się właśnie nad problemem ludzi odtrąconych przez dzisiejszy świat z powodu dojrzałego wieku. Dzięki ogromnej dawce empatii i mądrego humoru, dzieło Delaney to nie tylko seria zabawnych perypetii postrzelonej starszej pani, ale też pouczająca lekcja współczucia i życzliwości... Wspaniała interpretacja Wojciecha Adamczyka i bezbłędna obsada uczyniły z tej sztuki perełkę, która powinna na stałe wejść do kanonu teatralnej klasyki. 


#1 To nie jest kraj dla starych ludzi 


Esmeralda Quipp, emerytowana aktorka teatralna, w życiu przeżyła wiele. Nie każdy przecież może pochwalić się wszechstronną znajomością sztuk szekspirowskich, w których pani Quipp zagrała chyba wszystkie możliwe role kobiece. Dziś nadal je sobie recytuje pod nosem, przygotowując liche śniadanie dla siebie i swojego kota... Cóż z takich osiągnięć scenicznych, skoro człowiek w pewnym wieku zostaje zepchnięty na bok, jak stary, niepotrzebny mebel. Esmeralda, niegdyś wybitna artystka, dziś siedzi w domu, samotna i zapomniana, usiłując związać koniec z końcem przy pomocy marnej emerytury... Pani Quipp wciąż sprawna fizycznie i umysłowo, choć czasem miewa bóle w krzyżu, chce jeszcze pokazać światu, że teatr wciąż jest jej żywiołem. Niestety, termin ważności aktorów upływa dziś coraz szybciej. Rola, o którą zawzięcie walczyła Esmeralda, zostaje przyznana dwudziestoparoletniej debiutantce. Nasza bohaterka wciąż emanuje zaraźliwą energią i poraża błyskotliwością umysłu, ale brakuje jej jednej cechy, by móc ponownie błyszczeć na scenie - młodości....

Los Esmeraldy Quipp zmienił się diametralnie. Dawniej ubóstwiana, zasypywana kwiatami, żyjąca w blasku fleszy, dziś spędza czas w ciemnym, nieogrzewanym mieszkaniu, za które na dodatek zalega z czynszem. Prąd wyłączyli jakiś czas temu, bo nie zapłaciła rachunków. Skrajnie mała emerytura nie starcza emerytowanej aktorce na zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb życiowych. Przerażające, gdy człowiek staje przed wyborem - zrobić opłaty, czy kupić jedzenie... I choć na co dzień tego nie dostrzegamy, żyje tak wielu ludzi w podeszłym wieku. Nie skarżą się, nie proszą o pomoc, bo niby skąd miałaby przyjść? Egzystują sobie po cichu, czekając na śmierć.


#2 Dama w opałach 


Esmeralda Quipp nie ma nikogo. Jej rodzina i przyjaciele przekroczyli już dawno bramy wieczności. Jedyną bratnią duszą artystki był kot, Merlin. Jakaż rozpacz ogarnia starszą panią, gdy przerażona odkrywa, że jej towarzysz zakończył swój żywot w kącie, przy kredensie... Teraz Esmeralda naprawdę jest zupełnie sama. Cóż, może to i lepiej, że Merlin odszedł do kociego raju, w końcu i tak nie miała pieniędzy na jedzenie dla nich obojga. Z nostalgii Wyrywa Esmeraldę głos zdrowego rozsądku - przecież coś trzeba z tym nieżywym kotem zrobić... Skremowałaby Merlina, tak jak uczyniła to w przypadku jego poprzedników - m.in,  Lancelota i Ginewry. Ale kremacja jest usługą dość drogą - zdecydowanie zbyt drogą dla zubożałej emerytki. Pani Quipp, wbrew przepisom, postanawia pochować przyjaciela przed domem. Przez ten banalny w gruncie rzeczy czyn, nasza bohaterka wchodzi w konflikt z prawem, co - jak się okazuje - staje się dla niej wybawieniem...


 #3 Lepiej już było? 


Poczciwa pani Quipp szybko uświadamia sobie, że w tych jakże trudnych czasach, więzienie jest dla niej ucieczką od głodu, zimna i samotności. Esmeralda co i rusz prowokuje sytuacje, w wyniku których raz za razem ląduje w areszcie. Nasza bohaterka jednak wcale nie uskarża się na swoja sytuację - siedzi przecież w ciepłej celi, okryta kocem, gawędzi sobie w najlepsze z przemiłymi prostytutkami, dostaje regularne posiłki, a pani posterunkowa na jej specjalne życzenie podaje jej kawę w porcelanowej filiżance. 

"Lepiej już było" to przezabawna i mądra komedia, która uczy współczucia i wrażliwości na krzywdę innych. Wspaniała rola Esmeraldy Quipp, w którą wcieliła się niekwestionowana królowa sceny, Marta Lipińska, urzeka wdziękiem i klasą, z jaką gra ta wybitna aktorka. Panią Martę zawsze ogląda się z ogromną przyjemnością, a każda z jej kreacji aktorskich jest wyjątkowa. Niewielu artystów potrafi grać z tak wielką różnorodnością, balansować na granicy uczuć widzów, wywoływać salwy śmiechu publiczności, żeby następnie wzruszyć widzów do łez. Rola emerytowanej pani Quipp w interpretacji Marty lipińskiej jest bez wątpienia popisem mistrzowskiego aktorstwa. 

Pikanterii i humoru dodawały na scenie zabawne prostytutki (Wspaniała Katarzyna Dąbrowska i równie świetna Joanna Jeżewska), a także ujmujący adwokat, w którego rolę wcielił się Sebastian Świerszcz. Bardzo spodobała mi się także Monika Kwiatkowska, jako dobra policjantka Hackett. Chciałabym zobaczyć tę utalentowaną aktorkę w większej i bardziej wymagającej roli. Ogromną niespodzianką było ujrzenie Zbigniewa Suszyńskiego, którego nie znałam dotąd z komediowych ról. Cóż, po tym, jak wcielił się w rolę producenta/gospodarza domu/kucharza/strażnika sądowego, nie mam wątpliwości, że komedia to gatunek, w którym ten aktor czuje się jak ryba w wodzie. 

"Welfarwell" to przejmujący portret starszej damy, która usilnie stara się walczyć o własną godność, mimo trudnych warunków życiowych. To także lekcja dla każdego z nas, że wartość człowieka nie spada wraz z osiągnięciem dojrzałego wieku. Starsi, samotni ludzie potrzebują naszej uwagi, szacunku i akceptacji - to tak niewiele, a może zdziałać tak dużo. Pamiętajmy o tym, bo nie każda historia kończy się tak budującym happy endem, jak przypadek Esmeraldy Quipp...




Zdjęcia, materiały - Teatr Współczesny w Warszawie
http://www.wspolczesny.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz