Dawniej młodość kończyła się wraz z osiągnięciem trzydziestu lat. Jeżeli w tym wieku kobieta nie wyszła za mąż, "towarzystwo, które warto znać i w którym warto bywać" uznawało ją za beznadziejny przypadek, a rodzina współczuła kiwając smutno głową, bowiem los biednej nieszczęśnicy był już przesądzony. Jeszcze do niedawna młode, tryskające świeżością dziewczę niemal z dnia na dzień stało się starą panną - zdziwaczałą ciotką, którą na rodzinne uroczystości zaprasza się jedynie z litości...
Za sześć miesięcy stuknie mi trzydziestka. Jeszcze kilka tygodni temu na samą myśl o tej liczbie dostawałam napadu paniki. "Jak to?!", "Już?!", "Gdzie uciekła mi młodość?", "Jak mogłam tak zmarnować ten wspaniały, beztroski czas?" Kolejne konkluzje były łatwe do przewidzenia ("moje życie jest takie bezbarwne i jałowe", "nic nie osiągnęłam", "jestem stara" itp.). Dziś moje odczucia znacząco się zmieniły. Po pierwsze dlatego, że mam geny po prababci Stefanii, a ona nawet w sile wieku wyglądała jak podlotek. Po drugie - wiek to stan umysłu, a mój umysł czasem sugeruje, że wciąż tkwię gdzieś w okolicach klasy maturalnej. No i wreszcie - mamy XXI wiek, czasy niekończącej się młodości. Dawne czterdzieści to dziś trzydzieści, dawne trzydzieści to nadal dwadzieścia. Coś w tym jest...
W dzisiejszych czasach trzydziestka to jeszcze nie wyrok. Kto dziś, mając trzydzieści lat, pomyśli "przegrałem swoje życie..."? Współcześni trzydziestolatkowie to najczęściej głodni ambicji ludzie u progu sławy i wielkich sukcesów, którym nie w głowie ślub, dzieci i domek na przedmieściach. Zachłystują się barwnym, beztroskim życiem, wspinają się po szczeblach kariery, chcą szybciej, bardziej, więcej. A przynajmniej tak "twierdzą" statystyki.
Zostawmy jednak słupki i wykresy. Generalizowanie nie ma sensu, bo przecież każdy trzydziestolatek jest inny, w każdej trzydziestoletniej głowie tkwią inne odczucia, cele i wartości. Moje serce do niedawna było jeszcze rozdarte pomiędzy wielkim żalem za tym, co przeminęło i uczuciem satysfakcji, że oto wkraczam w nowy, przełomowy etap swojego życia. Dziś czuję, że właśnie zaczyna się coś naprawdę fajnego. A przynajmniej mam taką nadzieję... Jedno jest pewne - każdy wiek rządzi się swoimi prawami, każdy etap wiąże się z określonymi cechami zachowań, które zmieniają się wraz z upływającym czasem. Jak było kiedyś, a jak jest teraz? Poniżej dwanaście przykładów, które jasno pokazują, że zdecydowanie powinnam pogratulować sobie osiągnięcia etapu dorosłości:
#1 Dziewczynka czy kobieta?
Dawniej: Dziewczynka
Teraz: Kobieta (ok, czasem jeszcze trochę dziewczynka)
#2 Mogę, czy muszę?
Dawniej: Muszę
Teraz: Mogę (jeżeli chcę)
#3 Znaleźć męża, urodzić dziecko, zasadzić drzewo, kupić psa...
Dawniej: Nigdy w życiu...
Teraz: Mhm, brzmi fajnie
#4 Co mnie kręci, co mnie podnieca
Dawniej: Wszystko, co jest "na czasie", co kręci innych - czyli właściwie nic
Teraz: Teatr, teatr, teatr...
#5 Bye bye Facebook
Dawniej: Usunąć konto?! To tak, jakbym przestała istnieć!
Teraz: Tak się stało - nie żałuję
#6 Lustro
Dawniej: Zniekształcone w bezlitosny sposób - za gruba, za chuda, za szerokie biodra, za małe cycki...
Teraz: Łaskawe - coraz bardziej podoba mi się to, co w nim widzę
#7 W szafie
Dawniej: Stroje etno, hippisowskie sukienki, kurtki rodem z safari, kwieciste spódnice, neonowe spodnie, topy z cekinami, różowe dresy
Teraz: Jednolite sukienki, klasyczne jeansy, marynarki, skórzane kurtki, beżowe płaszcze, szpilki, białe koszule, ołówkowe spódnice, jedwabne bluzki
#8 Na talerzu
Dawniej: Za dużo albo za mało, najczęściej niezdrowo
Teraz: Bez mięsa, bez glutenu, bez wyrzutów sumienia
#9 Praca & pasja
Dawniej: Zjawisko równie rzeczywiste, jak krowa ze skrzydłami
Teraz: Tak, to możliwe
#10 Co masz zrobić jutro, zrób...
Dawniej: Pojutrze, za tydzień, kiedyś...
Teraz: Najszybciej, jak tylko się da
#11 Mężczyzna
Dawniej: Niebieskooki blondyn, umięśniony, ale nie za bardzo, poważny, ale z poczuciem humoru, inteligentny, ale nie przemądrzały, męski, ale wrażliwy...
Teraz: Kochający, odpowiedzialny, zabawny, silny, odważny, czuły i delikatny, szczery
#12 Chcę...
Dawniej: Dużo
Dziś: Dużo mniej
Dwadzieścia dziewięć i pół. Wciąż jeszcze nie trzydzieści, choć już niewiele brakuje. Trochę na pograniczu młodzieńczej beztroski i świadomej dojrzałości. Po głębokich przemyśleniach dochodzę do wniosku, że wcale mnie to nie przeraża - że to chyba całkiem fajna zmiana. Z zakompleksionej dziewczynki w świadomą swojej wartości kobietę. Podróż do świata, który zbuduję sobie sama. Może z kimś drugim. Z pasją, ze spokojem, z równowagą i dystansem do siebie. Zawsze w końcu przychodzi czas, gdy trzeba wreszcie wyrzucić różowy dres z cekinami, założyć małą czarną i szpilki, pomalować usta na czerwono i ruszyć przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz