Niepodlegli to kolejny przykład na to, że tytuły sztuk bywają mylące. Jeżeli już na samą myśl o przedstawieniu z całą masą patriotycznych akcentów dostajecie ataku mdłości, najnowszy spektakl Piotra Ratajczaka z pewnością przypadnie Wam do gustu. Wbrew pozorom, nie jest to wcale sztuka drodze do niepodległości - i całe szczęście! To opowieść o ludziach, którzy faktycznie żyli w czasach niepodległej Polski i w różnym stopniu wywarli wpływ na kształt tej epoki. W tle wyłania się fascynujący obraz dwudziestolecia międzywojennego, jakiego dotąd nie znaliśmy, a zdecydowanie powinniśmy poznać...
Kiedy myślę o Polsce lat 20. i 30., przed oczami stają mi szalone wodewile, roztańczone rewie, sukienki z obniżonym stanem wirujące na parkiecie w rytm charlestona i filmowe femme fatale spoglądające ze szklanego ekranu sennym, nieobecnym wzrokiem. Rzeczpospolita imprezująca - tak moglibyśmy podsumować obraz Polski międzywojennej, jaki na przestrzeni lat wykreowały produkcje kinowe, spektakle teatralne i liczne publikacje. Przyznaję, że sama nieraz uległam barwnym opowieściom o tym, jak pięknie się wtedy żyło. Wspaniałe historie o idealnym świecie, który runął nagle pod gradem niemieckich bomb, to jednak tylko połowa prawdy... Na tę drugą, zdecydowanie mniej medialną, składają się także problemy biedy, przeludnienia, wszechobecnego analfabetyzmu i zacofania gospodarczego, z którymi nasz kraj borykał się przed II wojną światową.
Obraz wolnej, niepodległej Polski tworzyły także różne fascynujące postaci, o których często już nie pamiętamy, albo nigdy nie poznaliśmy ich biografii. Reżyser Piotr Ratajczak w swoim najnowszym spektaklu zrealizowanym przy udziale studentów IV roku Kierunku Aktorstwo Akademii Teatralnej w Warszawie przywołuje sylwetki bardziej i mniej znanych osób, które zasłynęły właśnie w latach 20. i 30. XX wieku. Niepodlegli to fascynujący, wielowymiarowy obraz Polski międzywojennej, stworzony przez szlachetnych działaczy społecznych, wielkich polityków, postępowych artystów, ciekawych świata odkrywców, a także godnych pogardy zdrajców.
Spośród wszystkich dwunastu postaci dobrze znałam zaledwie cztery - reszta była dla mnie zupełną zagadką. To wspaniale, że Piotr Ratajczak wybrał tak nieoczywistych i zaskakujących bohaterów, zamiast operować dobrze znanymi nazwiskami, jak np.: Piłsudski, Dmowski, Ordonówna, Bodo, Negri, Kiepura, czy Paderewski. Fakt, że w spektaklu zobaczymy kilka sylwetek, których nie sposób nie kojarzyć, jak chociażby Gabriel Narutowicz, Tadeusz Boy-Żeleński i Adolf Hitler, ale obok nich na scenie pojawia się wiele postaci, dla których z różnych powodów nie starczyło miejsca na kartach historii. Sztuka Ratajczaka bardzo wnikliwie analizuje życiorysy bohaterów, przywołując trudno dostępne fakty i wspomnienia na ich temat. Co ważne, reżyser stroni od patosu i wychwalania okresu międzywojnia. Obraz Polski lat 20. i 30. poznajemy przez pryzmat jej autentycznych świadków, dzięki nim mamy niepowtarzalną szansę zobaczyć tę epokę w zupełnie innym świetle.
Spektakl podzielony jest na odrębne sekwencje, a każda z nich poświęcona jest innej postaci. Historie, które słyszymy na scenie, są tak barwne i wciągające, że widz słucha ich z zapartym tchem. Warto wspomnieć, że to historie "fabularyzowane", bo nie tylko poznajemy ich treść, ale także widzimy poszczególne wydarzenia, które bohater przedstawia wspólnie z resztą obsady. Żywe tło jest świetnym dopełnieniem narracji, a dodatkowo jeszcze znacząco wpływa na dynamikę spektaklu. Na scenie ciągle się coś dzieje - czas, miejsce akcji i jej bohaterowie zmieniają się tu jak w kalejdoskopie. Przygotujcie się na szaloną podróż w czasie, podczas której odkryjecie tajemnice jasnowidza, Stefana Ossowieckeigo (Bartosz Włodarczyk), będziecie uczestniczyć w procesie Rity Gorgonowej (Arina Piskovskaya), zobaczycie moment zamachu na prezydenta Gabriela Narutowicza (Damian Mirga), którego sprawcą był Eligiusz Niewiadomski (Jędrzej Hycnar), pojedziecie na olimpiadę do Berlina w towarzystwie Marii Kwaśniewskiej (Katarzyna Obidzińska) i zwiedzicie nieznane zakątki Azji wraz z nieustraszoną podróżniczką Marią Mrozowską-Toeplitz (Malwina Laska). A to tylko niektóre z wielu atrakcji tego wieczoru...
Jestem oczarowana tym spektaklem. Zachwyciło mnie absolutnie wszystko - ciekawa, momentami bardzo zabawna forma, porywające historie, a także niezmiennie doskonała gra młodych aktorów. Jeszcze niedawno żyłam w stanie niegasnącej euforii po obejrzeniu Ustawień ze świętymi Agaty Dudy-Gracz (recenzja spektaklu tutaj), gdzie studenci pokazali ogromną dojrzałość i zaangażowanie. Ich kreacje w Niepodległych tylko potwierdziły, że mamy do czynienia z bardzo utalentowanymi artystami. I tym razem cała obsada spisała się świetnie, jednak największe wrażenie zrobili na mnie: Dorota Bzdyla, Barbara Liberek, Piotr Kramer, Konrad Żygadło, Jędrzej Hycnar i Bartosz Włodarczyk. Czekam z niecierpliwością, aż opuszczą mury szkoły i zobaczę ich na wielkich scenach.
Chyba największym atutem tej sztuki jest jej walor edukacyjny, a to oznacza, że przygoda z bohaterami Niepodległych wcale nie musi się zakończyć wraz ze spektaklem! Każda z historii jest tak ciekawa, że aż chce się drążyć temat dalej. Koniecznie obejrzyjcie to przedstawienie i sprawdźcie, która z barwnych postaci dwudziestolecia międzywojennego zainspiruje was do dalszych poszukiwań.
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Kierunku Aktorstwo
fot. Bartek Warzecha
materiały prasowe - Teatr Collegium Nobilium
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz