niedziela, 31 sierpnia 2014

Szczęście trzeba sobie stworzyć


Spośród wszystkich książek, jakie miałam okazję przeczytać do tej pory, najbardziej poruszyły mnie te ujmująco szczere, których autor jest pilnym obserwatorem codziennego życia i skrupulatnie zapisuje prostym, oszczędnym językiem, każdą pojedynczą chwilę, która go zachwyciła. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, Krystyna Janda okazała się w tym temacie prawdziwą mistrzynią. W lipcu ubiegłego roku, po 13 latach, wydawnictwo WAB wznowiło nakład jednej z pierwszych książek Jandy. Moja droga B, to pozycja obowiązkowa dla wszystkich - nie tylko dla miłośników jej twórczości.

Czytając tę książkę, odbiorca ma czasem wrażenie, że wtargnął nieproszony do domu aktorki, ukrył się w szafie i podsłuchuje prywatne rozmowy, przeznaczone bynajmniej nie dla jego uszu. Wszystko przez swobodną konwencję, którą Janda bawi się wyśmienicie. Moja droga B, to nie żadna powieść, ani biografia, ale zbiór listów pisanych przez Krystynę Jandę do przyjaciółki. Nie takich znowu zwykłych listów... W tej osobistej korespondencji jest coś niezwykłego, co od razu dostrzeże każdy z czytelników. Janda w każdym liście zatrzymała chwilę, uwieczniła ją na kartkach i opisała niemal wszystkimi zmysłami. Tytułowa B, adresatka owych barwnych i przezabawnych wiadomości, musiała świetnie się bawić, czytając wspomnienia, wyznania i refleksje swojej przyjaciółki. Każdy z nich przypomina bardziej felieton niż list. W każdym autorka uwypukla rzeczy ważne, o których zapominamy i najzwyklejsze drobiazgi, których w pędzie życia przestaliśmy zauważać. Te listy są bez wątpienia wyjątkowe, ciepłe, bardzo refleksyjne. Niewybaczalnym grzechem byłoby schować je do pudełka i zamknąć na dnie szuflady. Może dlatego Krystyna Janda postanowiła pokazać je światu? Oddając tę książkę w ręce czytelników, Janda uczy nas trudnej sztuki uważnego życia, udowadnia nam, że szczęście to wcale nie sukces, czy wielkie pieniądze, ale piękno przyrody, deszcz, ulubione książki, cisza, aromat wybornej kawy, zapach prowansalskich pól. Kto potrafi dostrzec ułamki pojedynczych chwil, może uważać się za człowieka szczęśliwego. Janda potrafi, bez dwóch zdań.

Jest sylwester, 1999 roku. Krystyna Janda, wybitna aktorka, żona i matka, jedzie samochodem przez zasypane śniegiem podmiejskie drogi. Jutro, pierwszego dnia 2000 roku, o szóstej rano, cały świat zacznie się modlić o pokój na świecie (…) Ludzie zajęci sprawami, które niesłusznie uznali za najważniejsze, przegapili już tyle naprawdę ważnych momentów w życiu... Za oknem zapierający dech w piersiach śniegowy pejzaż i cisza. Gdy wczoraj jechała tą samą drogą, widziała starego, samotnego człowieka, który pochylał się nad swoim rowerem, ciężko dysząc. Zawrócić? Zawróciła. Na szczęście nic mu chyba nie dolegało. Odjechał. Był pijany. Ale mógł mieć przecież zawał serca! Aktorka wspomina ten moment, bije się z myślami. A gdyby umarł w tych zaspach śniegu? Czy ktoś by to dostrzegł?

Czytając przemyślenia Krystyny Jandy, można by pomyśleć, że im bardziej człowiek jest zajęty, im mniej ma czasu dla siebie, tym lepiej potrafi nim dysponować. Wydawałoby się, że Janda, wielka artystka, nie ma go wcale. Jak w takim razie udaje jej się załapać te ułamki sekund, pojedyncze gesty, dźwięki, obrazy? Aktorka chyba po prostu nie ulega presji ulatującego czasu. Janda jest panią swojego życia, przy czym wszystko, w co się angażuje, ma swoją hierarchię. Pomiędzy życiem zawodowym i życiem prywatnym zbudowała pomost, drogę którą porusza się bez pośpiechu, kontemplując mijane widoki. Po lekturze tej książki tłumaczenia, że nasza nieuwaga  i obojętność to wynik braku czasu, są po prostu śmieszne.

W dużym skrócie można powiedzieć, że Janda pisząc do B, swojej oddanej przyjaciółki, trochę lekkomyślnej artystki, głosi pochwałę życia bez pośpiechu. Szczęście to według Jandy chwile spędzone z rodziną, podróże, wieczory z dobrą lekturą ulubionego autora. Janda nieraz w listach do B przyznaje, że nie zna życia dzisiejszych młodych ludzi. Nie zna, ale próbuje zrozumieć. I nie może się nadziwić, że to życie tak gna, że świat się wypala, wyniszcza, nie zaznając przy tym ani odrobiny przyjemności – Młodzi to teraz dopiero mają trudno. Brakuje im czasu, żeby się kochać, nie mówiąc o przeczytaniu wiersza... Życie składa się z takich małych chwil, codziennych drobiazgów – na to autorka zwraca nam uwagę w każdym z listów. I ostrzega, że pędząc na oślep, nie dostrzegając niczego i nikogo wokół siebie, w końcu przegapimy życie.

Jestem szczęśliwa, jestem dzieckiem szczęścia, ale nie wolno myśleć, że tak będzie zawsze, trzeba się starać, pomagać szczęściu. Nie wierzyć w los, szczęście trzeba sobie wypracować, zasłużyć na nie, stworzyć je – czy te słowa, napisane 14 lat temu, nadal są dla aktorki aktualne? Przez ten czas w życiu Krystyny Jandy wiele się zmieniło. W książce Janda swoje  podróże z dwójką dzieci i mężem, nieżyjącym już Edwardem Kłosińskim. Janda w listach do B, jawi nam się jako spełniona, szczęśliwa kobieta, niepoprawna optymistka, refleksyjna marzycielka. Śmierć ludzi zmienia, pozbawia ich złudzeń. Patrząc na Krystynę Jandę wtedy i dziś, można by powiedzieć, że dorosła, spoważniała, jak sama mówi – śmierć odebrała jej złudzenia. Janda marzycielka planowała przyszłość z dużym wyprzedzeniem. Dziś pewnie jej listy do B brzmiałyby zupełnie inaczej. Pewnie miałyby w sobie więcej powagi i skupienia. Może więcej drobiazgów umykałoby jej uwadze? Bez wątpienia jednak byłaby wciąż tak samo prawdziwa. Prawdziwa Krystyna Janda jest zawsze.

Janda to nie tylko aktorka. To też wrażliwa pisarka, świetny reżyser, wszechstronna artystka. Szczęście trzeba sobie wypracować – aktorka wierzy w te słowa i konsekwentnie się ich trzyma. Jest autorytetem nie tylko dla ludzi związanych ze światem teatru. Coraz więcej osób znajduje wciąż nowe powody by darzyć ją sympatią i podziwiać. Dla tych, którzy dopiero odkrywają, co takiego niezwykłego tkwi w Krystynie Jandzie, ta książka może być doskonałym początkiem.


*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Krystyny Jandy Moja droga B, (wyd. WAB, Warszawa, 2013)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz